sobota, 9 marca 2013

To mój pokój, przyzwyczaj się że wracam i wychodzę z niego w wielkim stylu! cz. 2

*** Laura ***

Chyba trafiłam na to, co było nam potrzebne! Widać Niebieska bywa przydatna! Opis zgadzał się z kolorem portalu a także przenikliwym zimnem, które dało się czuć gdy go otwierałam. Nie było zbyt dobrze…Przebywanie w nim dłużej niż dwie godziny (które mi zajmował odpoczynek), mógł doprowadzić do całkowitej zmiany charakteru, rozdwojenia jaźni, paranoi lub ostrych stanów lękowych, szaleństwa…
Ale Akemi nie przebywała w nim tyle. Tylko godzinę. Więc musiał być inny powód, który, jupi, również znalazłam.
Zatrute drzewa w tamtym wymiarze pokazują ulubione jedzenie osoby, która akurat na nie patrzy. Cóż, biorąc pod uwagę Aki, pewnie widziała drzewa pełne żelek lub czekolady, czy coś w tym stylu. Żarłoczne stworzenie…
Działanie trucizny polegało na krótkotrwałym, lub permanentnym wywróceniu charakteru do góry nogami.
W każdym bądź razie,  Sunoga nie było w jego pokoju, więc postanowiłam odszukać pokój Akemi, podejrzewając, że tam go znajdę. Musieliśmy coś wymyślić. I to szybko, bo było ryzyko, że Aki taka zostanie….już na zawsze. A to bardzo, ale to BARDZO niefajnie…
Otworzyłam szybko drzwi od pokoju czarnowłosej i zamarłam na widok, który tam zobaczyłam. Czarnowłosa prawie dusiła chłopaka. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się, ale nie był to przyjazny uśmiech. Wręcz przeciwnie, przypomniał mi on uśmiech, którym morderca darzy swoją ofiarę chwilę przed zabiciem. Przełknęłam głośno ślinię i przeniosłam przestraszone spojrzenie na Sunoga. Nie było dobrze.

***Sunog***

Trudno powiedzieć, żeby sytaucja mogła być gorsza... Zgaduje, że mogłaby być, ale to całkowicie nie czas i pora na to.
Akemi powoli, acz stanowczo kroczyła w stronę przerażonej blondynki, która drżała i cofnęła się o krok.
Czarnowłosa wytworzyła w dłoni płomień, ku swojemu zdziwieniu zauważyłem, że jest granatowo-fioletowy.
To oznaczało, że coś złego dostało się do jej organizmu.
Musiałem działać.
Odkleiłem się w końcu od ściany, zrobiłem pierwsze i najlepsze co przyszło mi do głowy, objąłem ją od tyłu, krępując ją na tyle mocno, by nie mogła się ruszyć, nie robiąc jej przy tym krzywdy. Dodatkowo skrepowałem jej nogi trochę powyżej kolan ogonem.
-Puść mnie! -zaczęła wykrzykiwać i wyrywać się.
Jej wysiłki były jednak daremne, trzymałem ją zbyt mocno.
-Laura, wiesz jak ją odmienić?
-Tak, ale... -zaczęła.
-Powiedz.
-Będziemy musieli udać się do tego wymiaru...
Milczałem kilka sekund.
-Jeśli to jedyna opcja... Dobrze -rzekłem.
Teraz nie liczyło się dla mnie już tak ryzyko... Chciałem tylko odzyskać ją...
-Puszczaj mnie głupia małpo! -wrzasnęła zielonooka.
-Nie! -wrzasnąłem w odpowiedzi.
-Dlaczego? -zapytała nieco spokojniej. -Przecież teraz jestem... lepsza niż wtedy...
-Nie zrobię tego, bo chcę odzyskać dawną ciebie, bo to ona była lepsza, bo... To ją kocham...
Zapanowała cisza.


*** Akemi ***

Uspokoiłam się na chwilę, uważnie analizując słowa chłopaka. Spojrzałam szybko na przerażoną Laurę.
Po chwili łzy zaczęły mi ściekać po policzkach i zaczęłam cicho szlochać. Wyczułam niepokój u obojga. Po chwili uścisk Sunoga stracił na sile. Obróciłam się i przytuliłam do niego. Objął mnie mocno, mówiąc coś do mnie cicho.
- Przepraszam…naprawdę przepraszam…- wychlipałam, kładąc dłonie na jego klatce piersiowej. Po chwili dodałam już całkiem spokojnie.- Ale zły wybór zaboli.
Nie zdążył mrugnąć, gdy szybko zebrałam moc w dłoniach i wytworzyłam silną falę, która odrzuciła go na ścianę, z takim impetem, że ją przebił. Wytrąciłam książkę z ręki dziewczyny i posłałam jej ostrzegawcze spojrzenie.
- Odsuń się – rzuciłam ostro. Natychmiast odskoczyła z mojej drogi. Najzwyczajniej w świecie, jakby się nic nie stało, podeszłam do szafy i wyjęłam z niej ubrania.- A teraz wybaczcie, pójdę się przebrać gdzie indziej – położyłam rękę na klamce.- A, i jeszcze jedno…Skoro jesteście przeciwko mnie…to szykujcie się do walki.
Wyszłam, nie rzucając nawet spojrzenia na chłopaka.

***Laura***

Gdy tylko Akemi zniknęła za drzwiami, odzyskałam możliwość swobodnego ruchu. Rzuciłam się biegiem w stronę Sunoga, który właśnie się podnosił. Był cały w pyle a z  ramion po plecach spływała mu strużka krwi. Zakryłam usta dłonią.
- Nie jest dobrze, jest bardzo niedobrze – szepnęłam.- W porządku?
- Obrywałem mocniejszymi ciosami – mruknął, krzywiąc się lekko.- Ale to źle znaczy, skoro już używa przeciwko mnie mocy…
- Tak, jej ostatnie słowa też nie brzmią najfajniej – westchnęłam cicho, a on zmarszczył brwi.
- Nie będę przeciwko niej walczył – szepnął cicho.
- To albo ruszamy cztery lite…no, teraz to osiem, do tego wymiaru, albo ona zrobi z nas miazgę! – nieco podniosłam głos.- A jest w dosyć wojowniczym nastroju, więc nie mamy zbyt wielu opcji, jeżeli nie chcesz walczyć!
- W takim razie…Otwieraj portal – mruknął.
- Czekaj, może obandażuję ci ramiona…- zaproponowałam, starając się nie patrzeć zbytnio na krew.
- Nie czas na to, chodźmy – mruknął, podnosząc koszulkę z podłogi i zakładając ją na siebie. Dopiero wtedy zauważyłam, jak bardzo miał porysowane plecy. Chyba jednak uderzyła go o wiele mocniej niż myślałam…
Postanowiłam to zignorować jak kazał, tak samo jak dziurę w ścianie. Niebieskiej się to nie spodoba, ale cóż. Zamknęłam oczy i wyciągnęłam przed siebie ręce. Skupiłam się, myśląc o tym co chcę zobaczyć gdy uniosę powieki. Po chwili poczułam zimno na skórze. Otworzyłam oczy i spojrzałam na portal.
- No to…no to idziemy – powiedziałam cicho, robiąc pierwszy krok do portalu.

***Sunog***

Wszedłem w czarną, emanującą negatywną energią fluktuację między wymiarową, czyli portal, najprościej mówiąc...
Nie wiedziałem nawet jak może wyglądać to co zastanę po drugiej stronie.
To co zobaczyłem było mniej zaskakujące niż się spodziewałem. Znajdowaliśmy się w wielkim pomieszczeniu, przywodzącym na myśl to z "Alicji w Krainie Czarów", ale w stylu "największy koszmar".
Widać to było chociażby po niektórych drzwiach wyglądających niczym zamknięta paszcza potwora, oraz innych, z czarnego drewna i klamkami, w kształcie sideł na niedźwiedzie. Ogólnie czerń, ciemny fiolet i krwista czerwień...
Aż mnie ciarki przeszły, do tego poczułem nieprzyjemny ziąb, ale to tylko wpływ negatywnej energii tego świata.
-Brr... Upiornie - skomentowałem.
Laura nic nie powiedziała, ale widziałem, że bardzo się przejmuje tym.
Dla ostrożności wyciszyłem emanację mocy, bo jak wiadomo, plusy i minusy przyciągają się, a wcale nie chcieliśmy spotkać tego, co tutaj może mieszkać.
Niespodziewanie, kilka metrów przed nami, z kamiennej posadzki wyrósł stoliczek, a na nim pojawiła się mała zakorkowana buteleczka z zielonym płynem, była do niej doczepiona metka.
Wymieniliśmy znaczące spojrzenia. Podeszliśmy do stoliczka. Wziąłem buteleczkę do ręki.
-"Antidotum" -przeczytałem napis.
-Coś nie chce mi się wierzyć, że to takie proste... -odezwała się niebieskooka.
-Mnie też... -zgodziłem się nią. -Ale z drugiej strony... Skoro ten świat jest negatywny...
-...To coś co byłoby ukryte u nas, byłoby tutaj na widoku. Rzeczywiście, coś może w tym być. Mimo to powinniśmy zachować ostrożność.
-Tak, wiem o tym.
Teraz musieliśmy tylko wrócić do siebie...

*** Akemi ***

Weszłam do znajomego, również opuszczonego od dawna, pokoju. Choć byłam tu sama, to i tak przeszłam do łazienki się ubrać. Szybko wysuszyłam włosy jednym pstryknięciem i założyłam świeże ubrania. Powoli zapięłam buty i rzuciłam przeciągłe spojrzenie w lustro. Wyglądałam inaczej, choć tak samo…Heh, zabawne…
Westchnęłam cicho i uśmiechnęłam się szeroko. Czułam się zupełnie inaczej…Może nawet lepiej!
Wyszłam z łazienki i rozejrzałam się po pokoju Scatty. Taki pusty…
Gdybym już wcześniej była taka jak teraz, pewnie bym ją uratowała. Bałam się używać swoich mocy, nawet podczas treningów nigdy nie dawałam z siebie wszystkiego. Pff, żałosne…
Teraz się nie bałam. Nie bałam się gniewu, swojej siły. Byłam gotowa użyć całej mocy. I z ciekawością oglądałabym rezultaty.
Pomyślałam jeszcze raz o Scatty. A następnie o Niebieskiej, która mogła ją uratować…Ale tego nie zrobiła…
Zacisnęłam pięści.
- Czas się zemścić – szepnęłam, uśmiechając się.- Na wszystkich którzy wyrządzili mi krzywdę.

***Laura***

- Dasz radę otworzyć z powrotem portal? – Sunog zapytał cicho.
- Nie odczuwam tutaj zmęczenia jak w innych wymiarach, ale i tak muszę chwilę odczekać – rzuciłam ponuro, rozglądając się naokoło. – Ale Akemi przecież jakoś sama wróciła, nie otworzyłam dla niej portalu…
Chłopak pokiwał głową i spojrzał na drzwi.
- Myślisz, że któreś z nich prowadzą do akademii? – zapytał po chwili.
- Nie wiem, ale nie widzę żadnego innego rozwiązania – złapałam za klamkę drzwi które były najbliżej mnie.
- Tylko ostrożnie.
- Jasne – pokiwałam głową i je powoli otworzyłam. Na chwilę oślepiło mnie mocne światło. Zmrużyłam oczy. Widziałam las, ale… trawa była niebieska, niebo zielone, liście drzew jasno brązowe, kora zielona. Matko, gorzej niż wizja jakiegoś ćpuna…
Zamknęłam drzwi, odwracając wzrok od drzew, na których liście już zaczęły się zmieniać w gumę balonową. Tak, kochałam to.
Sunog otworzył drzwi obok. Zerwał się mocny wiatr, który usiłował go wciągnąć. Natychmiast oparłam się plecami o te drzwi i je zamknęłam, a chłopak spojrzał na mnie z wdzięcznością.
Za niektórymi drzwiami nic nie było, tylko ciemność, albo po prostu ściana.
- Uh, ja chcę portal do akademii! – nie wytrzymałam w końcu i kopnęłam w ścianę. Natychmiast otworzył się tam biały portal.
- Dla chcącego nic trudnego – Sun zaśmiał się, na co ja się uśmiechnęłam.
- Chodźmy…dopiero teraz będzie najtrudniejsze.

***Sunog***


Ku naszemu miłemu zaskoczeniu, portal rzeczywiście prowadził do Akademii. Nie spodziewałem się, że będę się cieszył z powrotu tutaj, wtedy też uświadomiłem sobie, że teraz to mój jedyny dom.
Było to nieco przykre... Ale nie miałem czasu na takie rzeczy.
Czym prędzej, musieliśmy znaleźć zielonooką, miałem złe przeczucie, że nie będzie zbyt grzeczna...
Niestety, nie myliłem się.
Wyczułem, że skupia moc i jest w gabinecie dyrektorki.
-Jest u niebieskiej... -powiedziałem bardziej do siebie, niż do Laury. -Szybko! Zanim jej coś zrobi - dodałem głośniej.
W tym samym momencie nastąpił wybuch, zniknęło okno gabinetu i kawałek ściany, pojawiły się natomiast tumany dymu.
-Nie... -zamarłem.
Zacisnąłem zęby.
Złapałem blondynkę za rękę i przeniosłem nas go gabinetu dyrki.
Musieliśmy zasłonić usta przed dymem, wnętrze było niemal doszczętnie zniszczone, gdzieniegdzie były palące się drewniane resztki.
Dyrektorka leżała nieprzytomna za biurkiem. Pomijając kilka zadrapań i oparzenia pierwszego stopnia, nie wyglądało, żeby miała poważniejsze obrażenia. Podniosłem ją i przeniosłem nas do pielęgniarki.
-Proszę się nią zająć - powiedziałem tylko i już nas nie było.
-Akemi... -pomyślałem.
Natychmiast znalazłem ją, teraz tylko dotrzeć na czas.

*** Akemi ***

Stałam na początku lasu, uważnie obserwując budynek akademii. Uśmiechałam się, pewna siebie. To co zrobiłam, było dopiero początkiem. Miałam w planach o wiele większy wyczyn niż tylko wysadzenie gabinetu. Wyczułam znajomą energię Sunoga.
- A więc już wrócili…- pomyślałam i spojrzałam w niebo.- Wiatr się zrywa, lepiej dla mnie…Cokolwiek szykują, nie uda im się. Choćbym nie wiem co miała zrobić…Bo gdyby tak…podpalić cały budynek?
Zamyśliłam się na chwilę. Nie wszyscy tam na to zasługiwali…
Ale…dlaczego powinnam się tym w ogóle przejmować?
Przywołałam wspomnienia, które miałam z Sunogiem. Chwile gdy wrócił do akademii, późniejsze lekcje latania, ten powolny proces zakochiwania się w sobie, na koniec sam bal.
Szkoda trochę, ale co poradzić.
Uśmiechnęłam się szeroko, czując jak energia się we mnie zbiera. Spojrzałam na dłonie i wytworzyłam na nich spory czarny płomień, a następnie wystrzeliłam go w stronę drzew aby szybciej go tu ściągnąć.
Jeżeli mam go zabić, to chociaż zrobię to szybko…

***Laura***

- Ona tego nie przyjmie – powiedziałam niespokojnie.- Nie z własnej woli.
- Coś wymyślę…- mruknął, przymykając na chwilę oczy.- Nieważne co będzie, nie będę z nią walczył.
- A jak ona…- na chwilę zamilkłam.- A jak ona spróbuje ci zrobić krzywdę?
- To chyba bardziej niż pewne… – westchnął, po czym gwałtownie otworzył oczy. Spojrzał w stronę lasu, który teraz płonął, a po barwie płomienia nie trudno było się domyślić, kto był sprawcą.
- Akemi, co ty wyprawiasz…- szepnęłam przestraszona.
- Nie ma czasu do stracenia – złapał mnie za rękę i szybko przeniósł nas przed budynek akademii. Spojrzałam na uśmiechniętą czarnowłosą. Ubrała się zupełnie inaczej, niż wcześniej. Wiatr burzliwie rozwiewał jej włosy, miała intensywny makijaż. Fioletowa krótka, pod to czarna sukienka w stylu  gothic lolity. Fioletowe leginsy, złote bransoletki i wysokie glany. Najwyraźniej postanowiła się pozbyć wszystkiego, co kojarzyło się z dawnym wizerunkiem.
- Nareszcie jesteście – powiedziała, niby pogodnie, ale jednak ostro. Wskazała na Sunoga.- Gotowy do walki?
- Akemi, nie będę z tobą walczył – odparł, siląc się na spokój. Zielonooka jednym ruchem ręki wysłała kilka pocisków z płomienia w naszą stronę. Pisnęłam, a chłopak szybko przeniósł nas kawałek dalej, unikając ataku.
- Uff…-odetchnęłam, po czym spojrzałam na niego wymownie.- Chyba plan ‘’przemów jej do rozsądku’’ nie działa.

***Sunog***

Zmarszczyłem brwi i ponownie zacisnąłem zęby.
-Dlaczego to się musiało stać? Dlaczego teraz? Dlaczego? Czy nie mogę być po prostu szczęśliwy? Ale dobra... Ja to przeboleje... Akemi też zasłużyła na szczęście... -zakrzątałem swoje myśli wyrzutami do losu.
Szybko skupiłem się na tym co było "tu i teraz". I to w samą porę, w moim kierunku pomknęły kolejne pociski. Nie chciałem, by zrobiły jakąś szkodę, więc złapałem je i zgasiłem w dłoniach.
Natychmiast tego pożałowałem.
Poczułem palący ból aż w kościach, syknąłem przez zęby.
Moje dłonie były mocno poparzone i pokryte czarnym osadem, towarzyszył mu swąd spalenizny.
-Nie dobrze... -pomyślałem.
Szczęśliwie dłonie miałem jeszcze sprawne.
-Trzeba to skończyć szybko... -powiedziałem do siebie cicho. -Akemi, nie rób tego...
-Dlaczego niby?
-Naprawdę chcesz mieć tych niewinnych ludzi na sumieniu?
-Mówi się trudno... -uśmiechnęła się upiornie, a mnie przeszły ciarki.
-Muszę to zrobić podstępem... -powiedziałem do siebie w myślach.
-Dobra, koniec tego... -powiedziała, zaczynając kumulować w obu dłoniach kulę czarnego ognia.
Kula rosła i rosła, w jednej chwili z wielkości mandarynki stała się większa od arbuza, mieniła się, choć każdy fizyk by temu zaprzeczył, czarnym światłem.
-Giń! -krzyknęła posyłając kulę w naszym kierunku.
Wystrzeliłem w stronę kuli i starałem się ją odeprzeć dłońmi, musiałem ją przekierować i posłać w górę.
Miała tyle mocy, że po chwili już ryłem stopami w podłożu. Działało to w pewnym sensie na moją korzyść.
Udało mi się "złapać" kulę i unieść ją nad siebie. Niestety przeliczyłem się.
Ona właśnie miała wybuchnąć. Eksplozja tutaj zmiotłaby wszystko w promieniu kilkudziesięciu metrów.
Bez zastanowienia wszedłem na drugi poziom i pomknąłem ile miałem sił w górę...
Zniknąłem z pola widzenia dziewczyn.
Huk. Czarny blask. Kula dymu.
Spadałem w dół, już w normalnej postaci.

*** Akemi ***

Choć wygenerowałam tak silną kulę energii, to nadal czułam się świetnie. Słyszałam huk wybuchu. Uśmiechnęłam się, patrząc jak chłopak spada na dół, przybierając na prędkości z każdym centymetrem.
- Akemi! Przestań! – spojrzałam na Laurę, która patrzyła na mnie ze łzami w oczach. Głupia…- Proszę! Spójrz co zrobiłaś! Zatrzymaj to!
Przez chwilę wpatrywałam się w nią pustym spojrzeniem. Następnie uśmiechnęłam się szeroko.
- Jak sobie życzysz! – zaśmiałam się i wystrzeliłam do góry w stronę Suna najszybciej jak umiałam. Zatrzymałam się gdy mnie minął, a następnie ruszyłam za nim, przyśpieszając coraz bardziej. Złapałam go za ramiona i spojrzałam mu w oczy. Patrzył na mnie na wpółprzytomnie. Uśmiechnęłam się lekko.- To zaboli kochanie.
Przyśpieszyłam do granic możliwości, a gdy byliśmy już 10 metrów nad ziemią, puściłam go i wytworzyłam kolejną falę energii, która zadbała, aby uderzył najmocniej jak się da o ziemię, która zatrzęsła się od takiego uderzenia. Laura krzyknęła.
Wylądowałam gładko na trawie, kilka metrów od wielkiej dziury, gdzie chłopak zapoznał się z ziemią i otrzepałam ręce.

***Laura***

- Nie…- szepnęłam cicho, po czym krzyknęłam.- Akemi, coś ty narobiła?!
Dziewczyna uśmiechnęła się tylko złośliwie. Ruszyłam szybko w stronę dziury w ziemi, gdzie Sunog wylądował. Boże, to wszystko moja wina!
Jednak nie zrobiłam nawet pięciu kroków, gdy głos dziewczyny mnie zatrzymał.
- Ani waż się ruszyć – rzuciła ostrzegawczo.
- Nie widzisz, co się dzieje?! Krzywdzisz chłopaka, którego kochasz! – wrzasnęłam rozpaczliwie.
- Na twoim miejscu martwiłabym się sobą – westchnęła, ruszając w moją stronę. Ręce mi opadły z bezsilności.
- Zamierzasz nas wszystkich pozabijać? – zapytałam, usiłując zatrzymać łzy w oczach.
- Hmm…w sumie to…- zamyśliła się na chwilę, po czym uśmiechnęła upiornie.- W sumie to tak!
Wycelowała we mnie ręką, w której zalśniła czarna kula. Nie zareagowałam, mogłam próbować uciekać, ale i tak by mnie złapała, nie miałam szansy się bronić.
Nagle dobiegł nas cichy i słaby głos Sunoga.
Czarnowłosa obejrzała się za siebie i uśmiechnęła.
- Zaraz wrócę, tylko najpierw muszę coś dokończyć – mruknęła, ruszając w stronę chłopaka, nie gasząc płomieni w rękach.

***Sunog***

Zabolało. Jak cholera. Ale żyłem, jeszcze. Bolał mnie najmniejszy ruch, ale, jak sądziłem, byłem w stanie zignorować to.
Spróbowałem się podnieść z ziemi. Przeszyła mnie fala bólu, silniejszego, niż sądziłem, że będzie. Nadal jednak byłem w stanie to znieść.
-Kolejne blizny do kolekcji - pomyślałem o sporej bruździe wzdłuż kręgosłupa, kolejnej na lewym ramieniu, którego prawie nie czułem i następnej na policzku.
Ta infekcja zła w niej dała jej spory skok mocy...
Wtedy wpadłem na chyba najlepszy pomysł, jaki mogłem w danej chwili. Czarnowłosa szła w moim kierunku. Powoli, robiąc krok za krokiem... Chwyciłem, na szczęście cała, buteleczkę antidotum i wlałem sobie trochę do ust. Wstałem, choć z wielkim trudem.
-Jesteś mocniejszy, niż sądziłam.
-P-poddaje się... -rzekłem cicho, uważając by nie dało się usłyszeć, że mam coś w ustach. -Nie wygram tego... -spuściłem wzrok.
-Co? -zdziwiła się Laura.
-Poddaje się -powtórzyłem. -To jedyna opcja...
-Mądry... -rzekła Akemi, rozpraszając ogień.
Blondynka zdawała się nie wierzyć w to co widzi.
Podszedłem do niej i objąłem ją prawą ręką, gdyż lewa nie była wystarczająco sprawna.
Spojrzałem zielonookiej w oczy, a ona w moje. W końcu ją pocałowałem, a ona odwzajemniła pocałunek, tak, jak planowałem.
Zielona ciecz o niezbyt przyjemnym smaku wlała się do ust dziewczyny, a ona ją połknęła...
Udało się do tego momentu... Teraz czekać na efekt...

*** Akemi ***

Natychmiast cofnęłam się gwałtownie i spojrzałam na niego wściekła.
- Myślisz, że jakaś trucizna mnie osłabi? – zaśmiałam się.- Naiwny! Moje ciało jest teraz odporne na wszelkie trucizny!
- Może i tak…ale czy jest odporne na antidotum? – zapytał, uśmiechając się lekko.
Moje oczy rozszerzyły się. Nerwowo przeanalizowałam jego słowa.
- Nie…ty…tyy…POŻAŁUJESZ TEGO! – szybko wytworzyłam płomień na dłoni i już miałam rzucić go w jego stronę, gdy poczułam się okropnie słabo. Zaczęłam ciężko oddychać.- Co się…
- Wracasz do normalnego stanu – dobiegł mnie głos Laury. Skrzywiłam się lekko. Spojrzałam na płomień, który znowu przybierał kolor krwistej czerwieni.
- Nie…- szepnęłam cicho, po czym spojrzałam na Sunoga.- Dlaczego mi to zrobiłeś?
Płomień zniknął z mojej ręki, a ja upadłam na kolana.
- Działa – skwitowała dziewczyna. Zrobiło mi się okropnie gorąco.
- Aki – podniosłam nieprzytomny wzrok, usiłując skupić się na obrazie chłopaka.- Za chwilę będzie już w porządku…
Miał rację. Poczułam, że tracę przytomność, a ostre gorąco zaczęło znikać. Złapał mnie zanim upadłam twarzą na ziemię i wszystko znikło.

***Laura***

Odetchnęłam, gdy czarnowłosa opadła w ramiona Sunoga. Spojrzał na nią z troską.
- To był sprytny pomysł – odezwałam się po chwili.- Lepiej nie mogłeś tego wymyślić.
- Wiem – uśmiechnął się lekko.- Myślisz, że jak się obudzi, to będzie już…jak wcześniej?
- Mam taką nadzieję…zresztą, powinno tak być – odparłam, siląc się na spokój.- Mocno oberwałeś…
- Przeżyję…- mruknął, choć widziałam, że musiał odczuwać silny ból.- Zaniosę ją do środka…
- Poczekaj, może ja…
- Wy nigdy nie umiecie zachować się jak trzeba – obróciliśmy się i spojrzeliśmy zaskoczeni na młodszą Niebieską. Patrzyła na Akemi z dezaprobatą. Przymknęła oczy i w momencie zaczął padać deszcz, gasząc ogień wywołany wcześniej przez zielonooką. – Oboje do środka, zaraz przetransportuję Ichiro do jej pokoju.
- Nie ma mowy, ja…- Sun zaczął, ale dyrektorka mu przerwała.
- Rób co mówię Wunk – syknęła.- Sam jesteś ledwo w stanie chodzić, nie uniesiesz jej. Lauro, do pokoju. A ty, do pielęgniarki. Potem możesz ją odwiedzić.
- Ale…- oboje zaczęliśmy zaprzeczać.
- Natychmiast! – wrzasnęła, patrząc na nas poirytowana. Westchnęłam. W ostateczności zrobiliśmy jak kazała.

***Sunog***

Poszedłem do pielęgniarki, przynajmniej dziesięć razy przeklinałem dyrke, los, architekta tej szkoły i swoje treningi. Imper miał rację, ostatnio dużo przeklinam. Muszę z tym skończyć.
Tak szybka porażka oznaczała jedno, musiałem podkręcić grawitację, przyszedł czas na dwieście, a jeśli to nic nie da, dwieście pięćdziesiąt. Nie mówię, nie będzie to takie łatwe, ale cóż...
Dojście do "piguły" było istną drogą przez mękę, bolał mnie najmniejszy ruch. Ale udało się, dotarłem.
Wszedłem tylko do środka i runąłem jak długi na ziemię.
Obudziłem się po jakimś czasie, o dziwo, nie na łóżku u pielęgniarki.
Pływałem w jakimś dziwnym zielonym soku, który szczypał w oczy. Było coś jeszcze... Miałem przyczepioną maskę tlenową, a moje rany były już zabliźnione.
-Niezły bajer -stwierdziłem w myślach.
Usłyszałem ciche piknięcie, nagle zaczęło ubywać soku i już po kilku sekundach nie było go wcale.
Zdjąłem maskę. Komora, w której to byłem, otwarła się.
-Szkoda, że nikt wcześniej nie poinformował nas o tym, że tutaj jest takie coś... Najwidoczniej to jakaś deska ostatniego ratunku, czy coś w tym stylu -pomyślałem.
Naprzeciw urządzenia była usytuowana kabina prysznicowa.
I dobrze, ten sok zaczynał się robić klejący.
Wziąłem prysznic i ubrałem się, szczęśliwie moje ciuchy były tam.
Miejsce w którym byłem okazało się być zapleczem medycznym gabinetu pielęgniarki, której o dziwo nie było. Zresztą nie dziwię się jej, cały dzień siedzieć w samotności, w końcu my, mimo dosyć częstego odnoszenia ran, leczymy się swoimi umiejętnościami... Niebieskiej też nie widziałem, ona też już pewnie zdrowa jak ryba.
Wyszedłem z gabinetu i bez chwili namysłu udałem się do pokoju zielonookiej.
Byli w nim Niebieska, tak jak sądziłem, cała i zdrowa, druga Niebieska, nadal wyglądała na złą, no i Laura.
Czarnowłosa już była przytomna.

*** Akemi ***

Westchnęłam cicho i powoli otworzyłam oczy. Byłam w swoim pokoju, słabo oświetlonym. Czułam się strasznie słabo.
- No nareszcie się obudziłaś – skrzywiłam się na pretensjonalny ton dyrektorki.
- Co się stało? – wymamrotałam, podnosząc się do pozycji siedzącej, opierając się plecami o ścianę.
- Nie pamiętasz? – młodsza warknęła.- Wybuch gabinetu, pożar, walka z Sunogiem?
- Walka z…- zamarłam na chwilę. Moje oczy się rozszerzyły, gdy wszystkie wspomnienia z tego przeklętego dnia do mnie wróciły. Sekunda po sekundzie, myśl za myślą, obraz za obrazem. Zaczęłam się lekko trząść i łzy podeszły mi do oczu.- Jak…jak mogłam…?
- Ta trucizna była bardzo silna, jakbyś dostała antidotum godzinę później, to skutki byłyby nieodwracalne – starsza dodała spokojnie. Aż mnie ciarki przeszły na tą myśl.
- Wtedy spaliłabym pani włosy – rzuciłam po chwili namysłu.
- CO?!
Drzwi otworzyły się i do środka wpadła Laura. Spojrzała na mnie, uśmiechnęłam się do niej. Odwzajemniła uśmiech i natychmiast rzuciła się mnie uściskać.
- Aj, Akemi, nie masz  pojęcia jak bardzo cię przepraszam! – zaczęła mną potrząsać, aż zrobiłam się zielona.
- L-Laura…
- Naprawdę, to wszystko moja wina!
- Laura!
- Co? – spojrzała na moją zieloną twarz.- Co ci?
- Zaraz ci zwrócę obiad na buty – rzuciłam słabo, a ona zaśmiała się i natychmiast cofnęła.
- Wybacz – odparła pogodnie.- Dobrze się już czujesz?
- Trochę słabo, ale ogółem jest już w porząd…- drzwi ponownie się otworzyły, a do środka wszedł Sunog. Serce mi przyśpieszyło. Rozejrzał się najpierw po dyrektorkach, a potem skierował wzrok na mnie. Popatrzyłam na niego zaniepokojona, szukając chociaż nuty złości, ale nie było tego w jego spojrzeniu. Uśmiechnęłam się lekko, co on odwzajemnił.
- To my może wyjdziemy! – Laura odezwała się nagle.
- Nie, najpierw…- młodsza Niebieska zaczęła mówić, ale blondynka jej przerwała.
- No już już, ruchy! – dziewczyna siłą zaczęła wypychać dwie protestujące dyrektorki, aż wszystkie zniknęły za drzwiami. Chciałam szybko wstać, ale chłopak odezwał się pierwszy.
- Leż – powiedział spokojnie, po czym podszedł bliżej i usiadł koło łóżka. – Jak się czujesz?
- Sun…przepraszam! – spojrzałam na niego załamana, a łzy zaczęły mi ściekać po policzkach.- Tak bardzo cię przepraszam! Nie chciałam, ja...
Przyłożył mi palec do ust i uśmiechnął się lekko.
- Wiem – odparł cicho.- Nie musisz przepraszać. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że wróciłaś do normy…
- Dlaczego mi na to pozwoliłeś? – zapytałam z nutką pretensji. Posłał mi pytający wzrok.- Dlaczego nie powstrzymałeś mnie siłą?
- Nie mógłbym cię skrzywdzić – rzucił cicho i otarł łzy z mojego policzka. Chciałam go przytulić, ale bandaże na jego ramionach mnie szybko powstrzymały. Spojrzał mi w oczy.- Kocham cię.
Chwilę się zawahałam, po czym uśmiechnęłam lekko i przestałam płakać.
- Ja ciebie też

2 komentarze:

  1. GRATULUJĘ SUN !! To komentarz xDD Jest zdrowy ! Jutro możesz go zabrać do domu. Jak dasz mu na imię? xDD Dobra ogar xD Notka świetna wiecie? :) Będzie cz. 3 ? ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. Że niby dyrektorka im pomogła, nie mając w tym żadnego interesu. Jaaasne xD
    Te wasze "Kocham Cię" mnie rozklejają T^T
    No jak tak można? xD
    Bravissimo!

    OdpowiedzUsuń