piątek, 19 lipca 2013

Pragnienie cz. 1



***Kira***

     Minęły trzy dni od tego feralnego wieczoru. Trzy dni odkąd się tu znaleźliśmy, trzy dni od balu. A poza tym trzy dni okropnego, przygnębiającego milczenia i unikania siebie nawzajem. Trzy dni okropnej męki w samotności.
     Sama nie wiem, dlaczego się do siebie nie odzywamy. Niby wszystko miało pozostać po staremu, ale coś się jednak zmieniło.
      Coś?
      Czuję, jakby powstała przed nami jakaś wielka przepaść, którą ja jestem w stanie przeskoczyć. Ale… Czemu tego nie robię? Sama nie wiem, może dlatego, że nadal mam okropne poczucie winy? W końcu… To wszystko stało się przeze mnie.
      I tak na rozmyślaniach, zeszło mi zmywanie naczyń. Był wieczór, a na zewnątrz szalała groźna wichura. Martwiłam się, i to jak. Tatsu wyszedł zaraz przed świtem do pobliskiego miasteczka w poszukiwaniu pracy, i nadal go nie ma. Mam nadzieję, że udało się mu coś zarobić, bo nie mamy już praktycznie co jeść. Znalazłam gdzieś w szafce sucharki, więc zjedliśmy ja na śniadanie. Niestety nic już więcej nie ma. Szukałam wszędzie. Pustka.
     Wytarłam talerze starą ściereczką w kratkę i odłożyłam je do szafki. Omiotłam wzrokiem pomieszczenie. Niemalże lśniło czystością. Cały dzień pracy, ale jakie efekty!
      Znużona opadłam na krzesło, stojące przy stoliczku w kuchni. Odchyliłam głowę do tyłu i zaczęłam wpatrywać się w sufit. Najchętniej nie ruszyłabym się stąd aż do jutra. Przymknęłam powieki i wzięłam głęboki wdech. Powietrze, które trafiało do mych płuc, przesycone było wonią starego drewna i środków czystości wszelakiej maści.
    Nagle drzwi otworzyły się, a do domku wpadło zimne powietrze. Od razu zerwałam się z miejsca i wyszłam na korytarz. Na kruczoczarnej czuprynie Tatsuyi widniały białe płatki śniegu. Uśmiechnęłam się i podeszłam bliżej.


***Tatsuya***

    - Cześć. - mruknąłem, zamykając za sobą drzwi.
     Podałem jej sporą torbę i zmierzwiłem sobie włosy. Przez ten śnieg wyglądały jakbym miał solidny łupież.
    - Co to? - spytała dziewczyna
    - A jak myślisz? - spojrzałem na nią. - Jedzenie. Kawałek drogi stąd jest niewielka wioska. Tu i ówdzie porąbałem drewno, gdzie indziej pomogłem w uszczelnianiu dachu i trochę zarobiłem. Jutro też pójdę, nie skończyłem tam czegoś.
    - To dobrze. - Kira lekko się uśmiechnęła. - Nie uśmiechało mi się chodzenie po śniegu i szukanie jakichś zwierząt do upolowania.
    - Ta... - mruknąłem, tupiąc o podłogę by pozbyć się śniegu z butów.

***Kira***

     Podążyłam do kuchni i postawiłam torbę na blacie po czym zajęłam się wypakowywaniem z niej produktów i układaniu planów posiłków na najbliższy tydzień. Były luki, które dało się jednak uzupełnić. Oprócz jedzenia z dna reklamówki wyciągnęłam jakąś tkaninę. Po rozłożeniu okazała się nią męska koszula. Usłyszałam kroki i czyjeś głośne westchnienie. Spojrzałam pytająco na bruneta, który właśnie usiadł na krześle.
    - Przykro mi, nie było nic innego. Właściwie to był tam jakiś sklep z damskimi ubraniami, ale ceny były stanowczo za wysokie. Ale chyba nie przeszkadza ci to? – Potrząsnęłam przecząco głową.
   Wpatrywałam się w oparcie krzesła, wsłuchana w jego miarowy oddech. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
    Dlaczego przez mój błąd ma cierpieć? To takie niesprawiedliwe.
    Przepaść, którą ja mogę przeskoczyć…
    Podeszłam do niego i oplotłam ramionami jego szyję.
    - Hm? – zapytał zdziwiony odwracając się w moją stronę. Nim zdążył odpowiedzieć, odszukałam jego usta i delikatnie go pocałowałam.
    No to hop, pomyślałam.                    


***Tatsuya***

    Przyznam, byłem zaskoczony, że Kira mnie pocałowała. Ale mimowolnie, od razu odwzajemniłem pocałunek i lekko się uśmiechnąłem. Przyciągnąłem dziewczynę bliżej, a ta usiadła mi na kolanach.    Po chwili przerwałem pocałunek i spojrzałem na nią. Kira lekko się zaczerwieniła, ale wyglądała na zadowoloną z siebie.
    - Przepraszam. - odezwałem się. - Moje zachowanie było nie fair w stosunku do ciebie, ale nie chciałem znowu przesadzić.
    - To też trochę moja wina. - mruknęła dziewczyna. - Mogłam na to nie pozwolić i wycofać się.
    Lekko się uśmiechnąłem, poczułem ogromną ulgę. Już myślałem, że to napięcie które pojawiło się tamtego wieczora, nigdy nie zniknie.

***Kira***

    Przymknęłam powieki i wtuliłam się w niego. Brunet  otoczył mnie ramieniem i przyciągnął jeszcze bliżej siebie. Sama nie wiem, ile tak siedzieliśmy. Wzięłam głębszy oddech, przy okazji wdychając jego zapach, ten sam, który wyczułaby, wszędzie. Po prostu ten jego. Zamruczałam pod nosem coś niezrozumiałego i chwyciłam jego dłoń, po której zaczęłam delikatnie przesuwać opuszkami palców.
     - Kiedy jutro wrócisz? – zapytałam nieśmiało i tak cicho, że zwykły człowiek z pewnością by nie usłyszał. On jednak słyszał.

***Tatsuya***

    - Jak wyjdę rano...to pewnie w okolicach południa, albo trochę później. - odparłem.
    - Okej... - Kira lekko się uśmiechnęła, wstając. - Ja pójdę wziąć prysznic.
    Skinąłem głową, a dziewczyna skierowała się do łazienki. Westchnąłem i przeciągnąłem się, ziewając. Potem wstałem i poszedłem do sypialni. Chwilę stałem przy oknie i wypatrywałem czegoś, co nie było śniegiem.
    Po jakimś czasie moich uszu dobiegł głuchy odgłos uderzenia, jakby coś spadło. Natychmiast wypadłem z pokoju i zobaczyłem Kirę leżącą przed drzwiami łazienki.
    - Kira? - kucnąłem i wziąłem ją na ręce. - Kira! Do diabła, odezwij się!
     Wróciłem do sypialni i położyłem ją na łóżku. Sprawdziłem jej puls, a dziewczyna po chwili otworzyła oczy...

***Kira***

    Niechętnie zeszłam z jego kolan, ześlizgując się na podłogę i skierowałam się do łazienki. Po drodze wzięłam męską koszulę z blatu i ręcznik z sypialni.
    Chłodne krople przyjemnie orzeźwiły moją skórę lepiącą się od potu i kurzu po całodziennym prawie sprzątaniu. Wilgotne włosy przykleiły mi się do ramion i pleców, ale mnie w ogóle to nie przeszkadzało. Ba, delektowałam się tą chwilą drobnej przyjemności. Niechętnie zakręciłam kurek i jeszcze chwilę stałam w kabinie pozwalając spływać wodzie po moim ciele. W końcu owinęłam się ręcznikiem i wyszłam na kafelki. Pośpiesznie się wytarłam i założyłam koszulę. Kiedy zmierzałam do wyjścia, nagle zakręciło mi się w głowie. Podparłam się o ścianę i ruszyłam w kierunku drzwi. Gdy tylko przekroczyłam próg straciłam równowagę, świat się zamazał, a ostatnim co pamiętam, to to, że runęłam na podłogę.
    Gdy się obudziłam leżałam na czymś miękkim. Rozchyliłam powieki i ujrzałam czyjeś zielone tęczówki.
    - Kira? Nic ci nie jest? Boże, jak się martwiłem. Co się stało?
    Nagle zrobiło mi się strasznie gorąco. Świat się zamazał, a gdy znów odzyskałam ostrość widzenia i spostrzegłam zmartwioną twarz mojego ukochanego, coś mnie ku niemu pchnęło. Czułam, że jeżeli nie przybliżę się, nie dotknę go, spłonę. Policzki mnie piekły, w głowie szumiało.
   - Tatsiu… - wymruczałam podnosząc się, wsparta na łokciu – Jakie ty masz śliczne oczka… - powiedziałam po czym zachłannie pocałowałam go w usta. Gdy odsunęłam się od niego, wyglądał tak, jakbym dała mu w twarz. Uśmiechnęłam się promiennie po czym wytarłam ręką wargi.

***Tatsuya***
 
   - C-Co? - zająknąłem się. - Kira, dobrze się czujesz?
    - Doskonale. - Dziewczyna uśmiechnęła się wesoło.
    Położyłem dłoń na jej czole i spytałem:
    - Nie masz gorączki?
    To było strasznie dziwne. Dopiero zemdlała, a teraz się do mnie kleiła.
   - Niee...tylko trochę mi gorąco... - mówiąc to rozpięła jeden guzik koszuli, którą miała na sobie.
   - Ej, ej! - Chwyciłem jej dłonie, bo już szykowała się do rozpięcia kolejnego. - Tu wcale nie jest gorąco! Zwłaszcza, że jesteś ubrana...właśnie tak.
    Lekko się zaczerwieniłem, patrząc na jej ubiór.
   - Kiedy mi jest gorąco! - Kira zrobiła maślane oczy. - Proszę, puść...
   - Nie ma mowy, nie będziesz mi się tu rozbierać! - potrząsnąłem głową, robiąc się jeszcze bardziej czerwony.

***Kira***

     - A-Ale Tatsu… Czemu mi to robisz? – zapytałam patrząc na niego z bólem. – Nienawidzisz mnie, prawda? Przyznaj to.
    Gorąco zaspokojone na chwilę pocałunkiem, teraz powróciło ze zdwojoną siłą.
    - Kira, co ty za głupoty pleciesz? – oburzył się
    - Nie chcesz tego przyznać, ale mnie nienawidzisz. – Spuściłam wzrok, wpatrując się w pościel.
     - Kira, proszę cię, przestań. Kocham cię, rozumiesz? – Chwycił mnie pod brodę, zmuszając bym popatrzyła mu w oczy. – Kocham cię.
    Uśmiechnęłam się w duchu i korzystając z okazji przysunęłam się do niego jeszcze bliżej. Czułam, jakby skóra paliła mnie żywym ogniem, a do tego było mi coraz goręcej. Oplotłam ramionami jego szyję i zachłannie go pocałowałam. Gdy się odsunęłam szepnęłam mu cicho do ucha:
   - A więc mi to udowodnij…


***Tatsuya***

    Siedziałem przed Kirą, kompletnie sparaliżowany. Co to miało być? Najpierw mnie odtrącała, a teraz nagle mówiła mi takie rzeczy?
    - Wiesz, że to cios poniżej pasa? - odezwałem się, patrząc jej w oczy.
    - Oj przestań...po prostu chcę dowodu...
    Musnąłem jej usta swoimi i pocałowałem ją. Kira znowu sięgnęła do swojej koszuli, ale ją powstrzymałem, mówiąc jednocześnie:
   - Na razie taki dowód powinien ci wystarczyć, kochanie.
    Odsunąłem się trochę i uśmiechnąłem.
    - Tatsu, nie rób mi takich rzeczy! - Kira potrząsnęła głową, a w jej głosie dało się usłyszeć protest.
    - Chciałem powiedzieć ci to samo. - mruknąłem, odwracając wzrok.

***Kira***

    - Tatsu… Wiem, że tego chcesz, oboje tego chcemy. Więc w czym problem? – zapytałam patrząc mu w oczy.
     Raniłam go, wiedziałam o tym, ale to wewnętrzne pragnienie, paliło mnie od środka.
    Westchnął głęboko, spoglądając na mnie wilkiem.
    - Nie patrz tak na mnie, skarbie. – powiedziałam cichym, uwodzicielskim głosem. -  Trzy dni temu, jakoś by ci to nie przeszkadzało, prawda? Wtedy, dałeś się ponieść i ja też. Tyle, że byłam na tyle głupia i bezmyślna, żeby to przerwać… Powiedz mi szczerze, skarbie. – Opuszkiem palca wskazującego przesunęłam po jego klatce piersiowej. – Ale tak naprawdę szczerze. Powiedz mi, czy tego chcesz. – mruknęłam cicho.  

****
    Notka miała być dłuższa i zakończona teraz, ale niestety mojego współautora wywiało na dwa tygodnie, więc na razie tylko takie... coś. xD
  Wiem, wiem co sobie zaraz pomyślicie: "Oho, ona znów się do niego klei..." ,ale to nie jest takie proste. Dlaczego Kirci tak nagle odbiło (znowu)? No właśnie, dowiecie się za dwa-trzy tygodnie. 
Mwahahahahah! My źli! xD  ~Kircia

Czas na przeszpiegi

***Sunog***

-Supermoc aktywacja! Anihilator! -krzyknąłem, wyciągając przed siebie kartę supermocy, która zabłysła.
Wokół Imperageusa pojawiło się pięć ognistych filarów, wychodzących z ziemi i uformowały wielką ognistą kulę nad jego wyciągniętymi nad głową rękoma. Bakugan posłał ognistą kulę w cyfrowego klona bakugana, znajdującego się po przeciwnej stronie areny. Jej większość została zalana falą ognia. Przeciwnik okazał się niewystarczająco silny i wrócił do formy kulkowej. To właśnie był Anihilator, najsilniejszy atak Impera. Mój partner wygrał już piąty mecz pod rząd, z czego ostatnie dwa przy użyciu mniej, niż trzech supermocy. Tak, nie należał do słabych. Kwestią czasu było, aż przejdzie ewolucje i zyska jeszcze większą moc. Aż mnie trochę dziwiło, że mało kto tutaj tak naprawdę walczy bakuganami. W końcu to właśnie to nas tutaj sprowadziło, ale jak kto chce, nikomu kazać nie będę. Szkoda tylko ich umiejętności, no bo skoro ich nie używają, to ona "rdzewieją". Mówi się trudno.
Trening z Rubanoidem miałem już też za sobą, on był nawet jeszcze bliżej ewolucji, niż Imperageus. Okazało się, że podczas mojej nieobecności wcale nie próżnował z samorozwojem.
-Dobra chłopaki, wracamy do siebie - rzekłem do bakuganów.
Mój jak zawsze milczący, drugi partner wrócił do formy kulkowej.
-Muszę sobie wkrótce znaleźć jakiegoś poważnego przeciwnika, bo te klony są zbyt słabe... -przeszło mi przez myśl.
Opuściłem arenę i ruszyłem korytarzem do swojego pokoju. Skupiłem się na otaczających mnie energiach, tak jak to czasami robiłem, dla spokojności można by rzec. Wtedy to poczułem. Coś było nie tak z Raito, ale była tam też Niebieska, więc uspokoiłem się trochę. Nie powinienem jednak tego ignorować.
Mimo wszystko chciałem się upewnić, czy wszystko w porządku, dlatego też po raz drugi odwiedziłem Raito.

***Raito***

Znajdowałem się... Nie wiem gdzie. Pamiętam tyle, że czułem okropny ból w całym ciele. Było jeszcze coś z zewnątrz... Chłód na czole i czyjś dotyk na mojej dłoni. Ktoś koło mnie siedział. Były jakieś stłumione głosy, ale nie rozróżniałem ich. Męka, która przechodziłem zagłuszała nawet moje własne myśli. Co jakis czas wyrywał mi sie krzyk.

***Sleyder***

Kiedy Niebieska wypowiedziała ostatnie słowa czułam jak krew odpływa mi z twarzy. Ponownie padłam na kolana. Odwróciłam sie do Raito. Delikatnie dotknęłam jego twarzy. Był tak bardzo rozpalony... Jakby płonął żywym ogniem. Siedziałam przy nim całą noc. Zmieniałam okłady, trzymałam go za rękę. Jakiś czas po wyjściu Niebieskiej przyszedł Sunog. Obejrzałam się na niego przez ramię, a potem znowu spojrzałam na wymęczoną twarz Raito. Wciąż ściskałam jego dłoń i delikatnie gładziłam włosy. Nie obchodziło mnie, co nowo przybyły sobie pomyśli.

***Sunog***

To co ujrzałem mnie... Zdziwiło, to najlepsze słowo na określenie tego. Chociaż nie powinno, bo to nie była pierwsza taka sytuacja w moim życiu, ani też pewnie ostatnia. Tak już bywa.
-Dobrze słyszałem, on umiera? -spytałem, lecz za odpowiedź dostałem tylko przytaknięcie Niebieskiej.
-Dlaczego...?
-Został zatruty - usłyszałem w odpowiedzi.
Spojrzałem na chłopaka, wyglądał jakby bardzo cierpiał i taka na pewno była prawda. Zacisnąłem zęby i zakląłem w myślach. To było po prostu niesprawiedliwe, że ktoś tak młody i jednocześnie długowieczny miasiał umrzeć. Mogłem tak stać i patrzeć, albo coś zrobić, choć dużego wyboru nie miałem.
Podszedłem do łóżka i przykucnąłem, położyłem dłonie na jego klatce piersiowej. Skupiłem się i zacząłem przekazywać mu swoją energię. Specjalnie się jeszcze transformowałem, żeby mieć łatwiejszy dostęp do tych pokładów mocy o właściwościach leczniczych. Ta dziewczyna, która była przy Raito wyglądała na nieco zdziwioną, ale tak to już bywa.
-W prawdzie nie potrafię go wyleczyć, ale uśmierzę ból i pozwolę mu normalnie funkcjonować przez jakiś czas, tyle mogę zrobić - rzekłem do niej.
Na twarzy białowłosego pojawiła się ulga. Już tak nie cierpiał.

***Raito***

Widziałem te wszystkie demony, które mnie zaatakowały. I gdzieś w oddali mojego ojca. Przyglądał się całej akcji. Wołałem go kilka razy, ale nie reagował. W końcu odwrócił się plecami i zniknął. Zaraz za nim ulotniły się też demony. Ból ustał a ja zacząłem się budzić. Otworzyłem oczy i podniosłem sie do pozycji siedzącej. Od razu Sleyder rzuciła mi się na szyję mamrocząc coś przez łzy. Objąłem ją jedna ręką, drugą sie podpierając. Zauważyłem Suna. Stał koło łóżka. Prawdopodobnie to za jego sprawą to wszystko się skończyło.
-Dziękuję.- Powiedziałem słabo i wysiliłem się na uśmiech.

***Sleyder***

Obserwowałam poczynania Sunoga. Wydawał sie doskonale wiedzieć co robi. Potem cofnął się i jedynie patrzył. Raito się poruszył. Otworzył oczy i usiadł jak gdyby nigdy nic. Nie czekając długo rzuciłam mu się na szyję. Zalała mnie fala bezgranicznej wdzięczności i ulgi. Przestałam nad sobą panować. Spojrzałam na białowłosego ze łzami w oczach i... No cóż... Pocałowałam go. Nagle jakby mnie coś uderzyło. Władza nad własnym ciałem wróciła. Oderwałam sie od niego powoli. Otworzyłam usta, zeby cos powiedzieć, ale słowa uwięzły mi w gardle. Modliłam sie, zeby ktoś się odezwał i przerwał niezręczną ciszę.
-J-ja...- Zaczęłam odsuwając się od Raito.- Przepraszam...- Spuściłam wzrok.
Nastąpiło coś, czego sie nie spodziewałam. Auditori uniósł delikatnie mój podbródek i powtórzył mój gest. Potem oderwał sie ode mnie i uśmiechnął nikle.

***Sunog***

Ignorowałem tą ckliwą scenkę, powód był prosty, to nie była moja sprawa i wcinanie się w to byłoby naprawdę nie na miejscu. Niebieska postępowała podobnie. Spojrzałem na nią kontem oka, wtedy uświadomiłem sobie, że skoro jest taka sama jak jej siostra, to ona może stać za tym... Chodziło mi o ten stan zastoju. Tak, nie porzuciłem tej myśli, to było po prostu zbyt podejrzane, a ja za długo tutaj byłem, żeby uwierzyć w to, że jest inaczej.
-Bedzie trzeba ją mieć na oku... Ehh... Chyba trochę przesadzam. Chociaż z drugiej strony, nie powinienem tracić czujności, po prostu zbyt dobrze znam tą rodzinkę - zatopiłem się na chwilę w myślach - To byłoby podobne do nich, ale co planują i jak ten spokój miałby się przyczynić do naszego końca?
Wtedy jeszcze tego nie wiedziałem, ale nie monęło dużo czasu, aż poznałem prawdę... Wracając jednak...
Wyglądało na to, że między tą dwójką zapłonęło i to poważnie. Ignorowałem ich, ale to mi nie mogło umknąć.
Momentalnie wywołało to u mnie wizję tej, dla której moje serce płonie niemniejszym płomieniem. ciekawe, co teraz robi?

***Raito***

Nie minęła chwila a Niebieska 2.0 wyszła z pokoju. W końcu. Zaraz za nią wstała Sleyder.
-Pójdę po coś fo picia.- Oznajmiła uśmiechając sie do mnie lekko.
Narzuciła na plecy pożyczona kilka dni temu ode mnie bluzę i wyszła z pokoju.
Usadowiłam się wygodniej, spuściwszy nogi na podłogę. Oparłem łokcie na kolanach i spojrzałem na Sunoga z miną pełną powagi. Widziałem, ze nad czymś sie zastanawiał.
-Myślisz, że Niebieska ma związek z tym nadprzyrodzonym spokojem?- Zapytałem.
Tyle złego ile o niej słyszałem... To przekracza wszelkie wyobrazenia. Było bardzo możliwe, że ona i jej rodzina za tym stali. Ale po co? Co chcieli przez to osiągnąć?

***Sunog***

-Bingo - rzuciłem krótko, ale jakże treściwie. -Ona już próbowała różnych rzeczy i to nie raz, zresztą nie tylko ona... Jej brat... To byłoby nawet prawdopodobne, że chce się zemścić. Nie odzywał się wystarczająco długo, żeby uśpić czujność i znaleźć sposób na pokonanie nas - mówiłem, krzyżując ręce na piersi - Z drugiej strony, są inni, którzy chętnie zobaczyliby nas wszystkich martwych.
Zrobiłem zamyśloną minę.
-Teraz, po prawie dwóch latach... To było trochę bez sensu. Skoro chcieli nas wyeliminować, to dlaczego nie zrobili tego od razu? Przez ten czas mogliśmy urosnąć w siłę i bez większych problemów się z nimi rozprawić. Taki też chyba był plan na początku, ale przecież mógł się zmienić.
Te myśli nie dawały mi spokoju. A może faktycznie tylko paranoizowałem? Może po prostu wszyscy złapali lenia? Sam nie wiedziałem co wtedy o tym myśleć. Część mnie jednak wcale nie zamierzała porzucić tej myśli i tak też zrobiła. Teraz były ważniejsze sprawy. Raito umrze... Naprawdę szkoda chłopaka, ale skoro nic nie da się zrobić... Przynajmniej wróci do rodziców.

***Raito***

-To dziwne, że cała akademia jakby zapadła w zimowy sen... Albo raczej letni. W kazdym razie, nie sadzę, zeby to był zwykły leń. Cos musiało się stać. No bo przecież Akemi, Claire czy chociazby Sethari, nie wytrzymałyby w jednym miejscu. To musi byc coś... Głębszego.
To wszystko śmierdziało.
-Trzeba to sprawdzić. Zanim klan siwych głów wbije nam nóż w plecy.- Dodałem wstając.
Wygrzebałem z szafy koszulkę i naciagnąłem na siebie.
-Myśle, ze nie ma na co czekać.
Do pokoju weszła Sley.
-A ty dokąd?- Zapytała.
-Trzeba ogarnąć co dzieje sie w BA. Nie bój się. Niedługo wrócę.- Uśmiechnąłem się i cmoknałem ja w czoło.

***Sunog***

Aż uśmiech wpełzł na moją twarz, kiedy usłyszałem określenie "klan siwych głów", ale Raito miał rację. Trzeba było się tym zająć i to szybko.
Tylko co zrobić? Śledzić je? Nie... To było zbyt oczywiste i na pewno by się tego spodziewały, no i co ważniejsze, zadbały o to, żebyśmy nic nie znaleźli. Tak... One wcale nie były takie głupie, jakie mogły się zdawać, że są. Pod tymi wybielonymi czuprynami kryły się pracujące mózgi...
Gdy tylko ćwierć demon stanął obok, ze zdziwieniem zauważyłem, że jesteśmy prawie równi wzrostem... Niby to nic takiego, ale wiecie... Ach, to saiyańskie dojrzewanie. Wyszliśmy na korytarz.
-Śledzenie ich, chociaż wydaje się to mnie bardzo trudne, jest chyba naszą jedyną możliwością. Będą się tego spodziewać, tak więc muszę zapytać... Czy Shanny nauczyła cię jakiegoś szpiegowskiego czaru, prawda? -zgadywałem, że tak było. Moja stara przyjaciółka w końcu też miała głowę nie od parady, a nawet gdyby... Na pewno miał księgę czarów.
Aż się trochę zastanawiałem jak takie coś wygląda, chociaż magia zdecydowanie nie należała do rzeczy, z którymi chciałem zadzierać, pewnie dlatego tak się cieszyłem z fakty znania tylu osób posługujących się nią i posiadania z nimi przyjacielskich stosunków.

***Raito***

Zamyśliłem sie na chwilę. Było wiele zaklęć i eliksirów, które mogłyby w tym pomóc.
-Nauczyła. Nie konkretnie "szpiegowskiego" ale też się nadają. Czar niewidzialności, zatrzymania czasu, wyczyszczenia pamięci, czy chociażby serum prawdy... Jest też coś z zakazanych technik... Kierowanie czyimś umysłem... No wiesz... Wnikasz i jesteś kimś innym. Ale to dość niebezpieczne...
-Ale cała reszta... Dasz radę któryś z nich wykonać?- Zapytał Sun.
-Są bardziej złożone niż inne, wymagają większej ilości mocy. Dam radę, ale będzie to wszystko nieco słabsze. Kiedy oddałem połowę duszy, odeszła ode mnie też część mocy...
Nie wiedziałem, czy jedynie część mocy magicznej, czy także część zdolności z mojej demonicznej strony. W każdym razie, zdecodywaliśmy sie na zaklęcie niewidzialności. Było chyba najbardziej odpowiednie.

 ***Sunog***

Kierowanie umysłu... To mi przypomniało o mojej Maindokirze, od dawna jej nie używałem, ale teraz na pewno byłaby dużo skuteczniejsza. Ale nawet gdyby, to dam sobie ogon uciąć, że te żmije z fatalnym gustem do zwierząt, zabezpieczyły się przed czymś takim. Znają nas niemal na wylot, a naciskiem na niemal. O pewnych rzeczach się nie dowiedziały i nie dowiedzą. Skąd mam tą pewność? No cóż, zadbałem o to ja i jeszcze ktoś, ale to zupełnie inna historia, na zupełnie inną porę, choć mogę się mylić... W każdym razie.
Dzięki temu czarowi niewidzialności Raito i mojej technice natychmiastowej transmisji, lub jak kto woli teleportacji, mogliśmy niepostrzeżenie udać się do "pieczary potworów" i sprawdzić co knują.
Specjalnie sprawdziłem jakie zabezpieczenia są w okolicy ich gabinetu, oraz jakie są do niego wejścia, oraz wyjścia, tak na wszelki wypadek.
Ustaliliśmy plan działania i następnego dnia udaliśmy się na pierwszą misję szpiegowską.
Początek był niezły, weszliśmy do środka, nikt i nic nas nie wykryło, nawet, śpiący na dywanie w części sypialnianej Puszek. Ich akurat nie było, nawet ich nie czułem, zgadywałem więc, że są w pomieszczeniu nie przepuszczającym energii. Mogliśmy pobuszować w notatkach i dokumentach, choć pewne było, że te, które  mogą nas interesować będą ukryte.

***Raito***

Ten szczur, Puszek, czy jak mu tam, chrapał na dywanie koło wyrka tego potwora o białych kudłach. Zdziwiło mnie, że ten mutant nie wyczuł nas, kiedy się zjawiliśmy. To się nazywa szczęście... Albo umiejętności. Podszedłem do masywnego, mahoniowego biurka i zacząłem szperać w szufladach. Katalogi z perfumami, z ubraniami, katalog... Męskiej bielizny? Starałem się powstrzymać parsknięcie.
-Hej, stary, ogarnij to.- Powiedziałem możliwie jak najciszej.
Mój towarzysz chyba również próbował się nie śmiać, bo słyszałem stłumiony chichot.
Odłożyłem gazetę z półnagimi facetami na miejsce i szukałem dalej. Po kilku minutach zaczynałem mieć dość. Same gazety, rachunki, listy rzeczy do zrobienia. Nic podejrzanego. Aż nagle w moje ręce wpadło coś interesującego. List. I to nie byle jaki, bo od Niebieskiego. Słyszałem o nim i to sporo. Koperta jeszcze nie była otwierana. Tuż obok adresu odbiorcy widniała naklejka z napisem "priorytet". To musiało być coś ważnego. Bo po co rodzina ma pisać do siebie listy priorytetowe?
-Sun... Chyba coś znalazłem.

***Sunog***

-List? -zdziwiłem się nieco, ujrzawszy to, co pokazał mi Rai. -Ciekawe... Mail można by łatwo przechwycić w necie, a listu się nikt nie spodziewał...
Teraz zadanie naprawdę trudne. Otworzyć list i go zakleić tak, żeby nic nie było widać.
Skupienie na mojej twarzy stało się tak bardzo widoczne, że aż raziło w oczy. Dla kogoś, kto znosi stu pięćdziesięciokrotność swojej wagi, używanie tak niewielkiej ilości siły nie należy do prostych. Trzeba było być skrajnie ostrożnym, najmniejszy zły ruch mógł ich kosztować późniejsza dekonspirację... Po kilku minutach miałem dosyć.
-Ty to weź, bo ja nie dam rady... -otarłem pot z czoła i podałem go ćwierć demonowi.
Uniósł brew w zdziwieniu, ale wziął kopertę. Udało mu się ją otworzyć, wyciągnął list. Zaczął go czytać.
Po jego wyrazie twarzy wywnioskowałem, że to coś naprawdę dużego. Kiedy skończył czytać nic nie mówił, więc wziąłem list i sam zacząłem go czytać...

"Droga Siostro
Wszystko idzie zgodnie z planem. Te głupie dzieciaki niczego się nie spodziewają i tak łatwo oddają nam swoją moc. Układa się wspaniale, nieprawdaż? Nie możemy jednak tracić czujności. Oni mogą nie być tacy głupi, na jakich wyglądają. Nie, żebym powątpiewał w nasz plan, ale lekceważenie ich to mimo wszystko błąd..."

-No co ty nie powiesz? - pomyślałem.

"...Ostatnio mieliśmy małe problemy techniczne ze zbieraczami energii, ale szybko się z tym rozprawiliśmy..."

-Zbieraczami energii? - zdziwiony czytałem dalej.

"...Mamy już prawie połowę potrzebnej ilości, jest nawet lepiej, niż sądziłem. Teraz tylko czekać aż uzbieramy resztę. Nic nie będzie w stanie nas powstrzymać"

Ten list niestety dał więcej pytań, niż odpowiedzi... Zbieracze energii? Cóż, to tłumaczyło to co odczuwał ostatnio. Nie mówił o tym nikomu, bo sądził, że to tylko mu się wydaje. Konkretnie to chodzi o to, że od kilku dni czuł jak ubywa mu mocy. Niewiele, ale jednak. Czyżby to właśnie było tego przyczyną? Zapewne tak...
Tylko... Po co im to? Jak planują nas zgładzić?

***Raito***

Obserwowałem Sunoga. Czytał list z uwagą, co jakiś czas mruczał do siebie. "Zbieracze energii..." Pomyślałem. "Czy to dlatego podczas tworzenia Księgi Pośredników ubyło mi więcej mocy niż zamierzałem oddać? Czy to dlatego ta cholerna trucizna nie została wyparta przez moje szczątkowe demoniczne moce? Czy dlatego właśnie w tej chwili tracę władzę w rękach i nogach?" Tyle pytań... Żadnej odpowiedzi. Momentalnie pociemniało mi przed oczami. Oparłem si rękami o biurko i zwiesiłem głowę między ramionami.
-Stary... Zbierajmy się stąd, nie wiem, jak długo jeszcze będę w stanie podtrzymać tą niewidzialność.- Powiedziałem słabym głosem.
Zastanawiałem się ile jeszcze minie czasu zanim trucizna opanuje mój organizm... Mózg, płuca... Serce... I co wtedy nastąpi? Tak po prostu padnę, czy będę się wił we własnym łóżku, powoli tracąc zmysłu? Jedno było pewne... Umrę. I wtedy uderzyło mnie to zasadnicze pytanie: czy Sley także będzie cierpieć? Odkąd pamiętam byliśmy połączeni. Ona czuła to co ja, a ja to samo co ona. Oczywiście fizycznie. Nie chciałem, by przechodziła to co ja. Uspokoiłem sie jednak nieco, gdy przypomniałem sobie, jak czuwała przy mnie podczas pierwszego ataku. Nie czuła tego, była bezpieczna.
I wtedy znowu poczułem ból. Dokładnie w sercu. Jakby któryś z bogów zaświatów zacisnął na nim swoją wszechmocną pięść. Ten atak był słabszy od poprzedniego, ale bardzo mnie osłabił. Zostały nam trzy, może cztery minuty zanim zaklęcie przestanie działać.

***Sunog***

Zdecydowanie nie wyglądało to dobrze... W tamtym momencie nie pragnąłem niczego innego, jak odpowiedzi.
-Do diabła... Oni naprawdę nie mogą odpuścić? Pokazaliśmy im już, że z nami nie wygrają, a oni nadal próbują... Co gorsza teraz może im się naprawdę udać - zamyślił się - Jest jeden plus, przeczytaliśmy ten list i wiemy poniekąd co się święci. jedno tylko będzie mnie dręczyć... Przecież ta energia nie jest im potrzebna, po co więc zbierają ją? Gdyby chcieli ją z nas po prostu wyssać, to zrobiliby to dużo szybciej. To nie ma sensu...
Wtem, spostrzegłem, że coś się dzieje z Raito. Wyglądał na osłabionego.
-Raito, nic ci nie jest? -skupiłem się, dało się u niego wyczuć, że cierpi. Czyżby nawrót? Zresztą nieważne.
Sam dopiero co powiedział, że długo nie wytrzyma. Trzeba stąd jak najszybciej znikać.
Przyłożyłem dwa palce jednej ręki do czoła, a drugą na ramieniu ćwierć demona i przeniosłem nas do jego pokoju.
-O, już wrócili... -zaczęła, lecz wtem zobaczyła, że z chłopakiem jest coś nie tak. -Raito! -momentalnie znalazła się przy nim i położyła go na łóżku. Miałem tylko nadzieję, że zaraz poczuje się lepiej. Miałem energię, żeby złagodzić jego ból, ale za każdym razem tego robić nie mogę.

środa, 17 lipca 2013

Normalni ludzie to pukają, albo chociaż wchodzą powoli, a nie robią wejście smoka wersja 'Złam Hirokiemu Nos!'


*** Hiroki ***

- Bo ty rzuciłaś we mnie pierwsza! - Uśmiechnąłem się złośliwie.
- Nie! To była kucharka! - Seth zaprotestowała.
- Jasne jasne - machnąłem ręką.
- No taak!
Nagle kątem oka dostrzegłem znajomą czarnowłosą, znikającą za rogiem.
- Ehehe, wybacz mi, muszę lecieć - pomachałem do Sethari i rzuciłem się biegiem przez korytarz.
- Co? Ej! Ja z tobą jeszcze nie skończyłam! - dziewczyna zaprotestowała. Co za wojownicza kobieta...
Skręciłem w ten sam korytarz co ona.  Szła, a raczej podskakiwała wesoło, w ogóle niczego nie świadoma.
- Ej, Akemi! - zawołałem za nią.


*** Akemi ***

Moje rozmyślania co też wysadzić przerwał znajomy głos. Zatrzymałam się i obejrzałam za siebie. W rzeczy samej, w moją stronę powoli kierował się Hiroki.
- Och...em...siemaa! - wyszczerzyłam się i pomachałam do niego nieco nerwowo. Wzrok chłopaka stał się zimny.- Teeego...co tam...?
- Dobrze, a tam? - zapytał, przyśpieszając nieco kroku.
- Fantastycznie...a ten, tego...chciałeś coś?
- Tak - rzucił krótko.
- A...a co?
Złapał mnie za  nadgarstek i mocno ścisnął.
- Doskonale wiesz co - odparł oschłym tonem.
Dobra Ichiro, to już czas na ulubiony plan!
- To...fajnie..ale ja muszę...WIAAAĆ! - wrzasnęłam, po czym wyrwałam rękę z jego uścisku i puściłam się biegiem wzdłuż korytarza. Uuuuch, czemu ja zawsze muszę się w coś wpakować?!

*** Hiroki ***

Była ode mnie szybsza, nie miałem szans jej dogonić. Zatrzymałem się.
- Musi być inny sposób - mruknąłem, drapiąc się w tył głowy. Nie miałem z nią szans gdybym miał tak ją gonić po całej akademii. Nie dość, że była szybsza to pewnie jeszcze wytrzymalsza i musiałbym się za nią czołgać. Nagle mnie oświeciło. - Bingo!
Szybko zbiegłem po schodach i wpadłem do gabinetu dyrektorki który, no nie ukrywajmy, wyglądał jak po przejściu tornada. Dyrektorki spojrzały na mnie wściekle.
- Dobry - mruknąłem.- Mogłaby któraś z pań coś dla mnie zrobić?
- Czego chcesz? - młodsza zapytała.
- Niech pani wezwie Akemi do sali od matematyki - uśmiechnąłem się złośliwie. Spojrzała na  mnie zdziwiona.
- Czemu akurat tam?
- Bo jest najwyżej i ma jedno wyjście.
Białowłosa uśmiechnęła się, a jej starsza siostra popatrzyła po nas niepewnie.
- Nie ma problemu. Biegnij a ja ją tam zawołam.
Zrobiłem jak kazała.

*** Akemi ***

Zatrzymałam się dopiero gdy byłam już blisko swojego pokoju. Ech, czy ja temu kolesiowi cokolwiek kiedykolwiek zrobiłam?!
Westchnęłam i oparłam się o ścianę. Rany, co z tym zrobić? Nie chcę go połamać, to zwykły człowiek! Tylko...widać coś mu się może w głowie przestawiło.
- Ichiro Akemi proszona do sali od matematyki - prawie dostałam zawału, gdy rozległ się głos dyrektorki z głośnika tuż nade mną. Poderwałam się na nogi. He? Sali od matematyki? To ktokolwiek w ogóle używa tego pomieszczenia?! Przecież nauczyciele pouciekali przed nami już dawno temu! Zresztą, co im się dziwić, sama też bym uciek...a nie, ja bym się przyłączyła do takiego chaosu, no ale ja jestem zaprojektowana jako jego część, więc...
Ruszyłam szybkim krokiem do wyznaczonej sali, w ogóle niczego nie podejrzewając. Zresztą, nawet jeżeli coś było nie tak, to po co się tym przejmować?
Niech inni ludzie się martwią, to ich działka. Ja tam zawsze improwizuję i proszę! Żyję!
Chwilę zajęło zanim wbiegłam na ostatnie piętro szkoły. Potem z kopa otworzyłam drzwi i wpadłam do środka.
- Nooo dobra, o co biega? - zapytałam od razu, rozglądając się po klasie. Było...Pusto...?

*** Hiroki ***

- Móóój noooos! - jęknąłem, zamykając za dziewczyną drzwi. Normalni ludzie to pukają, albo chociaż wchodzą powoli, a nie robią wejście smoka wersja Złam Hirokiemu Nos!
Zdziwił mnie spokój dziewczyny, gdy patrzyła na mnie.
- Sorki, nie chciałam! - zaśmiała się nieco zakłopotana. Przepraszała...mnie? Całkowicie zbiła mnie tym z tropu. Gdzie tu logika?! - To tego, co tam?
Ręce mi opadły.
- Ty w ogóle wiesz kim ja jestem? - upewniłem się.- Blondyn który cię wcześniej gonił po korytarzu?
- Aaa, tak, ten świrnięty, jasne że poznaję! - wyszczerzyła się do mnie.
- ...
- Hiroki?
-...
- Powiedziałam coś nie tak? - Przekrzywiła głowę lekko na bok, przyglądając mi się.
- Czy ty w ogóle ogarniasz co się tutaj dzieje?! - wybuchnąłem w końcu, energicznie gestykulując rękoma.
- Eee...
- Dobra! Może ci to wyjaśnię, żebyś zdała sobie sprawę z powagi obecnej sytuacji! - sam nie rozumiałem, dlaczego odwlekam to wszystko...

***Akemi***

Patrzyłam zaciekawiona na blondyna, jednak im dłużej tu przebywałam, tym bardziej czułam jak narasta we mnie niepokój.
- No i dlatego, tak podsumowując...- chłopak najwyraźniej kończył już monolog, którego większość mnie ominęła, przez parę innych spraw które akurat zajmowały mi myśli.- To mam cię zabić, Ichiro.
- Mhm - pokiwałam zgodnie głową i dopiero po chwili dotarły do mnie jego słowa.- HĘ?!
- Nie utrudniajmy tego sobie - westchnął, patrząc na mnie zrezygnowany.
- Sądzisz, że tak po prostu się poddam? - uśmiechnęłam się, pewna siebie.- To ty chyba nie wiesz, z kim rozmawiasz! Jestem wojowniczką ognia, najsilniejszą tutaj!
- A jaka skromna! - chłopak rzucił mi wymowne spojrzenie.
- Oj tam! - machnęłam ręką i zachichotałam.- W każdym bądź razie, zmierzałam do tego, że ze mną nie wygrasz!
- Nawet ogień da się pokonać - uśmiechnął się złośliwie.
- Nie taki! - wskazałam na siebie.- Jestem jednoosobową armią!
Chłopak wyciągnął z kieszeni pistolet i go we mnie wycelował.
- No, dawaj! - zachęcałam go. Zdałam sobie ostatnio sprawę, że za mało trenuję. A gdy już to robię, to zdecydowanie zbyt słabo.

***Hiroki***

Dziewczyna w ogóle nie brała tej sprawy na serio. Cóż, gorzej dla niej.
Przez chwilę się jeszcze wahałem, ale nie trwało to zbyt długo. Pociągnąłem za spust.
Jednak...stało się coś, czego niezbyt się spodziewałem...
Czarnowłosa wyciągnęła rękę w stronę pocisku i...go stopiła, zanim jeszcze do niej doleciał.
Moje oczy rozszerzyły się w zaskoczeniu a ona sama przyglądała się swojej dłoni, chyba również lekko zaskoczona.
- Whoa, nie sądziłam, że mi się w ogóle uda! - powiedziała z zachwytem. Ta dziewczyna mnie dobijała. Praktycznie rzecz biorąc zaryzykowała swoje życie, bo najwidoczniej wcale nie była pewna, czy jej się uda stopić ten pocisk.
Szybko otrząsnąłem się z szoku. Wykorzystałem moment gdy dziewczyna nadal była pełna podziwu i strzeliłem do niej jeszcze raz.
Jednak ona również szybko przywołała się do porządku i odskoczyła w bok. Spojrzała na mnie rozgniewana.
- Hiroki, drażnisz mnie - pogroziła mi palcem, po czym ruszyła w moją stronę.

***Akemi***

Ech, nie chciałam temu chłopakowi zrobić krzywdy. No, a przynajmniej nie zbyt dużej! Jednak, koniec końców, nie mogłam mu się dać zabić nie?
- Posłuchaj mnie, może dojdziemy do jakiegoś...porozumienia! - uśmiechnęłam się lekko.
- To ty posłuchaj, niestety nie będzie żadnego porozumienia! - warknął, ponownie we mnie celując. Zwolniłam nieco kroku, ale dalej szłam w jego kierunku.
- Ale...kto ci kazał to zrobić? Zresztą, nieważne. Hiroki, ja naprawdę nikomu tutaj nie wadzę! Może trochę tłukę za dużo tych wazonów...- zamyśliłam się na chwilę, jednak spojrzałam na blondyna którego najwyraźniej moje ostatnie słowa załamały i postanowiłam kontynuować dalej.- Ale jednak...dbam, żeby moim przyjaciołom nie działa się krzywda! No, na miarę moich możliwości. Tobie też mogę pomóc, możesz być jednym z nas!
- Mi nikt nie może pomóc! - wycedził przez zaciśnięte zęby. Och, chyba trafiłam w czuły punkt.
- Ja mogę! Naprawdę! - stałam już prawie przed nim. - Tylko daj mi szansę! Przecież...przecież wcale nie chcesz mnie zastrzelić!
- Skąd możesz wiedzieć, czego chcę? - zapytał, patrząc na mnie coraz bardziej poirytowany.
- Bo...bo widzę to po tobie. Mogłeś mnie zastrzelić już w pierwszej sekundzie gdy tu weszłam, jednak tego nie zrobiłeś - zauważyłam. Ręka mu lekko zadrżała.- Nie jesteś taki zły, widzę to. Odłóż ten pistolet, proszę...

***Hiroki***

Trzeba jej było przyznać, była nadzwyczaj przekonująca. Poważnie zacząłem się wahać.
Mówiła to wszystko szczerze, czy tylko po to żebym nie strzelił?
Przyjrzałem jej się. Nie zbyt szło mi odgadywanie, dlaczego to mówiła, ale...na swój sposób...jakoś jej wierzyłem...
Miała rację, mogłem strzelić jej w plecy zaraz po tym, gdy weszła. Ale...ale tego nie zrobiłem...cały czas to wszystko odwlekałem...
- Proszę, odłóż to...- rzuciła cicho i, nie do końca wiedząc czemu, posłuchałem jej i opuściłem rękę.
Przez chwilę mówiła tak, że prawie jej uwierzyłem, że mógłbym pasować do reszty.
Zacisnąłem mocniej wolną rękę. Wiedziałem, że nie będę pasował, a jednak...
Spojrzałem na nią. Patrzyła na mnie lekko zaniepokojona.
Zagapiłem się w jej oczy. Były takie...ładne. Pogodne, pełne ciepła.
Sam nie wiedziałem jak to się stało, ale nachyliłem się i ją pocałowałem. Zdziwiła się i chciała cofnąć, ale złapałem ją za rękę.
Jednym kopnięciem wytrąciła mi pistolet z ręki, ale zamiast się cofnąć, objąłem ją drugą ręką i mocno przy sobie przytrzymałem.

***Akemi***

Tego było już za wiele. Zdecydowanie ZA WIELE.
Spodziewałam się, że jak mu ten pistolet zabiorę, to może mnie puści czy coś, ALE GDZIEEE TAM!
Zacisnęłam mocniej dłoń na jego ręce, niemal ją łamiąc. W sekundzie użyłam swojego ulubionego tricku z nagrzewaniem skóry. Szybko mnie puścił, a ja od razu uderzyłam go z otwartej w twarz.
- Auaa! - złapał się za obolały policzek.
- Ach, przepraszam! Z otwartej się nie liczy! - warknęłam, po czym uderzyłam go z pięści. Zachwiał się na nogach, a ja złapałam go za kołnierz.- Posłuchaj mnie teraz baaardzo uważnie! Jeszcze raz spróbujesz coś takiego odwalić, a poślę cię na drugi koniec tego wymiaru i uwierz mi, to nie będzie przyjemny lot! Rozumiemy się? - zapytałam rozzłoszczona a on bardzo energicznie pokiwał głową. Uspokoiłam się nieco i puściłam go.- Ja mam nadzieję!
Wyszłam z tej sali i głośno trzasnęłam drzwiami, przeklinając po głowie głupotę blondyna.

***Hiroki***

Popatrzyłem na drzwi za którymi zniknęła czarnowłosa.
- No no, ty to wiesz kogo zaczepić żeby ci przywalił! - Chagrin zachichotał i wyskoczył z mojej kieszeni. - Po raz kolejny to dziewczyna dała popalić tobie!
- Baaardzo zabawne! Miała szczęście i tyle - mruknąłem, po czym mimowolnie się uśmiechnąłem i dotknąłem lekko swoich warg.- Ma dziewczyna temperament...
- Ehh, nigdy mnie nie słuchasz...