piątek, 11 stycznia 2013
" -Ilu poległo? -Dwudziestu żołnierzy i pięciu oficerów.." Czyli... Powrót w wielkim stylu?
**Kira***
Przed śmiercią Tatsu...
Spokojnie spacerowałam korytarzami akademii w poszukiwaniu ciekawszego zajęcia. Od kilku dni wprost zżerała mnie nuda. Nagle zza korytarza wyszła zaspana szatynka z arcy przepiękną szopą na głowie, słuchająca wywodów swojego bakugana. Gdy się z nią minęłam naszło mnie przemożne przeczucie, że ową dziewczynę znam. Zatrzymałam się na chwilę i obróciłam, uważniej jej się przyglądając. Nie poznała mnie. Wykorzystałam więc to i powoli zaszłam ją od tyłu. Gdy znalazłam się wystarczająco blisko, rzuciłam się na nią i mocno ją przytuliłam.
- Neruuu!- krzyknęłam
***Neru***
Obudziły mnie dziwne dźwięki, dobiegające z szafki nocnej. Nieprzytomnie walnęłam to coś ręką, mrucząc pod nosem:
-Co to za upierdliwy budzik...?!
- Jaki budzik?! -krzyknął oburzony Subaru.-I nie jestem upierdliwy!!!
-Taaa... Jasne, a ja jestem księżniczką...-odpowiedziałam sarkastycznie a następnie przekręciłam się na drugi bok, aby ponownie się zdrzemnąć...
~Sześć miesiące później...~
Obudziłam się, tym razem sama. Usiadłam na łóżku i powoli z niego zeszłam.
-Która godzina...?- nagle spostrzegłam ,że oprócz mnie nikogo nie ma w pokoju.-Subaru...? Jesteś tu?
-Jestem, niestety... Wiesz, że jest już styczeń?! Spałaś sześć miesięcy !!!-wydarł się mój bakgan.
-Jaki styczeń? Jakie sześć miesięcy?- następnie wyszłam z pokoju, a Subaru wskoczył mi na ramię i zaczął swoją paplaninę. Nawet go nie słuchałam i nie wiem co mówił. Szczerze mówiąc nie miałam ochoty go słuchać. Minęłam jakąś dziewczynę. Szłam dalej. Nic się ciekawego nie działo.
-Neruuu!- ta oto dziewczyna zaszła mnie od tyłu i mocno przytuliła.
-Yyyyy... Kim ty jesteś?
***Kira***
-Jaja sobie robisz?!- krzyknęłam oburzona- Nie pamiętasz mnie?
-Eeee... Nie?- na te słowa przeżyłam kompletny szok.
-J-Jak to...?- pociągnęłam kilka razy nosem i puściłam dziewczynę.
***Neru***
-No a tak w ogóle to kim ty jesteś...? I skąd znasz moje imię?!- zaczęłam się uważniej przyglądać dziewczynie. Miałam wrażenie, że gdzieś już ją kiedyś widziałam. Ale musiało być to już bardzo, bardzo dawno, skoro jej już nie pamiętam (Prost i logiczne...).
-Ja jestem Kira... Nie pamiętasz mnie?- coś mi zaświtało.
-Hmmmm? Kira.. Kira... Kira!- przypomniałam sobie. -Kruś!- rzuciłam się na nią.- To ty to naprawdę ty?!
***Kira***
- Nie wiesz, mów mi Amaterasu, bogini słońca... No jasne, że ja! - zaśmiałam się i przytuliłam ją. - Jak ja Cię dawno nie widziałam! Tęskniłam za Tobą...-szepnęłam, ale później dodałam głośniej- Skąd ty się tu wzięłaś? -zapytałam zaciekawiona
- No jak to skąd? Głupie pytania zadajesz, to chyba oczywiste!
- Nie, nie dla mnie! Opowiadaj!
-No, wiesz... -zaczęła odrobinę speszona - No, bo wiesz... Jak mężczyzna i kobieta na prawdę bardzo się ko...
- Nie, nie o to chodzi! -przerwałam jej szybko
-Ufff... Już myślałam, że mi nie przerwiesz- uśmiechnęła się szeroko.
-N-Nie, ja wiem jak TO działa, ale pytam skąd ty tutaj, w BA!
- Aaaaa, to było trzeba tak od razuuu!- udała idiotkę, szczerząc się zupełnie jak ona. Wykonałam arcy pięknego facepalma.
***Neru***
- A więc..- zaczęłam. Zapowiadało się na długą nudną historię. –Szłam sobie chodnikiem i nagle ni stąd ni zowąd pojawiło się to czarne coś, w rodzaju czarnej dziury i wskoczyłam, wylądowałam w jakimś białym gabinecie tej białowłosej baby, strasznie zołzowata, ale kit z tym, później znalazłam jakiś pokoju, chyba był mi przeznaczony, bo od razu po wejściu zasnęłam jak kamień w wodę i obudziłam się po sześciu miesiącach, KONIEC!- wypowiedziałam to jedno długie zdanie na jednym wydechu. Kirę aż zatkało. Po kilku sekundach się otrząsnęła.
-T-Ty… Ty… Ty jesteś jakimś nurkiem długo dystansowym czy jak?!
-Nie…-odpowiedziałam cicho spuszczając wzrok- Dobra, kit z tym!- zarządziłam- Idziemy ogarnąć moją szopę na głowie!
-Idziemy!- Kira wskazała palcem w stronę pokoju w którym przespałam całe lato i część zimy.
***
Po dwóch godzinach ogarniania mojej arcy przepięknej szopy, w końcu się nam udało.
-Ilu poległo?- zapytała Kira ze śmiertelną powagą.
-Dwudziestu żołnierzy i pięciu oficerów..- odparłam- Uczcijmy minutą ciszy tych, którzy odeszli do śmieci…
-Podsumowując zniszczyłyśmy dwadzieścia grzebieni i pięć szczotek, ale jaki efekt! – w tym momencie wskazała na moje rozczesane włosy.
***Kira***
-Tooo... Co robimy?- zapytałam szatańsko się szczerząc. Neru opowiedziała mi podobnym uśmiechem. Spojrzałam na nią zdziwiona.
-Masz plan? -zapytałam. Dziewczyna nie odpowiedziała, tylko popatrzyła w przestrzeń, gładząc palcami po swoim podbródku.
***
Biegłyśmy korytarzem, a za nami pędziła wściekła Niebieska.
-Akichime! W tej chwili, do mojego gabinetu!- Neru nie odpowiedziała, tylko wystawiła jej język.
-Neru...- chciałam ją ostrzec- Uważaj na...- nie zdążyłam, bo dziewczyna przepięknie zaryła głową w ścianę i osunęła się na ziemię. Spojrzałam nerwowo w głąb korytarza i ujrzałam wściekłą dyrektorkę.
-Neru! Podnoś się i to szybko! - krzyknęłam, ale dziewczyna popatrzyła na mnie nietrzeźwym wzrokiem i uśmiechnęła się jak wariatka. Wściekły, śliniący się potwór był już tuż przy nas, gdy wpadłam na genialny plan.
-Uwaga, Ruscy.
-Chować rum!- wydarła się i natychmiast wstała z podłogi. Chwyciłam ją za ramię i pociągnęłam w prawo.
***Neru***
Kira pociągnęła mnie w prawą stronę. Wściekły kobieto-podobny potwór wciąż nas gonił. Wbiegłyśmy w ślepą uliczkę. Patrzyłam jak dyrektorka niebezpiecznie się zbliża.
-AKICHIE! DO MOJEGO GABINETU, NATYCHMIAST! -Niebieska nas dogoniła (co jest raczej oczywiste...).
-A raczej do tego co z niego zostało...-wtrąciła cicho Kira śmiejąc się pod nosem. Śliniący się potwór zaciągnął mnie do swojej jaskini.
***
Stałam i nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. Byłam z siebie dumna, a wściekła dyrektorka była tylko wisienką na wielkich lodach.
-I zobacz co zrobiłaś! Jesteś niepoważna! Jak można było zamienić mój gabinet w pokój, który przypomina psychiatryk?!- dość spora żyłka pulsowała jej na czole.
-Wie pani co...? Ten pokój wygląda o teraz o wiele lepiej... A ta żyłka, która pulsuje pani na czole, idealnie zakrywa widoczne zmarszczki...-podsumowałam ,a ta nie wiedzieć czemu jeszcze bardziej się wściekła.
-Ja ci zaraz zrobię krzywdę jeśli nie przywrócisz temu pomieszczeniu dawnego wyglądu!-wydarła się tak, że jej oddech z drugiego końca pokoju, doleciał aż do samych drzwi.
-A, i jeszcze jedno...! Jak ma pani zamiar się tak na mnie wydziera i ziać tym swoim odrażającym oddechem, to mogła by pani przynajmniej zainwestować w miętówki!- kobieta wraz ze swoją straszną aurą podeszła do mnie i zacisnęła pięść.
-MASZ COŚ JESZCZE DO POWIEDZENIA?! wykrzyczała przez zaciśnięte zęby.- O! Już wiem co będzie idealną karą dla Ciebie! -wyszczerzyła się podejrzanie i zbliżyła swoją twarz do mojej.- Od dzisiaj do końca swojego pobytu w tym miejscu nie zjesz , nie dotkniesz i nie powąchasz ani jednej, nawet najmniejszej wisienki !-upadłam na kolana i uczepiłam się do jej nogi. Zaczęłam ryczeć jak małe dziecko.
- NIEEE!- wszystkie lustra, szklanki i inne przedmioty ze szła, porcelany itp. popękały, zwierzęta zaczęły uciekać w popłochu na ślepo, mój krzyk, pisk i płacz, na raz, wywołał silny wiatr.
- No kto by pomyślał, że taka Neru Akichime, która zabija bezwzględnie niewinnych ludzi, będzie płakać jak małe dziecko, bo nie zje już ani jednej wisienki! Ha! Wygrałam!
Byłam tak zrozpaczona utratą sensu życia, że nie zważając na wszystko usiadłam w kącie, w pozycji embrionalnej i nie przestając się mazać, zaczęłam hodować grzybki.
*** Kira ***
Patrzyłam jak Niebieska ciągnie po ziemi biedną Neru. Co jak co, ale przyznać muszę, że czasami była chyba zbyt brutalna. Hm, nic dziwnego jak na człowieka z rąbniętą psychiką. Gdy ten śliniący się potwór zniknął za rogiem w mej głowie powoli rodził się plan doskonały.
Nim ruszyłam odczekałam jeszcze kilka minut po czym szybko czmychnęłam pod najbliższe okno. Otworzyłam je i zmierzyłam odległość. Tak "na oko" do ziemi było gdzieś tak z piętnaście metrów, a ja znajdowałam się na piątym piętrze. Bez wahania chwyciłam za klamkę, nacisnęłam ją i pociągnęłam. Stanęłam na parapecie wdychając świeże powietrze po czym po prostu... Pozwoliłam memu ciału bezwładnie opaść. Nie, nie spokojnie, bez paniki, nie, nie myślałam , że to koniec mej przyjaciółki i nie, nie chciałam się z rozpaczy zabić. To tylko taki trik i szybsza droga na dół. Bowiem gdy znajdowałam się już na poziomie drugiego piętra chwyciłam się parapetu, po czym zgrabnie na niego wskoczyłam. No jeden problem z głowy, pozostał drugi. Trzeba znaleźć jakieś otwarte okno. Rozglądnęłam się i zaklęłam cicho po łacinie. Dlaczego to zawsze musi spotykać właśnie mnie? Wykrzywiwszy swoją twarz w ironicznym uśmiechu, poczęłam przesuwać się powoli po parapetach przytulona do ściany. W końcu najwyraźniej bogowie postanowili się nade mną zlitować i podarować mi na spóźniony prezent pod choinkę uchyloną szybę. Gdy w końcu się do niej doczołgałam bez problemu ją otworzyłam i z kocią gracją wskoczyłam do środka. Gdy znalazłam się na korytarzu postanowiłam odszukać przyjaciółkę po śladach śliny na podłodze i głośnych wrzaskach, dobiegających z prawego skrzydła szkoły. Z największą ostrożnością dam właśnie podążyłam.
***Neru***
Moja hodowla grzybków miała się dobrze, a nawet bardzo dobrze. W głowie nadal echem odbijały się słowa dyrektorki.
-"Jakim prawem?! Ani jednej wisienki do końca tutejszego pobytu?! To chore! Paradoksalne! Niemożliwe! Chore! Horror jakiś!"- myślałam i wyżywałam się na biednym muchomorku... Był zmasakrowany.
-Pseplasam gzybku!- przepraszałam biednego, już martwego, grzybka. Pogrążyłam się w jeszcze większej rozpaczy. -Urządzę pogrzeb grzybkowi!- poczułam czyjś niemiły i cuchnący oddech na karku. Automatycznie się wzdrygnęłam. Był to ziejący czadem, kobieto-podobny potwór.
-Odwaliło Ci do reszty?!- jej słowa były bardziej trujące niż oddech.
-To wszystko przez panią! I od kiedy jesteśmy na "Ty"?! Hm?!
-Prze ze mnie?! A przez kogo mój gabinet wygląda jak pokój z psychiatryka, co?!
-Jest mi z tym dobrze, a nawet świetnie, bo to ja zamieniłam to pomieszczenie, w coś, co bardziej przypomina gabinet dyrektora tej szkoły ! ! !-niebieska nie odpowiedziała mi, zgasiłam ją. Duma mnie rozpierała. Nagle drzwi się otworzyły.
Kontynuować...?
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
N: Jeeee! Nie ma to jak pisać nocie jakieś... Sześć miesięcy... To chyba rekord Ginesa...
K: Niom, ale dumna jesteś, hm, Neru? Może dostaniemy medal, albo jakąś nagrodę! *Q*
N: No ba! Ale to wszystko twoja wina! *foszek na Kirę*
K: Ej, no! Dałabyś już spokój, cio?
N: Nie. *natychmiastowa odpowiedz * Cza było pisać ze mną, a nie ślinić się z Tatsu!
K: Phi! Foch!
N: Ty mi tu nie fochuj, bo to ja, jak dura czekałam aż mi łaskawie panna Kira odpisze... *mega FOCH FOR EVER*
K: Oj przeprasza, nie jesteś Ty taka kompletnie bez winy! Jakbyś rodzicom nie podpadła i miała kompa na pewno szybciej by poszło!
N: Nie moja wina, że rodzice mnie nie kochają, tak?! TTT^TTT Niefaszne! Wiesz, że i tak Cię kofam, plawda...?A tak w ogóle to cza kończyć, bo ludkom się czytać odechce! Do zobaczyska w II cz.! :*
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz