piątek, 31 sierpnia 2012

Co?! Czy panią do reszty pomerdało?!

***Sunog***

Obudziłem się tak, jak zwykle. ale nie było do końca, jak zwykle. Czułem się dziwnie, nie potrafię dokładnie opisać, co było, po prostu dziwnie... Wykonałem wszystkie codzienne czynności, zajęło mi to mniej, niż dwie godziny. Później miałem czas tylko dla siebie. Wyszedłem z pokoju, udałem się tam, gdzie zawsze, nad jezioro. Gdy tam doszedłem usiadłem w pozycji lotosu i zacząłem medytować. To było bardzo odprężające. Uspokajało skołatane myśli i kierunkowało je... Lubiłem ten stan. Byłem w pełni skupiony.
***Taiga***

Każda noc, i każdy sen był taki sam, od czasu gdy dostałam list. Moi bracia kiedy się wyrzekli swojego rodu byli także wymazani przez matkę z mojego życia. Mogła bym powiedzieć że to przez nich mam te straszne sny. Lecz od kiedy poznałam Sunoga czułam że wydarzy się coś niezwykłego... Zarazem Cudownego. Ponownie obudziłam się z wrzaskiem i zapłakanymi oczami. Usiadłam w pozycji embrionalnej, opuściłam łepek i zaczęłam płakać. Ten sen był nie do zniesienia. Po chwili szlochania, podniosła głowę, delikatnie uderzyłam się dwa razy w policzki dla ocucenia, i rzuciłam się do szykowania. Po kilku minutach byłam gotowa. Nie jedząc znowu śniadania wzięłam kulę Andromedy i ruszyłam do mojego ulubionego miejsca w całej akademii...Nad jeziorko. Pierwszy raz od ... jak by to powiedzieć.. Wejścia (?) Do akademii  An-chan nadal rano siedziała SPOKOJNIE w swojej kuli.
***Sunog***

Mimo oderwania od świata i pogrążenia się w myślach poczułem, że ktoś się zbliża. Wybudziłem się z "transu" i spojrzałem na zbliżającą osobę. Była to niebieskowłosa dziewczyna... Taiga.
-Cześć. -podniosłem się z ziemi.
-C-cześć... -powiedziała nieśmiało. -Co ty tutaj robisz?
-Medytuje. -zauważyłem, że płakała nie dawno. To było to, co leżało jej na duszy... Już od dłuższego czasu. Chciałem jej pomóc. Ostatnio nie byłem skłonny do takich rzeczy, ale jej chciałem pomóc. Taiga usiadła między korzeniami drzewa i wpatrywała się w taflę wody. Obok niej leżała kula. Dziewczyna podkurczyła nogi i zamyśliła się. Usiadłem około metro od niej i wpatrywałem się w ten sam punkt co ona. Myślała o czymś bolesnym, to było widać.
-Co u ciebie słychać? -te słowa wyrwały ją z zamyślenia, spojrzała na mnie.
***Taiga***

Spojrzałam na Suna...
-Nic ciekawego, oprócz tego że An-chan po raz  pierwszy jest taka spokojna i nie wyszła rano z Kuli.-Uśmiechnęłam się do Chłopaka.- Wydaje mi się że jest nawet za spokojna. -Radość zniknęła z mojej twarzy i spojrzałam na Kulę. Wzięłam ja do reki i spojrzał do niej. Nagle za mną było słychać szeleszczenie liści. Obróciłam się i w prost na mnie biegła Andromeda. Szybko odskoczyłam na bok, a ona schowała się za małym kamieniem myśląc że jej nie widzimy. Gdy zauważyłam gdzie wylądowałam, moja twarz przybrała kolor buraka. Leżałam na Sunogu, A nasze twarze dzieliło zaledwie 10cm. Szybko wstałam, przeprosiłam i zaczęłam się zachowywać jakby by nic się nie stało. Chłopak podniósł się i kiwnął głową przyjmując przeprosiny.
-Nie ma sprawy.- Powiedział zszokowany. Spojrzałam na niego i zarumieniłam się po czym przerzuciłam wzrok na An-chan. Zaczęłam się zastanawiać na głos.
-A-A-Ale jak to?- Za jąkałam się. - Przecież t-ty byłaś w kuli!- Patrzyłam raz na nią, na kule i na Suna. Chłopak także był dezorientowany.
***Sunog***Byłem wręcz zszokowany tym co się stało, z trudem ukryłem rumieniec. Na krótką chwilę jedyne, co widziałem to jej błękitne oczy. Były głębokie, niczym niezbadany ocean, ale widziałem w nich ból. Nie zauważyła go, ale sama też zaczerwieniła się. Oboje byliśmy zdezorientowani tym, że ptak był poza kulą. W prawdzie niewiele rozumiałem, ale połączyłem fakty w jedną całość. Andromeda wróciła do swojej kuli. Przez chwilę jeszcze oboje byliśmy zdezorientowani. Niebieskowłosa ponownie zwróciła swój wzrok w stronę spokojnej, niemal nieruchomej tafli jeziora. Musiałem dojść do tego krok po kroku.
-Możesz mi coś opowiedzieć o sobie? -przerwałem panującą ciszę.
-Ale co? -spojrzała na mnie.
-No, tak ogólnie...
***Taiga***

Spojrzałam s powrotem na ten sam punkt  na jeziorku, i zaczęłam się zastanawiać.
-Ani ja, ani moje życie nie jest zbyt interesujące. - Uśmiechnęłam się nadal patrząc w ten sam punkt. - Ono jest raczej... -Nagle wszystko było we krwi. Wszędzie czerwień... Zamiast wody w jeziorze był szkarłatny płyn. Schowałam twarz w dłoniach nadal patrząc przez palce. Spojrzałam na Sunoga... Hektolitry krwi spływały po nim. Szybko wstałam, cofnęłam się i potknęłam się o korzeń drzewa upadając na plecy. Spoglądałam w niebo które także było koloru szkarłatnego. Byłam tak spanikowana że zamknęłam oczy i odpłynęłam.
***Sunog***

Taiga zemdlała przewracając się na plecy. Podbiegłem do niej i pochyliłem się nad nią, by sprawdzić, czy nic jej nie jest. Wyglądało na to, że nie. Wziąłem ją na ręce, ogonem chwyciłem kulę Andromedy i ruszyłem w kierunku akademii.
-Znowu... -pomyślałem spoglądając na nieprzytomną dziewczyna na moich rekach.
Nie miałem pojęcia, gdzie może by jej pokój, a na ocucanie nie miałem czasu, zaniosłem ją do swojego pokoju i położyłem na jednym z wolnych łóżek. Sprawdziłem jej temperaturę, była podwyższona, co było lekko widoczne na jej twarzy, czoło i policzki były nieco zaczerwienione. Wyciągnąłem z torby kawałek materiału i poszedłem do łazienki go namoczyć. Wróciłem z mokrym materiałem i położyłem go na czole dziewczyny. Cały czas patrzyłem na nią i kontrolowałem jej stan.
***Taiga***
Znowu ten sam sen... I ponowie obudziłam się z krzykiem. Nie byłam w swoim pokoju. Zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu. Zauważyłam że przy łóżku na którym leżałam, siedział na krześle Sunog. Zasnął? Jak długo ja spałam? Nagle chłopak obudził się. Spojrzał na mnie, i zapytał.
-O! już nie śpisz?
***Sunog***

-Nie, nie śpię. -spuściła wzrok.
Wtedy zdałem sobie z czegoś sprawę, z tego co się stało. To było widoczne na jej twarzy.
-Miałaś koszmar? -zapytałem.
Podkurczyła nogi i wbiła wzrok w swoje buty, wahała się, czy powiedzieć mi prawdę. Nie śpieszyło mnie się, miałem czas.
-T-tak... -jej głos był na granicy szeptu.
-Mogła byś mi go opowiedzieć, oczywiście nie musisz... -zacząłem.
Powtórzyła się sytuacja z przed chwili, zastanawiała się.
-D-dobrze... -powiedziała w końcu.
Opowiedziała mi swój sen, sen, który śniła za każdym razem. Zbyt dobrze wiedziałem, co czuje. Ten sam sen przez wiele nocy, znajomość go na pamięć. Wciąż to samo przykre wspomnienie. Usiadłem obok niej, dzieliło nas około trzydziestu, może dwudziestu centymetrów.
-Wiem, jak się czujesz... -spojrzała na mnie. -Wiem, jak to jest gdy przeszłość nie pozwala o sobie zapomnieć.
***Taiga***

Znów spojrzałam na wzrok przeniosłam na swoje stopy.
-Ten sen to nie tylko przeszłość to też także... Przyszłość.- Gdy o tym mówiłam bałam się że znowu będę widzieć wszystko we krwi, jednak tak się nie stało.
-Ale... Skąd możesz to wiedzieć?- Powiedziałam cicho. Sunog spojrzał na mnie.
***Sunog***

Przybliżyłem się nieco do niej, nie zauważyła tego.
-Masz rację, nie mogłem tego wiedzieć. Ale teraz wiem. -zacząłem, a Taiga spojrzała na mnie. - Przeszłość jest po to, by ją pamiętać, a nie nią żyć. A przyszłość jest niewiadomą, nie idzie jej przewidzieć. -Niebieskooka słuchała uważnie.
-Co Ty możesz wiedzieć. -odwróciła głowę.
-Wiem coś o tym, możesz mi wierzyć.
***Taiga***

Nie jestem dobra w kontaktowaniu się z innymi, więc już nic więcej nie powiedziałam. Siedzieliśmy w ciszy dość długo. Słońce zaczęło już zachodzić a ja poczułam się senna. Siedziałam z podkurczonymi nogami. Delikatnie położyłam głowę na kolanach. Sunog zaczął coś mówić, ale ja już tego nie słyszałam.... Zasnęłam tak jak siedziałam.
***Sunog***

Dopiero po chwili zorientowałem się, że Taiga zasnęła... Z twarzą opartą o kolana... Delikatnie wziąłem ją ponownie na ręce i ułożyłem na łóżku. Przykryłem ją kocem.
-Pewnie znów obudzi się z krzykiem... -pomyślałem. -To przykre. -usiadłem przy jednym z biurek i wyciągnąłem kostkę rubika.
Miałem na niej ułożona jedną ścianę. Przesuwałem kolejno kolumnę i rząd. Po jakichś dziesięciu minutach monotonnego przekręcania elementów druga ściana była gotowa. Przez chwilę oglądałem pozostałe ściany, zastanawiając się jak je ułożyć.
-Na dzisiaj koniec. -rzuciłem kostkę do torby.
Spojrzałem na śpiącą dziewczynę, leżała na boku, była zwrócona w moją stronę. Przez sen  ściskała swój szalik, był to dla niej bardzo ważny przedmiot. Nie wyglądało na to, żeby śnił się jej koszmar, za to ona... Wyglądała uroczo. Ehh... Skup się Sun, nie czas teraz na takie rzeczy.
***Taiga***

Ten sen znałam już na pamieć. I to właśnie przez to on wydawał się straszniejszy. Jednak tym razem coś sie zmieniło... Zakrwawione drzwi uchyliły się a zza nich wychyliło się dziecko. Szkarłatny płyn spływał po nim. Wyciągnęło ono do mnie rękę prosząc o pomoc, po czym powoli wracało za drzwi. Ja rzuciłam się do pomocy... Ale nie mogłam dotrzeć. Zatrzymałam się spojrzałam na swoje dłonie. Ja... Byłam cała we krwi i poraniona. Dlaczego? Dlaczego mnie to spotyka?!
***Sunog***

Niestety... Obudziła się zlana zimnym potem, z krzykiem i łzami w oczach. Nie mogłem na to patrzeć. Podszedłem do niej i przytuliłem ją, wtuliła się we mnie. Szlochała.
-Już dobrze, to był tylko sen... Spokojnie... -mówiłem do niej. -Niczym się nie martw...
Moje słowa widać poskutkowały, bo zaczęła się uspokajać... Nadal jednak była chłodna. Bez chwili zastanowienia podzieliłem się z nią własnym ciepłem. Ciepło rozeszło się po niej. Uspokoiła się, przestała płakać. Jednak nadal była we mnie wtulona. Ni jak, nie przeszkadzało mi to... Jeszcze przez chwile trwaliśmy tak, aż w końcu Tai odsunęła się. Podkurczyła nogi.
-P-przepraszam. -wyszeptała.
-Nie przepraszaj, nie masz za co.
***Taiga***

Wybiegłam z pokoju kierując się po prostu przed siebie. Shiver wyskoczył z mojej kieszeni na moje ramię i zaczął krzyczeć.
-Dziewczyno! Wyluzuj trochę a nie ciągle beczysz!- Miałam już dość wszystkiego. Tak samo pretensji mojego bakugana że nie potrafię się bawić. Podniosłam rękę i strzepałam go z mojego ramienia. Nagle przede mna pojawiła się Niebieska... Chyba. Zatrzymałam się i patrzyłam na nią. Podbiegł do mnie Sun i nic nie mówiąc patrzył na kobietę.
-Wybacz,najwyższy czas nauczyć was szacunku dla bakuganów.-Powiedziała Białowłosa kobieta.
***Sunog***

Kobieta stojąca przed nami nie była Białą... To chyba była jej siostra. Wystawiła rękę przed siebie i strzeliła w nas piorunem. W ostatniej chwili chwyciłem Tai w pasie i odsunąłem, Piorun trafił obok. Ale poczułem się dziwnie. Nagle wszystko stało się olbrzymie. Nie rozumiałem co się dzieje. Obok mnie stała wielka postać, która wyglądała, jak...
-Imper?! - nie wiedziałam o co chodzi.
-Zamieniłam was w Bakugany, a wasze Bakugany w ludzi.
-Co?! Czy panią do reszty pomerdało?! -wrzeszczałem na nią. -Tai, wszystko dobrze? -spojrzałem na kulkę obok siebie.
-Tak.
Imper nie różnił się bardzo od swojej prawdziwej postaci. Miał tak samo złotą maskę, czarny pancerz, szare spodnie i pomarańczowe włosy. Brak było mu tylko czerwonej skóry i skrzydeł. Gdy tak się mu przyglądałem, to zauważyłem, że przy jego muskulaturze moja nie wypada zbyt dobrze.
***Taiga***

Byłam zszokowana. Stałam się małą kulką... Spojrzałam do góry a tam stał Shiver... Nie spodziewałam się że będzie... Taki! Miał blond włosy z czerwonymi pasemkami, a na sobie czarną skórzana kurtkę i obcisłe dżinsy... Kami-sama! Ciekawe ja to wszystko się skończy. Shiver wziął mnie do reki uśmiechnął się podejrzliwie i powiedział...
-To do teraz się zabawimy!-  Spojrzał na kobietę, i puścił do niej oczko w geście podziękowania.
***Sunog***

Imper wziął mnie na ramię. Jak zwykle był milczący. Ale zapewne nie podobała mu się ta cała sytuacja. Całe szczęście, nasza dwójka dobrze się dogadywała. Niestety był ktoś jeszcze. Nie minęła nawet minuta, a obok impera pojawił się chłopak ubrany w czerwono-żółtą bluzę, czerwone spodnie i czerwono-żółte adidasy,. Do tego miał rude włosy, oczy w kolorze rdzy. Wygląd koronował rubinowy naszyjnik.
-Rubanoid... No to już nie żyje...  -pomyślałem.
-Zgadnij, kto wrócił?! -Rub spojrzał na mnie jak psychopata. - I wiesz co? Mam twoje moce! Teraz się na tobie zemszczę! -uśmiechnął się jak psychopata, którym trochę był.
Miałem tylko jedną opcję...
-Dobra, mścij się, zasłużyłem...  -stwierdziłem, ku jego uciesze.
CDN...

czwartek, 30 sierpnia 2012

Dziewczyna...

Z błogiego snu zbudziły mnie promienie wschodzącego słońca. Oczywiście nie zasłoniłam wcześniej okiennic, więc zgotowałam sobie dość nieprzyjemną pobudkę. Dźwignęłam się z łóżka, przeciągle ziewając. Przeciągnęłam się niczym kotka, po czym zerknęłam na krajobraz za szklaną szybą.
Napawałam się chwilę tym widokiem, by następnie podejść do szafy i wyciąć czyste ubranie. Szybko udałam się do łazienki, wzięłam szybki prysznic, a po przebraniu się wybiegłam z pokoju. Miałam złe przeczucia co do dzisiejszego dnia.
Na korytarzu zderzyłam się z pewną kobietą łudząco podobną do dyrektorki. Jednakże jej aura śmierdziała czymś na kilometr. Gdybym nie była wyszkoloną w tym zakresie, dawno już bym się nabrała.
- A! To ty jesteś ta całą Tenshi, o której wszyscy pracownicy wspominają! Miło mi cię poznać! - entuzjazm białowłosej nie udzielił mi się, gdyż ja, w przeciwieństwie do niej upadłam na tylne partie ciała, zaliczając bolesne spotkanie z wypolerowaną posadzką.
- Mi też. - wymruczałam pod nosem, wstając i masując sobie obolałe pośladki. Wachlarz, który nosiłam na plecach lekko się przekrzywił. Poprawiłam go szybko.
- To ty jesteś tą “Utalentowaną” nie posiadającą bakugana? - zapytała, przyglądając mi się. Kiwnęłam głową trochę od niechcenia. Nie powinna przecież znać mojej przeszłości. - Od niedawna to ja jestem dyrektorką tej Akademii. - oświadczyła. Zakrztusiłam się powietrzem. Czy ona miała teraz truć nam życie? Tamta kobieta wystarczyła.
- Co pani wzięła? LSD? Kokainę czy heroinę? - mój głos przesiąknięty pogardą zapewne spowodował u “dyrektorki” stan przed zawałowy. Obdarzyła mnie spojrzeniem pełnym zdziwienia, a w jej niebieskich tęczówkach zaczęły tańczyć niebezpieczne iskierki.
- Tenshi... - wysyczała przez zęby. Ona myśli, że takim postępowaniem coś mi zrobi? To się myli. Żyłka na jej bladym czole zaczęła drgać. Złapała mnie za kołnierz bluzki.
- Chce pani ze mną walczyć? - szepnęła jej do ucha. Niebieska wzdrygnęła się, puściła mnie, a jej błękitne oczy po raz kolejny rozszerzyły się. Tym razem w geście zdumienia.
- N-nie. - wyjąkała. Odwróciłam się tyłem do niej i zaczęłam iść miarowym, spokojnym krokiem. Kobieta nie krzyknęła już za mną. Wiedziała, że to bez sensu.
Postanowiłam zejść do podziemi. Odwiedzić miejsce, gdzie kiedyś skrywałam się razem z Auditorim-kunem przed jego złym ojcem będący jednym z najsilniejszych “Utalentowanych”. Niestety, jego słabością był brak cech ludzkich. Zupełnie zatracił się w mocy i przez to odniósł porażkę. Widocznie tak już miało być.
Już po chwili znalazłam się na kamiennych, śliskich schodach prowadzących do piwnicy. tak zaś znajdowało się ukryte przejście do starych komnat, teraz w większości zalanych lub zniszczonych. Oczywiście przez walki.
W pomieszczeniu, które miało być nam ochroną przed wściekłym demonem, zauważyłam ślady krwi. Pewnie pozostały tam z jakiegoś powodu, aktualnie nie pamiętam, do kogo należała.
I w końcu weszłam na teren podziemnego jeziorka. Tutaj prawdopodobnie pozostawiłam mojego bakugana przed śmiercią. Ech, biedna Rose, zapewne teraz gdzieś pływa w ściekach.
I nagle stało się coś niezwykłego. Z wody zaczęło wyłaniać się światło, ze światła zaś kobieta postać o dość drobnej posturze. Spostrzegłam ze posiada czarne, długie włosy opadające kaskadami na jej plecy i fioletowe oczęta. Ubrana była w fiołkowy top odkrywający jej brzuch i czarne, luźne spodnie oraz baletki. Jej szyja opatulona została czarnym szalem.
Zmierzyła mnie spojrzeniem. Jej tęczówki rozszerzyły się w akcie zdziwienia, a dziewczyna rzuciła się mi na szyję.
- Ayumi! - krzyknęła, a ja byłam w zbyt wielkim szoku, by cokolwiek odpowiedzieć. Nie wiedziałam, kim istota ta jest i co ważniejsze... Skąd zna moje prawdziwe imię?
- K-kim jesteś? - zdołałam tylko wykrztusić.

środa, 29 sierpnia 2012

I to by było na tyle...


Kira wyszła z gabinetu Niebieskiej ze łzami w oczach.W ręce ściskała jakąś kopertę.
Niemal od razu przytuliła się do mnie i wyszeptała:
- Moja rodzina upomniała się o swoje...
- Spokojnie... - szepnąłem - ...nie pozwolę im Cię zabrać...
- Nie Tatsu... - dziewczyna odsunęła się ode mnie - ...to moja powinność,muszę być posłuszna...
Zatkało mnie.Najpierw mówiła że mnie kocha,a teraz mnie zostawia?
- Świetnie - powiedziałem chłodno - Rób co chcesz,mam to w nosie
Odwróciłem się i tak po prostu odszedłem.Możecie mi wypominać że obiecałem walczyć o nią do upadłego,że byłem gotów zrobić dla niej wszystko.
To wszystko po prostu straciło sens i znaczenie w momencie kiedy ona mnie nie chciała.W momencie kiedy wolała wypełnić wolę swojej rodziny,niż być ze mną.
Poprzednio powstrzymała mnie przed samobójstwem,tym razem jej się to nie uda...
Po kilkuminutowym marszu dotarłem do swojego pokoju.
Wyjąłem z szafki nocnej długopis i kartkę.Usiadłem przy stole i zacząłem pisać:
"Mam dość życia w niepewności co przyniesie jutro.Uznałem że tak będzie najprościej,uczniowie Akademii pozbędą się kuli u nogi.Zwłaszcza Ty Kira.Skoro wolisz zrobić to,co dyktuje Ci rodzina,nie powstrzymuję Cię.Jednak nie zniósłbym faktu,że jesteś z kimś innym.Akemi...mam nadzieję że zbytnio się tym nie przejmiesz.Żałuję tylko że nie zdążyłem poznać Cię bliżej.Proszę,weź Exedrę.Teraz nie ma już nikogo.Obyście szybko o mnie zapomnieli.Sayonara!"
~Tatsuya
Zwinąłem kartkę w rulon i włożyłem do kieszeni.Wstałem i wpadłem do łazienki.Otworzyłem szufladę znajdującą się pod zlewem i wyciągnąłem kilka pudełeczek.
Tym razem nie zwracałem uwagi na przeznaczenie tabletek.Wysypałem sobie na dłoń około 10 różnych i łyknąłem wszystkie naraz.Nalałem do szklanki wody z kranu i popiłem połknięte leki.
Wrzaski Exedry słyszałem jakbym miał watę w uszach.Obraz rozmywał mi się przed oczami.
Wyskoczyłem przez okno i wylądowałem ociężale na ziemi.
Doskonale wiedziałem jak przyspieszyć moją śmierć.Dotąd byłem w stanie używać tylko Kaio-kena x3,przy wyższym mój organizm nie wytrzymywał.
- Kaio...ken....razy pięć! - krzyknąłem
Wokół mnie zapłonęła czerwona aura,jednocześnie upadłem na ziemię i zacząłem zwijać się z bólu.
Chłodny wiatr zaczął muskać moją twarz,jednak jużnie zwracałem na to uwagi.Tak samo ignorowałem krzyki mojego Bakugana.Niech mnie wyzywa,zasłużyłem na to...
Zdołałem jeszcze tylko spojrzeć gasnącymi oczami na czyste,błękitne niebo...i odpłynąłem.
***
Stało się to co miało stać,odchodzę z BA.
Chcę Wam podziękować za ten wspólnie spędzony rok.
Współtworzenie z Wami historii BA było fantastycznym przeżyciem,zawsze będę je miło wspominał.
Jeszcze raz za wszystko dziękuję!
Żegnajcie!

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

"-Pani chce mnie zabić, czy jak?!"


Selene? Tak Shi? Dziwnie się zachowujesz… Aż tak to widać? Możliwe… albo to dla tego, że żyję w tobie, ale… Tak, wiem. Chodzi głównie O Vanity. Jest tu już tydzień. Na szczęście Ren jej unika. Boisz się, że da się jej uwieść? Nie ufasz mu? Ufam… jednak Vanity to okropna dziewczyna. Nie martw się. Ren nie jest taki. Wierze, wierze.  Westchnęłam  i opadałam na trawnik. Spojrzałam w jasne niebo. Chmury powoli sunęły po nim niczym puchowe poduszki. Zamknęłam oczy.  Po chwili je otworzyłam  i podniosłam się błyskawicznie. Ruszyłam w stronę Akademii. Gdy już tam doszłam skierowałam się do gabinetu Niebieskiej. Zastałam tam Niebieską 2.0 O_O. Masakra…
-Przepraszam, ale gdzie jest pani Dyrektor?- zapytałam jak najuprzejmiej.
-Moja siostra już nie będzie się wami zajmować. Ja przejęłam jej miejsce- otworzyłam szeroko oczy.
-Mówi pani poważnie?
-Jak najbardziej? A więc co chciałaś Selene?- zagryzłam wargę i spojrzałam na nią niepewnie.
-Ja… ja… no chodzi o to… no to że…
-Wysłów się, no!!- krzyknęła Vanessa z mojej kieszeni.
-Zamknij się!- warknęłam.
-O nie moja panno. Tak się nie zwraca do bakuganów- Niebieska 2.0 powoli podniosła się z fotela. Cofnęłam się o krok.
-Etoo… Ale to chyba nie pani sprawa…
-Uwierz moja! Nauczę was szacunku dla bakuganów!- krzyknęła. Wstrzymałam oddech. Nagle z jej dłoni wystrzeliła błyskawica. Ledwie zdołałam się uchylić.
-Pani chce  mnie zabić, czy jak?!- wrzasnęłam. Wybiegłam z pokoju. Czym prędzej ruszyłam korytarzem. Po drodze spotkałam Vanity. Tylko tego mi brakowało.
-O Sel, co po…- pociągnęłam ją za sobą zmuszając do biegu- Co ty wyprawiasz?!- wrzasnęła oburzona próbując się wyrwać. Niestety byłam za silna.
-Życie ci ratuje!- krzyknęłam  i zatrzymałam się gwałtownie. Otworzyłam najbliższe okno i stanęłam na parapecie.
-Co ty wyrabiasz? To czwarte piętro!- zdziwiła się Vanity.
-Już  z wyższych skakałam- stwierdziłam i skoczyłam.  Wylądowałam na ziemi  i poczułam jak się chwieje. Upadłam na miękką trawę z syknięciem.
-Dobrze się czujesz?- zapytała Vanessa.
-Tak, w porządku, dzięki- odetchnęłam.
-To zbieraj się, bo ta wariatka tu  biegnie!- poderwałam się i ruszyłam w stronę lasu. Po długie pogoni znalazłam się polanie.  Nagle uderzyłam czołem w… coś xD. Rozejrzałam się i wyciągnęłam rękę do przodu. Natrafiłam na przeszkodę.  Położyłam dłoń na czymś przypominającym ścianę.
-Pole siłowe- mruknęłam pod nosem. Zamknęłam oczy i skupiłam się. Po chwili gdy je otworzyłam i spojrzałam w górę, widziałam wielką kopułę otaczającą Akademię i jej obrzeża.
-Latino!- parę metrów ode mnie stała Niebieska 2.0. Znieruchomiałam i patrzyłam na nią wielkimi oczami.
-Pani nas tu uwięziła?!- wrzasnęłam.
-To dla waszego dobra!- odpowiedziała- po za tym… mam wrażenie, że większość z was jest niebezpieczna…
-Co?!- oburzyłam się.
-Twoje oczy…
-O Boże!- zapomniałam. Gdy używam tej mocy moje oczy przybierają kolor czerwony. Mrugnęłam i już widziałam normalnie, a kolor wrócił do szarości.
-A tak w ogóle jak to się stało, że jesteś dalej człowiekiem?- zapytała Niebieska 2.0
-Co?- zdziwiłam się.
-No , bo zamieniłam wszystkich w bakugany, a bakugany w ludzi- powiedziała jakby było to coś najnormalniejszego.
-Pani żartuje???!!- wrzasnęłam. Właściwie to gdy spałaś poczułem napływ złych mocy. Ale zaraz twoja aura je odgoniła. Sel… to była silna magia. Silna, mroczna magia. Chyba jesteś potężniejsza niż ci się wydaje. Niż NAM się wydaje. Niż każda twoja poprzedniczka. Podejrzewam, że twoja moc może być równa mocy samej bogini. Najwyraźniej nie odziedziczyłaś po niej tylko imienia… Moje myśli się zablokowały. Nie dochodziła do mnie ta myśl. Ja! Ja mam aż taką moc.
-Proszę pani, czy pani wie z kim pani rozmawia?- zapytałam.
-Z TOBĄ. Co za głupie pytanie.
-A kim ja jestem?
-Uczennicą. Zwykła ziemianką- stwierdziła bez wahania.
-Słabo pani zna swoich uczniów. Rozmawia pani z księżniczką Verminy, czyli dziedziczką tronu potężnego królestwa. Oraz dziedziczką Mocy Latino. Mocy odziedziczonej po samej Selene, bogini Księżyca.
-Co?- zaniemówiła. Przewróciłam oczami i pstryknęłam palcami. Znalazłam się w pokoju.  Westchnęłam. Nagle ktoś zapukał. Otworzyłam drzwi. Przede mną stała Vanity.
-Czego?- warknęłam.
-A tobie co?- zapytała.
-Nie w nastroju. Nie wkurzaj mnie.
-O proszę! Kotek pokazał pazurki- mruknęła.
-Dobra dość!- wrzasnęłam- Mam na głowie tysiące problemów! A ty jesteś jednym z nich ! I mam cię dość!- walnęłam pięścią w ścianę. Vanity popatrzyła na mnie przerażona.
-Selene… ja przepraszam. No, bo ja… Ja przepraszam za wszystko. To kim jestem…, kim byłam… za, którą  mnie uważasz.
-Eto… Vanity, ty mówisz poważnie?
-Jak najbardziej. Przepraszam cie za wszystko co ci kiedykolwiek zrobiłam. Uświadomił mi to Ren. Przepraszam cię też, bo go pocałowałam. Odepchnął mnie i nakrzyczał- w jej oczach zebrały się łzy.
-Vanity…- patrzyłam na nią zaskoczona. Mówiła szczerze. Zupełnie szczerze.
-To matka mnie tego nauczyła! Wpoiła mi, że muszę mieć wszystko. Przepraszam- jej głos się załamał, a po policzkach spłynęły czarne, od tuszu i cienia, łzy. Zamrugałam zdezorientowana. Potrząsnęłam głową i przytuliłam do siebie dziewczynę. Znieruchomiała.
-Wybaczasz mi?
-Oczywiście. Jesteś szczera.
-A ty niesamowita- szepnęła i wtuliła się we mnie- Brudzę ci bluzkę- powiedziała.
-Nie szkodzi. Vanity?
-Tak?
-Chcesz chodzić w tych ciuchach? No wiesz… Jak u nie powiem kogo.
-Nie! Są ohydne!- oderwała się ode mnie.
-W takim razie czas na zakupy- krzyknęłam wesoło i zabrałam ją do centrum.
***
Etoo... co ja tam miałam...? A właśnie. Jak tą notką pisałam to myślałam, że mnie coś strzeli -_-. Przez dwa tygodnie byłam nad morzem i tam miałam wenę non stop. Przeszkadzał mi tylko brak czasu i kompa. A najgorsze było to, że jak na ironię gdy wróciłam to wena ze mnie uleciała jak ze zdechłego morsa...
Ale się udało! Nie jest ekstra, ale przynajmniej coś! 
Ps. Jeśli ktoś ma ochotę na wspólną notką pisać, bo ja niedługo zeświruję z braku weny i pomysłów -_- 

piątek, 24 sierpnia 2012

"What the... Feniks?!"


***Taiga***Jak zwykle równo o 5 rano obudziłam się z mojej wizji zalana łzami. Od kiedy dostałam list od braci mam ciągle ten dziwny sen. Widzę w nim ogromne drzwi i mnóstwo krwi wypływającej z pod nich. Wzięłam moje rzeczy i poszłam do łazienki pod prysznic. Po kilku minutach wyszłam już gotowa wyciągnęłam z pułki nocnej bakugana, moją książkę i słuchawki w kształcie pandy. Zaczęłam panicznie szperać po półce.-Znowu....- Westchnęłam. Pierwsze co to ścisnęłam mój szalik owinięty jak zwykle na szyi w dłoni i ruszyłam szybkim krokiem na przeklętą polankę. 


***Sunog***
Obudziłem się wcześniej, niż zwykle. Słońce ledwo, Przetarłem oczy i spojrzałem przez okno, słońce ledwo, co wstało. Stwierdziłem, że lepiej zrobić ćwiczenia wcześniej... Ale po odpowiednim śniadaniu. umyłem się i ubrałem.***Kiedy wróciłem ze stołówki chwyciłem mniejsza torbę i założyłem ją na lewe ramię. Wszedłem do łazienki i przebrałem się. Po wyjściu z niej spojrzałem ponownie przez okno.-Poćwiczę na dworze, szkoda tak pięknego poranku. -stwierdziłem.Otwarłem okno i wyskoczyłem przez nie, lądując lekko ziemi. udałem sie nad jezior



***Taiga***
Cała spanikowana stałam na polance. To było dziwne, bo zawsze to tutaj Andromeda szalała ze zwierzętami z lasu i jeziora. Myśl że po raz kolejny polanka zostanie spalona odleciała. Ale teraz martwiłam się gdzie się podziewa  An-chan. Wtedy pomyślałam o jeziorku. Może to do ognistego stworzenia nie podobne, ale ja i An-chan uwielbiałyśmy tam przebywać. Ruszyłam pędem przez polanę, oczywiście nie było możliwości abym się nie potknęła. Spojrzałam w punkt zacharczenia i wzięłam do ręki kulę Andromedy. Wstałam otrzepałam się i ruszyłam w stronę jeziorka. Już wiedziałam że ona tam będzie.

***Sunog***Szedłem powolnym, spokojnym krokiem. Nic nie wróżyło, by ten dzień był niezwykły... To znaczy bardziej, niż każdy dzień tutaj.Nagle poczułem też że ktoś jest bardzo smutny. Ruszyłem szybko nad polanę i zobaczyłem tam niebieskowłosą dziewczynę, a obok niej... Feniksa?-Whant the... Feniks? -wymamrotałem.Dziewczyna, która głaskała ognistego ptaka spojrzała w moim kierunku, wyglądała na zdziwioną.


***Taiga***
Wreszcie ją znalazłam. Siedziała na brzęku jeziorka i wpatrywała się w wodę. Przyśpieszyłam tępo i przytuliłam ją jak najmocniej się dało. Po czym zaczęłam ją ochrzaniać. Po chwili mojej nudzącej litanii, miałam poczucie winy za wściekanie się na niewinne stworzenie i zaczęłam ją głaskać i przepraszać. Nagle kontem oka zobaczyłam chłopaka w czarnych włosach i z ogonem. Zdziwiłam się i przestraszyłam w ułamku sekundy wyciągnęłam z tylnej kieszeni spodni różdżkę i cofnęłam się krok do tyłu.Moje ciało drżało. kolor czerwony kojarzył mi się z moim snem.


***Sunog***
Zdziwiłem się widząc różdżkę w dłoni dziewczyny. Cofnąłem się o krok i wystawiłem ręce w geście obronnym.-Spokojnie, nic Ci nie zrobię... Tylko schowaj ten patyk, bo jeszcze komuś się stanie krzywda. -komuś, czyli mnie. -pomyślałem. -Nie znoszę magii... - dodałem w myślach.-K-kim jesteś? -zapytała roztrzęsionym głosem nadal celując we mnie.-Jestem Sunog. -przedstawiłem się. -Możesz już schować tą różdżkę?


***Taiga***
Powoli schowałam różdżkę, po czym jedną ręką trzymałam swój szalik a drugą  trzymałam n An-chan. -J-Jestem Taiga Hitachiin. -Nadal byłam roztrzęsiona. Chłopak zrobił kilka kroków w przód, a ja się cofnęłam. Oczywiście że stałam na brzegu to jako nie możliwe by było że nie wpadnę do jeziora.


***Sunog***
Zobaczyłem, jak dziewczyna przechyla się w stronę jeziora, teleportowałem się, i lewitując nad wodą złapałem Taigę, zanim wpadła do wody. Gdy zorientowała się co się stało wrzasnęła i szybko odsunęła się na kilka metrów.-J-jak ty to? -zapytała roztrzęsiona.-Masz feniksa, a teleportacja cię dziwi? -zapytałem nieco arogancko.Taiga uspokoiła się trochę.


***Taiga***
Emm... Dziękuje.- Powiedziałam cicho. - P-Przepraszam za to grożenie Ci różdżką. - Uspokoiłam się. -To jest Andromeda. Moja przyjaciółka.- Wskazałam ręka w stronę feniksa, po czym spojrzałam na punkt gdzie pokazywałam.-Ojć...-Wymamrotałam pod nosem.-Coś się stało? -Zapytał zdziwiony chłopak. Obrócił się za siebie gdzie powinien stać feniks, jednak go tam nie było.


***Sunog***
-Gdzie ten feniks? -zapytałem.-Nie wiem... -wymamrotała. Chwilę spoglądała w miejsce, w którym wcześniej znajdował się ptak, tak jak ja. Milczeliśmy. Spojrzała na mój ogon.-Ten ogon to od urodzenia? -zapytała, jak by nigdy nic.Zaliczyłem spotkanie z ziemią.-Emm... Tak. -odpowiedziałem wstając.


***Taiga***Jak zwykle gdzieś uciekła. W głębi duszy czułam jakiś dziwny niepokój. Nadal patrzyłam sie na ogon chłopaka. Po chwili ocknęłam się i ruszyłam  z powrotem na polankę. Najpierw ognisko... Później disco polo... Co tym razem?!


***Sunog***-Więc... -zacząłem zwracając na siebie uwagę dziewczyny. -Posługujesz się magią? -dokończyłem.-Tak, używam pięciu żywiołów. A, że pochodzę z rodu feniksa najlepiej władam ogniem. Mruknąłem w geście zrozumienia.-Ja natomiast posługuje się bananami i jestem z rodu małpy...Najlepiej wychodzi mi spanie i drapanie się. -merdałem wesoło ogonem.Taiga zachichotała. Sam też nie mogłem się powstrzymać od śmiechu. Wyglądała uroczo, gdy to robiła.-AAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!! - całą okolicą wstrząsł potworny krzyk, przy okazji budząc wszystkich tutaj. -Bierzcie ode mnie tą dziką bestię! -krzyknął ten sam głos.-Andromeda... -wymamrotała Taiga...


***Taiga***Gdy biegłam spanikowana, miałam wrażenie że to już się działo nie raz. To się codziennie powtarza... Ja wstaje, wychodzę, słyszę skrzeczenie lub znajduję pustą kulę, znajduje ją wywijającą niestworzone rzeczy, niebieska nadchodzi, ja uciekam. Ciągle to samo. Ale cóż, Trzeba wsiąść poprawkę że Andromeda nie jest zwykłym feniksem. gdy dobiegłam do polanki, stanęłam jak wryta. Nigdy nie widziałam An-chan żeby... Biegała mokra od wody z wiadrem na głowie ganiała za naszą dyrektorką, a niebieska uciekała w panice.Sunog stanął koło mnie z twarzą typu "WTF".


***Sunog***Widok był tak dziwny, ze normalnie mnie wbiło w ziemię, nie mogłem się ruszyć.  Taiga ostrożnie podeszła do zwierzęcia i uspokoiła je, ściągnęła z jej głowy wiadro. Andromeda stała spokojnie. Niebieska nadal uciekała w popłochu. Jej zatrzymanie spadło na mnie, ponieważ zmierzała w kierunku drzewa. Teleportowałem się przed drzewo i zatrzymałem białowłosą. Powoli wychodziła z szoku.-Już dobrze. -powiedziałem, wiedząc co się wkrótce stanie...


***Taiga***Powoli zbliżyłam się do An-chan ,i zaczęłam ją uspokajać. Oczywiście tak bez niczego to nie mogłam jej uspokoić. Więc obiecałam jej że jak łosie będą organizować disco to pozwolę jej iść tylko że to nie będzie w pobliżu Akademii. Uśmiechnęłam się do Andromedy i obróciłam w stronę Sunoga. Stał i czekał na swoją karę od dyrektorki. W tym czasie An-chan ruszyła do ucieczki. Chwyciła w szpony mnie i Suna, po czym wzleciała wysoko i "zrzuciła"Nas przy jeziorku.


***Sunog***Otrzepałem się z ziemi, na której wylądowałem. Rozejrzałem się do o koła i zobaczyłem Tai leżącą na ziemi. Podszedłem do niej i pochyliłem się nad nią.-Taiga? Wszystko w porządku? -zapytałem.-Co? -dziewczyna podniosła się i mieliśmy bliskie spotkanie czoła z czołem...Przechyliłem się do tyłu i przewróciłem... -Auu, moja głowa. -powiedzieliśmy jednocześnie.


***Taiga***Otrząsnęłam się, wstałam i podeszłam do Suna podając mu rękę do pomocy. -Nic się nie stało?-Zapytałam zaniepokojona.-Nie, nic. -Powiedział chłopak, korzystając z mojej pomocy. Nagle atmosfera zrobiła się ciężka i było słychać sapanie i warczenie. - C-Co to?- Zapytałam chłopaka przerażona, po czym cofnęłam się kilka kroków do tyłu.


***Sunog***-Co? -spojrzałem w tym samym kierunku, co dziewczyna i zobaczyłem wielkiego włochatego stwora...Wszystko działo się błyskawicznie, stwór zaatakował, zrobiłem unik, lecz mnie drasnął... Chwyciłem Taigę w pasie i odskoczyłem. Wylądowałem na ziemi i odetchnąłem nieco. Wyglądała na przerażoną.-Już dobrze... -sierdziłem.Wyczułem, że stwór się zbliża. Puściłem Taigę i skoczyłem w jego stronę mówiąc do niej... -Zostań tutaj.***Stwór okazał się nie tak trudnym przecinkiem, jak sądziłem. Wróciłem do Taigi. -No, załatwione...Ku mojemu zdziwieniu ona... Rzuciła mnie się na szyję.


***Taiga***Pierwszy raz widziałam coś takiego. Siedziałam na ziemi, kiedy Sun walczył z tym stworzeniem. Byłam odcięta od rzeczywistości. Przed oczami pojawiały mi się te scenki z mojego snu. Usłyszałam słowa...-No, załatwione... - To mnie obudziło i wróciłam do rzeczywistości. Pierwsze co, to rzuciłam się chłopakowi na szyję i zaczęłam go przytulać z całej siły, ze strachu.


***Sunog***Zaistniała sytuacja była dla mnie nieco niezręczna, ale też.... Miła. Zarumieniłem się gwałtownie. Odruchowo objąłem Ją. Od dawna nikt mnie nie przytulał...-Już dobrze. -powiedziałem cicho.Wyglądało na to, że uspokoiła się, bo osłabiła uścisk i odsunęła ode mnie.-Przepraszam. -zarumieniła się.-Nic się nie stało.



***Taiga***Gdy się uspokoi łam odsunęłam się od chłopaka, zarumieniłam się i przeprosiłam. Spojrzałam na jego lewe ramię, miał dosyć sporą ranę. Znowu ta siła chciała pokazać mi ten sen. udało mi się to powstrzymać.-J-jesteś ranny!- Wrzasnęłam zaniepokojona. Znałam bardzo dobrze się na roślinach. Zaczęłam szukać w pobliżu rośliny Plantago. Gdy ją odnalazłam wypłukałam ją w jeziorku i przyłożyłam do jego rany. Oderwałam kawałek swojego rękawa od bluzki i opatrzyłam go. 



***Sunog***-To było zbędne... Potrafię się uleczyć... -zacząłem. -Na domiar masz teraz rozdartą bluzkę... Ale dzięki. -dokończyłem.Dziewczyna zrobiła zdziwioną minę. -Będę Ci musiał to jakoś wynagrodzić.-Nie trze... -zaczęła.-Trzeba. -przerwałem jej.Po krótkiej walce na spojrzenia w końcu ustąpiła, co oznajmiła westchnięciem.


***Taiga***Jakoś nigdy nie lubiłam być obdarowywana. To ja wolałam dawać. Jednak on się uparł, no cóż. -No dobrze...- Powiedziałam wzdychając. Nagle przypomniałam sobie że jesteśmy ścigani przez naszą dyrektorkę. Czemu to zawsze ja obrywam za wybryki An-chan.- No właśnie! Andromeda! Gdzie ona się podziała!?- Zaczęłam panikować, i rozglądać się dookoła gdy nagle spojrzałam w górę, i widziałam jak An-chan trzyma w szponach Niebieską, a ona szarpie się nie myśląc na jakiej jest wysokości. Gdy nagle z mojej kieszeni wyskoczył mój nieodpowiedzialny bakugan.- Ja też tak chcę!- Wrzasnął Shiver.


***Sunog***Spojrzałem zdziwiony na bakugana, lecz zaraz po tym wróciłem wzrokiem do ptaka trzymającego w szponach dyrektorkę. -Trzeba ją będzie ściągnąć... -mruknąłem krzyżując ręce na piersi.-Andromeda! -zawołała.Ptak wylądował ostrożnie kładąc Białą na ziemi.


***Taiga***Przerażona szybko podeszłam do dyrektorki i nieśmiało, kłaniając się przepraszałam za An-chan i tłumaczyłam się za nią. Kontem oka od czasu do czasu puszczałam Andromedzie znaki że i tak sroga kara jej nie ominie. Sunog nadal patrzył się na mnie jak ratuje swoje i Andromedy życie.


***Sunog***Po minie Białej nie trudno było wywnioskować, że zaraz wybuchnie, niczym wulkan uśpiony od wieków. Jednym szybkim ruchem znalazłem się obok Taigii, chwyciłem ją i przeniosłem się na jeden z korytarzy.-Było blisko. -westchnąłem. Wtedy zauważyłem, że część ciała, za którą złapałem, będąca w lekkim szoku, dziewczynę, była dłoń. Szybko puściłem ją i zarumieniłem się nieznacznie. Najwidoczniej nie zauważyła tego, tym lepiej. Otrząsnęła się z szoku.-Dziękuję, ale dlaczego to zrobiłeś?-Nie chciałem, żeby krzyczała na Ciebie.


***Taiga***Uśmiechnęłam się szczerze...-Dziękuje. -Powiedziałam. Na co Sun odpowiedział także się lekko uśmiechając.-Nie ma sprawy.     ***Gdy wróciłam do swojego pokoju usiadłam na łóżku, i zaczęłam rozmyślać. Moje sny nigdy nie były takie przerażające. To oznaczało że miało mnie spotkać coś nie zwykłego. Zawsze w takich dobijających momentach wyskakiwał Shiver. Ale tym razem to się nie stało. Zaczęłam szperać po kieszeniach.-T-to nie możliwe. -Powiedziałam cicho, po czy w popłochu zaczęłam poszukiwać mojego bakugana po pokoju. Nie było go w nim. Więc szybko wybiegłam z pokoju w jego poszukiwaniu.


***Sunog*** Rozeszliśmy się w swoje strony, ja wróciłem pod drzewo rosnące przy jeziorze, musiałem w końcu zrobić moje ćwiczenia. Najwyższy był na to czas. Zdziwiło mnie to, że nie usłyszałem żadnego wrednego komentarza na temat minionego zajścia. Jeszcze bardziej zdziwiła mnie jego nie obecność, ale teraz byłem zbyt zajęty, by go szukać.***Gdy skończyłem ruszyłem na jego poszukiwania, było by znacznie prościej, gdyby miał jakąś energię, którą mógł bym wyczuć. Niestety takowej nie posiadał, więc było sobie radzić inaczej... Nie mogłem go znaleźć, To zbyt wielki budynek i zbyt mała czerwona kulka...


***Taiga***Biegałam niezdarnie po wszystkich korytarzach akademii już z 7 raz. Nigdzie nie mogłam go znaleźć. Poszukiwania trwały już dość długo żebym zaczęła się martwić. Przemierzałam korytarze na czworaka rozglądając się na podłodze i przy oknach. Nagle uderzyłam w czyjeś nogi głową.-P-Przepraszam. -Złapałam się za głowę i spojrzałam kogo uderzyłam.-S-Sunog? - Chłopak spojrzał na mnie i pomógł mi wstać.


***Sunog***-Co ty tutaj robisz... Na czworaka? -Szukam Shiver.-Dziwne, bo ja też nie mogę nigdzie znaleźć Imper'a... -oparłem się o pobliski parapet. -Ciekawe, gdzie mógł wsiąknąć... -mruknąłem.Taiga zrobiła zamyśloną minę, widać było jednak, że była czymś zmartwiona? Zaniepokojona? Nie była to w żadnym razie nieobecność bakugana. Coś leżało jej na sercu. Zapewne przeżycia z przeszłości, bodajże wszyscy tutaj je mają. Ewentualnie wspomnienia tych że przeżyć. Ostatnio robię się coraz lepszy w te klocki...


***Taiga***-To co? Poszukamy ich razem?- Zapytał Sun.-T-Tak jasne.- Uśmiechnęłam się i ruszyliśmy na dalsze poszukiwania naszych bakuganów. Szukaliśmy wszędzie, na korytarzach, przy jeziorku, na polance. Gdy już wracaliśmy do akademii na niebie przeleciała Andromeda a w szponach miała nasze bakugany. Zaczęłam się śmiać. Sunog spojrzał na mnie po czym także zaczął się śmiać. Wzrok przeniósł na lądującą koło nas An-chan. Gdy odzyskaliśmy nasze bakugany a słońce zaczęło powoli zachodzić my rozdzieliliśmy się i ruszyliśmy do swoich pokoi.