sobota, 2 lutego 2013
"...i dlaczego tym razem nazwałam Cię po imieniu...?"
Przygotowania do corocznego wydarzenia, jakim jest Bal Bożonarodzeniowy, ogarniały nie tylko zaaferowany personel załatwiający różne sprawy i zespół, który z każdym dniem czuł się bardziej zestresowany, ale także uczniów nie mogących usiedzieć w jednym miejscu. Siostra pierwszej dyrektorki okazała się być jeszcze bardziej wymagającą od Niebieskiej w sprawie przygotowań i organizacji, co bardzo mi imponowało. Podczas swojej "kariery" muzycznej w moim "poprzednim" życiu zawsze miałam do czynienia z osobami zabieganymi, lecz nie mogącymi spiąć się. Jednakże smak muzyczny pani dyrektor... był przereklamowany. Nikt nie potrafił dopasować dla niej odpowiedniego tempa i barwy muzycznej, chociaż każdy z zespołu grał najpoprawniej na świecie.
Fortepian podczas jednej z prób przywołał wspomnienia. Właśnie rok temu wróciłam do Akademii w odmienionej postaci. Może i nie była ona tak potężna jak teraz, jednakże dla czarnowłosej Lenn, mordującej się dla przyjaciół byłaby nie lada wyzwaniem. Z takim przekonaniem pojawiłam się godzinę przed rozpoczęciem zabawy w sali balowej.
Pomieszczenie, z reguły służące do zajęć wychowania fizycznego, przystrojone zostało ogromem materiałów i świateł, tworząc coś w rodzaju bajkowego korowodu barw. Prawa stronę sali zajmowały ustawione równo stoły zapełnione różnego rodzaju daniami i napojami, zaś po lewej stronie od wejścia stały stoliki i krzesła dla zmęczonych tańcem czy też dla tych, którzy pragnęli poobserwować bawiących się, zamiast samemu czerpiąc korzyści z tego przedsięwzięcia.
Parkiet został wymyty, wyczyszczony i wypastowany jak nigdy. Niska frekwencja uczniów na zajęciach jest powodem nie odbywania się zajęć sportowych... A szkoda... Może byłyby to jedyne lekcje, na które bym uczęszczała?
Pośrodku sali, zaraz przed przystrojoną sceną stała pani dyrektor. Kobieta trzymała w dłoni podkładkę i drogim piórem odznaczała wykonane zadania. Białe, zwykle spięte w misterny kok włosy tym razem rozpuściła i podkręciła lokówką. Zamiast zwykłego uniformu założyła granatową, opięta suknię podkreślającą wszystkie atuty kobiety. Ubranie jej sięgało przed kolana, powodując, ze wyglądała nie na trzydzieści, lecz na dwadzieścia lat. Całości stroju dopełniał delikatny makijaż oraz czarne buty na wysokim obcasie.
Słysząc miarowe odbijanie się hebanowych szpilek od podłoża, białowłosa odwróciła się w moją stronę i na jej twarz wstąpił wyraz zniecierpliwienia i jakby jakiegoś... niezdecydowania? Z uwagą lustrowała moją sylwetkę i z mina znawcy oceniała każdy detal.
Na te okoliczność postanowiłam wdziać czarną niczym noc sukienkę ozdobioną ogromem koronek, sięgającą połowy uda. W rozpuszczone, długie, niebieskie jak ocean włosy, które sięgały już łopatek, wpięłam ciemną ozdobę przypominającą różę. W dłoniach okrytych długimi za łokieć, dobranymi do sukienki rękawiczkami niosłam partyturę.
- Jesteś przed czasem. - tymi słowami powitała mnie dyrektorka. - Czymże sobie na to zasłużyłam, panno Tenshi? - dźwięk jej głosu wyrażał niby zdumienie, jednak usłyszałam coś jeszcze... jawnie ze mnie kpiła.
- Mój kaprys, proszę pani. - wyjaśniła spokojnie, jednak gdzieś w sercu odczułam, że sama siebie oszukuję. Nie chciałam spotkać się ponownie z tym dziewiętnastolatkiem twarzą w twarz. Bałam się, co jeszcze może ze mną zrobić, skoro zajmuje tyle moich myśli.
Białowłosa ponownie zmierzyła mnie spojrzeniem czujnych, niebieskich tęczówek moją osobę.
- Nie wątpię. - skomentowała w końcu, przerywając te głuchą ciszę, przerywaną tylko naszymi spokojnymi oddechami. - Powiedz mi jednak, co sądzisz o wyglądzie sali.
- Szczerze? Godne cesarza. - rzuciłam sarkastycznie, zmierzając w stronę trzech drewnianych schodków prowadzących na niewielką scenę, gdzie został już ustawiony czarny fortepian oraz perkusja. Przed tymi instrumentami piętrzyły się mikrofony podłączone już do głośników.
- Nie żartuj sobie, Tenshi. Nie chcę, by cokolwiek przeszkodziło nam w balu jak przed rokiem. - syknęła groźnie kobieta.
- Mikrofony zostały źle podłączone... - wytknęłam ze stoickim spokojem. - Dźwiękowcy są kiepscy... Ach, i nie powinny być skierowane w stronę głośników...
Kiedy pozamieniałam odpowiednio wejścia, po sali rozległ się niewiarygodnie głośny pisk. W dyrektorce aż zagotowało się ze złości. Nikt zapewne jeszcze nie wskazał jej tylu nieprawidłowości w ciągu tak krótkiego okresu czasu.
- Dziękuję bardzo, panienko Tenshi. - rzuciła z przekąsem.
Podniosłam porzucony na scenie plik nut, większość z nich pochodziła z poprzedniego stulecia, jednak dyrektorka zadbała także o utwory na fortepian napisane w ostatnich latach. Partyturę ułożyłam spokojnie na podstawie przeznaczonej do tego celu.
Palcami uderzyłam w klawiaturę... najpierw akord, później kilka pojedynczych dźwięków biegnących ku górze. Kolejny mollowy akord i powrót. Wstęp do smutnej pieśni rozbrzmiewał, ogarniając pustą jeszcze salę. Może pierwsi uczniowie będą mieli możliwość jej wysłuchania?
- Nastrojony. - skwitowałam, spoglądając w nuty. Na koncercie nie będą już potrzebne, teraz wolę je mieć przed sobą.
Grałam tak może jakieś dziesięć lub piętnaście minut, po czym wstałam od instrumentu i udałam się za kulisy, gdzie można było odpocząć chwilkę, poprawić makijaż albo napić się wody. Skorzystałam z ostatniej możliwości i po kolejnych dwóch kwadransach wróciłam na salę, do której zaczynali schodzić się członkowie grającego zespołu. Kierująca wszystkim Niebieska nakazywała im kierować się za scenę, by mogli się przygotować do swojego własnego występu.
Zanim siadłam do mojego instrumentu ponownie, wyczułam znajomą energię kręcącą się po okolicy, jednak nie miała czelności zbliżyć się do sali. Zagrałam tę samą melodię, którą słyszał jej właściciel, kiedy spotkałam go po raz pierwszy. Wolną i smutną...
Jednak zastanawiało mnie, czy porzucił już swą chęć walki. Tak bardzo pragnął się ze mną zmierzyć... Odmówiłam. Pomógł mi, choć nie powinien... Dlaczego? Inizawa nadal pozostawał dla mnie nieodgadniętą zagadką, którą ciągle próbuję rozwikłać. A im bardziej chcę poznać rozwiązanie, tym bardziej wydaje się być odległe. Dlaczego?
Pierwsi uczniowie zaczęli już schodzić się do sali. Część z nich stanowiły pary, jednak przeważali samotni studenci, dla których widocznie partnerów przeciwnej płci zbrakło.Większość z nich siadło przy stolikach, rozmawiając ze sobą wesoło lub wsłuchując się w fortepianową muzykę. Jednak nigdzie nie zauważyłam jego...
Punktualnie o osiemnastej na scenę weszła Niebieska i przywitała zebranych długim przemówieniem, do którego nie omieszkałam przygrywać. Przybyli słuchali jej znudzeni, może tylko niektóre ewenementy wyłapywały każde słowo kobiety i zapisywały je w pamięci.
- Więc zapraszam was do zabawy! - tymi słowami białowłosa skończyła swoje wystąpienie i zostawiła scenę mnie. Według planu jeszcze chwilkę miały przygrywać wolniejsze utwory, by następnie ustąpić miejsce innym muzykom i stać się dla nich tłem.
I tak grając dla tych ludzi, którzy nigdy nie zrozumieją prawdziwej potęgi i mocy, a którą możesz zrozumieć tylko Ty, Inizawa, zastanawiam się, gdzie jesteś? Czy pragniesz się przede mną ukryć, czy po prostu potrzebujesz chwili ciszy i spokoju? Tak bardzo chciałabym usłyszeć odpowiedź na to jedno, nurtujące mnie od tylu dni pytanie... Dlaczego myślę tylko o Tobie, Inizawa, mając do zrobienia tyle rzeczy? Dlaczego nawet teraz wkradasz się do mojego umysłu?
Nareszcie, mogłam skończyć swój występ. Zeszłam ze sceny i od razu udałam się za kulisy. Zniknąwszy za rogiem, niemalże straciłam równowagę, a od upadku uratowała mnie pokryta białą farbą ściana w korytarzu. Uszłam zaledwie kilka metrów i tym razem upadłam z głuchym hukiem na wypolerowaną posadzkę. Jednak się nie podniosłam...
Moje uwaga znów była skupiona na Tobie... Wierzchem dłoni dotknęłam jeszcze czoła, by sprawdzić, czy to gorączka przypadkiem nie jest powodem mojej zmiany zachowania. Niestety, na próżno nosiłam w sercu nadzieję...
Przypomniałam sobie to uczucie, kiedy spostrzegłam w moim pokoju Twoją aurę. Jednakże teraz nie wydawała się być odrażająca... Była... przyjemna?
- Co ze mną zrobiłeś, Akisashi...?
... i dlaczego tym razem nazwałam Cię po imieniu...?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Yay! Yay, yay, yay, yay! Jakiś(tylko nie zjedzcie mnie za to! >___<') romans nam się tu kroi! Mam nadzieję. Z góry mówię- dawno komentarzy nie pisałam, więc przepraszam za jakość tego. Tak czy inaczej gratuluję podjęcia się wyzwaniu jakim jest ukazanie kulisów balu i genialnej notki. I ten, no, co tu jeszcze można...? Em, na pewno czekam na kontynuację tegoż wątku i rozwinięcie akcji (romansu xD). Dziękuję, do wiedzenia.
OdpowiedzUsuń*Ciche brawa*
OdpowiedzUsuńPrzemyślenia, dużo przemyśleń o chłopaku.
Będzie romans xd
Podoba mi się ^^