wtorek, 12 lutego 2013
Głupiec...
***Akisashi***
Otworzyłem oczy i położyłem sobie dłoń na czole.
- Co do... - mruknąłem. - ...czuję się jak po imprezie w akademiku...
Ostrożnie usiadłem i spojrzałem za okno. Słońce było już wysoko na niebie.
Ukryłem twarz w dłoniach i westchnąłem.
- Jak tam pijaczyno? - zarechotał Wolfurio wskakując na szafkę nocną.
- Zamknij się... - syknąłem i spiorunowałem go spojrzeniem. - Wszystko przez te pieprzone halucynacje.
- Taaa, jasne... - mruknął Bakugan.
- Stul pysk! - wystawiłem dłoń w jego kierunku i zgromadziłem Ki.
- Oszalałeś?! - krzyknął Wolfurio.
- Wybacz... - mruknąłem zabierając dłoń. - ...to wszystko przez tą anielicę.
- Mówisz? - odezwał się Bakugan - Czyżbyś się zakochał?
- Nie, ja się nie zakochuję. - odparłem ponuro.
- Zawsze musi być ten pierwszy raz. - stwierdził Wolfurio. - A z tego co widziałem z kieszeni to niezła z niej laska.
Spojrzałem na niego jak na idiotę.
- Ona? - zamyśliłem się. - Masz dziwny gust.
- Ale nie możesz zaprzeczyć. - zauważył.
- Nie mogę. - przyznałem - Ale...ona nikogo nie szuka.
- Nie dowiesz się jak nie spróbujesz - stwierdził Bakugan.
- Nienawidzę, gdy masz rację - wstałem i zmierzwiłem sobie włosy.
Zgarnąłem Bakugana z szafki i wyszedłem z pokoju.
Idąc korytarzem wyjrzałem przez okno.
- Śnieg? - uniosłem brwi - Nawet tu jest ta mokra breja?
- Nie powinieneś być specjalnie zdziwiony - westchnął Wolfurio - Ale ty nie grzeszysz inteligencją, co?
- Nawet się nie odzywaj. - prychnąłem, ale lekko się uśmiechnąłem.
- To jak? Idziesz się migdalić z anielicą? - zarechotał Bakugan.
- Gdyby spojrzenia mogły zabijać... - syknąłem.
- Tak, tak, padłbym martwy - mruknął ironicznie Wolfurio.
***
Minęło kilka dni.
Zazwyczaj spędzałem je na jedzeniu i siedzeniu na dachu. Aż mnie nosiło od nadmiaru niewykorzystanej energii. Potrzebowałem przeciwnika na moim poziomie.
- Bal świąteczny... - mruknąłem - Że też im się chce...
Leżałem na dachu z lizakiem w ustach. Ostatnio nabrałem sympatii (jeśli można to tak nazwać - dop.autora) do tych słodyczy. Przynajmniej miałem chwilowe zajęcie. Poza tym, wpatrywałem się w upstrzone gwiazdami niebo.
Lubiłem przesiadywać na dachu. To było jedyne miejsce gdzie nie musiałem się martwić dyrektorką, ani stukniętymi dzieciakami z tej Akademii. Jednak to tutaj najbardziej natarczywie atakowały mnie myśli. Mimo to, nie zamierzałem stąd schodzić. Na pewno nie poszedłbym na ten cały bal.
Co prawda krążyłem przez jakiś czas blisko sali. Wabiła mnie tam ona. Ostatnimi czasy coraz częściej o niej myślałem.
- Kazahana... - powiedziałem cicho - Jak ty to zrobiłaś, co...?
***Kazahana***
Od jakiegoś czasu krążyłam po Akademii, nie mając zbytnio ochoty wrócić na salę lub do własnego pokoju, gdzie mogłabym zasnąć i zapomnieć o wszystkim zmartwieniach. Jednak nogi same poniosły mnie na dach masywnego budynku. Czy już nie mam kontroli nad własnymi czynami?
Znowu w moją głowę wkradały się wspomnienia ze spotkania z Saiyaninem. Wyłaniająca się zza rogu korytarza sylwetka... później mój fortepian i łzy z powodu jego nieprzeciętnie silnej aury... ale nawet najpotężniejsi Utalentowani mają swoją słabą stronę, prawda?
A jednak moje wyczulone zmysły tym razem zawiodły... O dziwo, na dachu zastałam Inizawę. Dziewiętnastolatek leżał na zimnej posadzce i obserwował nocne niebo rozświetlone niezliczoną ilością gwiazd pod przewodnictwem księżyca.
Widocznie on także nie zauważył mojej obecności, więc jakież było jego zdziwienie, kiedy usłyszał mój melodyjny, niemalże słodki głos.
- Łamanie zakazów leży w twojej naturze, nie?
***Akisashi***
- Huh? - spojrzałem w stronę źródła głosu - Ah, to ty. Tak, dobrze powiedziane. W końcu reguły są po to by je łamać.
- Domyśliłam się - skwitowała dziewczyna, siadając kilka metrów ode mnie.
- Tak w ogóle to co tu robisz? - spytałem, wracając do obserwowania nocnego nieba.
Księżyc wyglądał fantastycznie. W takich momentach cieszyłem się że nie mam ogona.
- Zagrałam swoje na balu i wyszłam. - odparła Kazahana - Co niby miałam tam robić? Nie lubię takich...przyjęć...
- To witaj w klubie. - lekko się uśmiechnąłem.
W tym momencie z mojej kieszeni wyskoczył Wolfurio.
- No dalej! - krzyknął Bakugan - Na co czekasz?!
Natychmiast złapałem go i z powrotem wepchnąłem do kieszeni.
- Wybacz. - mruknąłem do niebieskowłosej - On już tak ma.
***Kazahana***
- Znam ten ból... na szczęście tej idiotki nie widziałam... od długiego czasu... - westchnęłam, zamykając oczy. Delektowałam się zapachem zimnego powietrza i nie przeszkadzał mi zupełnie przeszywający chłód. - Taka pogoda mogłaby być przez cały rok... Zima to taka piękna pora roku...
Nienawidziłam za to z całego serca lata. Ciepło nigdy nie sprzyjało sztuce kamuflażu, którą niestety od naszej rasy wymagano. Życie nasze więc w trakcie najcieplejszych miesięcy w roku ograniczało się tylko do spania i obserwowania.
- Nie lubię jej... Ta breja jest... - ostatnich słów Saiyanina już nie dosłyszałam.
- Różne są gusta i guściki. - westchnęłam, podnosząc powieki.
***Akisashi***
- Masz rację. - przyznałem, patrząc na nią.
- Zawsze ją mam. - odrzekła bez chwili wahania.
Powiew chłodnego wiatru zaczął bawić się jej niebieskimi włosami, niemal zmuszając mnie do patrzenia. Mimowolnie się uśmiechnąłem.
Wolfurio miał rację, ona była ładna i to bardzo. Do tego dosyć wyrachowana, ale w tym momencie nie robiło mi to różnicy.
Dziewczyna spojrzała w moją stronę i od razu odwróciłem wzrok.
- Na co patrzysz? - spytała chłodno.
- Na... - zebrałem się w sobie i powiedziałem - Na ciebie. Zastanawia mnie jedna rzecz.
- Tak? - niebieskowłosa uniosła jedną brew. - Jaka?
- Dlaczego zaprzątasz moje myśli od naszego pierwszego spotkania - powiedziałem cicho - Dlaczego już nie myślę o tobie jak o przeciwniku.
***Kazahana***
- Kto wie... - mruknęłam, jednak jego słowa dosyć mnie zaniepokoiły. - Mogłabym o to samo zapytać ciebie, Inizawa.
Gdyby był w pełni czujny, zapewne wyczułby w moim głosie swoisty lęk i wahanie zupełnie jak dziecko, kiedy boi się przyznać rodzicom do jakiegoś występku. Rzeczywiście, może i to wyznania budziło moje wątpliwości.
Jakiś czas milczał, a ja nadal czułam na sobie jego piekący wzrok. Starałam nie dać po sobie poznać, że wadzi mi to spojrzenie, jednak emocje, których teoretycznie nie powinnam mieć, zabrały głos w tej sprawie. Mimowolnie na mojej twarzy pojawiły się delikatne rumieńce, zaś we mnie wrzało... Nie, to stanowczo nie jest normalne.
***Akisashi***
Zamrugałem kilka razy, kompletnie zaskoczony. Kazahana, ta Kazahana, autentycznie się rumieniła. Co prawda lekko, ale jednak.
- Mam pewną teorię. - powiedziałem cicho, nie spuszczając z niej wzroku.
- Tak...? Jaką...? - zapytała równie cicho.
W tym momencie już byłem pewien że wyczułem w jej głosie nutę...niepewności?
- Ale ona ci się nie spodoba... - kąciki moich ust ledwo zauważalnie uniosły się do góry. - ...ponieważ zakłada że wcale nie wyzbyłaś się uczuć, tylko je ukryłaś. A teraz...one dają o sobie znać...
Dziewczyna otworzyła szerzej oczy a rumieńce na jej policzkach stały się odrobinę bardziej widoczne.
***Kazahana***
On naprawdę... był głupcem. Tylko dlaczego nie mogłam nie uwierzyć w jego słowa, które z każdą chwilą stawały się coraz realniejsze?
- Pamiętasz... - mruknęłam, starając odwrócić głowę tak, by zasłonić włosami chociaż część mojej twarzy. Jednak Saiyanin nadal natarczywie się we mnie wpatrywał, zupełnie jakby nie było żadnego ciekawszego obiektu do obserwacji.
Nic więcej jednak nie mogłam wykrztusić. Czekałam na jego kolejny ruch, na kolejne słowo. Chciałam w końcu usłyszeć odpowiedź na to nurtujące mnie pytanie...
... ale nie miałam odwagi go zadać.
***Akisashi***
- Tak, pamiętam. - odparłem spokojni.e - I uważam że ta teoria jest całkiem...całkiem prawdopodobna.
Wstałem i podszedłem bliżej.
- Jesteś...Jesteś głupcem - odezwała się niebieskowłosa.
Lekko się uśmiechnąłem i usiadłem obok niej.
- Spójrz na mnie - odezwałem się - Spójrz na mnie, proszę.
Dziewczyna powoli przesunęła wzrok na mnie, jednak nie odgarnęła włosów.
- Przyznaj to...oszukujesz sama siebie...wcale tak o mnie nie myślisz...powiedz mi prawdę. Powiedz mi co myślisz naprawdę.
Mówiąc to, spojrzałem jej w oczy.
***Kazahana***
Jego obecność... Mnie krępowała? Krepowała mnie? Osobę, która zrobiła wszystko, by zdobyć swój cel? Dobry żart...
Ale jednak tonęłam w jego hebanowych tęczówkach. Dlaczego...? Kolejne pytanie, na które poszukiwałam odpowiedzi...
- Jesteś... głupcem, który zrobił ze mną coś, ale jeszcze nie wiem co... - szepnęłam po chwili wahania, odwracając wzrok.
Cóż za paradoks... Jeszcze kilka dni temu byłby gotów mnie wyeliminować, a teraz rozmawiamy ze sobą spokojnie, jakby nigdy nic się nie stało.
***Akisashi***
- Może i jestem głupcem...ale wiesz co?
Niebieskowłosa nie zareagowała, nadal patrzyła w przestrzeń.
- Myślę, że wiem, co z tobą zrobiłem... - szepnąłem.
Albo mi się wydawało, albo lekko zadrżała. Jeszcze wczoraj pomyślałbym, że mi się wydawało, ale teraz byłem niemal pewien, że to stało się naprawdę.
- Myślę, że ja...obudziłem w tobie coś, czego nigdy wcześniej nie doznałaś... - w tym momencie zawahałem się, jednak odważyłem się to powiedzieć - ...obudziło się w tobie uczucie.
Dziewczyna znieruchomiała i spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami. Jej policzki były jeszcze bardziej czerwone niż wcześniej.
***Kazahana***
Nie mogłam uwierzyć... Czy on...? Czy on mi zarzuca...?
- Bzdura... - rzekłam po chwili, starając zgrywać pozory jakiegokolwiek opanowania. - Jeśli tak bardzo pragniesz mojej śmierci, trzeba było to od razu powiedzieć. Nasza rasa kieruje się pewnymi zasadami, które nie pozwalają nam...
Jego oczy, o dziwo, powoli zaczęły się rozszerzać.
- Miłość... pomiędzy aniołem a przedstawicielem innej rasy... karana jest śmiercią. Moją śmiercią, Inizawa. Śmiercią anioła.
***Akisashi***
- Nie wspomniałem o miłości... - szepnąłem. - ...karane śmiercią mówisz...? Myślisz, że bym na to pozwolił...?
- Decyzje Rady są nieodwołalne... - powiedziała dziewczyna, głos jej lekko drżał.
- Na wszystko jest rozwiązanie - odpowiedziałem cicho.
- Na to nie ma... - szepnęła niebieskowłosa.
- Przestań wygadywać głupoty. - syknąłem.
Zadziałałem pod wpływem impulsu. Otoczyłem ją ramieniem i przytuliłem.
- Nie pozwolę na to, rozumiesz? - powiedziałem stanowczo - Nie pozwolę, by oni cię skrzywdzili.
***Kazahana***
- ..."skrzywdzili"...? - powtórzyłam cicho. - To nie jest krzywda... Za grzechy trzeba karać... Sprawiedliwość dosięga każdego... nawet, jeżeli jest się następczynią tronu... Ty nigdy tego nie zrozumiesz, Akisashi...
I znów nazwałam go po imieniu... Zachowywałam się jak zakochana małolata, wstydziłam się własnych uczuć, ale... w jego ramionach czułam się bezpiecznie... był pierwszym "Utalentowanym", który mnie nie odrzucił. Ostatni raz tak czułam się... kiedy zakochałam się po raz pierwszy...
***Akisashi***
- Miłość to nie grzech. - syknąłem. - Za to się nie kara. A ty...? Kiedy przestaniesz oszukiwać sama siebie? Kiedy zaczniesz być szczera ze mną, a co ważniejsze...ze sobą i swoimi uczuciami?
- Akisashi... - dziewczyna z wahaniem oparła się o mnie.
- Nieważne co się stanie, nie pozwolę żeby ktoś cię skrzywdził. - powiedziałem cicho. - Ale bądź ze mną szczera.
- Jesteś...Jesteś głupcem... - szepnęła.
- Nie kłam - przerwałem jej - Doskonale wyczuwam, że wcale tak o mnie nie myślisz. Powiedz prawdę.
Mówiąc to, odsunąłem się trochę, złapałem ją za ramiona i spojrzałem jej w oczy wyczekująco.
***Kazahana***
Ten wzrok... mnie przytłaczał... Po raz pierwszy pozwoliłam, by ktokolwiek tak mną zawładnął. Stałam się ptaszkiem w klatce, jego niewolnicą, własnych uczuć i zasad, których należało przestrzegać. Zdałam sobie sprawę, że on znaczył coś więcej niż Rada, moja matka czy dyrektorka i jej wymysły. Z jednej strony stały reguły, którym dotychczas zawsze się podporządkowywałam, z drugiej zaś - ten dziewiętnastoletni Saiyanin i moje uczucia.
- Wybacz... - poczułam, że po moich policzkach mimowolnie spływają łzy. Starłam je szybko wierzchem dłoni i spuściłam wzrok. - ...jesteś... nie wiem...
Nie potrafiłam dobrać odpowiednich słów.
***Akisashi***
Podniosłem jej podbródek wierzchem dłoni, by znowu na mnie spojrzała. Lekko się uśmiechnąłem.
Wyglądała teraz jeszcze piękniej niż zwykle. Pod maską powagi, którą zazwyczaj nosiła, skrywał się ktoś...ktoś...trudno mi to opisać.
- Ty nie wiesz, kim dla ciebie jestem... - powiedziałem cicho. - ...za to ja wiem, kim jesteś dla mnie...
- K-Kim...? - pierwszy raz odkąd ją poznałem, zająknęła się.
- Słowa raczej tego nie wyrażą... - westchnąłem.
W moim umyśle i sercu rozpętała się istna burza. Wiedziałem, co za chwilę zrobię, i sam nie mogłem w to uwierzyć.
Nie myśląc o tym, jak może zareagować, schyliłem się i musnąłem jej usta swoimi. Zaraz potem lekko ją pocałowałem i objąłem.
***Kazahana***
Zupełnie nie wiedziałam, jak mam zareagować. On... Inizawa... Akisashi... czy on sobie ze mnie żartuje...? Pomimo konsekwencji... tego, że za to mogę zniknąć z tego świata na zawsze...
Jednak nieśmiało odwzajemniłam ten gest. Cóż za ironia... nie przypuszczałam, że będę w stanie czuć się tak niezręcznie i tak kobieco jeszcze przy kimś innym niż tamten pianista z naszego zespołu. A tutaj proszę... pojawił się ten "Utalentowany" i poprzewracał mój świat do góry nogami.
Kiedyś nie uwierzyłabym, że kiedykolwiek to zrobię... że się zakocham w moim potencjalnym wrogu... kimś, kto mógłby swoją obecnością zaliczyć się w poczet zagrożeń, które zasady mojej rasy wyliczały w milionach.
***Akisashi***
Trochę mi ulżyło gdy nie napotkałem sprzeciwu.
Co więcej, dziewczyna odwzajemniła pocałunek. Trwaliśmy tak kilka chwil, potem odsunąłem się trochę i spojrzałem na nią. Światło księżyca odznaczało na jej twarzy miejsca, gdzie spłynęły wcześniej łzy.
Już nie była tą samą wyrachowaną anielicą. Pierwszy raz od moich narodzin, moje serce zaczęło naprawdę bić. W końcu miało dla kogo. Tego wieczora po raz pierwszy pomyślałem o niej w ten sposób.
- Więc teraz czeka mnie kara... - niebieskowłosa spojrzała w niebo i oparła się o mnie.
- Nic się nie stanie - powiedziałem - Nie pozwolę cię tknąć, obiecuję.
- Dlaczego...Dlaczego to robisz? - spytała dziewczyna.
- Bo... - wziąłem głębszy oddech - Bo cię kocham.
Spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami i powiedziała cicho:
- Idiota z ciebie...
Dotknąłem dłonią jej policzka i lekko się uśmiechnąłem.
Byłem jednocześnie szczęśliwy i podekscytowany. Miałem okazję do walki z kimś bardziej do mnie zbliżonym, w dodatku w jej obronie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nie sądziłam, że to zrobię, ale... Jednak komentuję. Cóż. Według mnie notka była urocza. Zwłaszcza końcowa rozmowa. Wszyscy się w BA zakochują... I to przed Walentynkami. Zbieg okoliczności, czy tylko mi się wydaje?
OdpowiedzUsuńDawno nie komentowałam, ale trzeba się w końcu wziąć do roboty i wszystko nadrobić xD
OdpowiedzUsuńW końcu jaki ja przykład daję ._.
Oh god xD
Mniejsza!
Wracamy do notki
Uahahaha, zaśpiewałabym coś o zakochanej parze, ale teraz nie mogę się zdecydować, które z Was bardziej boleśnie mnie za to ukaże xD
Tak czy inaczej, notka jest świetna ^ ^
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTamten komentarz mi usunęło. Dlaczeeego? T^T
OdpowiedzUsuńJejku. Kolejna dziewczyna w tej akademii nie może się z kimś spotykać bo zginie ._.
Mam nadzieję, ze dobrze przeczytałam bo to by był mały troll bo końcówka według mnie była słodka ^^
Wszędzie zakochane pary, a ja sama. To już jest troll xD
Notka była cudowna i piękna jak las *-*
Hej Ikki (jeśli moge cię tak nazywac, to wszystko przez Amnesię *O* ) Ja tesz jestem sama TT^TT Znaczy się Seth xD
UsuńAle o co w tym blogu chodzi?
OdpowiedzUsuńTo jest nie ogarniam, chyba jest wart uwagi i na pewno ciekawy, patrząc na zabójcze tytuły XD
Ale o czym jest treść, dotyczy ona bajki bakugan? Jesli tak to w jakim stopniu??
Pozdr.
Makaoo
Drogi Makaoo,
Usuńblog ten istotnie dotyczy w pewnym stopniu anime bakugan. Myślę, że odpowiedź na swoje pytanie znajdziesz w zakładce: "Fabuła".
Powiem tak: Jest to blog opowiadający o bandzie porytych (wybaczcie, jeśli kogoś uraziłam ^ ^'') ludzi, którzy trafiają do równie porytej szkoły w innym wymiarze, kierowanej przez także porytą dyrektorkę.
Po szczegóły odsyłam do wcześniej wspomnianej zakładki. ^ ^
Pozdrawiam ^.^