***Sunog***
-Supermoc aktywacja! Anihilator! -krzyknąłem, wyciągając przed siebie kartę supermocy, która zabłysła.
Wokół Imperageusa pojawiło się pięć ognistych filarów, wychodzących z ziemi i uformowały wielką ognistą kulę nad jego wyciągniętymi nad głową rękoma. Bakugan posłał ognistą kulę w cyfrowego klona bakugana, znajdującego się po przeciwnej stronie areny. Jej większość została zalana falą ognia. Przeciwnik okazał się niewystarczająco silny i wrócił do formy kulkowej. To właśnie był Anihilator, najsilniejszy atak Impera. Mój partner wygrał już piąty mecz pod rząd, z czego ostatnie dwa przy użyciu mniej, niż trzech supermocy. Tak, nie należał do słabych. Kwestią czasu było, aż przejdzie ewolucje i zyska jeszcze większą moc. Aż mnie trochę dziwiło, że mało kto tutaj tak naprawdę walczy bakuganami. W końcu to właśnie to nas tutaj sprowadziło, ale jak kto chce, nikomu kazać nie będę. Szkoda tylko ich umiejętności, no bo skoro ich nie używają, to ona "rdzewieją". Mówi się trudno.
Trening z Rubanoidem miałem już też za sobą, on był nawet jeszcze bliżej ewolucji, niż Imperageus. Okazało się, że podczas mojej nieobecności wcale nie próżnował z samorozwojem.
-Dobra chłopaki, wracamy do siebie - rzekłem do bakuganów.
Mój jak zawsze milczący, drugi partner wrócił do formy kulkowej.
-Muszę sobie wkrótce znaleźć jakiegoś poważnego przeciwnika, bo te klony są zbyt słabe... -przeszło mi przez myśl.
Opuściłem arenę i ruszyłem korytarzem do swojego pokoju. Skupiłem się na otaczających mnie energiach, tak jak to czasami robiłem, dla spokojności można by rzec. Wtedy to poczułem. Coś było nie tak z Raito, ale była tam też Niebieska, więc uspokoiłem się trochę. Nie powinienem jednak tego ignorować.
Mimo wszystko chciałem się upewnić, czy wszystko w porządku, dlatego też po raz drugi odwiedziłem Raito.
***Raito***
Znajdowałem się... Nie wiem gdzie. Pamiętam tyle, że czułem okropny ból w całym ciele. Było jeszcze coś z zewnątrz... Chłód na czole i czyjś dotyk na mojej dłoni. Ktoś koło mnie siedział. Były jakieś stłumione głosy, ale nie rozróżniałem ich. Męka, która przechodziłem zagłuszała nawet moje własne myśli. Co jakis czas wyrywał mi sie krzyk.
***Sleyder***
Kiedy Niebieska wypowiedziała ostatnie słowa czułam jak krew odpływa mi z twarzy. Ponownie padłam na kolana. Odwróciłam sie do Raito. Delikatnie dotknęłam jego twarzy. Był tak bardzo rozpalony... Jakby płonął żywym ogniem. Siedziałam przy nim całą noc. Zmieniałam okłady, trzymałam go za rękę. Jakiś czas po wyjściu Niebieskiej przyszedł Sunog. Obejrzałam się na niego przez ramię, a potem znowu spojrzałam na wymęczoną twarz Raito. Wciąż ściskałam jego dłoń i delikatnie gładziłam włosy. Nie obchodziło mnie, co nowo przybyły sobie pomyśli.
***Sunog***
To co ujrzałem mnie... Zdziwiło, to najlepsze słowo na określenie tego. Chociaż nie powinno, bo to nie była pierwsza taka sytuacja w moim życiu, ani też pewnie ostatnia. Tak już bywa.
-Dobrze słyszałem, on umiera? -spytałem, lecz za odpowiedź dostałem tylko przytaknięcie Niebieskiej.
-Dlaczego...?
-Został zatruty - usłyszałem w odpowiedzi.
Spojrzałem na chłopaka, wyglądał jakby bardzo cierpiał i taka na pewno była prawda. Zacisnąłem zęby i zakląłem w myślach. To było po prostu niesprawiedliwe, że ktoś tak młody i jednocześnie długowieczny miasiał umrzeć. Mogłem tak stać i patrzeć, albo coś zrobić, choć dużego wyboru nie miałem.
Podszedłem do łóżka i przykucnąłem, położyłem dłonie na jego klatce piersiowej. Skupiłem się i zacząłem przekazywać mu swoją energię. Specjalnie się jeszcze transformowałem, żeby mieć łatwiejszy dostęp do tych pokładów mocy o właściwościach leczniczych. Ta dziewczyna, która była przy Raito wyglądała na nieco zdziwioną, ale tak to już bywa.
-W prawdzie nie potrafię go wyleczyć, ale uśmierzę ból i pozwolę mu normalnie funkcjonować przez jakiś czas, tyle mogę zrobić - rzekłem do niej.
Na twarzy białowłosego pojawiła się ulga. Już tak nie cierpiał.
***Raito***
Widziałem te wszystkie demony, które mnie zaatakowały. I gdzieś w oddali mojego ojca. Przyglądał się całej akcji. Wołałem go kilka razy, ale nie reagował. W końcu odwrócił się plecami i zniknął. Zaraz za nim ulotniły się też demony. Ból ustał a ja zacząłem się budzić. Otworzyłem oczy i podniosłem sie do pozycji siedzącej. Od razu Sleyder rzuciła mi się na szyję mamrocząc coś przez łzy. Objąłem ją jedna ręką, drugą sie podpierając. Zauważyłem Suna. Stał koło łóżka. Prawdopodobnie to za jego sprawą to wszystko się skończyło.
-Dziękuję.- Powiedziałem słabo i wysiliłem się na uśmiech.
***Sleyder***
Obserwowałam poczynania Sunoga. Wydawał sie doskonale wiedzieć co robi. Potem cofnął się i jedynie patrzył. Raito się poruszył. Otworzył oczy i usiadł jak gdyby nigdy nic. Nie czekając długo rzuciłam mu się na szyję. Zalała mnie fala bezgranicznej wdzięczności i ulgi. Przestałam nad sobą panować. Spojrzałam na białowłosego ze łzami w oczach i... No cóż... Pocałowałam go. Nagle jakby mnie coś uderzyło. Władza nad własnym ciałem wróciła. Oderwałam sie od niego powoli. Otworzyłam usta, zeby cos powiedzieć, ale słowa uwięzły mi w gardle. Modliłam sie, zeby ktoś się odezwał i przerwał niezręczną ciszę.
-J-ja...- Zaczęłam odsuwając się od Raito.- Przepraszam...- Spuściłam wzrok.
Nastąpiło coś, czego sie nie spodziewałam. Auditori uniósł delikatnie mój podbródek i powtórzył mój gest. Potem oderwał sie ode mnie i uśmiechnął nikle.
***Sunog***
Ignorowałem tą ckliwą scenkę, powód był prosty, to nie była moja sprawa i wcinanie się w to byłoby naprawdę nie na miejscu. Niebieska postępowała podobnie. Spojrzałem na nią kontem oka, wtedy uświadomiłem sobie, że skoro jest taka sama jak jej siostra, to ona może stać za tym... Chodziło mi o ten stan zastoju. Tak, nie porzuciłem tej myśli, to było po prostu zbyt podejrzane, a ja za długo tutaj byłem, żeby uwierzyć w to, że jest inaczej.
-Bedzie trzeba ją mieć na oku... Ehh... Chyba trochę przesadzam. Chociaż z drugiej strony, nie powinienem tracić czujności, po prostu zbyt dobrze znam tą rodzinkę - zatopiłem się na chwilę w myślach - To byłoby podobne do nich, ale co planują i jak ten spokój miałby się przyczynić do naszego końca?
Wtedy jeszcze tego nie wiedziałem, ale nie monęło dużo czasu, aż poznałem prawdę... Wracając jednak...
Wyglądało na to, że między tą dwójką zapłonęło i to poważnie. Ignorowałem ich, ale to mi nie mogło umknąć.
Momentalnie wywołało to u mnie wizję tej, dla której moje serce płonie niemniejszym płomieniem. ciekawe, co teraz robi?
***Raito***
Nie minęła chwila a Niebieska 2.0 wyszła z pokoju. W końcu. Zaraz za nią wstała Sleyder.
-Pójdę po coś fo picia.- Oznajmiła uśmiechając sie do mnie lekko.
Narzuciła na plecy pożyczona kilka dni temu ode mnie bluzę i wyszła z pokoju.
Usadowiłam się wygodniej, spuściwszy nogi na podłogę. Oparłem łokcie na kolanach i spojrzałem na Sunoga z miną pełną powagi. Widziałem, ze nad czymś sie zastanawiał.
-Myślisz, że Niebieska ma związek z tym nadprzyrodzonym spokojem?- Zapytałem.
Tyle złego ile o niej słyszałem... To przekracza wszelkie wyobrazenia. Było bardzo możliwe, że ona i jej rodzina za tym stali. Ale po co? Co chcieli przez to osiągnąć?
***Sunog***
-Bingo - rzuciłem krótko, ale jakże treściwie. -Ona już próbowała różnych rzeczy i to nie raz, zresztą nie tylko ona... Jej brat... To byłoby nawet prawdopodobne, że chce się zemścić. Nie odzywał się wystarczająco długo, żeby uśpić czujność i znaleźć sposób na pokonanie nas - mówiłem, krzyżując ręce na piersi - Z drugiej strony, są inni, którzy chętnie zobaczyliby nas wszystkich martwych.
Zrobiłem zamyśloną minę.
-Teraz, po prawie dwóch latach... To było trochę bez sensu. Skoro chcieli nas wyeliminować, to dlaczego nie zrobili tego od razu? Przez ten czas mogliśmy urosnąć w siłę i bez większych problemów się z nimi rozprawić. Taki też chyba był plan na początku, ale przecież mógł się zmienić.
Te myśli nie dawały mi spokoju. A może faktycznie tylko paranoizowałem? Może po prostu wszyscy złapali lenia? Sam nie wiedziałem co wtedy o tym myśleć. Część mnie jednak wcale nie zamierzała porzucić tej myśli i tak też zrobiła. Teraz były ważniejsze sprawy. Raito umrze... Naprawdę szkoda chłopaka, ale skoro nic nie da się zrobić... Przynajmniej wróci do rodziców.
***Raito***
-To dziwne, że cała akademia jakby zapadła w zimowy sen... Albo raczej letni. W kazdym razie, nie sadzę, zeby to był zwykły leń. Cos musiało się stać. No bo przecież Akemi, Claire czy chociazby Sethari, nie wytrzymałyby w jednym miejscu. To musi byc coś... Głębszego.
To wszystko śmierdziało.
-Trzeba to sprawdzić. Zanim klan siwych głów wbije nam nóż w plecy.- Dodałem wstając.
Wygrzebałem z szafy koszulkę i naciagnąłem na siebie.
-Myśle, ze nie ma na co czekać.
Do pokoju weszła Sley.
-A ty dokąd?- Zapytała.
-Trzeba ogarnąć co dzieje sie w BA. Nie bój się. Niedługo wrócę.- Uśmiechnąłem się i cmoknałem ja w czoło.
***Sunog***
Aż uśmiech wpełzł na moją twarz, kiedy usłyszałem określenie "klan siwych głów", ale Raito miał rację. Trzeba było się tym zająć i to szybko.
Tylko co zrobić? Śledzić je? Nie... To było zbyt oczywiste i na pewno by się tego spodziewały, no i co ważniejsze, zadbały o to, żebyśmy nic nie znaleźli. Tak... One wcale nie były takie głupie, jakie mogły się zdawać, że są. Pod tymi wybielonymi czuprynami kryły się pracujące mózgi...
Gdy tylko ćwierć demon stanął obok, ze zdziwieniem zauważyłem, że jesteśmy prawie równi wzrostem... Niby to nic takiego, ale wiecie... Ach, to saiyańskie dojrzewanie. Wyszliśmy na korytarz.
-Śledzenie ich, chociaż wydaje się to mnie bardzo trudne, jest chyba naszą jedyną możliwością. Będą się tego spodziewać, tak więc muszę zapytać... Czy Shanny nauczyła cię jakiegoś szpiegowskiego czaru, prawda? -zgadywałem, że tak było. Moja stara przyjaciółka w końcu też miała głowę nie od parady, a nawet gdyby... Na pewno miał księgę czarów.
Aż się trochę zastanawiałem jak takie coś wygląda, chociaż magia zdecydowanie nie należała do rzeczy, z którymi chciałem zadzierać, pewnie dlatego tak się cieszyłem z fakty znania tylu osób posługujących się nią i posiadania z nimi przyjacielskich stosunków.
***Raito***
Zamyśliłem sie na chwilę. Było wiele zaklęć i eliksirów, które mogłyby w tym pomóc.
-Nauczyła. Nie konkretnie "szpiegowskiego" ale też się nadają. Czar niewidzialności, zatrzymania czasu, wyczyszczenia pamięci, czy chociażby serum prawdy... Jest też coś z zakazanych technik... Kierowanie czyimś umysłem... No wiesz... Wnikasz i jesteś kimś innym. Ale to dość niebezpieczne...
-Ale cała reszta... Dasz radę któryś z nich wykonać?- Zapytał Sun.
-Są bardziej złożone niż inne, wymagają większej ilości mocy. Dam radę, ale będzie to wszystko nieco słabsze. Kiedy oddałem połowę duszy, odeszła ode mnie też część mocy...
Nie wiedziałem, czy jedynie część mocy magicznej, czy także część zdolności z mojej demonicznej strony. W każdym razie, zdecodywaliśmy sie na zaklęcie niewidzialności. Było chyba najbardziej odpowiednie.
***Sunog***
Kierowanie umysłu... To mi przypomniało o mojej Maindokirze, od dawna jej nie używałem, ale teraz na pewno byłaby dużo skuteczniejsza. Ale nawet gdyby, to dam sobie ogon uciąć, że te żmije z fatalnym gustem do zwierząt, zabezpieczyły się przed czymś takim. Znają nas niemal na wylot, a naciskiem na niemal. O pewnych rzeczach się nie dowiedziały i nie dowiedzą. Skąd mam tą pewność? No cóż, zadbałem o to ja i jeszcze ktoś, ale to zupełnie inna historia, na zupełnie inną porę, choć mogę się mylić... W każdym razie.
Dzięki temu czarowi niewidzialności Raito i mojej technice natychmiastowej transmisji, lub jak kto woli teleportacji, mogliśmy niepostrzeżenie udać się do "pieczary potworów" i sprawdzić co knują.
Specjalnie sprawdziłem jakie zabezpieczenia są w okolicy ich gabinetu, oraz jakie są do niego wejścia, oraz wyjścia, tak na wszelki wypadek.
Ustaliliśmy plan działania i następnego dnia udaliśmy się na pierwszą misję szpiegowską.
Początek był niezły, weszliśmy do środka, nikt i nic nas nie wykryło, nawet, śpiący na dywanie w części sypialnianej Puszek. Ich akurat nie było, nawet ich nie czułem, zgadywałem więc, że są w pomieszczeniu nie przepuszczającym energii. Mogliśmy pobuszować w notatkach i dokumentach, choć pewne było, że te, które mogą nas interesować będą ukryte.
***Raito***
Ten szczur, Puszek, czy jak mu tam, chrapał na dywanie koło wyrka tego potwora o białych kudłach. Zdziwiło mnie, że ten mutant nie wyczuł nas, kiedy się zjawiliśmy. To się nazywa szczęście... Albo umiejętności. Podszedłem do masywnego, mahoniowego biurka i zacząłem szperać w szufladach. Katalogi z perfumami, z ubraniami, katalog... Męskiej bielizny? Starałem się powstrzymać parsknięcie.
-Hej, stary, ogarnij to.- Powiedziałem możliwie jak najciszej.
Mój towarzysz chyba również próbował się nie śmiać, bo słyszałem stłumiony chichot.
Odłożyłem gazetę z półnagimi facetami na miejsce i szukałem dalej. Po kilku minutach zaczynałem mieć dość. Same gazety, rachunki, listy rzeczy do zrobienia. Nic podejrzanego. Aż nagle w moje ręce wpadło coś interesującego. List. I to nie byle jaki, bo od Niebieskiego. Słyszałem o nim i to sporo. Koperta jeszcze nie była otwierana. Tuż obok adresu odbiorcy widniała naklejka z napisem "priorytet". To musiało być coś ważnego. Bo po co rodzina ma pisać do siebie listy priorytetowe?
-Sun... Chyba coś znalazłem.
***Sunog***
-List? -zdziwiłem się nieco, ujrzawszy to, co pokazał mi Rai. -Ciekawe... Mail można by łatwo przechwycić w necie, a listu się nikt nie spodziewał...
Teraz zadanie naprawdę trudne. Otworzyć list i go zakleić tak, żeby nic nie było widać.
Skupienie na mojej twarzy stało się tak bardzo widoczne, że aż raziło w oczy. Dla kogoś, kto znosi stu pięćdziesięciokrotność swojej wagi, używanie tak niewielkiej ilości siły nie należy do prostych. Trzeba było być skrajnie ostrożnym, najmniejszy zły ruch mógł ich kosztować późniejsza dekonspirację... Po kilku minutach miałem dosyć.
-Ty to weź, bo ja nie dam rady... -otarłem pot z czoła i podałem go ćwierć demonowi.
Uniósł brew w zdziwieniu, ale wziął kopertę. Udało mu się ją otworzyć, wyciągnął list. Zaczął go czytać.
Po jego wyrazie twarzy wywnioskowałem, że to coś naprawdę dużego. Kiedy skończył czytać nic nie mówił, więc wziąłem list i sam zacząłem go czytać...
"Droga Siostro
Wszystko idzie zgodnie z planem. Te głupie dzieciaki niczego się nie spodziewają i tak łatwo oddają nam swoją moc. Układa się wspaniale, nieprawdaż? Nie możemy jednak tracić czujności. Oni mogą nie być tacy głupi, na jakich wyglądają. Nie, żebym powątpiewał w nasz plan, ale lekceważenie ich to mimo wszystko błąd..."
-No co ty nie powiesz? - pomyślałem.
"...Ostatnio mieliśmy małe problemy techniczne ze zbieraczami energii, ale szybko się z tym rozprawiliśmy..."
-Zbieraczami energii? - zdziwiony czytałem dalej.
"...Mamy już prawie połowę potrzebnej ilości, jest nawet lepiej, niż sądziłem. Teraz tylko czekać aż uzbieramy resztę. Nic nie będzie w stanie nas powstrzymać"
Ten list niestety dał więcej pytań, niż odpowiedzi... Zbieracze energii? Cóż, to tłumaczyło to co odczuwał ostatnio. Nie mówił o tym nikomu, bo sądził, że to tylko mu się wydaje. Konkretnie to chodzi o to, że od kilku dni czuł jak ubywa mu mocy. Niewiele, ale jednak. Czyżby to właśnie było tego przyczyną? Zapewne tak...
Tylko... Po co im to? Jak planują nas zgładzić?
***Raito***
Obserwowałem Sunoga. Czytał list z uwagą, co jakiś czas mruczał do siebie. "Zbieracze energii..." Pomyślałem. "Czy to dlatego podczas tworzenia Księgi Pośredników ubyło mi więcej mocy niż zamierzałem oddać? Czy to dlatego ta cholerna trucizna nie została wyparta przez moje szczątkowe demoniczne moce? Czy dlatego właśnie w tej chwili tracę władzę w rękach i nogach?" Tyle pytań... Żadnej odpowiedzi. Momentalnie pociemniało mi przed oczami. Oparłem si rękami o biurko i zwiesiłem głowę między ramionami.
-Stary... Zbierajmy się stąd, nie wiem, jak długo jeszcze będę w stanie podtrzymać tą niewidzialność.- Powiedziałem słabym głosem.
Zastanawiałem się ile jeszcze minie czasu zanim trucizna opanuje mój organizm... Mózg, płuca... Serce... I co wtedy nastąpi? Tak po prostu padnę, czy będę się wił we własnym łóżku, powoli tracąc zmysłu? Jedno było pewne... Umrę. I wtedy uderzyło mnie to zasadnicze pytanie: czy Sley także będzie cierpieć? Odkąd pamiętam byliśmy połączeni. Ona czuła to co ja, a ja to samo co ona. Oczywiście fizycznie. Nie chciałem, by przechodziła to co ja. Uspokoiłem sie jednak nieco, gdy przypomniałem sobie, jak czuwała przy mnie podczas pierwszego ataku. Nie czuła tego, była bezpieczna.
I wtedy znowu poczułem ból. Dokładnie w sercu. Jakby któryś z bogów zaświatów zacisnął na nim swoją wszechmocną pięść. Ten atak był słabszy od poprzedniego, ale bardzo mnie osłabił. Zostały nam trzy, może cztery minuty zanim zaklęcie przestanie działać.
***Sunog***
Zdecydowanie nie wyglądało to dobrze... W tamtym momencie nie pragnąłem niczego innego, jak odpowiedzi.
-Do diabła... Oni naprawdę nie mogą odpuścić? Pokazaliśmy im już, że z nami nie wygrają, a oni nadal próbują... Co gorsza teraz może im się naprawdę udać - zamyślił się - Jest jeden plus, przeczytaliśmy ten list i wiemy poniekąd co się święci. jedno tylko będzie mnie dręczyć... Przecież ta energia nie jest im potrzebna, po co więc zbierają ją? Gdyby chcieli ją z nas po prostu wyssać, to zrobiliby to dużo szybciej. To nie ma sensu...
Wtem, spostrzegłem, że coś się dzieje z Raito. Wyglądał na osłabionego.
-Raito, nic ci nie jest? -skupiłem się, dało się u niego wyczuć, że cierpi. Czyżby nawrót? Zresztą nieważne.
Sam dopiero co powiedział, że długo nie wytrzyma. Trzeba stąd jak najszybciej znikać.
Przyłożyłem dwa palce jednej ręki do czoła, a drugą na ramieniu ćwierć demona i przeniosłem nas do jego pokoju.
-O, już wrócili... -zaczęła, lecz wtem zobaczyła, że z chłopakiem jest coś nie tak. -Raito! -momentalnie znalazła się przy nim i położyła go na łóżku. Miałem tylko nadzieję, że zaraz poczuje się lepiej. Miałem energię, żeby złagodzić jego ból, ale za każdym razem tego robić nie mogę.
O_O Łoboru liściasty... No to się zaczyna...
OdpowiedzUsuńEj, no ale... Czemu mnie tam nie ma, ja się pytam?! Nie mówicie, że przegapię kolejną dużą akcję, błagam Was. Q^Q
Co do notki...
Ja nie kcem, żeby Rai umierał, nie! Sprzeciw! Aki, proszę, no. Znieś ten beznadziejny edykt o jednej postaci... Wszystkim to wyjdzie na dobre... Ostrzegam, że jak tego nie zrobisz, to napiszę petycję, ta! W kupie siła! xD
Także ten... Strzeż się, mwahahahahah!
Jeśli chodzi o treść... Sunciu, masz rozdwojenie jaźni, czy jak? O_o Bo ja nie mam pojęcia, skąd w noci znalazł się trzecioosobowy narrator...
To ten... Ode mnie, to tyle.
Pozdrowionka,
Wasza Kircia.
Haha xD
UsuńTo pisz tą petycję, chętnie poczytam, ostatnio mi się nudzi xDD
I nikomu to na dobre nie wyjdzie, w BA zapanowałby już totalny chaos (i tym razem mówię o sensie negatywnym) xD
No, ale zostawiając petycje w spokoju, to fajna notka ludki ^ ^
Tylko...tak może w złym momencie, ale chciałam tylko pozwolić sobie zauważyć, że Niebieski nie tyle co się ukrywa co został w jednej z poprzednich notek (tych z onetu jeżeli mnie pamięć nie zawodzi) pokonany i mam na myśli kaput xD
No i...mi też szkoda Raito Q.Q
A była taka piękna historia miłosna! xD
Naprawdę? Ja sobie tego nie przy... A, racja... Ups... Mały fail... ^ ^"
UsuńNo, ale niebieskich było dwóch, więc da się to uratować xD
Ominęło mnie kawałek tej historii Raito, nie do końca ogarniam, ale i tak notka wam wyszła fajna xD
OdpowiedzUsuńniedługo wszyscy zginiemy, to bardzo pozytywna wizja xD
Jejuniu, co tutaj się dzieje?
OdpowiedzUsuńNie ma to jak rozpocząć kolejną, wielką akcję w Akademii xD
Czemu Raito umiera? Niech nie umiera! Po co mu to? XD
Świetna notka! To nic, że jak Hiroki przegapiłam kawałek historii Raito xD. Czekam na rozwój wydarzeń! ^^
PO HISTORIĘ RAICIAKA MOŻNA DO MNIE PRZYBYĆ, CHĘTNIE OPOWIEM :)
UsuńSETH