sobota, 16 marca 2013

-Chcesz odprawiać egzorcyzmy na swojej dziewczynie… czekaj, czekaj… ty tego nie potrafisz… CHCESZ NASŁAĆ NA MNIE JAKIEGOŚ NAPALONEGO GOŚCIA W CZARNEJ KIECCE? ODBIŁO CI?!!!


Przejechałam dłonią po ścianie. Pod palcami czułam chropowatą powierzchnie i wyryte na niej obrazki. Westchnęłam cicho, a mój wzrok powędrował po pokoju. Po chwili go spuściłam.
-Aż tak się martwisz? Nie uważasz, że… że to takie nie w twoim stylu?- białowłosy uniósł brwi w geście zdziwienia.
-To takie dziwne? Ja się zawsze martwię. O wszystko. Musisz się przyzwyczaić- uśmiechnęłam się smutno i oparłam o jakieś kartony.
-Uważaj, bo…- chłopakowi przerwał głośny huk kartonów i mojego tyłka uderzającego o ziemię – To się zawali- dokończył z cichym westchnięciem. Jęknęłam cicho.
-Nie mogłeś uprzedzić?- zapytałam wstając i otrzepując z kurzu.
-Próbowałem- zaśmiałam się. Przewróciłam oczami i wyszłam na korytarz- Idę się przejść- oznajmiłam i ruszyłam korytarzami.
O czym myślałam? Właściwie o wszystkim. Od Rena, przez wszystkich w tej akademii, na Verminie kończąc. Bo przecież prawda była taka, że moje życie było nie ogarnięte. Rozpieszczona księżniczka, potomkini bogini Selene, narażona na śmierć, z chłopakiem, który jest chłodnym egoistą, a do tego mieszkająca w Akademii, która równie dobrze mogłaby być wariatkowem. Pięknie.
-Masz myśli samobójcze?- tuż przy uchu usłyszałam cichy śmiech Vanessy. No tak. Zapomniałam wspomnieć o baku ganie, który uważa mnie za idiotkę .
- A ciebie to obchodzi? Ty i tak cały dzień śpisz- uśmiechnęłam się do niej złośliwe. Prychnęła tylko i wskoczyła do mojej kieszeni- O tym mówię!- westchnęłam. Zatrzymałam się przy jakimś oknie i wyjrzałam przez nie. O dziwo nawet nie pomyślałam by wyskoczyć. Spojrzałam na niebieskie niebo, po którym wolno sunęły białe, puszyste chmurki. Usiadłam na parapecie i zamknęłam oczy. Nim się obejrzałam, zasnęłam.
*Później*
-SELENE!- obudził mnie głośny krzyk. Otworzyłam gwałtownie oczy i prawie spadłam z parapetu. Rozejrzałam się zdezorientowana i dostrzegłam Rena.
-Odbiło ci?- uniosłam brwi do góry.
-Nie, ale mam ci coś do pokazania- złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę piwnicy. Gdy już tam doszliśmy (ja zostałam dociągnięta!), otworzył jakieś pudło i wyciągnął z niej księgę.
-Wiesz, co to jest?- pokazała na okładkę.
-Nie? Możesz mi powiedzieć?- skrzyżowałam ręce na piersi i westchnęłam- o co ci znów chodzi?
-TO jest księga ze starymi egzorcyzmami- oznajmił z uśmiechem.
-A co? Chcesz wypędzić z Dyrki złego ducha? Tu nawet najsilniejsze egzorcyzmy nie pomogą!
-Nie żartuj! Chcę tego użyć na tobie!- uśmiechnął się szeroko.
-Chcesz odprawiać egzorcyzmy na swojej dziewczynie… czekaj, czekaj… ty tego nie potrafisz… CHCESZ NASŁAĆ NA MNIE JAKIEGOŚ NAPALONEGO GOŚCIA W CZARNEJ KIECCE? ODBIŁO CI?!!!- wrzasnęłam.
-Zamknij się! Masz w sobie demona, nie! Tu jest jak wypędzić demona nałożonego przez klątwę! Krok, po kroku- wręczył mi książkę. Otworzyłam szeroko usta i dotknęłam okładki. Później spojrzałam na  chłopaka.
-Kocham cię!- krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję.

***
Jeee!~ 
Matko jak mnie dłuuugo nie było xD 
Mogłabym się tłumaczyć chorobami, konkursami, lenistwem, ale nie chcę was zanudzać :)
Tak czy siak, strasznie to krótkie, ale przynajmniej jest! ^^  

czwartek, 14 marca 2013

Ja tu jestem się uczyć, a nie upijać się nieznanym płynem i gadać z papugą o sensie życia!

   Wpadłam do swojego pokoju jak burza. Ostatnie na co miałam ochotę to zabawa ''Proszę, rozkazuj mi dalej, przecież wiesz jak to kocham”. Dokładnie zamknęłam drzwi po czym usiadłam na oknie.
   -Ty nigdy się nie zmienisz...-usłyszałam znudzony głos Mizzi.
   -W dalszym ciągu masz coś do powiedzenia na ten temat?- warknęłam zamykając oczy.
Ukrywałam się. Kompletnie jak dziecko, które obraziło się na starszego brata za to, że złamał mu kredkę. Tyle, że tu nie chodziło o kredkę, ale o...O wszystko.
Selene chciała szukać drogi do piekła z Katy? Spoko. Tę sprawę zostawię im. Na razie...
   Otworzyłam okno, po czym jak gdyby nigdy nic zeskoczyłam z parapetu.
Wylądowałam miękko blisko wyjścia ewakuacyjnego przy stołówce.
Weszłam do środka szukając sposobu by odreagować stres.
  -Co by tu...-ucięłam unikając nagłego ataku.
  -Czy wy nie macie gdzie się szwendać, tylko po mojej kochanej stołówce?!- krzyknęła starsza kobieta w czepku.
Obok niej leżała szczotka przełamana na pół. Gdy obróciłam głowę w stronę rzeczy, która mnie zaatakowała, zobaczyłam...drewniany kołek. Co to ja? Wampir czy jak?!
Kobieta dokładnie pucowała jedno miejsce czystą ściereczką, po czym oddalała się by zobaczyć, czy centymetr kwadratowy stołu jest wystarczająco czysty. A myślałam, że to ja mam beznadziejne życie...
Po cichu weszłam do kuchni, szukając dla siebie jakiegoś zajęcia.
   -Chcesz uczyć się gotować?- dobiegł mnie głos Mizzi. Strzeliłam facepalma, po czym spojrzałam na nią wzrokiem mówiącym ''Realy?”
Otwierałam po kolei szafki, z nadzieją, że znajdę coś ciekawego.
Talerze, łyżki, widelce, szklanki, syrop, łyżki, butelka niezidentyfikowanego płynu, talerze, jogurt, papuga...
  -Mizzi. Da się coś ugotować z papugi?- spytałam patrząc wątpliwie na zwierzę, które przyglądało mi się wielkimi, czarnymi ślepiami.
   -Co? Oszalałaś?!
  -No zobacz, no. Papuga.
  -Żywe zwierze! Ich się nie gotuje!
  -Powiedz to kurczakom, wielka obrończyni zwierząt!- Warknęłam wymachując rękami.
  -Odstaw tą klatkę na półkę i wyjdź stąd.
  -Ale ona się na mnie tak dziwnie patrzy...- jęknęłam.
  -Ale ona się na mnie tak dziwnie patrzy!- prawie dostałam zawału gdy usłyszałam skrzekliwy głos ptaka.
Uniosłam jedną brew spoglądając na bakugana, a po chwili uklękłam stawiając klatkę naprzeciw mnie i stukając w pręty klatki z sadystycznym uśmiechem na ustach.
   - Ja się nią zaopiekuję...
   - Jak ty się nią zaopiekujesz, to biedny ptak padnie przed zachodem słońca!- Przewróciłam oczami.
Złapałam za ucho od klatki w jedną dłoń, a drugą butelkę niezidentyfikowanego płynu.
Ruszyłam do drzwi, po chwili napotykając Mizzi na wysokości wzroku.
   - Ty chcesz to coś podać temu ptaku? Co ci on zrobił?! Bo chyba nie chcesz wypić tego sama, prawda?! Ej, zostaw tutaj te zwierze! - Krzyknęła, gdy otworzyłam drzwi i wyszłam do stołówki. Zobaczyłam kobietę, która wcześniej chciała mnie zaatakować, stojącą w tym samym miejscu, czyszczącą to samo miejsce!
   - Jak myślisz, ile jej zajmie zanim wyczyści cały stół?- spytałam cicho w stronę papugi, na co usłyszałam melodię z piosenki ''Czterdzieści lat minęło...”. Wybuchłam śmiechem, odkręcając butelkę.
  -Wiesz co? Nazwę ciebie Jogobella!

                                                                             ***

  -Wiesz co J-jagogobella?- wydukałam zataczając się na ścianę. Wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
-Życie jest dziwne. Najpierw żyjesz, żyjesz, żyjesz...A potem umierasz. Kompletna beznadzieja. Chcesz żyć normalnie, naślą na ciebie bandę duchów, które zniszczą ci życie tylko dlatego, że masz jakiś naszyjnik. Głupota.- Urwałam, podtrzymując się ściany by nie upaść. Kręciło mi się w głowie. Wybuchłam kolejnym niepohamowanym śmiechem. -A na marginesie, co ta dyrektorka myślała, zakładając tą szkołę? Czy ktoś się tu czegoś uczy? Uczniowie łażą w tą i w tamtą wyrywając sobie żelki. Co poza tym? Nic. Ja tu jestem się uczyć, a nie upijać się nieznanym płynem i gadać z papugą o sensie życia! Czy to ma jakikolwiek sens?! Nie ma!- Rozłożyłam teatralnie ręce.
Próbowałam przejść kilka kroków dzielących mnie od swojego pokoju, lecz gdy położyłam rękę na klamce, zachwiałam się i wpadłam do środka, wykładając się jak długa na podłodze.
Mała, kolorowa papuga podreptała za mną do pokoju, stając obok mojej głowy.
   -Wiesz co? Miałam kiedyś zwierzątko. Nazywał się Boobie i był, no cóż, był budyniem ale to zawsze jakieś zwierzątko, prawda? Bo prze...-urwałam, prostując się szybko.
Głosy, a raczej myśli, które słyszę zwykle zbyt cicho, by zrozumieć z nich coś więcej jeśli nie są skierowane do mnie, stały się teraz głośniejsze od moich własnych.
Moją głowę przeszył ogromny ból, na co syknęłam głośno.
Po chwili ciemne plamy zakryły mi pole widzenia i odpłynęłam.

                                                                            ***

Dzień dobry, dzień dobry, dzień dobry! ^^
Wróciłam z bardzo krótką notką, ale zawsze coś.
Ostatnie sześć miesięcy dało mi w kość i nie miałam jak pisać, bo albo choroba, albo wypadek, albo powrót do szkoły i nadrabianie zaległości...i tak w kółko .__.
W każdym bądź razie jestem! *słyszy granie świerszczy*
Nikt mnie nie kocha...T^T

sobota, 9 marca 2013

To mój pokój, przyzwyczaj się że wracam i wychodzę z niego w wielkim stylu! cz. 2

*** Laura ***

Chyba trafiłam na to, co było nam potrzebne! Widać Niebieska bywa przydatna! Opis zgadzał się z kolorem portalu a także przenikliwym zimnem, które dało się czuć gdy go otwierałam. Nie było zbyt dobrze…Przebywanie w nim dłużej niż dwie godziny (które mi zajmował odpoczynek), mógł doprowadzić do całkowitej zmiany charakteru, rozdwojenia jaźni, paranoi lub ostrych stanów lękowych, szaleństwa…
Ale Akemi nie przebywała w nim tyle. Tylko godzinę. Więc musiał być inny powód, który, jupi, również znalazłam.
Zatrute drzewa w tamtym wymiarze pokazują ulubione jedzenie osoby, która akurat na nie patrzy. Cóż, biorąc pod uwagę Aki, pewnie widziała drzewa pełne żelek lub czekolady, czy coś w tym stylu. Żarłoczne stworzenie…
Działanie trucizny polegało na krótkotrwałym, lub permanentnym wywróceniu charakteru do góry nogami.
W każdym bądź razie,  Sunoga nie było w jego pokoju, więc postanowiłam odszukać pokój Akemi, podejrzewając, że tam go znajdę. Musieliśmy coś wymyślić. I to szybko, bo było ryzyko, że Aki taka zostanie….już na zawsze. A to bardzo, ale to BARDZO niefajnie…
Otworzyłam szybko drzwi od pokoju czarnowłosej i zamarłam na widok, który tam zobaczyłam. Czarnowłosa prawie dusiła chłopaka. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się, ale nie był to przyjazny uśmiech. Wręcz przeciwnie, przypomniał mi on uśmiech, którym morderca darzy swoją ofiarę chwilę przed zabiciem. Przełknęłam głośno ślinię i przeniosłam przestraszone spojrzenie na Sunoga. Nie było dobrze.

***Sunog***

Trudno powiedzieć, żeby sytaucja mogła być gorsza... Zgaduje, że mogłaby być, ale to całkowicie nie czas i pora na to.
Akemi powoli, acz stanowczo kroczyła w stronę przerażonej blondynki, która drżała i cofnęła się o krok.
Czarnowłosa wytworzyła w dłoni płomień, ku swojemu zdziwieniu zauważyłem, że jest granatowo-fioletowy.
To oznaczało, że coś złego dostało się do jej organizmu.
Musiałem działać.
Odkleiłem się w końcu od ściany, zrobiłem pierwsze i najlepsze co przyszło mi do głowy, objąłem ją od tyłu, krępując ją na tyle mocno, by nie mogła się ruszyć, nie robiąc jej przy tym krzywdy. Dodatkowo skrepowałem jej nogi trochę powyżej kolan ogonem.
-Puść mnie! -zaczęła wykrzykiwać i wyrywać się.
Jej wysiłki były jednak daremne, trzymałem ją zbyt mocno.
-Laura, wiesz jak ją odmienić?
-Tak, ale... -zaczęła.
-Powiedz.
-Będziemy musieli udać się do tego wymiaru...
Milczałem kilka sekund.
-Jeśli to jedyna opcja... Dobrze -rzekłem.
Teraz nie liczyło się dla mnie już tak ryzyko... Chciałem tylko odzyskać ją...
-Puszczaj mnie głupia małpo! -wrzasnęła zielonooka.
-Nie! -wrzasnąłem w odpowiedzi.
-Dlaczego? -zapytała nieco spokojniej. -Przecież teraz jestem... lepsza niż wtedy...
-Nie zrobię tego, bo chcę odzyskać dawną ciebie, bo to ona była lepsza, bo... To ją kocham...
Zapanowała cisza.


*** Akemi ***

Uspokoiłam się na chwilę, uważnie analizując słowa chłopaka. Spojrzałam szybko na przerażoną Laurę.
Po chwili łzy zaczęły mi ściekać po policzkach i zaczęłam cicho szlochać. Wyczułam niepokój u obojga. Po chwili uścisk Sunoga stracił na sile. Obróciłam się i przytuliłam do niego. Objął mnie mocno, mówiąc coś do mnie cicho.
- Przepraszam…naprawdę przepraszam…- wychlipałam, kładąc dłonie na jego klatce piersiowej. Po chwili dodałam już całkiem spokojnie.- Ale zły wybór zaboli.
Nie zdążył mrugnąć, gdy szybko zebrałam moc w dłoniach i wytworzyłam silną falę, która odrzuciła go na ścianę, z takim impetem, że ją przebił. Wytrąciłam książkę z ręki dziewczyny i posłałam jej ostrzegawcze spojrzenie.
- Odsuń się – rzuciłam ostro. Natychmiast odskoczyła z mojej drogi. Najzwyczajniej w świecie, jakby się nic nie stało, podeszłam do szafy i wyjęłam z niej ubrania.- A teraz wybaczcie, pójdę się przebrać gdzie indziej – położyłam rękę na klamce.- A, i jeszcze jedno…Skoro jesteście przeciwko mnie…to szykujcie się do walki.
Wyszłam, nie rzucając nawet spojrzenia na chłopaka.

***Laura***

Gdy tylko Akemi zniknęła za drzwiami, odzyskałam możliwość swobodnego ruchu. Rzuciłam się biegiem w stronę Sunoga, który właśnie się podnosił. Był cały w pyle a z  ramion po plecach spływała mu strużka krwi. Zakryłam usta dłonią.
- Nie jest dobrze, jest bardzo niedobrze – szepnęłam.- W porządku?
- Obrywałem mocniejszymi ciosami – mruknął, krzywiąc się lekko.- Ale to źle znaczy, skoro już używa przeciwko mnie mocy…
- Tak, jej ostatnie słowa też nie brzmią najfajniej – westchnęłam cicho, a on zmarszczył brwi.
- Nie będę przeciwko niej walczył – szepnął cicho.
- To albo ruszamy cztery lite…no, teraz to osiem, do tego wymiaru, albo ona zrobi z nas miazgę! – nieco podniosłam głos.- A jest w dosyć wojowniczym nastroju, więc nie mamy zbyt wielu opcji, jeżeli nie chcesz walczyć!
- W takim razie…Otwieraj portal – mruknął.
- Czekaj, może obandażuję ci ramiona…- zaproponowałam, starając się nie patrzeć zbytnio na krew.
- Nie czas na to, chodźmy – mruknął, podnosząc koszulkę z podłogi i zakładając ją na siebie. Dopiero wtedy zauważyłam, jak bardzo miał porysowane plecy. Chyba jednak uderzyła go o wiele mocniej niż myślałam…
Postanowiłam to zignorować jak kazał, tak samo jak dziurę w ścianie. Niebieskiej się to nie spodoba, ale cóż. Zamknęłam oczy i wyciągnęłam przed siebie ręce. Skupiłam się, myśląc o tym co chcę zobaczyć gdy uniosę powieki. Po chwili poczułam zimno na skórze. Otworzyłam oczy i spojrzałam na portal.
- No to…no to idziemy – powiedziałam cicho, robiąc pierwszy krok do portalu.

***Sunog***

Wszedłem w czarną, emanującą negatywną energią fluktuację między wymiarową, czyli portal, najprościej mówiąc...
Nie wiedziałem nawet jak może wyglądać to co zastanę po drugiej stronie.
To co zobaczyłem było mniej zaskakujące niż się spodziewałem. Znajdowaliśmy się w wielkim pomieszczeniu, przywodzącym na myśl to z "Alicji w Krainie Czarów", ale w stylu "największy koszmar".
Widać to było chociażby po niektórych drzwiach wyglądających niczym zamknięta paszcza potwora, oraz innych, z czarnego drewna i klamkami, w kształcie sideł na niedźwiedzie. Ogólnie czerń, ciemny fiolet i krwista czerwień...
Aż mnie ciarki przeszły, do tego poczułem nieprzyjemny ziąb, ale to tylko wpływ negatywnej energii tego świata.
-Brr... Upiornie - skomentowałem.
Laura nic nie powiedziała, ale widziałem, że bardzo się przejmuje tym.
Dla ostrożności wyciszyłem emanację mocy, bo jak wiadomo, plusy i minusy przyciągają się, a wcale nie chcieliśmy spotkać tego, co tutaj może mieszkać.
Niespodziewanie, kilka metrów przed nami, z kamiennej posadzki wyrósł stoliczek, a na nim pojawiła się mała zakorkowana buteleczka z zielonym płynem, była do niej doczepiona metka.
Wymieniliśmy znaczące spojrzenia. Podeszliśmy do stoliczka. Wziąłem buteleczkę do ręki.
-"Antidotum" -przeczytałem napis.
-Coś nie chce mi się wierzyć, że to takie proste... -odezwała się niebieskooka.
-Mnie też... -zgodziłem się nią. -Ale z drugiej strony... Skoro ten świat jest negatywny...
-...To coś co byłoby ukryte u nas, byłoby tutaj na widoku. Rzeczywiście, coś może w tym być. Mimo to powinniśmy zachować ostrożność.
-Tak, wiem o tym.
Teraz musieliśmy tylko wrócić do siebie...

*** Akemi ***

Weszłam do znajomego, również opuszczonego od dawna, pokoju. Choć byłam tu sama, to i tak przeszłam do łazienki się ubrać. Szybko wysuszyłam włosy jednym pstryknięciem i założyłam świeże ubrania. Powoli zapięłam buty i rzuciłam przeciągłe spojrzenie w lustro. Wyglądałam inaczej, choć tak samo…Heh, zabawne…
Westchnęłam cicho i uśmiechnęłam się szeroko. Czułam się zupełnie inaczej…Może nawet lepiej!
Wyszłam z łazienki i rozejrzałam się po pokoju Scatty. Taki pusty…
Gdybym już wcześniej była taka jak teraz, pewnie bym ją uratowała. Bałam się używać swoich mocy, nawet podczas treningów nigdy nie dawałam z siebie wszystkiego. Pff, żałosne…
Teraz się nie bałam. Nie bałam się gniewu, swojej siły. Byłam gotowa użyć całej mocy. I z ciekawością oglądałabym rezultaty.
Pomyślałam jeszcze raz o Scatty. A następnie o Niebieskiej, która mogła ją uratować…Ale tego nie zrobiła…
Zacisnęłam pięści.
- Czas się zemścić – szepnęłam, uśmiechając się.- Na wszystkich którzy wyrządzili mi krzywdę.

***Laura***

- Dasz radę otworzyć z powrotem portal? – Sunog zapytał cicho.
- Nie odczuwam tutaj zmęczenia jak w innych wymiarach, ale i tak muszę chwilę odczekać – rzuciłam ponuro, rozglądając się naokoło. – Ale Akemi przecież jakoś sama wróciła, nie otworzyłam dla niej portalu…
Chłopak pokiwał głową i spojrzał na drzwi.
- Myślisz, że któreś z nich prowadzą do akademii? – zapytał po chwili.
- Nie wiem, ale nie widzę żadnego innego rozwiązania – złapałam za klamkę drzwi które były najbliżej mnie.
- Tylko ostrożnie.
- Jasne – pokiwałam głową i je powoli otworzyłam. Na chwilę oślepiło mnie mocne światło. Zmrużyłam oczy. Widziałam las, ale… trawa była niebieska, niebo zielone, liście drzew jasno brązowe, kora zielona. Matko, gorzej niż wizja jakiegoś ćpuna…
Zamknęłam drzwi, odwracając wzrok od drzew, na których liście już zaczęły się zmieniać w gumę balonową. Tak, kochałam to.
Sunog otworzył drzwi obok. Zerwał się mocny wiatr, który usiłował go wciągnąć. Natychmiast oparłam się plecami o te drzwi i je zamknęłam, a chłopak spojrzał na mnie z wdzięcznością.
Za niektórymi drzwiami nic nie było, tylko ciemność, albo po prostu ściana.
- Uh, ja chcę portal do akademii! – nie wytrzymałam w końcu i kopnęłam w ścianę. Natychmiast otworzył się tam biały portal.
- Dla chcącego nic trudnego – Sun zaśmiał się, na co ja się uśmiechnęłam.
- Chodźmy…dopiero teraz będzie najtrudniejsze.

***Sunog***


Ku naszemu miłemu zaskoczeniu, portal rzeczywiście prowadził do Akademii. Nie spodziewałem się, że będę się cieszył z powrotu tutaj, wtedy też uświadomiłem sobie, że teraz to mój jedyny dom.
Było to nieco przykre... Ale nie miałem czasu na takie rzeczy.
Czym prędzej, musieliśmy znaleźć zielonooką, miałem złe przeczucie, że nie będzie zbyt grzeczna...
Niestety, nie myliłem się.
Wyczułem, że skupia moc i jest w gabinecie dyrektorki.
-Jest u niebieskiej... -powiedziałem bardziej do siebie, niż do Laury. -Szybko! Zanim jej coś zrobi - dodałem głośniej.
W tym samym momencie nastąpił wybuch, zniknęło okno gabinetu i kawałek ściany, pojawiły się natomiast tumany dymu.
-Nie... -zamarłem.
Zacisnąłem zęby.
Złapałem blondynkę za rękę i przeniosłem nas go gabinetu dyrki.
Musieliśmy zasłonić usta przed dymem, wnętrze było niemal doszczętnie zniszczone, gdzieniegdzie były palące się drewniane resztki.
Dyrektorka leżała nieprzytomna za biurkiem. Pomijając kilka zadrapań i oparzenia pierwszego stopnia, nie wyglądało, żeby miała poważniejsze obrażenia. Podniosłem ją i przeniosłem nas do pielęgniarki.
-Proszę się nią zająć - powiedziałem tylko i już nas nie było.
-Akemi... -pomyślałem.
Natychmiast znalazłem ją, teraz tylko dotrzeć na czas.

*** Akemi ***

Stałam na początku lasu, uważnie obserwując budynek akademii. Uśmiechałam się, pewna siebie. To co zrobiłam, było dopiero początkiem. Miałam w planach o wiele większy wyczyn niż tylko wysadzenie gabinetu. Wyczułam znajomą energię Sunoga.
- A więc już wrócili…- pomyślałam i spojrzałam w niebo.- Wiatr się zrywa, lepiej dla mnie…Cokolwiek szykują, nie uda im się. Choćbym nie wiem co miała zrobić…Bo gdyby tak…podpalić cały budynek?
Zamyśliłam się na chwilę. Nie wszyscy tam na to zasługiwali…
Ale…dlaczego powinnam się tym w ogóle przejmować?
Przywołałam wspomnienia, które miałam z Sunogiem. Chwile gdy wrócił do akademii, późniejsze lekcje latania, ten powolny proces zakochiwania się w sobie, na koniec sam bal.
Szkoda trochę, ale co poradzić.
Uśmiechnęłam się szeroko, czując jak energia się we mnie zbiera. Spojrzałam na dłonie i wytworzyłam na nich spory czarny płomień, a następnie wystrzeliłam go w stronę drzew aby szybciej go tu ściągnąć.
Jeżeli mam go zabić, to chociaż zrobię to szybko…

***Laura***

- Ona tego nie przyjmie – powiedziałam niespokojnie.- Nie z własnej woli.
- Coś wymyślę…- mruknął, przymykając na chwilę oczy.- Nieważne co będzie, nie będę z nią walczył.
- A jak ona…- na chwilę zamilkłam.- A jak ona spróbuje ci zrobić krzywdę?
- To chyba bardziej niż pewne… – westchnął, po czym gwałtownie otworzył oczy. Spojrzał w stronę lasu, który teraz płonął, a po barwie płomienia nie trudno było się domyślić, kto był sprawcą.
- Akemi, co ty wyprawiasz…- szepnęłam przestraszona.
- Nie ma czasu do stracenia – złapał mnie za rękę i szybko przeniósł nas przed budynek akademii. Spojrzałam na uśmiechniętą czarnowłosą. Ubrała się zupełnie inaczej, niż wcześniej. Wiatr burzliwie rozwiewał jej włosy, miała intensywny makijaż. Fioletowa krótka, pod to czarna sukienka w stylu  gothic lolity. Fioletowe leginsy, złote bransoletki i wysokie glany. Najwyraźniej postanowiła się pozbyć wszystkiego, co kojarzyło się z dawnym wizerunkiem.
- Nareszcie jesteście – powiedziała, niby pogodnie, ale jednak ostro. Wskazała na Sunoga.- Gotowy do walki?
- Akemi, nie będę z tobą walczył – odparł, siląc się na spokój. Zielonooka jednym ruchem ręki wysłała kilka pocisków z płomienia w naszą stronę. Pisnęłam, a chłopak szybko przeniósł nas kawałek dalej, unikając ataku.
- Uff…-odetchnęłam, po czym spojrzałam na niego wymownie.- Chyba plan ‘’przemów jej do rozsądku’’ nie działa.

***Sunog***

Zmarszczyłem brwi i ponownie zacisnąłem zęby.
-Dlaczego to się musiało stać? Dlaczego teraz? Dlaczego? Czy nie mogę być po prostu szczęśliwy? Ale dobra... Ja to przeboleje... Akemi też zasłużyła na szczęście... -zakrzątałem swoje myśli wyrzutami do losu.
Szybko skupiłem się na tym co było "tu i teraz". I to w samą porę, w moim kierunku pomknęły kolejne pociski. Nie chciałem, by zrobiły jakąś szkodę, więc złapałem je i zgasiłem w dłoniach.
Natychmiast tego pożałowałem.
Poczułem palący ból aż w kościach, syknąłem przez zęby.
Moje dłonie były mocno poparzone i pokryte czarnym osadem, towarzyszył mu swąd spalenizny.
-Nie dobrze... -pomyślałem.
Szczęśliwie dłonie miałem jeszcze sprawne.
-Trzeba to skończyć szybko... -powiedziałem do siebie cicho. -Akemi, nie rób tego...
-Dlaczego niby?
-Naprawdę chcesz mieć tych niewinnych ludzi na sumieniu?
-Mówi się trudno... -uśmiechnęła się upiornie, a mnie przeszły ciarki.
-Muszę to zrobić podstępem... -powiedziałem do siebie w myślach.
-Dobra, koniec tego... -powiedziała, zaczynając kumulować w obu dłoniach kulę czarnego ognia.
Kula rosła i rosła, w jednej chwili z wielkości mandarynki stała się większa od arbuza, mieniła się, choć każdy fizyk by temu zaprzeczył, czarnym światłem.
-Giń! -krzyknęła posyłając kulę w naszym kierunku.
Wystrzeliłem w stronę kuli i starałem się ją odeprzeć dłońmi, musiałem ją przekierować i posłać w górę.
Miała tyle mocy, że po chwili już ryłem stopami w podłożu. Działało to w pewnym sensie na moją korzyść.
Udało mi się "złapać" kulę i unieść ją nad siebie. Niestety przeliczyłem się.
Ona właśnie miała wybuchnąć. Eksplozja tutaj zmiotłaby wszystko w promieniu kilkudziesięciu metrów.
Bez zastanowienia wszedłem na drugi poziom i pomknąłem ile miałem sił w górę...
Zniknąłem z pola widzenia dziewczyn.
Huk. Czarny blask. Kula dymu.
Spadałem w dół, już w normalnej postaci.

*** Akemi ***

Choć wygenerowałam tak silną kulę energii, to nadal czułam się świetnie. Słyszałam huk wybuchu. Uśmiechnęłam się, patrząc jak chłopak spada na dół, przybierając na prędkości z każdym centymetrem.
- Akemi! Przestań! – spojrzałam na Laurę, która patrzyła na mnie ze łzami w oczach. Głupia…- Proszę! Spójrz co zrobiłaś! Zatrzymaj to!
Przez chwilę wpatrywałam się w nią pustym spojrzeniem. Następnie uśmiechnęłam się szeroko.
- Jak sobie życzysz! – zaśmiałam się i wystrzeliłam do góry w stronę Suna najszybciej jak umiałam. Zatrzymałam się gdy mnie minął, a następnie ruszyłam za nim, przyśpieszając coraz bardziej. Złapałam go za ramiona i spojrzałam mu w oczy. Patrzył na mnie na wpółprzytomnie. Uśmiechnęłam się lekko.- To zaboli kochanie.
Przyśpieszyłam do granic możliwości, a gdy byliśmy już 10 metrów nad ziemią, puściłam go i wytworzyłam kolejną falę energii, która zadbała, aby uderzył najmocniej jak się da o ziemię, która zatrzęsła się od takiego uderzenia. Laura krzyknęła.
Wylądowałam gładko na trawie, kilka metrów od wielkiej dziury, gdzie chłopak zapoznał się z ziemią i otrzepałam ręce.

***Laura***

- Nie…- szepnęłam cicho, po czym krzyknęłam.- Akemi, coś ty narobiła?!
Dziewczyna uśmiechnęła się tylko złośliwie. Ruszyłam szybko w stronę dziury w ziemi, gdzie Sunog wylądował. Boże, to wszystko moja wina!
Jednak nie zrobiłam nawet pięciu kroków, gdy głos dziewczyny mnie zatrzymał.
- Ani waż się ruszyć – rzuciła ostrzegawczo.
- Nie widzisz, co się dzieje?! Krzywdzisz chłopaka, którego kochasz! – wrzasnęłam rozpaczliwie.
- Na twoim miejscu martwiłabym się sobą – westchnęła, ruszając w moją stronę. Ręce mi opadły z bezsilności.
- Zamierzasz nas wszystkich pozabijać? – zapytałam, usiłując zatrzymać łzy w oczach.
- Hmm…w sumie to…- zamyśliła się na chwilę, po czym uśmiechnęła upiornie.- W sumie to tak!
Wycelowała we mnie ręką, w której zalśniła czarna kula. Nie zareagowałam, mogłam próbować uciekać, ale i tak by mnie złapała, nie miałam szansy się bronić.
Nagle dobiegł nas cichy i słaby głos Sunoga.
Czarnowłosa obejrzała się za siebie i uśmiechnęła.
- Zaraz wrócę, tylko najpierw muszę coś dokończyć – mruknęła, ruszając w stronę chłopaka, nie gasząc płomieni w rękach.

***Sunog***

Zabolało. Jak cholera. Ale żyłem, jeszcze. Bolał mnie najmniejszy ruch, ale, jak sądziłem, byłem w stanie zignorować to.
Spróbowałem się podnieść z ziemi. Przeszyła mnie fala bólu, silniejszego, niż sądziłem, że będzie. Nadal jednak byłem w stanie to znieść.
-Kolejne blizny do kolekcji - pomyślałem o sporej bruździe wzdłuż kręgosłupa, kolejnej na lewym ramieniu, którego prawie nie czułem i następnej na policzku.
Ta infekcja zła w niej dała jej spory skok mocy...
Wtedy wpadłem na chyba najlepszy pomysł, jaki mogłem w danej chwili. Czarnowłosa szła w moim kierunku. Powoli, robiąc krok za krokiem... Chwyciłem, na szczęście cała, buteleczkę antidotum i wlałem sobie trochę do ust. Wstałem, choć z wielkim trudem.
-Jesteś mocniejszy, niż sądziłam.
-P-poddaje się... -rzekłem cicho, uważając by nie dało się usłyszeć, że mam coś w ustach. -Nie wygram tego... -spuściłem wzrok.
-Co? -zdziwiła się Laura.
-Poddaje się -powtórzyłem. -To jedyna opcja...
-Mądry... -rzekła Akemi, rozpraszając ogień.
Blondynka zdawała się nie wierzyć w to co widzi.
Podszedłem do niej i objąłem ją prawą ręką, gdyż lewa nie była wystarczająco sprawna.
Spojrzałem zielonookiej w oczy, a ona w moje. W końcu ją pocałowałem, a ona odwzajemniła pocałunek, tak, jak planowałem.
Zielona ciecz o niezbyt przyjemnym smaku wlała się do ust dziewczyny, a ona ją połknęła...
Udało się do tego momentu... Teraz czekać na efekt...

*** Akemi ***

Natychmiast cofnęłam się gwałtownie i spojrzałam na niego wściekła.
- Myślisz, że jakaś trucizna mnie osłabi? – zaśmiałam się.- Naiwny! Moje ciało jest teraz odporne na wszelkie trucizny!
- Może i tak…ale czy jest odporne na antidotum? – zapytał, uśmiechając się lekko.
Moje oczy rozszerzyły się. Nerwowo przeanalizowałam jego słowa.
- Nie…ty…tyy…POŻAŁUJESZ TEGO! – szybko wytworzyłam płomień na dłoni i już miałam rzucić go w jego stronę, gdy poczułam się okropnie słabo. Zaczęłam ciężko oddychać.- Co się…
- Wracasz do normalnego stanu – dobiegł mnie głos Laury. Skrzywiłam się lekko. Spojrzałam na płomień, który znowu przybierał kolor krwistej czerwieni.
- Nie…- szepnęłam cicho, po czym spojrzałam na Sunoga.- Dlaczego mi to zrobiłeś?
Płomień zniknął z mojej ręki, a ja upadłam na kolana.
- Działa – skwitowała dziewczyna. Zrobiło mi się okropnie gorąco.
- Aki – podniosłam nieprzytomny wzrok, usiłując skupić się na obrazie chłopaka.- Za chwilę będzie już w porządku…
Miał rację. Poczułam, że tracę przytomność, a ostre gorąco zaczęło znikać. Złapał mnie zanim upadłam twarzą na ziemię i wszystko znikło.

***Laura***

Odetchnęłam, gdy czarnowłosa opadła w ramiona Sunoga. Spojrzał na nią z troską.
- To był sprytny pomysł – odezwałam się po chwili.- Lepiej nie mogłeś tego wymyślić.
- Wiem – uśmiechnął się lekko.- Myślisz, że jak się obudzi, to będzie już…jak wcześniej?
- Mam taką nadzieję…zresztą, powinno tak być – odparłam, siląc się na spokój.- Mocno oberwałeś…
- Przeżyję…- mruknął, choć widziałam, że musiał odczuwać silny ból.- Zaniosę ją do środka…
- Poczekaj, może ja…
- Wy nigdy nie umiecie zachować się jak trzeba – obróciliśmy się i spojrzeliśmy zaskoczeni na młodszą Niebieską. Patrzyła na Akemi z dezaprobatą. Przymknęła oczy i w momencie zaczął padać deszcz, gasząc ogień wywołany wcześniej przez zielonooką. – Oboje do środka, zaraz przetransportuję Ichiro do jej pokoju.
- Nie ma mowy, ja…- Sun zaczął, ale dyrektorka mu przerwała.
- Rób co mówię Wunk – syknęła.- Sam jesteś ledwo w stanie chodzić, nie uniesiesz jej. Lauro, do pokoju. A ty, do pielęgniarki. Potem możesz ją odwiedzić.
- Ale…- oboje zaczęliśmy zaprzeczać.
- Natychmiast! – wrzasnęła, patrząc na nas poirytowana. Westchnęłam. W ostateczności zrobiliśmy jak kazała.

***Sunog***

Poszedłem do pielęgniarki, przynajmniej dziesięć razy przeklinałem dyrke, los, architekta tej szkoły i swoje treningi. Imper miał rację, ostatnio dużo przeklinam. Muszę z tym skończyć.
Tak szybka porażka oznaczała jedno, musiałem podkręcić grawitację, przyszedł czas na dwieście, a jeśli to nic nie da, dwieście pięćdziesiąt. Nie mówię, nie będzie to takie łatwe, ale cóż...
Dojście do "piguły" było istną drogą przez mękę, bolał mnie najmniejszy ruch. Ale udało się, dotarłem.
Wszedłem tylko do środka i runąłem jak długi na ziemię.
Obudziłem się po jakimś czasie, o dziwo, nie na łóżku u pielęgniarki.
Pływałem w jakimś dziwnym zielonym soku, który szczypał w oczy. Było coś jeszcze... Miałem przyczepioną maskę tlenową, a moje rany były już zabliźnione.
-Niezły bajer -stwierdziłem w myślach.
Usłyszałem ciche piknięcie, nagle zaczęło ubywać soku i już po kilku sekundach nie było go wcale.
Zdjąłem maskę. Komora, w której to byłem, otwarła się.
-Szkoda, że nikt wcześniej nie poinformował nas o tym, że tutaj jest takie coś... Najwidoczniej to jakaś deska ostatniego ratunku, czy coś w tym stylu -pomyślałem.
Naprzeciw urządzenia była usytuowana kabina prysznicowa.
I dobrze, ten sok zaczynał się robić klejący.
Wziąłem prysznic i ubrałem się, szczęśliwie moje ciuchy były tam.
Miejsce w którym byłem okazało się być zapleczem medycznym gabinetu pielęgniarki, której o dziwo nie było. Zresztą nie dziwię się jej, cały dzień siedzieć w samotności, w końcu my, mimo dosyć częstego odnoszenia ran, leczymy się swoimi umiejętnościami... Niebieskiej też nie widziałem, ona też już pewnie zdrowa jak ryba.
Wyszedłem z gabinetu i bez chwili namysłu udałem się do pokoju zielonookiej.
Byli w nim Niebieska, tak jak sądziłem, cała i zdrowa, druga Niebieska, nadal wyglądała na złą, no i Laura.
Czarnowłosa już była przytomna.

*** Akemi ***

Westchnęłam cicho i powoli otworzyłam oczy. Byłam w swoim pokoju, słabo oświetlonym. Czułam się strasznie słabo.
- No nareszcie się obudziłaś – skrzywiłam się na pretensjonalny ton dyrektorki.
- Co się stało? – wymamrotałam, podnosząc się do pozycji siedzącej, opierając się plecami o ścianę.
- Nie pamiętasz? – młodsza warknęła.- Wybuch gabinetu, pożar, walka z Sunogiem?
- Walka z…- zamarłam na chwilę. Moje oczy się rozszerzyły, gdy wszystkie wspomnienia z tego przeklętego dnia do mnie wróciły. Sekunda po sekundzie, myśl za myślą, obraz za obrazem. Zaczęłam się lekko trząść i łzy podeszły mi do oczu.- Jak…jak mogłam…?
- Ta trucizna była bardzo silna, jakbyś dostała antidotum godzinę później, to skutki byłyby nieodwracalne – starsza dodała spokojnie. Aż mnie ciarki przeszły na tą myśl.
- Wtedy spaliłabym pani włosy – rzuciłam po chwili namysłu.
- CO?!
Drzwi otworzyły się i do środka wpadła Laura. Spojrzała na mnie, uśmiechnęłam się do niej. Odwzajemniła uśmiech i natychmiast rzuciła się mnie uściskać.
- Aj, Akemi, nie masz  pojęcia jak bardzo cię przepraszam! – zaczęła mną potrząsać, aż zrobiłam się zielona.
- L-Laura…
- Naprawdę, to wszystko moja wina!
- Laura!
- Co? – spojrzała na moją zieloną twarz.- Co ci?
- Zaraz ci zwrócę obiad na buty – rzuciłam słabo, a ona zaśmiała się i natychmiast cofnęła.
- Wybacz – odparła pogodnie.- Dobrze się już czujesz?
- Trochę słabo, ale ogółem jest już w porząd…- drzwi ponownie się otworzyły, a do środka wszedł Sunog. Serce mi przyśpieszyło. Rozejrzał się najpierw po dyrektorkach, a potem skierował wzrok na mnie. Popatrzyłam na niego zaniepokojona, szukając chociaż nuty złości, ale nie było tego w jego spojrzeniu. Uśmiechnęłam się lekko, co on odwzajemnił.
- To my może wyjdziemy! – Laura odezwała się nagle.
- Nie, najpierw…- młodsza Niebieska zaczęła mówić, ale blondynka jej przerwała.
- No już już, ruchy! – dziewczyna siłą zaczęła wypychać dwie protestujące dyrektorki, aż wszystkie zniknęły za drzwiami. Chciałam szybko wstać, ale chłopak odezwał się pierwszy.
- Leż – powiedział spokojnie, po czym podszedł bliżej i usiadł koło łóżka. – Jak się czujesz?
- Sun…przepraszam! – spojrzałam na niego załamana, a łzy zaczęły mi ściekać po policzkach.- Tak bardzo cię przepraszam! Nie chciałam, ja...
Przyłożył mi palec do ust i uśmiechnął się lekko.
- Wiem – odparł cicho.- Nie musisz przepraszać. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że wróciłaś do normy…
- Dlaczego mi na to pozwoliłeś? – zapytałam z nutką pretensji. Posłał mi pytający wzrok.- Dlaczego nie powstrzymałeś mnie siłą?
- Nie mógłbym cię skrzywdzić – rzucił cicho i otarł łzy z mojego policzka. Chciałam go przytulić, ale bandaże na jego ramionach mnie szybko powstrzymały. Spojrzał mi w oczy.- Kocham cię.
Chwilę się zawahałam, po czym uśmiechnęłam lekko i przestałam płakać.
- Ja ciebie też

To mój pokój, przyzwyczaj się że wracam i wychodzę z niego w wielkim stylu! cz. 1

*** Laura ***

Sporo mi zajęło, zanim znalazłam swój pokój.
- Myślałem, że trochę lepiej idzie ci nawigacja – Lumino mruknął poirytowany.
- Nie moja wina, że jak dla mnie, to ktoś zrobił tu przebudowanie i nie zaznaczył tego na mapie! – rzuciłam bezradnie. Cóż…niektórych ścian brakowało w rzeczywistości, choć były pokazane na mapie…Już się bałam tych uczniów. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nic specjalnego : szafa, łóżko, mały stolik, komoda, drzwi które najpewniej prowadziły do łazienki. Wyjrzałam za okno. Było dopiero południe.
- Inaczej tu leci czas – zauważyłam.
- Taaa, ale ja i tak idę spać, jeżeli nie masz nic przeciwko – bakugan wylądował na poduszce.
- Nie, odpocznij…- ruszyłam z powrotem w stronę drzwi.
- A ty dokąd?
- Wyczuwam tutaj sporo silnych energii, chcę się rozejrzeć. Chcę ich poznać.
- Dobry pomysł. Tylko pilnuj swoich umiejętności, co?
- Nie ma sprawy, nie widzę powodu, dla którego miałabym je okazywać, nic się nie martw Lumino – powiedziałam pogodnie, po czym wyszłam na korytarz. Mapę schowałam do kieszeni, na czas powrotu. Nie chcę znowu chodzić kilka godzin i szukać pokoju. Skręciłam w prawo i udałam się schodami na piętro wyżej.

***Sunog***

Prawie każdy mój dzień toczył się swoją rutyną... Pobudka, jedzenie, trening, jedzenie, dalszy trening, jedzenie, koniec treningu, jedzenie, nauka, jedzenie, czas dla siebie, jedzenie, sen... Wspominałem o jedzeniu?
W każdym razie... Mogłoby się to wydawać nudne i monotonne, ale nie ma dwóch identycznych dni, tym samym nie można się nudzić... A tutaj to już w ogóle.
Chociaż te ciągłe bitwy o żelki zaczynają być nużące.
Minęło kilka dni od balu... Cały czas myślałem o niej... To było silniejsze ode mnie, jednocześnie nie dekoncentrowało mnie to, szczęśliwie mam podzielną uwagę.
Właśnie wychodziłem z sali treningowej, zawsze po treningu zostawiałem sobie małą rezerwę mocy na wszelki wypadek.
Normalnie i tak używałem niewiele tego co potrafiłem naprawdę, i wcale nie był to mój kaprys...
Skupiłem się, zatrzymując się na korytarzu.
-Ktoś nowy -pomyślałem. -Kolejna dziewczyna - dodałem.
Ruszyłem ponownie ddo pokoju, musiałem wziąć prysznic.

*** Akemi ***

Leżałam nakryta kołdrą, usiłując zmotywować się do wstania. Wyjątkowo mi się dzisiaj nie chciało. Tu było ciepło i, nie wierzę że się z tego cieszę, cicho.
- Ichiro, już południe, wstawaj! – jak zwykle Wyrocznia musiała zepsuć idealny moment.
- Ty to umiesz wszystko popsuć…- mruknęłam, przeciągając się leniwie.
- Tak, tak, ale ruszaj swoje cztery litery!
Przekręciłam oczami i zrzuciłam z siebie kołdrę. W trybie natychmiastowym poderwałam się na nogi i rozchyliłam zasłony okna. Na zewnątrz było ślicznie. Tak, jednak dobrze, że wstałam!
Ubrałam się szybko, rozczesałam włosy i już otwierałam drzwi, gdy Wyrocznia postanowiła mnie ostatni raz pouczyć.
- Tylko uważaj na siebie!
- Phi! Ja zawsze na siebie uważam! – prychnęłam, po czym zastanowiłam się na chwilę.- Tylko czasem mi nie wychodzi…
Bakugan załamał się, a ja wyszłam na zewnątrz. Ja i moje szczęście, od razu się z kimś zderzyłam.
- NO ZA CO, ZA COOO?! – wydarłam się na cały głos, chwilę po tym jak wylądowałam na ziemi. Zrobiłam tylko krok! TYLKO! JEDEN!
- To chyba ja powinnam zadać to pytanie! – nieznajoma dziewczyna jęknęła niezadowolona.
- To mój pokój, przyzwyczaj się że wracam i wychodzę z niego w wielkim stylu – wyszczerzyłam się do niej.- A przy okazji…kim w ogóle jesteś ludku?

*** Laura ***

- Em…mam na imię Laura – uśmiechnęłam się do czarnowłosej. Od razu wydała mi się bardzo miła. Ale nie to zdziwiło mnie najbardziej. Jej energia, była inna od pozostałych. Jej poziom mocy tylko trochę wykraczał poza ludzkie normy, ale jej energia życiowa była niezwykła. Pozytywne fale od niej wręcz emanowały.
- Miło poznać, Akemi Ichiro – oby dwie się podniosłyśmy i podałyśmy sobie dłonie.- Specjalistka od wpadania w kłopoty i rozwalania przedmiotów.
- Już cię lubię – parsknęłam śmiechem na jej słowa.- Od dawna tu jesteś?
- Tak, dosyć bardzo dawna – wzruszyła ramionami.- Nowa co?
- Tak…łatwo się tu zgubić…
- To fakt, sama się czasem gubię! – zaśmiała się.
- Akemi…może uznasz to za dziwne pytanie, ale…jesteś człowiekiem?
- Yyyy…a nie wyglądam? – popatrzyła na mnie z niedowierzaniem.
- Nie nie, nie o to mi chodziło! – rzuciłam zakłopotana.- Znaczy…pochodzisz z ziemi?
- Nie, jestem vestalianką. A co?
To i tak nic nie tłumaczy…
- Tak…tak pytam…
- Ale umiem jeszcze to – dziewczyna wytworzyła na dłoni ogień, a mi zakręciło się w głowie. W tym momencie jej poziom mocy niesamowicie wzrósł, nie spodziewałam się po niej czegoś takiego. Dziewczyna wpatrywała się w ogień na dłoni jak zahipnotyzowana, ignorując odgłos kroków, na które ja energicznie zamrugałam.

***Sunog***

Idąc dalej moją codzienną rutyną, wziąłem prysznic... Tak swoją drogą, to ciekawi mnie ile tutaj się płaci za wodę, bo co chwila słyszę, że gdzieś leci, ale wracając... Wziąłem ten prysznic, trochę pogadałem z bakuganami, które wyjątkowo niczego się nie czepiały, tylko cieszyły pogodą, nawet Imper.
I rzeczywiście, pogoda była wspaniała, na niebie ani śladu chmurki, tylko jedno wielkie, niebieskie niebo... Aż miałem ochotę wyskoczyć przez okno i poszybować sobie...
-A może byś tak się ubrał najpierw? -pouczył mnie Rub.
-He, co? -wtedy też zorientowałem się, że nadal jestem w samym ręczniku.
Ja byłem zażenowany samym sobą, a dwie czerwone kulki tylko się śmiały.
Nawet sobie nie wyobrażałem co by było gdyby... Ehh...
Ubrałem się w mój zwyczajowy strój, czyli wysokie czarno-czerwone glany, ciemne dżinsy, czarną koszulkę i czerwony pas materiały zawiązany na czole, z przyzwyczajenie właściwie. Do tego stroju pewnie doszła by szkarłatna peleryna z kapturem, ona jednak uległa ostatnio wypadkowi... I miało to związek z pupilkiem dyrektorki... Co za zwierz...
Poszedłem się przejść, stwierdziłem, że polatam później.
Poczułem, że ta nowa jest z Akemi...
Udałem się w ich kierunku.

***Akemi***

Słyszałam kroki, ale nie oderwałam wzroku od płomienia na mojej dłoni. Nigdy nie mogłam się napatrzeć na ogień…Był zbyt piękny.
- Hej Aki – dopiero znajomy głos sprowokował mnie, do przeniesienia spojrzenia. Uśmiechnęłam się do Sunoga.
- Hej…Sun, to Laura – wskazałam na nową.
- Miło mi… – dziewczyna dziwnie wyglądała. Podali sobie dłonie.
- Mi również – chłopak odparł, przyglądając się jej.
- Staranowałam ją jak wychodziłam z pokoju – wyjaśniłam szybko, a chłopak spojrzał na mnie lekko załamany.- Co? Przez przypadek!
- Już ja znam te twoje przypadki – uśmiechnął się nieco, na co ja udałam iż strzelam focha.- Tak czy inaczej…- spojrzał na Laurę.- Wszystko w porządku?
- T-tak…-odparła zakłopotana.
- Hej, a ty coś umiesz? – zapytałam ją nagle.
- Co? Ja? – zmieszała się.- Ja…um…niewiele…
- Powiedz! - poprosiłam z uśmiechem.

*** Laura ***

- Ja tylko…um…- nie byłam pewna, czy im powiedzieć. Chłopak popatrzył na mnie nieufnie. Westchnęłam cicho.- Umiem wyczuć poziomy mocy oraz energii innych osób.
- Przydatne – czarnowłosa uśmiechnęła się do mnie.
- Ty, jesteś dziwna – wskazałam na nią.- Jeżeli akurat nie używasz swoich mocy, to prawie nic nie wskazuje na nadnaturalne zdolności. Nic poza dziwną energią życiową. A ty – wskazałam na Sunoga.- Nie mam pojęcia czym jesteś, nie spotkałam się jeszcze z taką energią…
- Jestem saiyaninem – odparł niepewnie.
- Aaa, czytałam o was – mruknęłam ponuro.- Ale mam nadzieję, że nie jesteś jak reszta.
- Nie, nie jestem – odparł i wbił wzrok za okno.
Miał naprawdę pokaźny poziom mocy, choć wydał mi się teraz nieco osłabiony.
- To wszystko co umiesz? – Akemi zapytała.
Zamyśliłam się na chwilę.
- Tak – skłamałam.- Nie umiem nic więcej.

***Sunog***

Dobijało mnie to jaka panowała opinia o mojej rasie, nawet jeśli była słuszna.
Nie powinno tak być, mamy duże możliwości, nie znamy słowa "nuda" i nienawidzimy plamy na honorze...
Niestety te możliwości wszystkim zwiększają ego... Dlatego uważają innych za gorszych, tępią ich, a nawet zniewalają... To właśnie to doprowadziło do ich aktualnej sytuacji...
Skraj wymarcia... Zostało ich nieco ponad setka, jeśli nie mniej...
Ale może tak to miało być. Dostaliśmy szansę i ją zmarnowaliśmy.
Oby tylko ludzie nie popełnili tego samego błędu, a z tego co widziałem, są na drodze do tego.
Muszą zawrócić w porę. Nasze dwa gatunki są prawie identyczne, może oni okażą się inteligentniejsi.
Westchnąłem cicho i ponownie spojrzałem przez okno. Dzień był naprawdę piękny.
Ta Laura wydawała się godna zaufania, a nawet jeśli nie, to i tak nie miało to znaczenia.
Mocy miałem niewiele ponad moją rezerwę. Dobry posiłek zmieniłby to diametralnie.
-Może wyjdziemy na dwór, szkoda gnić wewnątrz - zaproponowałem.

***Akemi***

- Na dwór? – moje oczy rozbłysły, po czym zaczęłam skakać w górę i w dół jak piłka.- Kocham chodzić na dwór! Chodźmy chodźmy chodźmy!
Oboje spojrzeli na mnie zdziwieni a ja ruszyłam biegiem przez korytarz.
- Aki, zaczekaj! – Sun zawołał za mną. Ich kroki również przyśpieszyły tempo do biegu.
Zaśmiałam się tylko i zaczęłam szybko zbiegać po schodach. Następie z hukiem otworzyłam na drzwi i wypadłam na zewnątrz. Zatrzymałam się na chwilę i rozłożyłam ręce na boki, ciesząc się uczuciem rozwiewanych wiatrem włosów. Ach, dzisiejszy dzień był cudowny!
Gdy kroki za mną były już dosyć blisko, opuściłam ręce i obróciłam się, patrząc z uśmiechem na dwójkę za mną.
- Ona nie umie usiedzieć na miejscu, co? – Laura zapytała, łapiąc oddech.
- Nie – Sun przyznał, a ja uśmiechnęłam się do niego pogodnie. Odwzajemnił uśmiech. Na chwilę nasze spojrzenia się spotkały i zatrzymały. Nie mogłam oderwać wzroku od jego oczu.
- Echem, to tego…- po kilkunastu sekundach Laura odchrząknęła znacząco. Spojrzałam na nią. Uśmiechała się do mnie szeroko.- To co? Co będziemy robić?

*** Laura ***

- Nie wiem…- zamyśliłam się na chwilę.- Umiecie walczyć?
- Jasne! – czarnowłosa wykrzyknęła radośnie. Zdziwiłam się. Nie znałam nikogo, kto cieszył się z pomysłu walki. Sunog skinął lekko głową.
- Ale nie będziemy teraz walczyć – mruknął, rozglądając się naokoło, jednocześnie studząc zapał Akemi. Uśmiechnęłam się pod nosem. Po ich wcześniejszym spojrzeniu od razu widziałam, że coś między nimi jest. I to nie byle co!
- W takim razie…dajcie mi chwilę się wyżyć – dziewczyna zasalutowała, po czym odbiła się od ziemi i poleciała do góry jak torpeda. Zamrugałam zaskoczona.
- Nie wiedziałam, że ludzie umieją latać – spojrzałam pytająco na Sunoga.
- Nie umieją, ale niektórzy mają taką możliwość, jeżeli się bardzo przyłożą – odparł spokojnie.
Spojrzałam na zadowoloną Akemi, która bardzo szybko znikała i pojawiała się w polu mojego widzenia.
- Cóż, ona się widać przyłożyła…- uśmiechnęłam się lekko.

***Sunog***

-To prawda, ma do tego wręcz talent - skwitowałem z uśmiechem.
Nie mogłem oderwać od niej oczu i wcale nie chciałem. Tak, jak na nogach poruszała się zgrabnie, to w powietrzu oszałamiała wręcz gracją.
Aż miałem ochotę do niej dołączyć, ale nie wypadało zostawiać nowej samej, zwłaszcza w tej "szkole" przy tylu dziwnych istotach, mniej lub bardziej groźnych.
Serce zabiło mi szybciej, gdy tak myślałem o niej... Nie wytrzymałem.
-Nie obrazisz się, jeśli na chwilę zostawię cię samą, prawda? -zapytałem grzecznie.
-Nie, ależ skądże -odpowiedziała równie grzecznie.
A ja wzbiłem się w powietrze i pognałem w kierunku zielonookiej. Gdy tylko znalazłem się w jej polu widzenia, uśmiechnęła się do mnie szeroko, co ja odwzajemniłem.
Momentalnie zaczęliśmy się bawić w "podniebnego berka". Nie minęły nawet dwie minuty, a to ona już musiała mnie gonić... I udało się jej, ale ostatecznie i tak skończyła w moich ramionach, co żadnemu z nas nie było niemiłe.
Patrzyłem w te jej iskrzące szmaragdy, uwielbiałem ich widok, były tak przyciągające, że nawet gdybym chciał, to nie mógłbym przestać na nie patrzeć. Zarumieniliśmy się lekko.
Pocałowałem ją lekko w usta, a ona odwzajemniła pocałunek. Trwało to jednak krótko, gdyż przypomnieliśmy sobie o Laurze... Lotem błyskawicy wróciliśmy do niej.

***Akemi***

Moje serce zwolniło do normalnego tempa dopiero gdy stopami dotknęłam ziemi. Spojrzałam z uśmiechem na Laurę, która uśmiechała się szeroko. Cóż, na pewno widziała nas pocałunek i wszystkiego się domyśliła.
- No proszę, proszę – wyszczerzyła się do nas.- Chciałam się powstrzymać, ale…wyglądacie kawaii!
Wybuchłam śmiechem a Sun uśmiechnął się lekko.
- Taa, dzięki – rzuciłam pogodnie. Już miałam coś dodać, gdy dobiegł mnie odgłos pustego żołądka. Spojrzałam na chłopaka obok mnie, który natychmiast położył rękę na brzuchu. Pokręciłam głową z uśmiechem.
- Pójdę coś zjeść, jestem strasznie głodny – uśmiechnął się zakłopotany.
- Dobra, niedługo do ciebie dołączymy, chcę jeszcze coś jej pokazać – odparłam z uśmiechem. Pokiwał głową.
- Tylko niczego nie wybuchaj – zaśmiał się cicho i ruszył w stronę budynku.
- Postaram się! – wyszczerzyłam się, po czym zwróciłam się do Laury.- Chodź, pokażę ci najfajniejsze miejsce na zewnątrz!
Pociągnęłam ją w głąb lasu. Szłyśmy i rozmawiałyśmy, w sumie o niczym ważnym. Standardowe pytania, rodzina, bakugan, domena, przyjaciele…
Zatrzymałyśmy się przy jeziorze.


*** Laura ***

Rozejrzałam się z zachwytem.
- Pięknie tu – powiedziałam po chwili. Czarnowłosa uśmiechnęła się.
- Wiem…- Akemi wbiła wzrok w taflę jeziora, jakby coś sobie przypominała.
- W porządku? – zapytałam po chwili a ona skierowała na mnie wzrok.
- Jasne – uśmiechnęła się słabo.- Dużo wspomnień z tym miejscem. Nic takiego.
- Heh, okej...- spojrzałam na jezioro.- Mi też coś przypomina…
- Co? – zapytała, a ja mrugnęłam zaskoczona. Nie miałam w planach wypowiedzenia tego na głos.
- Um…nic takiego…- rzuciłam zakłopotana.
- No powiedz jak już zaczęłaś – dziewczyna nalegała. Westchnęłam.
- Portal – odparłam krótko. Spojrzała na mnie pytająco.- Umiem otworzyć portal.
- Uuu, dokąd? – uśmiechnęła się szeroko, a ja się skrzywiłam.- Pokaż!
- Nie ma mowy! – zaprotestowałam szybko.
- Tylko pokaż jak go otwierasz no! – poprosiła, robiąc wielkie oczy. Westchnęłam i przekręciłam oczami. Nie powinnam…Lumino mnie zabije…Eh…- Dobra, ale tylko pokażę! Nie waż się tam wchodzić!
Pokiwała głową, a ja przymknęłam oczy i wyciągnęłam ręce przed siebie. Skupiłam się na chwilę. Gdy otworzyłam ponownie oczy, przed nami widniał czarny portal. Akemi zamrugała zdziwiona.
- Nie wiedziałam, że są różne kolory…- wyciągnęła rękę w jego stronę.
- Nie! Ej! – krzyknęłam do niej.- Nigdy tam nie byłam, więc i ciebie nie puszczę! Wiem tylko, że tam jest ciemno i zimno!
- Spoko, jestem pyrusem, nic mi nie będzie – wyszczerzyła się do mnie.
- Akemi n…- usiłowałam ją złapać, ale dziewczyna była zaskakująco szybka. Włożyła rękę do portalu. Jej źrenice się nagle rozszerzyły, otworzyła usta żeby coś powiedzieć, ale portal wciągnął ją do środka. Wszystko stało się tak szybko, że nie zdążyłam jej złapać. Portal zamknął się zaraz za nią a ja upadłam na kolana. Wzięłam głęboki oddech. Przez przynajmniej dwie godziny nie będę mogła go znowu otworzyć! A niech to!
Po kilku minutach zerwałam się na nogi i pobiegłam w stronę akademii. Wolałam nie wiedzieć, jak bardzo oberwę od Sunoga na wieść, że wysłałam jego dziewczynę (niechcący) do jakiegoś nieznanego mi całkiem wymiaru…

***Sunog***


Byłem baaardzo głodny... Nawet jak na mnie. Ale tego było mi trzeba.
Odzyskałem prawie że całą energii, plus minus tam dziesięć procent, ale to nie robiło specjalnej różnicy, a przynajmniej nie dzisiaj. Nie zapowiadało się, żeby ten dzień przyniósł jakieś niezwykłe wydarzenia...
Nawet nie wiedziałem, jak się myliłem...
Na stołówkę wpadła zdyszana Laura, nijak nie zdziwił mnie fakt, że mnie znalazła, w końcu wyczuwa moc innych, a teraz jestem dosyć łatwy do wykrycia.
Nie czekając na nic, podbiegłem do dziewczyny.
-Laura? Co się stało?
-Akemi... -zaczęła, przestając na chwilę dyszeć.
-Co z nią?! -uciąłem ją ostro.
Wyglądała na nieco przestraszoną.
-Umm... Wybacz... Co się stało?
-Akemi... -uspokoiła oddech. -...Ona trafiła do jakiegoś wymiaru...
-Co? -zamarłem. -Ale jak? Dlaczego? Co? -mój umysł z wielkim trudem przetwarzał informacje uzyskane od blondynki.
-No... Byłyśmy nad jeziorem i ona poprosiła mnie, żebym pokazała jej, jak to umiem otwierać portale... No i on ją... Wciągnął... -mówiła drżącym już głosem. -Nie zabijaj mnie, proszę! -zasłoniła się rękoma, w jej oczach zaszkliły się łzy.
-Nie zrobię tego... -mówiłem z nieludzkim opanowaniem, gdyż we mnie panował huragan i to nie gorszy od Kathriny... -Wybacz na chwilę... -rzekłem i przeniosłem się najdalej od szkoły, jak tylko wyczuwałem jakąś energię, a planeta, na której znajdowała się ta szkoła, była raczej pusta... Nie musiałem się o nic martwić...
Znajdowałem się teraz na jakimś zadupiu po drugiej strony planety, tutaj były tylko kamienie, kamienie, piasek i kamienie.
Czerwony już ze złości, zacisnąłem zęby, napiąłem mięśnie...
W jednej chwili uwolniłem tą całą narastającą złość, w ułamku sekundy wchodząc na drugi poziom Super Saiyanina. Kolosalna kolumna energii wystrzeliła w niebo, i niemal od razu nie bylo widać jej początku, rozświetlała okolicę złoto-żółtym światłem. Utrzymałem ją przez trzy sekundy... Później dusząc wróciłem do normalnej postaci. Miałem problem w utrzymaniem się na nogach.
Podyszałem kilka sekund i wróciłem do Akademii.
Ten manewr kosztował mnie jakieś czterdzieści procent mocy...

*** Laura ***
Spojrzałam zmartwiona na Sunoga. To była moja wina! To ja otworzyłam ten durny portal! Nie miałam pojęcia, co mogło tam spotkać Akemi! 
- Co teraz? - zapytałam się cicho.
- Otwórz ten portal - chłopak polecił.
- Nie, to...- zaczęłam już zaprzeczać, gdy mi przerwał.
- Nie obchodzi mnie, co ani kto tam jest, czy jest niebezpiecznie czy nie, ona tam jest i zamierzam ją odzyskać! - złapał mnie za ramiona i lekko mną potrząsnął.
- Nawet gdybym chciała, to nie mogę! - spojrzałam na niego przepraszająco.
- Potrzebuję przynajmniej dwóch godzin odpoczynku, żeby go ponownie otworzyć...
- Ehh...- chłopak westchnął i mnie puścił.- Dwie godziny....w dwie godziny można zginąć...
- Myśl pozytywnie - odparłam, po czym zdałam sobie sprawę jak głupio to zabrzmiało.
- Wybacz.... Sunog usiadł na krześle i ukrył twarz w dłoniach.
Pięknie, pierwszy dzień a ja już komuś zrobiłam krzywdę...
***
Minęła zaledwie godzina, ale zdawało się to trwać absolutnie całą wieczność. Chłopak nie odrywały wzroku od zegarka. Poczucie winy zżerało mnie od środka...
- Przepraszam! - wybuchłam w końcu a on przeniósł a mnie wzrok.- To wszystko moja wina! Tak strasznie cię przepraszam! 
- Uspokój się, co się stało się nie odstanie, tylko... Nie dokończył. 
Około 5 metrów od nas pojawił się dobrze mi znany czarny portal. Zerwalismy się na nogi. Ku naszemu zaskoczeniu, spokojnie wyszła z niego nasza "zguba". 
- Akemi! - Sunog natychmiast pobiegł w jej stronę a potem mocno ją objął.
Nawet nie drgnęła. Jej pozytywna energia całkiem zniknęła. Przeszły mnie ciarki.

***Sunog***

-Aki? -zdziwiłem się na jej brak reakcji.
Spojrzałem na nią, zamarłem.
Te oczy... To już nie były te same oczy, choć kolor się nie zmienił, to nie emanowały one już radością i energią, o iskierkach już nie mówiąc. Były puste, ciemne i zimne, jej wzrok wywoływał ciarki...
-Akemi? -wyszeptałem puszczając ją. -C-co się stało? -spytałem.
-Hmm? A co miało się stać? -rzekła nieco przeciągle i uśmiechnęła się drapieżnie.
-Nie wiem, ale zachowujesz się... Jak nie ty... -odrzekłem.
Teraz czułem to też... Bardzo wyraźnie... Jej sygnatura energetyczna... Ona była jak dokładne przeciwieństwo tej, którą znałem...
-Co? Przecież to cały czas ta sama ja... -powiedziała i, jakby dla zmylenia nas, zarzuciła mi ręce na szyję, po czym pocałowała. Nie był to jednak taki pocałunek, jaki zapamiętałem. Ten był... Łapczywy i kierowany pożądaniem. Choć było to kuszące i, muszę przyznać, przyjemne, to oderwałem się od niej.
Wyglądała nie tyle na zaskoczoną, co niezadowoloną z takiego obrotu spraw. Nie wyglądało na to, żeby tak łatwo dała za wygraną...
-Dobra, idę teraz do siebie, spotkamy się później -powiedziała, jakby nigdy nic i udała się do budynku.
-Co się z nią stało? -zapytałem się w myślach.

*** Akemi ***

Szłam szybko korytarzem w stronę swojego pokoju. Teraz wszystko widziałam zupełnie inaczej. Inaczej postrzegałam tych wszystkich ludzi, którzy mnie tu otaczali.
- Przyjaźń…heh, żałosne – pomyślałam i uśmiechnęłam się pod nosem.- Jak mogłam być tak głupia?
Otworzyłam drzwi i weszłam do pokoju. Uśmiechnęłam się. Było już ciemno. Ucieszyło mnie to, światło słoneczne  teraz drażniło.
- No nareszcie, ile można czekać?! – Wyrocznia uniosła się na wysokość moich oczu.
- Milcz – rzuciłam ostro, po czym z całej siły odtrąciłam ją dłonią. Uderzyła o ścianę i wylądowała na łóżku. Ani drgnęłam.
- Aua! Co z tobą?! – bakugan wrzasnął i syknął cicho. Cóż, to musiało zaboleć.
- Na twoim miejscu bym nie wnikała, chyba, że chcesz wylądować w pokoju obok – posłałam jej ostrzegawcze spojrzenie, po czym otworzyłam okno i usiadłam na parapecie. Przypomniałam sobie pocałunek sprzed kilkunastu minut. Uśmiechnęłam się złośliwie.
- Będzie się działo – zaśmiałam się w myślach.

*** Laura ***

- Coś jest nie tak…- mruknęłam, ale Sunog nawet na mnie nie spojrzał. Pokiwał tylko głową i dalej wpatrywał się w miejsce, gdzie skręciła czarnowłosa.  Westchnęłam cicho. Coś się stało, ale nie miałam pomysłu co to mogło być. – Eh, co ja narobiłam…
- Nie wiesz, co się tam mogło stać? – chłopak zapytał cicho.
- Nie mam pojęcia – spojrzałam na niego przepraszająco.- Nie wiem w ogóle co to za wymiar, kto ani co tam mieszka, nie mam pojęcia co się jej stało…Ale może jej przejdzie, może to tylko chwilowe…
- Wątpię, ale mam nadzieję, że szybko dojdziemy co jej jest – mruknął ponuro.- A coś jest na pewno.
- Pójdę do biblioteki, poszukam czegoś, co może wyjaśni co to za wymiar…macie tutaj bibliotekę z czymś więcej niż lekturami nie? – spojrzał na mnie wymownie.- Okej, dzięki…
Zrobiłam kilka kroków, po czym się zatrzymałam.
- Wyjaśnisz mi jak tam dotrzeć? – zapytałam, uśmiechając się zakłopotana.

***Sunog***

-Tak, jasne -powiedziałem neutralnie.
Zaprowadziłem dziewczynę do biblioteki, jednocześnie upewniając się, że będzie wiedziała jak wrócić.
Nie obyło się bez użycia spray'u, który był aż zanadto widoczny na tych białych ścianach.
***
Wróciłem do pokoju. Cały czas chodziłem po pokoju i co jakieś pięć minut próbowałem robić co innego, bo po prostu nie mogłem usiedzieć w miejscu.
-Weź usiądź, bo zrobisz dziurę w podłodze! -odezwał się zniecierpliwiony Rub.
-Daj mu spokój, przecież wiesz co się stało - pouczył go Imper.
Może i Rub był zrzędliwy, ale niewątpliwie miał rację, musiałem coś zrobić z sobą. I chyba nawet wiedziałem co...
Bez słowa wyszedłem i szybkim krokiem udałem się do pokoju czarnowłosej.
Na miejscu byłem praktycznie natychmiast.
Bez zbędnych ceregieli wtargnąłem, bo inaczej tego nazwać nie idzie, do pokoju.
Dziewczyny byla akurat pod prysznicem.
Na wysokości moich oczu pojawiła się Wyrocznia.
-Co się z nią stało? -zapytała ze zmartwieniem w głosie.
-Sam chciałbym to wiedzieć... -odrzekłem podobnym tonem.
Woda przestała lecieć...

*** Akemi ***

Wzięłam zimny prysznic, nie mając ochoty na kontakt z ciepłą wodą. Odrzucało mnie od większości rzeczy, które kiedyś lubiłam. Ech…
Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam do pokoju po czyste ciuchy. Nie spodziewałam się gości, ale nie wzruszyło mnie to zbytnio.
Sunog spojrzał na mnie, po czym natychmiast jego twarz zmieniła kolor na intensywną czerwień. Uśmiechnęłam się zaczepnie.
- Wszystko w porządku? – zapytałam, nieco rozbawiona jego reakcją. Ruszyłam leniwie w jego stronę.
- Um…ja…znaczy…- zamrugał szybko, a ja zatrzymałam się tuż przed nim.- Aki, musimy pogadać…
- Przecież rozmawiamy – zaczęłam wodzić palcem po jego obojczyku, mając coraz większy ubaw z jego zmieszanej miny. Uśmiechnęłam się tajemniczo.
- Em…A-Aki…- cofnął się i oparł plecami o ścianę.
- Hm? – wyszczerzyłam się do niego.- Chyba ci to nie przeszkadza?
To się robiło coraz bardziej zabawne…
- Ja…ja…
- Oj, weź już przestań – pocałowałam go namiętnie.

*** Laura ***

Westchnęłam zmęczona i odrzuciłam kolejną książkę na wielką stertę poprzednich, które już przeczytałam.
- Nadal nic nie znalazłam – mruknęłam i przetarłam oczy, które teraz bolały od czytania takich ilości drobnej czcionki. Mogli by to pisać większymi literami…Ehh… Cóż, ja namieszałam, to teraz musiałam to jakoś odkręcić.
- Czego szukasz? – dobiegł mnie znajomy głos. Podniosłam wzrok znad książki.
- Pani dyrektor? Em..ja…- nie wiedziałam, czy powinnam jej powiedzieć.- Szukam informacji o różnych wymiarach…
- Wymiarach? Czemu cię to interesuje? – kobieta zmrużyła oczy.
- Bo ja…umiem otworzyć portal, ale nie wiem dokąd prowadzi – wytłumaczyłam, nie zdradzając faktu, że wysłałam tam jedną z jej uczennic i teraz nie wiadomo co z nią jest.
- Hmm…- zamyśliła się na chwilę, po czym podeszła do jednego z regałów i podała mi jakąś książkę.- Poszukaj tutaj.
- Dziękuję – wzięłam od niej książkę i wstałam. – Muszę kogoś poszukać…
Pokiwała głową a ja ją wyminęłam i ruszyłam korytarzem. Po drodze zaczęłam szybko czytać strony, w poszukiwaniu czegoś co może się przydać.

***Sunog***

Nawet się nie opierałem przed tym pocałunkiem, to wszystko przez to, że to nadal była dziewczyna, którą kocham. Odwzajemniłem go niemal natychmiast. Był on... Inny, ale... Cóż... Na chwile przestałem myśleć i zdałem się uczucia.
Dziewczyna położyła dłonie na moją klatkę piersiową, ja za to objąłem ją w talii.
Pocałunek z chwili na chwilę pocałunek nabierał nieco na intensywności. Nie minęło nawet półtorej minuty od rozpoczęcia pocałunku, kiedy jej język znalazł się w moich ustach. Speszyłem się trochę, choć to nie jest chyba takie dziwne. Nie potrzebowałem jednak dużo czasu na oswojenie się z tym i ponownym odwzajemnienie pocałunku.
Czarnowłosa uniosła nieco kącik ust, odniosłem to dziwne wrażenie, że coś planuje.
Nie pomyliłem się.
Nim się obejrzałem, jej dłonie zacisnęły się na mojej bluzkę i próbowała ją ściągnąć.
Moja silna wola była zbyt słaba... Zostałem bez koszulki, prezentując swoją klatę, która była oznaczona dwoma, czy trzema bliznami.
Zastanawiało mnie, gdzie teraz są bakugany. Ale myśl zniknęła po ułamku sekundy, gdyż nie było łatwo skupić się na czymkolwiek innym, niż to co robiliśmy z zielonooką...

*** Akemi ***

Uśmiechnęłam się lekko, gdy chłopak mocno zacisnął ręce na moich ramionach. Już to wygrałam, wiedziałam o tym. Mógł zauważyć te zmiany, ale…w końcu sam się przekona, że są one tylko lepsze. Teraz wszystko miało o wiele więcej sensu. Ta moja wcześniejsza dobroć…Ugh…Mogłam być aż tak głupia?
Jednak gdy jego dłonie dotknęły ręcznika, nagle mnie puścił i oderwał się ode mnie. Uśmiechnęłam się wyzywająco.
- Aki…nie…- złapał oddech i popatrzył na mnie zmieszany.- Coś się zmieniło…
- Ale na lepsze – rzuciłam krótko, mierząc go wzrokiem. Co jak co, chociaż chłopaka umiałam sobie wybrać.
- Nie…to…co się wydarzyło w tym wymiarze? Zmieniłaś się…
- Posłuchaj mnie teraz uważnie, bo nie powtórzę – mój głos natychmiast zmienił się na zimny i ostry. Szybko zacisnęłam rękę na jego gardle, zanim zdążył ją złapać.- Jesteś ze mną, albo przeciwko mnie, nie ma nic pomiędzy. Idziesz ze zmianami, albo zostajesz zniszczony przez rezultat! Więc proszę, wybieraj! Natychmiast! – ostatnie słowo wykrzyczałam, zaciskając dłoń tak mocno, aby odciąć mu dopływ tlenu. Jego ręce natychmiast złapały moją i usiłowały ją odciągnąć od gardła.
Drzwi otworzyły się z hukiem a kątem oka dostrzegłam Laurę. No proszę, jeszcze jeden gość…

Ciacha niosą ciacha...

***Sethari***

Ulżyło mi. Przywaliłam mu i już mi lepiej. Wróciłam więc do pokoju.
-I co? Masz zamiar tu siedzieć?- Zapytała Semper.
-Moze...- Odpowiedziałam przeciągle.
-Nie, żebym cię wyganiała, ale... WYNOCHA MI STĄD ! ! ! Nie będziesz tu gniła ! Ubieraj sie i zapierni**aj na bal !
Tego sie nie spodziewałam. Po krótkiej "kłótni"... Przegrałam. Poszłam sie przebrać, uczesać i umalować. Po dziesięciu minutach, w co nie wierze, byłam gotowa. Sama czy z partnerem, nie ważne. Mam zamiar się bawić.Ruszyłam korytarzem i po chwili znowu byłam na zaludnionej sali gimnastycznej. Na scenie stała Niebieska 2.0. Była naprawdę śli... Śl... Śliczna. Przypominała o głosowaniu na króla i królową balu. Potem znowu zaczęła grac muzyka. Wypatrzyłam przy stolikach Akemi i Suna... Całowali się... Khem, nie będę opisywać... Postanowiłam im nie przeszkadzać. Jakiś student, chyba ze starszej klasy, podszedł i zaprosił mnie do tańca. Zgodziłam się, bo co mi tam. Po dwóch kawałkach zeszłam z parkietu i podeszłam do
. Obok stał akurat Sunog.
-Sun...- Odezwałam sie na tyle głośno by mnie usłyszał. Było mi wstyd... Ledwo byłam w stanie spojrzeć mu w oczy.- Ja... Nie chciałam, żeby tak wyszło... Nie wiedziałam, ze on... Przepraszam.- Wydusiłam w końcu spuszczajac wzrok na babeczkę trzymaną w ręku.

***Sunog***

-Seth... Nie przepraszaj. Nie wiedziałaś, że coś wywinie - rzekłam kładąc dłoń na ramieniu dziewczyny.
Ona jednak nadal miała wzrok wbity w babeczkę. Milczeliśmy.
-On nie da tak łatwo za wygraną, prawda? -rzekłem po chwili.
-Tylko niech spróbuje... -odrzekła z nutką złości.
-Tak, tylko się do niej zbliży, to poczuje ból, o jakim mu się nawet nie śniło... - uśmiechnąłem się sadystycznie.
Dziewczyna też się uśmiechnęła, choć zdecydowanie mniej sadystycznie.
Szybko jednak wróciliśmy do normalnego stanu. Wtem spostrzegłem coś, na co moje oczy zaświeciły się niemal. Było to spore, okrągłe, pokryte warzywami, szynkę i serem... Zgadza się, pizza. (A, jakże by
w dzień pizzy? xD -dop. aut.)(notka była pisana od 09.02. br xD -dop.aut 2)
Aż mi ślinka pociekła... Jestem fanem pizzy i wszystkiego co włoskie, kuchni szczególnie. Zabrałem szybko tacę z nią i wyciągnąłem w stronę czarnowłosej.
-Pizzy? -rzekłem uśmiechając się lekko.

*** Akemi ***

Sun odszedł na chwilę do bufetu, a ja siedziałam spokojnie przy stoliku. Miałam mnóstwo myśli i zero pomysłu, na której się skupić. Skakałam od myśli o Hirokim i niepokoju, do wspomnienia pocałunku z Sunogiem i całkowitego natłoku myśli.
- Uh, Ichiro ogarnij się - mruknęłam pod nosem i poszukałam wzrokiem swojego towarzysza. Nie zajęło to długo. Obok niego dostrzegłam Seth. Natychmiast wstałam i ruszyłam w jej stronę. Wcześniej widać było po niej zdenerwowanie, chciałam zapytać co z nią. Przejście przez salę chwilę mi zajęło, w końcu weź się tutaj przepchnij między tańczącymi parami i nie daj się zdeptać!
Byłam już blisko nich gdy dostrzegłam w rękach Sunoga pizzę.
- O MÓJ BOŻE, PIZZA! - rzuciłam się szybko w ich kierunku, taranując po drodze innych ludków, którzy rzucali nieprzyjemne słowa pod nosem. Niemal wpadłam na niczego niespodziewającą się dwójkę.- Siemka!
Oboje podskoczyli do góry.
- Aki, przestraszyłaś mnie - Sun uśmiechnął się lekko, na co ja odpowiedziałam szczerzem.
- Ma się ten talent! - zaśmiałam się i spojrzałam na pizzę.- Mniam! Też chcę! Ach...- ogarnęłam się szybko i spojrzałam na Seth.- Um, Seth, wszystko z tobą w porządku? Wcześniej byłaś trochę roztrzęsiona...
- Ta, wszystko okej - dziewczyna rzuciła oschle i odwróciła wzrok. Chciałam jeszcze coś zapytać, ale ugryzłam kawałek pizzy zamiast tego, nie chcąc jej drażnić już bardziej.

***Sethari***

Odetchnęłam głęboko. "Uspokój sie Seth" powiedziałam sobie. Wzięłam kawałek pizzy i ugryzłam ją.
-Dobra nie wytrzymam !- Odezwała sie Akemi. Ja i Sun spojrzeliśmy na nią pytająco.- Wybacz, ale muszę spytać. Jak to sie w ogóle stało, ze z nim przyszłaś?
Przez chwilę milczałam, ale uznałam, że to żadna tajemnica.
-Niebieska wpadła i oznajmiła, ze jest bal. On mnie zaprosił, a ja, że nie miałam z kim innym iść, to sie zgodziłam. Bo wiesz, Dan wrócił na Ziemię i...- "Zostałam sama." Dokończyłam w myślach.
Odszedł, nie ma go. Czy jeszcze kiedyś się zobaczymy? Z resztą, nie ważne.
-Hej, no a wy? Nie, żebym miała na myśli coś złego, ale jak to się stało, ze wy tutaj razem i... No ten... Wtedy przy stoliku... Wy...- Nie mogłam się wysłowić.
Nigdy nie sadziłam, że będą się mieli ku sobie. Szczerze to obstawiałam, ze Aki będzie z Shunem. No wiecie, happy 4ever gromadka dzieci... Chociaż... Dalej tak może być. Tylko że zamiast Shuna będzie Sun... Nie myśląc wypaliłam:
-To jak nazwiecie dzieci?

***Sunog***

-Co?! -wykrzyknęliśmy z zielonooką jednocześnie, oboje nieomal udławiliśmy się kawałkami pizzy.
-Emm.. No dzie... -przerwała, najwyraźniej zdała sobie sprawę z tego co powiedziała, czego efektem był podręcznikowy poker face w jej wykonie. -Znaczy, tego... Ładna pogoda...? - powiedziała szybko.
Spojrzeliśmy na siebie z Aki i znów nieomal się udławiliśmy, ale ze śmiechu.
-Hej no! Wymsknęło mnie się! -rzekła Seth.
My jednak nadal śmialiśmy się, i wcale nie wyglądało na to, żebyśmy przestawali.
-Wiecie co? Foch normalnie... -odwróciła się do nas plecami.
Powoli uspokoiliśmy się.
-Wybacz, ale... -otarłem łzę z oka - to było po prostu zbyt śmieszne.
-Dzięki, wiesz...
-Przepraszamy -rzekła Akemi, również ocierając łzę. Seth jednak nie wyglądała na zadowoloną.
-To jak je nazwiecie? -niebieskooka uśmiechnęła się chytrze.
-Emm... -powiedzieliśmy z Aki jednocześnie, rumieniąc się, spojrzeliśmy na siebie znacząco. Tym nas zabiła...
Sethari zaczęła się z nas śmiać głośno, ale co się dziwić? Wyglądaliśmy jak dwa znaki stop obok siebie...

***Sethari***

-I kto jest górą?- Zapytałam triumfalnie.
Uwielbiałam wprawiać ludzi w zakłopotanie.
Staliśmy przy szwedzkim stole jeszcze chwilę. Wtedy na salę wparowało kilku kolesi w gajerach. Wróć. Kilku ŁADNYCH kolesi w gajerach. Każdy z nich niósł paterę, a na niej... Ciastka.
-Em... Seth?- Odezwał się Sun, machając mi ręką przed oczami.
Zero reakcji.
Szturchnął mnie.
Nadal nic.
-Ciacha niosą ciacha...- Wymamrotałam nadal wpatrując się w kelnerów.- Jestem w raju...
-Seth!!- Krzyknęła Aki.
Obudziłam się.
-Bardzo odleciałam?- Spytałam rozmasowując skroń.
-Tak troszkę...- Odpowiedzieli mi przyjaciele w tym samym czasie.

***Sunog***

Uśmiechnęliśmy się do siebie z Akemi, nie bacząc na obecność Seth, objąłem ją prawym ramieniem.
Zielonooka przytuliła się do mnie.
-Wiecie? Słodko razem wyglądacie -rzekła niebieskooka szczerząc się do nas.
Nie odpowiedzieliśmy nic, tylko lekko się zarumieniliśmy.
-Dobra, ja idę zapolować na te ciacha! -oznajmiła i ruszyła w stronę kelnerów. -Tylko bądźcie grzeczni! -dodała po chwili.
Zaśmialiśmy się czarnowłosą z tego co powiedziała.
Chwile później wróciliśmy do naszego stolika. Z nieukrywaną fascynacją obserwowałem "polowanie" przyjaciółki, właściwie to dlatego, że nie wiedziałem o jakie "ciacha" jej chodziło. Po pięciu minutach wiedziałem już, że o jedne i drugie.
Kelnerzy wyglądali na zadowolonych z zainteresowania ze strony Sethari, ona z ich też.
O mało się nie zadławiłem kolą, kiedy zobaczyłem, że czterech garniakowców wzięło dziewczyną na tacę i nosiło niczym królową. Ona w tym czasie zajadała się ciastkami...
Nie mogłem powstrzymać śmiechu, podobnie jak moja towarzyszka.
-Tylko brakuje, żeby zaczęli odstawiać numer musicalowy -stwierdziłem w myślach.
Ta myśl okazała się prorocza...
Tak, właśnie to zrobili...
Śmiałem się tak intensywnie, że spadłem z krzesła i o mało co nie zniszczyłem garnituru.

***Sethari***

[UWAGA ! Mogą wystąpić skojarzenia i inne bee myśli ! Czytasz na własne ryzyko xD ]
Było już późno. Kelnerzy wynieśli mnie z sali na sporej tacy.
Obudziłam się pod wpływem promieni słońca, wpadających do pokoju przez okno. Nie otwierając oczu

przeciągnęłam się. Ręką napotkałam coś... Twardego i ciepłego... Pokrytego skórą... Ludzką...

(Zboczuchy, to nie to co myślicie xD dop. aut.) Natychmiastowo otworzyłam oczy i spojrzałam w tamtym

kierunku. Klatka piersiowa. Swoją drogą całkiem nieźle wyrzeźbiona. Delikatnie przeciągnęłam po niej

palcami. Męska dłoń nakryła moją z lekką czułością. Przesunęłam wzrokiem w górę, na twarz jej

właściciela. Złotooki blondyn patrzył na mnie z nikłym uśmiechem "Toma" przemknęło mi przez myśl.
-Dzień dobry.- Odezwał się. Ah, ten głos...
-Em... Dzień dobry...- Odpowiedziałam mu niepewnie.
-Jak się spało?- Zapytał... Ale już inny głos.
Odwróciłam głowę na podłodze siedziało jeszcze trzech chłopaków. Każdy z nich, łącznie z blondynem

obok mnie, wyglądał na co najmniej dwadzieścia lat... I ubrany był jedynie w spodnie. "Zaraz ! Czy ja...

MATKO " Widząc mój przestraszony wzrok brązowowłosy, chyba Shin, uśmiechnął się.
-Nie bój się, do niczego nie doszło.- Uspokoił mnie.
-Tylko nas przenocowałaś.- Dodał blondyn o zielonych oczach. Kento...
-Po tym jak "zupełnie nic nie wypiliśmy".- Niebieskowłosy, Ikki, puścił mi oczko.
-Dużo wypiłam?- Spytałam przenosząc wzrok z Shina na Ikkiego, Kento i Tomę.
-Nie.- Odpowiedział mi któryś z nich.
Godzinę później wszyscy czterej wychodzili dyskretnie z mojego pokoju. Toma zatrzymał się, odwrócił do

mnie i przedramieniem oparł o framugę drzwi.
-Słuchaj Seth... Jeśli będziesz kiedyś miała ochotę, to... Zadzwoń do mnie.- Mruknął uśmiechając się i

dając mi karteczkę z dziewięcioma cyframi.
Pocałował mnie w policzek i poszedł za kolegami.
-Stary...- Usłyszałam cichy głos Shina.- Ona ma siedemnaście lat, wiesz o tym?
-Tak, wiem... I co z tego?- Odpowiedział blondyn i cała czwórka zniknęła za zakrętem.

W roli kelnerów wystąpiły bisze z anime "Amnesia". Niektórzy chyba ich znają, co? : )

piątek, 8 marca 2013

Dla każdej z BA...

UWAGA UWAGA !! Jako, że Raiciak to facet, to zalogowałam się i teraz oto puszczam go do klawiatury, gdyż albowiem mnie błagał XD !!

Szanowne Panie!
W dzisiejszym dniu, jakim jest wasze święto, chciałbym wam złożyć
najszczersze życzenia. Zdrowia, szczęścia, super faceta w prawdziwym świecie.
Może nawet takiego jak macie tu w BA :)
Żeby wam się włosy układały i makijaż nie rozmazywał !
W imieniu wszystkich chłopaków z BA, uczennicom i bakuganom płci żeńskiej
jeszcze raz wszystkiego najlepszego !!
Na koniec, specjalnie dla was...

NOWA DOSTAWA ŻELKÓW W SKLEPIKU SZKOLNYM !!!

Dziękuję państwu i miłego dnia... <ucieka>