niedziela, 27 stycznia 2013

Hę? Dobrze usłyszałem? Kolejny etap siania zgorszenia?


*** Kira ***

Wyszłam z łazienki, owinięta ręcznikiem. Podeszłam do łóżka, zsunęłam z włosów biały materiał, zrzucając go na podłogę i mierzwiąc swoją skołtunioną czuprynę. Do balu miałam jeszcze chwilę czasu, na tyle, żeby doprowadzić się do porządku. Podeszłam do szafy, na której zaczepiona była moja kreacja na dzisiejszy wieczór. Z uśmiechem przesunęłam po niej dłonią po czym po kilku minutach bezczynnego przyglądania jej się, sięgnęłam po wieszak i skierowałam się w stronę łazienki.
***
Stanęłam przed lustrem i zaczęłam powoli przesuwać szczotką po burzy brązowych, dziś całkowicie prostych włosów. Miałam tylko szczerą nadzieję, że nie pokręcą się za szybko.
Gdy skończyłam westchnęłam głośno, wyszłam z pomieszczenia przy okazji chwytając parę czarnych butów na dość wysokim jak na mnie obcasie i siadając na łóżku założyłam je. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Podeszłam do nich, wydęłam policzki, wypuściłam powietrze z płuc i nacisnęłam klamkę. Czarnowłosy chłopak o zadziwiająco zielonych oczach chciał coś powiedzieć, chyba się przywitać, ale na mój widok znieruchomiał. Uśmiechnęłam się nieśmiało w odpowiedzi.



***Tatsuya***
Spojrzałem w lustro i westchnąłem.
Byłem ubrany w czarne spodnie od garnituru i białą koszulę zapinaną na guziki. Jednak butów nie zmieniłem. Nadal te same, czarne, ciężkie buty wojskowe.
- I nawet nikt nie skrytykuje mojego wyglądu... - mruknąłem.
Nie widziałem Exedry od czasu mojego samobójstwa i nie miałem nawet z kim porozmawiać.
Ruszyłem do drzwi, ale tuż przed nimi zatrzymałem się i zawróciłem. Zabrałem opartą o szafkę nocną katanę Dantego i dopiero wyszedłem. Nie wiem czemu ją wziąłem, ale przeczuwałem kłopoty.
Samo dojście do pokoju Kiry zajęło mi niedużo czasu.
Zapukałem i wziąłem głęboki oddech.
Otworzyła mi po kilku sekundach.
Mimowolnie otworzyłem usta na jej widok.



***Kira***


     -M-Może być? -zapytałam onieśmielona.
     Chłopak nic nie odpowiedział, tylko nadal się we mnie wpatrywał. Uznałam to chyba za odpowiedź. Lekko się rumieniąc, cofnęłam się do pokoju po torebkę po czym wyszłam zza drzwi. Już chciałam je zamknąć po czym coś sobie przypomniałam. Wykonując uprzednio przepięknego faceplama przekroczyłam próg i podeszłam do stolika na którym coś odbijało promienie słońca. Chwyciłam sztylet po czym wsunęłam go do paska na lewym udzie i ukryłam pod czarnym materiałem sukienki.
     -Ostrożności nigdy za wiele...- mruknęłam przechodząc obok chłopaka. - To jak? Idziemy?



***Tatsuya***
- Tak... - lekko się uśmiechnąłem - Chodźmy.
Wziąłem Kirę za rękę i ruszyliśmy powoli korytarzem.
- Mam nadzieję że w tym roku bal odbędzie się normalnie... - westchnęła dziewczyna.
- A co było w zeszłym? - spytałem, patrząc na nią zdziwiony.
- Długa historia... - mruknęła w odpowiedzi - Bardzo długa...
- Okej - mruknąłem - Kiedyś mi opowiesz, co?
- Tak, tak... - Kira przysunęła się do mnie.
Tymczasem powoli dochodziliśmy do sali w której miał odbyć się bal...



***Kira***


     W miarę, gdy zbliżaliśmy się do sali gimnastycznej, muzyka która z niej dochodziła stawała się coraz głośniejsza. Instynktownie mocniej ścisnęłam rękę chłopaka. Cały czas miałam dziwne wrażenie, ze stanie się coś złego.
     Akademia bardzo zmieniła się od czasu, gdy tu przybyłam. Część jej uczniów odeszło w pogoni za własnymi sprawami, a kilkoro nawet opuściło nas na zawsze by wędrować po tamtym świecie. Były jednak przypadki, że wracali. Niestety nie wszyscy. Przełomowym wydarzeniem była na pewno zmiana dyrektorki. Ciekawa jestem ile ta Niebieska ma jeszcze rodzeństwa i ile oni z nami jeszcze wytrzymają. Swoją drogą uważam, ze tej szkole przydałby się w końcu jakiś normalny, porządny pedagog bądź chociaż jeden miły pracownik.
Gdy doszliśmy przed dość duże, oszklone drzwi poprawiłam szybko włosy, strzepałam „kurz” z sukienki i dopiero po tym weszłam. Najwyraźniej nie przyszliśmy pierwsi, bo wewnątrz pomieszczenia było już parę osób, a na scenie stała jakaś dziewczyna, śpiewająca do wolnego. Akurat trafiliśmy na jego koniec. Szkoda. Gdy tylko właścicielka słodziutkiego głosiku zlazła ze sceny pojawiła się na niej jakaś kobieta. Falowane, białe włosy opadały kaskadą na odkryte ramiona. Ubrana była w błękitnawą, długą suknię, której koniec sunął się jeszcze kilka centymetrów po ziemi. Gdy tylko się odezwała zdałam sobie sprawę kim jest. Oniemiałam z... Szoku, wrażenia, uprzedniego podziwu dla niej? Otóż tym kimś była Niebieska 2.0. Boginie niebios najwyższych dlaczego ona tak na co dzień nie wygląda?!



***Tatsuya***
Niechętnie wszedłem do sali. Nigdy nie lubiłem przyjęć i balów, ale skoro musiałem...
Ja zastanawiałem się, tymczasem na scenę weszła białowłosa kobieta. Potrzebowałem kilkunastu sekund żeby się zorientować że to dyrektorka.
- Co do diabła? - syknąłem - To lepsza wersja Niebieskiej, czy co?
- Nie, to chyba ta sama - mruknęła Kira - Zresztą to nieważne. Chodźmy...
Zrobiliśmy zaledwie parę kroków. W międzyczasie omiotłem salę wzrokiem.
Od razu zanotowałem w myślach położenie bufetu. Jednak zaraz potem skamieniałem.
Napotkałem bowiem wzrok Sunoga. Obok niego stała Akemi. Dziewczyna wyglądała jakby chciała mnie zabić, zresztą jej towarzysz podobnie.
- Zmywajmy się stąd jak najszybciej - mruknąłem do Kiry - Mam przeczucie że zaraz zginę.
I chyba miałem rację.
Akemi momentalnie znalazła się przy mnie. Zaraz potem poczułem piekący ból na policzku i usłyszałem:
- Co Ty sobie wyobrażasz?! Najpierw się zabijasz, a terazjak gdyby nigdy nic, przychodzisz na bal?!
- Przepraszam... - mruknąłem, po czym spojrzałem na Sunoga - ...też mi dasz w pysk?
- Nie, wymyślę coś bardziej wyrafinowanego - odrzekł chłopak - Kretyn z ciebie, wiesz?
- Taa, wiem - westchnąłem - Porozmawiamy później? Teraz muszę być skoncentrowany.
- Na...? - Akemi uniosła brwi.
- Powiem kiedy indziej - uciąłem - Do później.
Mówiąc to, pociągnąłem Kirę w inną część sali.



***Kira***


     Spojrzałam zmartwiona na Tatsuyę. Nie będę ukrywać był strasznie poddenerwowany i spięty. Nie dziwie mu się. Cały czas czułam wokół ciemną aurę.
     -Eh, Tatsu, jeden dzień bez szwanku to dla ciebie rzecz niemożliwa, prawda?- zapytałam, uprzednio wzdychając. Chłopak w odpowiedzi tylko wzruszył ramionami.
     -Siadaj...- nakazałam, wskazując na pobliskie krzesło.
Mój towarzysz na początku się opierał, lecz po chwili wykonał polecenie. Schyliłam się i dotknęłam ustami czerwonego policzka. Zalśniło lekkie, białe światło, a gdy się odsunęłam po uderzeniu nie został nawet ślad. Chłopak zamrugał kilkakrotnie powiekami na co ja uśmiechnęłam się niewinnie.
     -Chodź.-zachęciłam, chwytając chłopaka za dłoń i zwlekając go z krzesła.
     -Ej, Kira, gdzie ty mnie prowadzisz?- zapytał, uparcie starając się zostać na miejscu
     -Chodź, potańczymy. -wyjaśniłam
     -O nie, nie, nie, nie. Nie mam zamiaru.- powiedział po czym usiadł na krześle i założył ręce na piersiach. - Wszystko tylko nie taniec.
     -Oj nie daj się prosić! Jeden wolny nie zaszkodzi. - nie miałam zamiaru dać za wygraną. - A jak będziesz grzeczny to Kircia ci odpuści i będziesz mógł coś sobie zjeść. No prooooszę. Jeden, Tylko jeden. - jeśli to nie wypali, to zostanie mi tylko urok osobisty.



***Tatsuya***
Jak na komendę zaburczało mi w brzuchu.
- Ty podły zdrajco - syknąłem, po czym spojrzałem na Kirę - Ale...ja nie umiem tańczyć!
- To nic! - Kira uśmiechnęła się - No chodź!
- Ale... - rozpaczliwie szukałem argumentu - ...ja muszę cały czas patrzeć czy Twoja rodzina się tu nie zjawi.
- Tatsu... - Kira podeszła bliżej i złapała mnie za rękę - Prooooszę...
Mimowolnie spojrzałem jej w oczy i zacząłem tracić zaciętość.
- Ale...ale tylko jeden - westchnąłem, wstając - Potem nigdzie się nie ruszam, jasne?
- Dobrze, dobrze...dziękuję - dziewczyna ścisnęła moją rękę i pociągnęła na parkiet.
- W co ja się wpakowałem...? - westchnąłem.




***Kira***


     Prośby nie wypaliły. Postanowiłam więc wykorzystać mój niezawodny urok osobisty (xD dop. autroki). Pochyliłam się nad chłopakiem, chwytając go za rękę i spojrzałam prosto w jego zielone oczy, zmuszając go tym samym by spojrzał w moje. Podziałało. Dał za wygraną. Ku mojej uciesze stanęliśmy na parkiecie. Muzyka zwolniła i rozpoczął się kolejny wolny w takt do jakieś wyjątkowo urokliwej, japońskiej piosenki. Chłopak stanął naprzeciw mnie w bezruchu. Uśmiechnęłam się pobłażliwie po czym chwyciłam jego dłonie i położyłam je na swojej talii. Sama zaś oparłam się o jego klatkę piersiową i zaczęłam miarowo kołysać, to w prawo to w lewo. Zamknęłam oczy i pozwoliłam chwili trwać. Już dawno nie czułam się tak swobodnie. Całkowicie zapominając o grożącym mi niebezpieczeństwu, o mojej rodzinie zanurzyłam się w delikatnie opatulających mnie nutach.



***Tatsuya***
To było całkiem przyjemne, nie powiem. Ale to co dobre, szybko się kończy. Piosenka dobiegła końca i zatrzymaliśmy się. Spojrzałem jej w oczy i lekko się uśmiechnąłem.
Mimowolnie się przysunąłem i nasze usta zetknęły się.
- Tatsu... - Kira odezwała się cicho - ...przy wszystkich...?
- Hm... - zamyśliłem się - ...zaczekaj momencik...
Puściłem ją i podbiegłem do dyrektorki.
- Niech pani da mi te namiary - powiedziałem.
- Huh? - Niebieska spojrzała na mnie zdziwiona, ale wyjęła z torebki małą karteczkę i podała mi.
Szybki rzut oka i zapamiętałem zapisane na niej liczby. Potem schowałem ją do kieszeni i wróciłem do Kiry. Chwyciłem jej dłoń i wyszedłem na korytarz. Gdy tylko znaleźliśmy się za drzwiami, objąłem ją i pocałowałem. Dziewczyna od razu odwzajemniła pocałunek.




***Kira***


     Nie miałam pojęcia co Tatsuya chciał zrobić, ale się nie opierałam. Gdy szedł w moją stronę zauważyłam, że chował do kieszeni małą karteczkę, zignorowałam jednak ten fakt, bo już po chwili zostałam niemalże brutalnie pociągnięta za rękę za drzwi sali. To co jednak mnie za nimi spotkało mile mnie zaskoczyło. Natychmiast odwzajemniłam pocałunek chłopaka i dotknęłam dłonią jego policzka. Ten zaś objął mnie w talii. Nagle kątem oka zauważyłam jak ktoś wychodzi zza rogu. Przeklęłam w myślach i gwałtownie odsunęłam się od Tatsuyi. Ten spojrzał na mnie zdziwiony tymi swoimi błyszczącymi, malachitowymi oczyma.
     -Oni tu są! - krzyknęłam, a mój głos został odrobinę zagłuszony głośna muzyką, wypływającą zza drzwi. Powiedziałam to jednak na tyle głośno, żeby mój towarzysz to usłyszał i natychmiast zareagował. Zamknęłam oczy i usłyszałam tylko świst. Po chwili, która trwała zaledwie ułamki sekundy otoczenie zmieniło się. Zamiast tłumionych muzyką rozmów i śmiechów, duszącego powietrze i gorąca czułam już tylko przenikliwe zimno i słyszałam wiatr, odbijający się od skał. Ostrożnie rozchyliłam powieki, a to co ujrzałam sprawiło, ze oniemiałam. Znajdowaliśmy się po kolana w zimnym śniegu, gdzieś daleko w górach na małej polance w środku sosnowego lasu. Przed nami majaczył niewyraźny zarys chatki- obietnicy ciepła i bezpieczeństwa. No, zapowiada się ciekawie.







***Tatsuya***
Rozejrzałem się i zakląłem.
- Nienawidzę śniegu - syknąłem, biorąc Kirę na ręce - Widzisz tu coś?
- Tam...Tam jest jakaś chatka - dziewczyna wskazała ręką jakiś kierunek.
- Dobra... - mruknąłem, lekko się unosząc - Zaraz trochę nas ogrzeję...
Mówiąc to, aktywowałem niebieską aurę.
- Nie! - krzyknęła Kira - Oszalałeś?! Sprowadzisz na nas lawinę!
- *cenzura* - mruknąłem, dezaktywując aurę - Nienawidzę śniegu...nienawidzę zimna...
- W takim razie lećmy - odparła dziewczyna - In szybciej tam dotrzemy, tym szybciej się ogrzejemy...
- Taa... - skinąłem głową, ruszając w kierunku wskazanym przez moją towarzyszkę.








***Kira***


     Uśmiechnęłam się lekko pod nosem.
      -Przeżyjesz, chyba nie zamarzniesz skarbie, hm?- zachichotałam na co mój towarzysz tylko prychnął.
      Chwilę później wylądowaliśmy na zimnym, mokrym śniegu przed małą, drewnianą chatką. Rozglądnęłam się uważnie wokół. Polanka, na której znajdował się domek była stosunkowo mała i okalał ją gęsty sosnowy las. Na moje oko byliśmy kilka tysięcy metrów nad poziomem morza, bo nie oddychało się tutaj zbyt przyjemnie. Tatsuya wszedł na werandę i podszedł do drzwi. Nim jednak dotknął klamki odczekał chwilę i spojrzał na mnie porozumiewawczo, na co ja skinęłam głową i otworzyłam drzwi. Gdy tylko chłopak przeniósł mnie przez próg uderzył mnie silny zapach drewna.
     -Em... Mógłbyś postawić mnie na ziemi?- zapytałam lekko zakłopotana.
      -Teraz już tak. -uśmiechnął się – Tradycji stało się zadość- zaśmiał się.
      Po chwili już dało się słyszeć roznoszący się po chatce dogłos moich obcasów, uderzających o wiekowe panele. W kompletnej ciemności, którą rozpraszała jedynie jasna smuga światła, wpadająca do wnętrza przez drzwi widziałam doskonale. Cóż, czasem dobrze jest być kotem.
Jednak nie każdy ma takie zdolności. Usłyszałam jak mój towarzysz błąka się w mrokach niemalże egipskich i szuka włącznika. Po chwili poszukiwania zakończyły się sukcesem, bo wnętrze chatki oświetliło blade światło pojedynczego kinkietu, wiszącego po prawej stronie drzwi. Po lewej zaś znajdowały się drzwi. Nacisnęłam klamkę i zaglądnęłam do środka. Pomieszczeniem tym okazała się być mała, również drewniana łazienka. Zamknęłam drzwi po czym zajęłam się dalszym „zwiedzaniem” wnętrza chatki. Nie było jednak zbytnio czego oglądać- maleńka kuchnia składająca się z blatu, kuchenki elektrycznej i niewielkiej lodówki połączona z salonem oraz sypialnią, w której w skład można było zaliczyć dwuosobowe łóżko i dwie etażerki. Na jednej z nich stała lampka, na drugiej stary budzik na baterie. Na tym koniec. Całość naszego nowego miejsca zamieszkania można było zmieścić na trzydziestu metrach kwadratowych. Stanęłam pośrodku i jęłam wpatrywać się w przestrzeń. Po chwili stanął obok mnie Tatsuya.
     -I jak? Może być?- zapytał  






***Tatsuya***
Omiotłem chatkę wzrokiem i oparłem się o ścianę. Nie zależało mi zbytnio na poznaniu jej wystroju, tudzież rozkładu pokojów. Pewnie i tak nie było zbytnio czego oglądać...
Tymczasem Kira skończyła obchód i stanęła w tym pokoju, w którym byłem ja.
- I jak? - spytałem, podchodząc do niej - Może być?
- Nie jest źle - odparła - Jest wszystko co jest potrzebne.
- Taa... - mruknąłem - ...ale będę się musiał kimnąć na podłodze...Niebieska nie pomyślała o wstawieniu drugiego łóżka...
Podszedłem do szafy, otworzyłem ją i zacząłem grzebać w poszukiwaniu jakiegoś koca.
- Niech to diabli... - mruknąłem - ...prościej byłoby gdybym mógł ich pozabijać...
- Tatsu... - odezwała się Kira.
- Hm...?
- Po co tam grzebiesz? - spytała, podchodząc do mnie.
- Muszę sobie znaleźć jakiś koc przynajmniej...podłoga nie jest chyba zbyt wygodna do spania.
- A-Ale... - zaczęła dziewczyna - ...przecież...przecież nie musisz...spać na podłodze...
- Ale łóżko jest jedno - zauważyłem, odwracając się do niej.
- T-Tak...ale... - dziewczyna lekko się zarumieniła - ...moglibyśmy spać...razem...
- Hę? Dobrze usłyszałem? - zamrugałem kilka razy oczami - Kolejny etap siania zgorszenia?

Spotkanie


***Kazahana***

Dlaczego wspomnienia bywają tak bolesne niczym przebicie ostrym mieczem albo spalenie w płomieniach pokuty i żalu? Pamiętam, że po raz pierwszy do Akademii przybyłam półtora roku temu, zaś w postaci Kazahany jakieś trzysta sześćdziesiąt pięć dni temu. I ponownie zostałam poproszona, a raczej wymuszono na mnie okrutnym szantażem, grę na Balu Bożonarodzeniowym.
Nadal nie rozumiałam, dlaczego nawet przy zmianie dyrektorki nie wyrzucono mnie z tej szkoły. Może to dla mocy, a może przez układ z moją matką? Nie wiem. Nie czytam ludziom w myślach, gdyż zużywa to dość dużo mocy. A przy takich osobowościach jak Inizawa Akisashi moc bywa bardzo potrzebna, a konieczność jej posiadania staje się priorytetem.
Zdjęłam zmęczone wciskaniem czarno-białych, fortepianowych klawiszy blade dłonie i położyłam je na zasłoniętych materiałem sukienki w barwie lapis lazuli kolanach. Kolejną godzinę spędziłam już w sali muzycznej, otoczona przez rażąco białe ściany powodujące czasem zawroty głowy. Moje błękitne oczy wpatrywały się w pożółką ze starości, leżącą przede mną partyturę. W tym momencie, po raz pierwszy od kilku miesięcy marzyłam tylko o ciepłym łóżku i spoczynku chociaż świadomość, że i tak w mojej głowie nie zatańczą żadne marzenia senne, powodowały odrzucenie tej perspektywy.




***Kira***

Tatsuya wyszedł kilka godzin temu, a ja mimo trzech kubków ciepłego mleka i prysznicu nijak nie mogłam zasnąć. Postanowiłam więc, że udam się na mały spacerek po odmętach akademii, więc już po chwili przechodziłam przez drzwi, prowadzące do piwnicy. Pierwszym miejscem, do którego się udałam było skrzyżowanie głównych korytarzy w północnym skrzydle. Później swoje kroki skierowałam w kierunku biblioteki, którą przemierzyłam z cztery razy po czym zaczęłam iść wprost przed siebie. Po jakimś czasie spędzonym na bezsensownym tułaniu się po tym istnym labiryncie usłyszałam muzykę, a dokładniej fortepian. Z braku lepszego zajęcia postanowiłam więc udać się w miejsce, z którego dochodził ów dźwięk.



***Kazahana***

Piękna pieśń o wierze w przyszłość, nadziei pełnej marzeń i chęci i ich spełnienia zupełnie otępiła moje zmysły. Po przegraniu utworu sięgnęłam po stojącą nieopodal na dębowym stoliku szklankę pełną przezroczystego płynu, której zawartość duszkiem opróżniła. W tym wypadku wolałabym chyba porządną kawę albo najlepiej alkohol, jednak tego drugiego ze względu na wiek uczniów w Akademii nie było.
Z rezygnacją wyjęłam spod mebla butelkę jakiegoś napoju energetycznego. Dopiero opanowałam dwie piosenki z repertuaru Balu Bożonarodzeniowego, a cały plik reszty nut aż odstraszał swoimi rozmiarami. Odłożyłam pierwszą partyturę na stolik, po czym zerknęłam na kolejną piosenkę... Ona... była moja... a raczej zespołu „Dark Night”...




***Kira***

Gdy tylko zlokalizowałam źródło dźwięku okazała się nim być sala muzyczna. Zamiast jednak jak kulturalny człowiek wejść do środka usiadłam pod ścianą i zaczęłam wsłuchiwać się w cudną muzykę, wydobywającą się z wewnątrz. Nie chciałam temu komuś przeszkadzać... Dobra, przyznam się, czasami mam takie egoistyczne pobudki: po prostu nie chciałam, aby melodia ucichła i tyle. Nie wiem ile tak siedziałam, na pewno spędziłam trochę czasu na zimnej posadzce. Wystarczająco by nie zdać sobie sprawy z tego, że przestałam słyszeć tę cudną melodię.




 ***Kazahana***

Wypiwszy do końca napój, pozbierałam porozrzucane po całym pokoju kartki, jednak zamiast od razu wyjść, postanowiłam jeszcze chwilkę pograć na cudnym fortepianie i pośpiewać. Dlaczego? Sama do końca  nie wiedziałam...
Musnęłam klawisz, a w mojej głowie pojawiła się sylwetka bruneta również siedzącego przy tym samym instrumencie, następne dwie dziewczyny gitarzystki oraz perkusista. Na końcu z otchłani wyłania się głos... mój głos...
Na blade, zwykle pogrążone w spokoju usta mimowolnie wpełzł delikatny uśmiech. Czyżbym miała w sobie jeszcze trochę ludzkich uczuć? Tak dawno nie czułam się tak niezwykle przyjemnie i błogo.





***Kira***


Ciekawość mnie zżerała. Jakaś dziwna siła krzyczała: Ej ty! Rusz zad i powiedz temu komuś jaki wielki wa talent!; Z początku nie byłam jednak przychylna temu pomysłowi, dopiero później, gdy głos szalejący w mojej głowie nie dawał mi już myśleć, postanowiłam się poddać. Cichutko zapukałam. Nikt się z początku nie odezwał, więc postanowiłam dać za wygraną. Moje zamierzenia przerwał niestety cichy, słodki głosik dobiegający z wewnątrz. Teatralnie wywróciłam oczami po czym nacisnęłam klamkę. Pierwszym co uderzyło mnie w oczy były śnieżnobiałe ściany,a następnie kontrastujące z ich barwą błękitne włosy.





***Kazahana***

Mój dobry nastrój prysł niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, kiedy w sali muzycznej pojawiła się kolejna znajoma moc. Zirytowana postępowaniem przybysza odwróciłam się i z chłodem wymalowanym na twarzy spojrzałam na nią karcąco.
- Yoake Kira-chan, czym ci się naprzykrzyłam, że przerywasz mój spokój? - zapytałam ostro, a każde moje słowo odbijało się w jej niebieskich oczach ogromnym zdziwieniem. Szybko zabrałam nuty, po czym włożyłam je w czarną teczkę z białym napisem „Fortepian – Bal Bożonarodzeniowy. - Jeśli masz czelność przerywać instrumentaliście, mogłabyś chociaż odpowiedzieć na moje pytanie.  




***Kira***


-P-Przepraszam... -wydukałam – N-Nie zrobiłam tego specjalnie, skądże . Niczym też mi się nie naprzykrzyłaś, Kazachana-chan, tak? Bardzo przepraszam, nie odchodź. Ja wyjdę, nie przeszkadzaj sobie. - powiedziałam szybko po czym wybiegłam z pomieszczenia. - A, właśnie! Ślicznie grasz!- krzyknęłam zza drzwi po czym pobiegła korytarzem w przeciwną stronę, do tej, z której przyszłam.
Przez całe te zajście miałam dziwne wrażenie, że znam tę dziewczynę. Nie wiem, może mi się tylko wydaje? Może to jakaś paranoja? Tak czy inaczej wydawała mi się znajoma. I nie, nie dlatego, że także jest uczennicą akademii i może widuję ją na korytarzach. To coś innego.
No, mniejsza z tym. Potrząsnęłam głową po czym spojrzałam przez okno.
-Pełnia...- szepnęłam po czym zgrabnie wskoczyłam na parapet i jęłam wpatrywać się w widoki za szybą.



***Kazahana***

- Yoake... - mruknęłam, patrząc jeszcze za znikającą za rogiem dziewczyną. Kąciki moich bladych ust uniosły się mimowolnie do góry. Ta dziewczyna przez ten cały rok ani trochę się nie zmieniła. Nadal była tą roztrzepaną, radosną, może czasem zbyt nachalną szatynką o miłym usposobieniu.
Ogółem rzecz biorąc, ostatnimi czasy dość często obcuję z ludźmi różnymi od dyrektorki. Najpierw pojawił się ten dzieciak Inizawa, teraz znalazła mnie lwica. Cóż, to naprawdę zaczęło robić się dziwne, ale też i... przyjemne?




***Kira***


Obraz za oknem przywoływał wspomnienia z pewnej księżycowej nocy dziesięć lat temu. Nocy, która zmieniła całe moje życie i niczym piętno odcisnęła się na całej mojej rodzinie, na mym dzieciństwie. Cóż co się stało, to się już nie odstanie. Nie jestem Bogiem, by kierować swym losem. Jestem tylko człowiekiem, nic nie znaczącą jednostką ludzką wraz ze swymi słabościami, uczuciami, rozsądkiem, którego jednak nie zawsze używam.
Westchnęłam, powodując, że gładka powierzchnia okna zamgliła się lekko. Bez namysłu dotknęłam palcem wskazującym szyby i zakreśliłam na niej niezdarnie kwiatuszka. Małego, niewyraźnego, ulotnego. Gdy tak się przyglądałam zanikającemu obrysowi uświadomiłam coś sobie. Jak mogłam tego wcześniej nie dojrzeć? Toż to oczywiste... Ten ton, ta muzyka, te oczy...
-Lenn... - wyszeptałam





***Kazahana***

Nie miałam już ochoty na ćwiczenia po niespodziewanym wtargnięciu szatynki. Zebrałam resztę porozrzucanych wokół kartek i zamknąwszy szybko drzwi, ruszyłam w stronę swojego pokoju. Już z daleka zauważyłam skrzący się na drewnie złoty numerek – dwadzieścia sześć. Nowe drzwi zostały wstawione dziś rano, gdyż po wtargnięciu mojego „sąsiada” stare raczej nie nadawały się do użytku. Moją uwagę przykuło jednak jeszcze coś innego. Na jednym z parapetów przeciwległych okien siedziała panna Yoake rysująca coś palcem po zamglonej szybie. Widocznie jeszcze nie wróciła do swojego lokum, a powinno uczynić to już dawno. Dziewczyna taka jak ona nie powinna się szwendać nocą po tak ogromnym budynku, w którym tak łatwo się zgubić. Wiem to z moich własnych doświadczeń.   




***Kira***
Gdy tak rozmyślałam nagle usłyszałam czyjeś kroki, dochodzące z oddali. Odwróciłam głowę w tamtą stronę i zobaczyłam cień, przesuwający się po podłodze. Po chwili zza rogu wyłoniła się błękitnowłosa dziewczyna. Zeskoczyłam z parapetu po czym szybkim krokiem do niej podeszłam.
Spojrzała na mnie swymi niebieskimi oczami.
-Hana...- odezwałam się- Musimy pogadać.
-Czego chcesz, Yoake Kira-chan? -syknęła
-Ty jesteś... Byłaś Lenn, nieprawdaż? -zapytałam, a jej źrenice rozszerzyły się w zdziwieniu




***Kazahana***

Czy ta dziewczyna naprawdę doznała jakiś halucynacji, czy czyta mi w myślach, bo raczej po moim zachowaniu nie wyniosłaby takiego wniosku. Kiedy...? Kiedy ona...?
- A jeśli tak, to co z tego? - zapytałam ostrożnie. - Lenn już od dawna nie istnieje. - oznajmiłam, odgarniając błękitne włosy. Jeśli chciała poznać całą prawdę, to dlaczego by nie? Może wtedy zajmie się swoimi sprawami i zostawi mnie w końcu w spokoju? Tak, chyba tylko tego teraz pragnęłam. Nienaruszalności mojej osobistej strefy i zatajenia przed światem mojej prawdziwej tożsamości. 



***Kira***


-A-Ale j-jak to zniknęła, nie rozumiem?- zapytałam- Ja wiem, że to ty jesteś Lenn, ja wiem. Czuję to. Jesteś taka jak ona, albo raczej jesteś taka sama.
Dziewczyna tylko prychnęła.
-Wygląd zmienisz, ale charakteru już nie. Choćbyś nie wiem jak ukrywała swą prawdziwą tożsamość. Poza tym nie mogłabym nie wiedzieć, że Lenn to ty. Uratowałam ci kiedyś życie, łączy nas nierozerwalna, wieczna więź.
-O czym ty gadasz Yoake? -warknęła błękitnowłosa- Powtórzę raz jeszcze skoro nie rozumiesz, Lenn już nie ma. Odeszła, zniknęła. Radzę ci o niej zapomnieć, dobrze to zrobi twej osobie.



***Kazahana***

- Tenshi Kazahana, to moje imię. Zapamiętaj je lepiej, dzieciaczku. - rzuciłam na odchodne. - Czuj się zaszczycona, jeszcze cię nie zabiłam. I pozdrów ode mnie tego dzieciaka... jak on miał? A, Shinozaki Tatsuya. - bez żadnych ceregieli wyminęłam ją i weszłam do swojego pokoju, zatrzaskując jej drzwi pod nosem. Niech ta smarkata dziewczyna zajmie się wreszcie swoimi sprawami. Jeżeli tak bardzo interesuje się egzystencja innych, niech zostanie psychiatrą. Chociaż nie, powinni ja przyjąć do szpitala i przykuć do łóżka jak resztę tych żelkomaniaków.



***Kira***

Zaskoczona spojrzałam na drzwi, za którymi przed chwilą zniknęła dziewczyna. Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. Nie wiem ile jeszcze czasu stałam tak bezczynnie na korytarzu, minęło trochę czasu, bo do pokoju wróciłam dopiero, gdy księżyc chylił się ku horyzontowi. Kiedy tylko wróciłam do pokoju od razu opadłam na łóżko i zasnęłam. 

piątek, 25 stycznia 2013

Specjalna gala, ze specjalnym gościem xD

Tatsuya: <wchodzi do sali uprzednio wykorzystanej w trakcie gali rocznicowej BA i wydziera się do mikrofonu>WITAM PANIE, PANOWIE, ŻELKOWE LUDKI, KIWI, FUTRZAKI I INNE STWORKI!
Sunog: <wchodzi na scene za nim> Dobra, dobra... Nie wydzieraj się. Wszyscy cię i bez tego słyszą.
Tatsuya: Ja tu buduję wzniosłość chwili, a Ty mi tak perfidnie przerywasz! <morderczy wzrok> Na czym to ja...a, tak! Pewnie zastanawiacie się co to za okazja! Na razie powiemy Wam tyle że zaprosiliśmy tu pewnego gościa!
Sunog: Do usług <szczerz> A więc proszę Państwa... Oto nasz gość... Nie mający sobie równych... Książe Vegeta!
<do sali wchodzi Vegeta>
Tatsuya: Co masz nam do powiedzenia Vegeta? <podsuwa mu mikrofon pod nos>
Vegeta: Więc...
Tatsuya: <zabiera mikrofon> FASCYNUJĄCA OPOWIEŚĆ! To teraz Sunog powie z jakiej okazji tu stoimy! <przekazuje mikrofon>
Sunog: Dzięki <bierze mikrofon> No więc zauważyliśmy, że licznik wejść Baku-Akademii wybił pewną liczbę. Z tego też powodu ta gala. Vegeta, co możesz powiedzieć o liczbie odwiedzin na BA? <podsuwa mu mikrofon>
Vegeta: <patrzy na licznik> God dammit Nappa...
Tatsuya: <przyciąga mikrofon do siebie> A może powiedz tak, żeby Ci którzy nie znają Twojego przyjaciela, też zrozumieli? <szczerz>
Vegeta: <odchrząka> Liczba wejść na Baku-Akademię to... PONAD DZIEWIĘĆ TYSIĘCY!!! <zaciska pięść>
Sunog: Dziękujemy bardzo <szczerz>
Tatsuya: Ja tam nie jestem usatysfakcjonowany <szczerz> Czegoś mi tu brakuje... <podaje Vegecie skauter> Zaznaczam że jeśli ktoś nie wie co to za ustrojstwo, niech spyta wujaszka Google!
Vegeta: Khem...TO PONAD DZIEWIĘĆ TYSIĘCY! <miażdży skauter> Auuuuuu! Moja ręka!
Tatsuya: O, krew... <gap> ...zaraz. KREW! WYNOCHA DO PIELĘGNIARKI BO ZAPASKUDZISZ NAM PODŁOGĘ!
Vegeta: Trochę pokory robaku! Rozmawiasz ze swoim księciem!
Sunog: <do krótkofalówki> Hilda, Brunhilda, zabierzcie go stąd.
<wchodzą sprzątaczka i kucharka, zabierają Vegetę>
Vegeta: Nie! Póśćcie mnie! Nie dotykajcie mnie potwory! Jestem księciem!
Sunog: <zakłopotana mina> Uff... Zrobiło się gorąco... Chciałbyś coś powiedzieć Tatsu? <podaje mikrofon>
Tatsuya: <wyrywa mu mikrofon> Móóój skaaaaarb...zły człowiek chciał Cię mi zabraaaać...<gapi się na Sunoga jak Gollum>...eee...znaczy...<ogarnia się>...gdyby wszedł na SSJ4 to mielibyśmy przerąbane. Ale on nie jest obeznany z tymi dwoma demonami i im nie ucieknie <szczerz>
Sunog: Da faq? <gap na Tatsu> Ehh... Mniejsza... Tak, to prawda... Ale nawet gdyby, to są jeszcze posiłki, czyli Berta i Kunegunda <szczerz>
Swoją drogą, to kto daje takie imiona? <poker face> Chociaż do nich akurat pasują...
Tatsuya: Z pewnością ktoś bardzo zUy! I z tego miejsca pozdrawiam Kage! <mega szczerz> Vegeta odwalił swoje i powinniśmy już kończyć! Ale jako że mamy jeszcze trochę czasu antenowego, wrzucimy tu jakiś wypełniacz! Może dżingielek reklamowy? <gap na Sunoga>
Sunog: Tak, ja też chciałbym pozdrowić Kage <szczerz> Bez obaw, twoje lizaki są całe i zdrowe... I takie smaczne <większy szczerz> Jeśli już, to w twoim wykonaniu <szczerz>
Tatsuya: Ty chyba bardzo chcesz ogłuchnąć <przewraca oczami> Zaśpiewam dopiero na Twoim pogrzebie <niewinny uśmieszek> A odnośnie lizaków, dasz kilka? <psycho-szczerz>
Sunog: Jak to zrobię, to Kage mnie zabije <poker face> Czyli nie<szczerz>
Tatsuya: Dobra, dobra...<mega foch><wyjmuje z kieszeni lizaka i wpycha sobie do ust>...dobra, koniec focha! Znaj moją dobroć, marna istoto xD
Ej, to jest brudne...<dmucha w mikrofon><rozlega się przeraźliwy pisk> Auuuuu @.@
Sunog: @.@ Ty ku*** matole... Uszy mi krwawią... <wyciąga chusteczki i wkłada sobie do uszu>
Tatsuya: <gap na Sunoga> No wybacz! Ale czego Ty oczekujesz od braciszka Akemi Ichiro?! Z tego zaś zacnego miejsca pozdrawiam Aki xD
Sunog: No tak... Tak, bardzo gorąco pozdrawiamy ^ ^ Weny i żelek, co nie miara xD
Tatsuya: Ale nie zapominajmy o reszcie ludków! Jesteśmy tutaj już grubo ponad rok! Co prawda z wieloma zmianami składu, niektórzy idioci popełniali samobójstwo...<zapala się nad nim strzałka z napisem "Idiota">...inni zaś po prostu odchodzili, przychodzili, wracali...ale najważniejsze że nadal tu jesteśmy!
Sunog: Tak, to jest najważniejsze. Nadal tu jesteśmy i zbyt szybko się nie ruszymy, prawda? xD
Vegeta: <krzyczy z oddali> Jeszcze was dorwę bachory! Co? Nie! Aaaa...! Pomocy! Ja nie chcę!
Sunog: <znaczący gap na Tatsu>
Tatsuya: Hę? <nasłuchuje> Co one mu...chyba nie każą mu próbować tej zielonej papki, co?
Sunog: Zaraz... Tą papkę biorą z wielkiego kontenera, na którym jest taka czarna nuklearna koniczynka... <poker face> Pomożemy mu?
Tatsuya: Taa, wypadałoby...to ten...dziękujemy za uwagę i w ogóle! I do zobaczenia! <wybiega z sali>VEGETA, TRZYMAJ SIĘ!
Sunog: Tak, dziękujemy, do widzenia i dobranoc! <wybiega> VEGETA BĄDŹ SILNY! BĄDZIESZ MIAŁ ZA TO WIELKIE ZENKAI!
<dźwięk bijatyki w oddali>

piątek, 11 stycznia 2013

" -Ilu poległo? -Dwudziestu żołnierzy i pięciu oficerów.." Czyli... Powrót w wielkim stylu?



**Kira***
Przed śmiercią Tatsu...

Spokojnie spacerowałam korytarzami akademii w poszukiwaniu ciekawszego zajęcia. Od kilku dni wprost zżerała mnie nuda. Nagle zza korytarza wyszła zaspana szatynka z arcy przepiękną szopą na głowie, słuchająca wywodów swojego bakugana. Gdy się z nią minęłam naszło mnie przemożne przeczucie, że ową dziewczynę znam. Zatrzymałam się na chwilę i obróciłam, uważniej jej się przyglądając. Nie poznała mnie. Wykorzystałam więc to i powoli zaszłam ją od tyłu. Gdy znalazłam się wystarczająco blisko, rzuciłam się na nią i mocno ją przytuliłam.
- Neruuu!- krzyknęłam


***Neru***
Obudziły mnie dziwne dźwięki, dobiegające z szafki nocnej. Nieprzytomnie walnęłam to coś ręką, mrucząc pod nosem:
-Co to za upierdliwy budzik...?!
- Jaki budzik?! -krzyknął oburzony Subaru.-I nie jestem upierdliwy!!!
-Taaa... Jasne, a ja jestem księżniczką...-odpowiedziałam sarkastycznie a następnie przekręciłam się na drugi bok, aby ponownie się zdrzemnąć...
~Sześć miesiące później...~
Obudziłam się, tym razem sama. Usiadłam na łóżku i powoli z niego zeszłam.
-Która godzina...?- nagle spostrzegłam ,że oprócz mnie nikogo nie ma w pokoju.-Subaru...? Jesteś tu?
-Jestem, niestety... Wiesz, że jest już styczeń?! Spałaś sześć miesięcy !!!-wydarł się mój bakgan.
-Jaki styczeń? Jakie sześć miesięcy?- następnie wyszłam z pokoju, a Subaru wskoczył mi na ramię i zaczął swoją paplaninę. Nawet go nie słuchałam i nie wiem co mówił. Szczerze mówiąc nie miałam ochoty go słuchać. Minęłam jakąś dziewczynę. Szłam dalej. Nic się ciekawego nie działo.
-Neruuu!- ta oto dziewczyna zaszła mnie od tyłu i mocno przytuliła.
-Yyyyy... Kim ty jesteś?


***Kira***
-Jaja sobie robisz?!- krzyknęłam oburzona- Nie pamiętasz mnie?
-Eeee... Nie?- na te słowa przeżyłam kompletny szok.
-J-Jak to...?- pociągnęłam kilka razy nosem i puściłam dziewczynę.

***Neru***
-No a tak w ogóle to kim ty jesteś...? I skąd znasz moje imię?!- zaczęłam się uważniej przyglądać dziewczynie. Miałam wrażenie, że gdzieś już ją kiedyś widziałam. Ale musiało być to już bardzo, bardzo dawno, skoro jej już nie pamiętam  (Prost i logiczne...).
-Ja jestem Kira... Nie pamiętasz mnie?- coś mi zaświtało.
-Hmmmm? Kira.. Kira... Kira!- przypomniałam sobie. -Kruś!- rzuciłam się na nią.- To ty to naprawdę ty?!

***Kira***
- Nie wiesz, mów mi Amaterasu, bogini słońca... No jasne, że ja! - zaśmiałam się i przytuliłam ją. - Jak ja Cię dawno nie widziałam! Tęskniłam za Tobą...-szepnęłam, ale później dodałam głośniej- Skąd ty się tu wzięłaś? -zapytałam zaciekawiona
- No jak to skąd? Głupie pytania zadajesz, to chyba oczywiste!
- Nie, nie dla mnie! Opowiadaj!
-No, wiesz... -zaczęła odrobinę speszona - No, bo wiesz... Jak mężczyzna i kobieta na prawdę bardzo się ko...
- Nie, nie o to chodzi! -przerwałam jej szybko
-Ufff... Już myślałam, że mi nie przerwiesz- uśmiechnęła się szeroko.
-N-Nie, ja wiem jak TO działa, ale pytam skąd ty tutaj, w BA!
- Aaaaa, to było trzeba tak od razuuu!- udała idiotkę, szczerząc się zupełnie jak ona. Wykonałam arcy pięknego facepalma.

***Neru***
- A więc..- zaczęłam. Zapowiadało się na długą nudną historię. –Szłam sobie chodnikiem i nagle ni stąd ni zowąd pojawiło się to czarne coś, w rodzaju czarnej dziury i wskoczyłam, wylądowałam w jakimś białym gabinecie tej białowłosej baby, strasznie zołzowata, ale kit z tym, później znalazłam jakiś pokoju, chyba był mi przeznaczony, bo od razu po wejściu zasnęłam jak kamień w wodę i obudziłam się po sześciu miesiącach, KONIEC!- wypowiedziałam to jedno długie zdanie na jednym wydechu. Kirę aż zatkało. Po kilku sekundach się otrząsnęła.
-T-Ty… Ty… Ty jesteś jakimś nurkiem długo dystansowym czy jak?!
-Nie…-odpowiedziałam cicho spuszczając wzrok- Dobra, kit z tym!- zarządziłam- Idziemy ogarnąć moją szopę na głowie!
-Idziemy!- Kira wskazała palcem w stronę pokoju w którym przespałam całe lato i część zimy.
***
Po dwóch godzinach ogarniania mojej arcy przepięknej szopy, w końcu się nam udało.
-Ilu poległo?- zapytała Kira ze śmiertelną powagą.
-Dwudziestu żołnierzy i pięciu oficerów..- odparłam- Uczcijmy minutą ciszy tych, którzy odeszli do śmieci…
-Podsumowując zniszczyłyśmy dwadzieścia grzebieni i pięć szczotek, ale jaki efekt! – w tym momencie wskazała na moje rozczesane włosy.

***Kira***
-Tooo... Co robimy?- zapytałam szatańsko się szczerząc. Neru opowiedziała mi podobnym uśmiechem. Spojrzałam na nią zdziwiona.
-Masz plan? -zapytałam. Dziewczyna nie odpowiedziała, tylko popatrzyła w przestrzeń, gładząc palcami po swoim podbródku.
***
Biegłyśmy korytarzem, a za nami pędziła wściekła Niebieska.
-Akichime! W tej chwili, do mojego gabinetu!- Neru nie odpowiedziała, tylko wystawiła jej język.
-Neru...- chciałam ją ostrzec- Uważaj na...- nie zdążyłam, bo dziewczyna przepięknie zaryła głową w ścianę i osunęła się na ziemię. Spojrzałam nerwowo w głąb korytarza i ujrzałam wściekłą dyrektorkę.
-Neru! Podnoś się i to szybko! - krzyknęłam, ale dziewczyna popatrzyła na mnie nietrzeźwym wzrokiem i uśmiechnęła się jak wariatka. Wściekły, śliniący się potwór był już tuż przy nas, gdy wpadłam na genialny plan.
-Uwaga, Ruscy.
-Chować rum!- wydarła się i natychmiast wstała z podłogi. Chwyciłam ją za ramię i pociągnęłam w prawo.


***Neru***
Kira pociągnęła mnie w prawą stronę. Wściekły kobieto-podobny potwór wciąż nas gonił. Wbiegłyśmy w ślepą uliczkę. Patrzyłam jak dyrektorka niebezpiecznie się zbliża.
-AKICHIE! DO MOJEGO GABINETU, NATYCHMIAST! -Niebieska nas dogoniła (co jest raczej oczywiste...).
-A raczej do tego co z niego zostało...-wtrąciła cicho Kira śmiejąc się pod nosem. Śliniący się potwór zaciągnął mnie do swojej jaskini.
***
Stałam i nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. Byłam z siebie dumna, a wściekła dyrektorka była tylko wisienką na wielkich lodach.
-I zobacz co zrobiłaś! Jesteś niepoważna! Jak można było zamienić mój gabinet w pokój, który przypomina psychiatryk?!- dość spora żyłka pulsowała jej na czole.
-Wie pani co...? Ten pokój wygląda o teraz o wiele lepiej... A ta żyłka, która pulsuje pani na czole, idealnie zakrywa widoczne zmarszczki...-podsumowałam ,a ta nie wiedzieć czemu jeszcze bardziej się wściekła.
-Ja ci zaraz zrobię krzywdę jeśli nie przywrócisz temu pomieszczeniu dawnego wyglądu!-wydarła się tak, że jej oddech z drugiego końca pokoju, doleciał aż do samych drzwi.
-A, i jeszcze jedno...! Jak ma pani zamiar się tak na mnie wydziera i ziać tym swoim odrażającym oddechem, to mogła by pani przynajmniej zainwestować w miętówki!- kobieta wraz ze swoją straszną aurą podeszła do mnie i zacisnęła pięść.
-MASZ COŚ JESZCZE DO POWIEDZENIA?! wykrzyczała przez zaciśnięte zęby.- O! Już wiem co będzie idealną karą dla Ciebie! -wyszczerzyła się podejrzanie i zbliżyła swoją twarz do mojej.- Od dzisiaj do końca swojego pobytu w tym miejscu nie zjesz , nie dotkniesz i nie powąchasz ani jednej, nawet najmniejszej wisienki !-upadłam na kolana i uczepiłam się do jej nogi. Zaczęłam ryczeć jak małe dziecko.
- NIEEE!- wszystkie lustra, szklanki i inne przedmioty ze szła, porcelany itp. popękały, zwierzęta zaczęły uciekać w popłochu na ślepo, mój krzyk, pisk i płacz, na raz, wywołał silny wiatr.
- No kto by pomyślał, że taka Neru Akichime, która zabija bezwzględnie niewinnych ludzi, będzie płakać jak małe dziecko, bo nie zje już ani jednej wisienki! Ha! Wygrałam!
Byłam tak zrozpaczona utratą sensu życia, że nie zważając na wszystko usiadłam w kącie, w pozycji embrionalnej i nie przestając się mazać, zaczęłam hodować grzybki.

*** Kira ***

Patrzyłam jak Niebieska ciągnie po ziemi biedną Neru. Co jak co, ale przyznać muszę, że czasami była chyba zbyt brutalna. Hm, nic dziwnego jak na człowieka z rąbniętą psychiką. Gdy ten śliniący się potwór zniknął za rogiem w mej głowie powoli rodził się plan doskonały.
Nim ruszyłam odczekałam jeszcze kilka minut po czym szybko czmychnęłam pod najbliższe okno. Otworzyłam je i zmierzyłam odległość. Tak "na oko" do ziemi było gdzieś tak z piętnaście metrów, a ja znajdowałam się na piątym piętrze. Bez wahania chwyciłam za klamkę, nacisnęłam ją i pociągnęłam. Stanęłam na parapecie wdychając świeże powietrze po czym po prostu... Pozwoliłam memu ciału bezwładnie opaść. Nie, nie spokojnie, bez paniki, nie, nie myślałam , że to koniec mej przyjaciółki i nie, nie chciałam się z rozpaczy zabić. To tylko taki trik i szybsza droga na dół. Bowiem gdy znajdowałam się już na poziomie drugiego piętra chwyciłam się parapetu, po czym zgrabnie na niego wskoczyłam. No jeden problem z głowy, pozostał drugi. Trzeba znaleźć jakieś otwarte okno. Rozglądnęłam się i zaklęłam cicho po łacinie. Dlaczego to zawsze musi spotykać właśnie mnie? Wykrzywiwszy swoją twarz w ironicznym uśmiechu, poczęłam przesuwać się powoli po parapetach przytulona do ściany. W końcu najwyraźniej bogowie postanowili się nade mną zlitować i podarować mi na spóźniony prezent pod choinkę uchyloną szybę. Gdy w końcu się do niej doczołgałam bez problemu ją otworzyłam i z kocią gracją wskoczyłam do środka. Gdy znalazłam się na korytarzu postanowiłam odszukać przyjaciółkę po śladach śliny na podłodze i głośnych wrzaskach, dobiegających z prawego skrzydła szkoły. Z największą ostrożnością dam właśnie podążyłam.

***Neru***
Moja hodowla grzybków miała się dobrze, a nawet bardzo dobrze. W głowie nadal echem odbijały się słowa dyrektorki.
-"Jakim prawem?! Ani jednej wisienki do końca tutejszego pobytu?! To chore! Paradoksalne! Niemożliwe! Chore! Horror jakiś!"- myślałam i wyżywałam się na biednym muchomorku... Był zmasakrowany.
-Pseplasam gzybku!- przepraszałam biednego, już martwego, grzybka. Pogrążyłam się w jeszcze większej rozpaczy. -Urządzę pogrzeb grzybkowi!- poczułam czyjś niemiły i cuchnący oddech na karku. Automatycznie się wzdrygnęłam. Był to ziejący czadem, kobieto-podobny potwór.
-Odwaliło Ci do reszty?!- jej słowa były bardziej trujące niż oddech.
-To wszystko przez panią! I od kiedy jesteśmy na "Ty"?! Hm?!
-Prze ze mnie?! A przez kogo mój gabinet wygląda jak pokój z psychiatryka, co?!
-Jest mi z tym dobrze, a nawet świetnie, bo to ja zamieniłam to pomieszczenie, w coś, co bardziej przypomina gabinet dyrektora tej szkoły ! ! !-niebieska nie odpowiedziała mi, zgasiłam ją. Duma mnie rozpierała.  Nagle drzwi się otworzyły.


                                                       Kontynuować...?


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
N: Jeeee! Nie ma to jak pisać nocie jakieś... Sześć miesięcy... To chyba rekord Ginesa...
K: Niom, ale dumna jesteś, hm, Neru? Może dostaniemy medal, albo jakąś nagrodę! *Q*
N: No ba! Ale to wszystko twoja wina! *foszek na Kirę*
K: Ej, no! Dałabyś już spokój, cio?
N: Nie. *natychmiastowa odpowiedz * Cza było pisać ze mną, a nie ślinić się z Tatsu!
K: Phi! Foch!
N: Ty mi tu nie fochuj, bo to ja, jak dura czekałam aż mi łaskawie panna Kira odpisze... *mega FOCH FOR EVER*
K: Oj przeprasza, nie jesteś Ty taka kompletnie bez winy! Jakbyś rodzicom nie podpadła i miała kompa na pewno szybciej by poszło!
N: Nie moja wina, że rodzice mnie nie kochają, tak?! TTT^TTT Niefaszne!  Wiesz, że i tak Cię kofam, plawda...?A tak w ogóle to cza kończyć, bo ludkom się czytać odechce! Do zobaczyska w II cz.! :*