Z błogiego snu zbudziły mnie promienie wschodzącego słońca. Oczywiście nie zasłoniłam wcześniej okiennic, więc zgotowałam sobie dość nieprzyjemną pobudkę. Dźwignęłam się z łóżka, przeciągle ziewając. Przeciągnęłam się niczym kotka, po czym zerknęłam na krajobraz za szklaną szybą.
Napawałam się chwilę tym widokiem, by następnie podejść do szafy i wyciąć czyste ubranie. Szybko udałam się do łazienki, wzięłam szybki prysznic, a po przebraniu się wybiegłam z pokoju. Miałam złe przeczucia co do dzisiejszego dnia.
Na korytarzu zderzyłam się z pewną kobietą łudząco podobną do dyrektorki. Jednakże jej aura śmierdziała czymś na kilometr. Gdybym nie była wyszkoloną w tym zakresie, dawno już bym się nabrała.
- A! To ty jesteś ta całą Tenshi, o której wszyscy pracownicy wspominają! Miło mi cię poznać! - entuzjazm białowłosej nie udzielił mi się, gdyż ja, w przeciwieństwie do niej upadłam na tylne partie ciała, zaliczając bolesne spotkanie z wypolerowaną posadzką.
- Mi też. - wymruczałam pod nosem, wstając i masując sobie obolałe pośladki. Wachlarz, który nosiłam na plecach lekko się przekrzywił. Poprawiłam go szybko.
- To ty jesteś tą “Utalentowaną” nie posiadającą bakugana? - zapytała, przyglądając mi się. Kiwnęłam głową trochę od niechcenia. Nie powinna przecież znać mojej przeszłości. - Od niedawna to ja jestem dyrektorką tej Akademii. - oświadczyła. Zakrztusiłam się powietrzem. Czy ona miała teraz truć nam życie? Tamta kobieta wystarczyła.
- Co pani wzięła? LSD? Kokainę czy heroinę? - mój głos przesiąknięty pogardą zapewne spowodował u “dyrektorki” stan przed zawałowy. Obdarzyła mnie spojrzeniem pełnym zdziwienia, a w jej niebieskich tęczówkach zaczęły tańczyć niebezpieczne iskierki.
- Tenshi... - wysyczała przez zęby. Ona myśli, że takim postępowaniem coś mi zrobi? To się myli. Żyłka na jej bladym czole zaczęła drgać. Złapała mnie za kołnierz bluzki.
- Chce pani ze mną walczyć? - szepnęła jej do ucha. Niebieska wzdrygnęła się, puściła mnie, a jej błękitne oczy po raz kolejny rozszerzyły się. Tym razem w geście zdumienia.
- N-nie. - wyjąkała. Odwróciłam się tyłem do niej i zaczęłam iść miarowym, spokojnym krokiem. Kobieta nie krzyknęła już za mną. Wiedziała, że to bez sensu.
Postanowiłam zejść do podziemi. Odwiedzić miejsce, gdzie kiedyś skrywałam się razem z Auditorim-kunem przed jego złym ojcem będący jednym z najsilniejszych “Utalentowanych”. Niestety, jego słabością był brak cech ludzkich. Zupełnie zatracił się w mocy i przez to odniósł porażkę. Widocznie tak już miało być.
Już po chwili znalazłam się na kamiennych, śliskich schodach prowadzących do piwnicy. tak zaś znajdowało się ukryte przejście do starych komnat, teraz w większości zalanych lub zniszczonych. Oczywiście przez walki.
W pomieszczeniu, które miało być nam ochroną przed wściekłym demonem, zauważyłam ślady krwi. Pewnie pozostały tam z jakiegoś powodu, aktualnie nie pamiętam, do kogo należała.
I w końcu weszłam na teren podziemnego jeziorka. Tutaj prawdopodobnie pozostawiłam mojego bakugana przed śmiercią. Ech, biedna Rose, zapewne teraz gdzieś pływa w ściekach.
I nagle stało się coś niezwykłego. Z wody zaczęło wyłaniać się światło, ze światła zaś kobieta postać o dość drobnej posturze. Spostrzegłam ze posiada czarne, długie włosy opadające kaskadami na jej plecy i fioletowe oczęta. Ubrana była w fiołkowy top odkrywający jej brzuch i czarne, luźne spodnie oraz baletki. Jej szyja opatulona została czarnym szalem.
Zmierzyła mnie spojrzeniem. Jej tęczówki rozszerzyły się w akcie zdziwienia, a dziewczyna rzuciła się mi na szyję.
- Ayumi! - krzyknęła, a ja byłam w zbyt wielkim szoku, by cokolwiek odpowiedzieć. Nie wiedziałam, kim istota ta jest i co ważniejsze... Skąd zna moje prawdziwe imię?
- K-kim jesteś? - zdołałam tylko wykrztusić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz