czwartek, 25 kwietnia 2013

Wspominajcie mnie zawsze z uśmiechem i radością- bo tylko to ma sens. Gdybyście mieli mnie wspominać przez łzy- lepiej o mnie zapomnijcie


Siedziałam na łóżku dokładnie przyglądając się księdze. Moja dłonie gładziły kartki, które były już pożółkłe ze starości.
Moja głowa rejestrowała mnóstwo informacji. Jak wypędzić demona, jakie są rodzaje demonów, po prostu wszystko!
Westchnęłam w końcu, zamykając książkę. Spojrzałam tępo za okno. To co przeczytałam… mogło nie być dobrą informacją dla moich przyjaciół.
Otóż drobnym druczkiem znalazłam dwie informacje. Pierwsza- że jeśli potomkini bogini zostanie zabita, demon się uwalnia i nie ważne czy tego chce, czy nie, niszczy wszystko co było z nią związane. Łącznie z ludźmi. A druga oznajmiała mi, że nie wszystko może się udać. Wyciągnięcie z człowieka demona, może się skończyć śmiercią owego człowieka.
I co ja mam zrobić!? Tak źle i tak niedobrze!
Rzuciłam książką o ścianę i z głośnym jękiem opadłam na poduszki.
Jeśli naprawdę umrę, to… to co wtedy?
Głupia ja, jak umrę to mnie nie będzie.
Ale co wtedy z moimi przyjaciółmi.
Trzeba było tak od razu!
Strzeliłam się otwartą dłonią w czoło. Świetnie, nie dość, że siedzi we mnie demon, to jeszcze nabawiłam się rozdwojenia jaźni. Po prostu świetnie.
Mała, nie narzekaj, zawsze mogło być gorzej- odezwał się głos w mojej głowie.
Taak, ciekawe w jaki sposób. Gorzej od śmierci i zostawienia wszystkich w cierpieniu.
Zawsze mogłaś być Voldemortem i zginąć bez przyjaciół.
Voldekim?
Harrego Pottera nie czytałaś? Voldziu to taki zły charakter bez przyjaciół i nosa.
Nosa? Nie, nie czytałam Harrego Pottera, jak to możliwe, że wiesz kim on jest, a ja nie! Przecież siedzisz we mnie!
A skąd ja mam to wiedzieć? Wiem i już!
Prychnęłam pod nosem i wstałam z łóżka. Muszę coś zrobić, bo zwariuję.
Wyszłam z pokoju i ruszyłam korytarzem na poszukiwanie Dyrki.
*Jakiś czas później*
-Ja tylko proszę panią o krótką odpowiedź! Tak czy nie?- jęknęłam wlokąc się za Niebieską 2.0.
-Nie rozumiem po co ci takie informacje! Nie chcę tu zawieruch z demonami!- oznajmiła ostro.
-Ale proszę panią! To bardzo ważne! Proszę, niech pani powie. Czy da się wyciągnąć z człowieka demona tak by nie umarł? To dla mnie bardzo ważne- złapałam ją za rękaw wrzosowego swetra i spojrzałam w oczy. Zmarszczyła brwi, a po chwili westchnęła ciężko.
-Tak Selene, to możliwe, jednak bardzo trudne. I musi to zrobić albo ktoś o ogromnej sile, albo parę silnych osób- oznajmiła w końcu i ruszyła dalej.
Popatrzyłam jeszcze raz na nią i w duchu podziękowałam, że jednak tu jest.
Bo może nieświadomie, ale dała mi pewną nadzieję. Nieco rozpromieniona, ruszyłam do pokoju Rena, by wszystko mu opowiedzieć.
*Jeszcze później*
Ścisnęłam mocniej jego rękę.
-Wszystko będzie dobrze, uwierz mi. Obiecuję- uśmiechnęłam się do niego. Zmarszczył niepewnie brwi i westchnął.
-Nie śpieszmy się z tym. Poczekajmy trochę, przejrzyjmy jeszcze te księgi, może znajdziemy coś jeszcze. Jakiś inny sposób- powiedział pozornie spokojnie, ale czułam, ze jego mięśnie się napinają.
-Zgoda- kiwnęłam w końcu głową, tak naprawdę jednak byłam świadoma tego, że raczej nie ma innego sposobu- Ale jeśli dojdzie do tego, że nic nie znajdziemy, to będę potrzebować twojej pomocy.
-Zawsze możesz na mnie liczyć. Pamiętaj- przytulił mnie do siebie.
-M-myślę, że będę też potrzebowała Kat. Cartera też. Ikari… nie wiem czy powinnam ją o to prosić, ale przydałaby się nam jej pomoc- uśmiechnęłam się lekko.
-Wiesz jaka ona jest. Zgodzi się.
-Nie chcę jej o to prosić. To jest bardzo niebezpieczne, nie tylko dla mnie, ale i dla was- westchnęłam.
-Nie umrzesz, okej!? Wszystko będzie dobrze- chłopak złapał mnie za nadgarstki i spojrzał w oczy. Uśmiechnęłam się.
-Gdyby coś jednak poszło nie tak… Wspominajcie mnie zawsze z uśmiechem i radością- bo tylko to ma sens. Gdybyście mieli mnie wspominać przez łzy- lepiej o mnie zapomnijcie*- oznajmiłam stanowczo, dumnie unosząc głowę- Chciałabym też żebyś to przekazał reszcie, przed rytuałem. Jeśli oczywiście do niego dojdzie- chłopak tylko kiwnął głową.

***
Etto...
Bardzo dramatyczny jest ten rozdział.
Jednak powiem tak- w moim życiu działo się ostatni kiepsko. Nie będę wam truć dlaczego. Mało was to pewnie interesuje xD
Jednak jest już lepiej i mam nadzieję, że dalej tak będzie.
Tak, więc nieco tego smutku zostało mi w sercu i przelałam to najpierw na papier, a później na klawiaturę i w wyszło to coś xD

A! I taka wiadomość dla Ikari:
Nie wiem czy mogę o to prosić, ale chyba w najbliższym czasie będziesz mi potrzebna xDD

*są to słowa, które usłyszałam kiedyś od mojej babci. Nie wiem skąd jej wzięła, wiem tylko, że gdy umarła, bardzo podnosiły mnie na duchu.


sobota, 13 kwietnia 2013

Wiesz co? Chyba wyjadę na Kostarykę i do końca życia będę się utrzymywać z handlu kubańskimi prochami i hodowli narwali.


           Siedziałam na ławeczce w parku, beztrosko machając nogami. U moich stóp walało się puste pudełko po popcornie, który zużyłam ciskając we wszechobecne, rozwrzeszczane dzieciaki. Była ładna pogoda, słońce nieźle dawało po oczach. Znudzona wydymałam policzki.
- Co będziemy robić? Masz jakieś pomysły? – rzuciłam.
- Mhmmm… - z mojej kieszeni dobył się zduszony pomruk Blasta. Jak zwykle mnie zlewał. Zmarszczyłam nos.
 – Słuchasz mnie w ogóle? – Żadnej reakcji – Wiesz co? Chyba wyjadę na Kostarykę i do końca życia będę się utrzymywać z handlu kubańskimi prochami i hodowli narwali – Dalej nic – Haloo? Jestem w ciąży? – Zniecierpliwiona dźgnęłam kieszeń palcem.
- Spa-ać! – jęknął Bakugan.
- Ty nic tylko śpisz. Jesteś pieprzoną stratą miejsca – burknęłam. Po chwili jednak dałam mu spokój.
            Nagle dostrzegłam błysk błękitnego światła. Odwróciłam się w tamtym kierunku. Pomiędzy drzewami pojawiła się pulsująca, niebieska kula energii. Wstałam i podeszłam bliżej.
- Ej, Blast, chyba powinieneś to zobaczyć.
- Daj mi spokój!
- To jest chyba jakiś portal, albo coś…
- To przez grzybki – uciął.
- Nigdy nie zwalaj winy na grzybki – mruknęłam – Tylko żeby potem nie było na mnie – I wskoczyłam do środka.
            Z impetem zaryłam o drewnianą podłogę. Jęknęłam cicho, ale zaraz potem się poderwałam. Znajdowałam się w schludnym gabinecie z masą szafek zapchanych papierami. Pod wielkim oknem stało biurko, przy którym siedziała całkiem młoda kobieta z białymi włosami i baaardzo niebieskimi oczami. Spojrzała na mnie znad jakichś formularzy i westchnęła.
- Witam w Baku Akademii, elitarnej szkoły dla młodych graczy Bakugan  – wyklepała z pamięci – Panna Yoko Shizukesa?
- Ja… Szkoła? Na serio? Och… łał… cudownie – to było jedyne co mi przyszło do głowy – A pani to…?
- Jestem tutaj dyrektorką – powiedziała z cierpiętniczą miną - No więc… to klucz do twojego pokoju i plan budynku – nieco sztywno podniosłam kartkę i wstałam.
Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym czegoś nie zawaliła, więc wstając zaczepiłam nogą o dywanik i krzesło walnęło z głośnym hukiem o podłogę. Chyba tylko to było skłonne ruszyć tyłek (czy co on tam ma dop. aut.) mojego bakugana, bo poderwał się z mojej kieszeni i zaczął wrzeszczeć:
- Coś ty zrobiła?! Gdzie my do cholery jesteśmy?! – spostrzegł niebieską Dyrkę – Kim TY do cholery jesteś?!
            W akompaniamencie wrzasków Blasta ruszyłam na poszukiwanie pokoju, tłumacząc mu po drodze, że nie ma czym się martwić, bo to tylko jakaś schizofreniczna, magiczna super-szkoła, z dyrektorką z włosami odbarwionymi od psychotropów i szkolnymi autobusami w formie międzywymiarowych portali. Jeśli to tylko kolejny odjazd, to muszę przyznać, że całkiem niezły.
            Po kilku godzinach poszukiwań znałam położenie stołówki, sali balowej i większości klas, ale nigdzie nie było widać mojego pokoju. Zrezygnowana usiadłam na parapecie, na setnym korytarzu. Przez okno było widać kilka boisk i jakieś ławki. Dalej spore jeziorko, a później już tylko las. Wróciłam wzrokiem do jeziorka.
- Lubię łódki – powiedziałam nagle – One tak płyną. Przez morza i w ogóle.
            Blastoise się nie odezwał. Najwidoczniej znowu był obrażony o coś tam. Przez chwilę zaległa cisza.
- Ekhem… Zamierzasz tu tak sterczeć, czy może znajdziemy w końcu ten durny pokój? – burknął bakugan niespodziewanie. W jego głosie słychać było ciężkiego focha.
- Tsaa… - potoczyłam bezradnie wzrokiem po korytarzu – O patrz! To te drzwi! One cały czas tu były? Niemożliwe! – Blast mruknął coś w stylu ''Zadźgam-cię-tępym-nożem-we-śnie-i-zatańczę-na-twoim-grobie.''
- Oj, już przestań! Przecież każdemu mogło się zdarzyć!
Uraczyłam drzwi kopniakiem z półobrotu i moim oczom ukazał się mały, jednoosobowy pokój. Ściany były białe, co kojarzyło mi się z zakładem psychiatrycznym, a poza łóżkiem stały tu tylko szafa, biurko i komoda. Była też osobna łazienka.
- I jak ci się podoba? – zapytałam bakugana z radością.
- Śmierdzi krwią – zawyrokował. Faktycznie na kołdrze było trochę zaschniętych bebechów. Najwidoczniej częste zgony były tu normalne, a poprzedni lokator wysiedlił się stąd w dość, hm, żywym tempie. Zmarszczyłam czoło i podniosłam całe naręcze pościeli. Manewrując pomiędzy meblami dobrnęłam do wyjścia i wywaliłam wszystko na korytarz. Rozległ się łoskot i głośne przekleństwa: trafiłam w wózek sprzątaczki, który staczał się teraz po schodach.
- Ups! – Błyskawicznie zamknęłam drzwi. Wrzaski było słychać jeszcze przez kilka dobrych minut. Wypuściłam powietrze i przygładziłam włosy. No brawo.
            Opadłam na łóżko. Cała ta akcja była dość dziwna, ale i tak nie mogłam opanować podniecenia. Wyobraziłam sobie, że jestem jakąś alternatywną wersją Harry’ego Potter’a.
- To ten… Szopkę pod tytułem ,,Pierwszy dzień szkoły’’ sobie odpuścimy? – zapytał z nadzieją Blast.
- Chyba śnisz. To będzie musical. Z fajerwerkami i z confetti – Uśmiechnęłam się szeroko na samą myśl.

___________________________________________________________

 Hej, to moja pierwsza notka w BA, mam nadzieję, że w miarę znośna. Nie za długa, bo i za bardzo nie ma o czym pisać. Moja postać to Yoko Shizukesa, 16 lat, bakugan - Blastoise, domena - Subterra.
GG: 47107214
To tak na przyszłość. Jak najbardziej proszę o oceny i wytykanie wpadek ;DD

piątek, 5 kwietnia 2013

Zostałaś bohaterem swojego domu jak w reklamie Lerła Merlę!



***Akemi***

Wróciłam do pokoju, odrobinę zaniepokojona widokiem Seth i Hirokiego. Ale cóż…Seth chyba wiedziała co robi…Chyba…
Położyłam się z powrotem. Nadal byłam zmęczona. Zaczęłam się zastanawiać, jak zmęczony w takim razie musiał być Sun? W końcu to ja nim rzuciłam o ziemię, nie na odwrót…No, ale to nie był czas na wyrzuty sumienia. Ale tak w sumie, to czemu mówi się wyrzuty, skoro się nimi nie rzuca? Czyżby trzeba było kupić wyrzutnię? A jeżeli, to jaką? Taką jak do rakiet? Tak samo z barszczem, mówi się ‘tanie jak barszcz!’ a żurek jest tańszy (Sprawdzone xD – dop.Autorki). Ten świat jest dziwny…
Tak, właśnie dokładnie o takich rzeczach myślę przed snem – świat jest dziwny.
W każdym bądź razie, położyłam głowę na poduszce i przymknęłam oczy. Od razu zaczęłam odpływać (jak rekin! xD) do krainy snów.
Wtedy rozległ się ogromny huk.
No ja nie mogę, człowiek nawet nie może rekinem pobyć!
Otworzyłam oczy i spojrzałam na….na…nie wiem.
Włosy były całe brudne, z dość sporą ilością liści (heh, widać nie tylko ja miewam sprzeczki z drzewami!), podarte ubranie, twarz cała w błocie. Na początku jej nie poznałam a potem odezwała się.
- WRÓCIŁAM!- wykrzyknęła triumfalnie Claire.
Spojrzała na mnie ze szczerzem.
Przeanalizowałam całą sytuację.
Zamknęłam ponownie oczy, myśląc, że trafiłam nie do tego morza co trzeba.

***Claire***

Stałam oszołomiona widokiem, jaki zastałam po wejściu do pokoju. Spodziewałam się, że Akemi będzie zaskoczona moim widokiem, no ale myślałam, że chociaż jakoś to wyrazi. A ona najzwyczajniej na świecie, zamknęła oczy i najwyraźniej zasnęła. Podeszłam do jej łóżka i zaczęłam potrząsać przyjaciółką.
-Akeeemi!! Helloł! Wróciłam! Tak, to ja! Może nie przypominam siebie ale to ja! – krzyczałam bezsilnie.
Otworzyła oczy i przyjrzała mi się.
-To się dzieje naprawdę?- wyszeptała sennie.
-A co ty robisz?
-…zgasiłaś mnie.
Przypatrywałam się zaspanej Akemi, a ona przypatrywała się mi. Minęło jeszcze kilka minut, zanim się ponownie odezwała.
-To skąd ty wracasz? Z buszu?!
-Noo…powiedzmy…to długa historia…-zmęczona tym wszystkim, usiadłam na łóżku.
- Opowiadaj!
- No więęęc…poszłam do pracy a stamtąd mnie wysłali do Afryki. A tam zaatakował mnie tygrys i wdrapałam się na drzewo. Dostrzegłam samolot i zaczęłam wymachiwać spodniami jak flagą, ale pilot mi odmachał i sobie poleciał dalej. Wtedy zjawił się dostawca pizzy. Rzuciłam się na niego i jak dzikie zwierze, bo byłam takimi otoczona, pożarłam pizzę a potem ukradłam mu skuter i uciekłam. I przejechałam nim przez safari a potem pod słoniem, który uciekł z tego safari. I wtedy skręciłam w lewo prosto do piramidy i wyprowadziła mnie ochrona i odesłała do domu! I tak oto jestem tutaj! (©Akemi) – powiedziałam szybko.
- A…- Akemi zamrugała zaskoczona.- Czyli…czyli byłaś na pikniku u nas w lesie?
- No, nie do końca, ale niech będzie, że tak…- spojrzałam z uśmiechem.
-Najważniejsze, że wyszłaś z tego cało i w ogóle to Claire…-naszą rozmowę przerwał dźwięk otwieranych drzwi.


***Akemi***

Obie popatrzyłyśmy na gościa.
- Hej, Aki, zapomniałem zapytać…- Sun zaczął, a potem spojrzał na Claire. Trudno jest opisać wyraz jego twarzy…
- C-co…Co to?! – zapytał po chwili.
- Nie co, tylko kto! – poprawiłam go.
- K-kto? – jego źrenice rozszerzyły się.
- Dziewczyna Frankensteina, miło mi poznać! – Claire wyszczerzyła się.
- To mi się śni…- chłopak przyłożył dłoń do skroni.
- Też nie to morze co trzeba, co? – spojrzałam na niego ze współczuciem, a on chyba się lekko załamał…
Odwrócił się i szybko wyszedł.
Popatrzyłyśmy na siebie z Claire.
- Niespecjalnie mu się dziwię – przyjaciółka odezwała się i obie parsknęłyśmy śmiechem.
- Ma się to coś – zerwałam się na nogi.- Dobra…Chyba…Em…potrzebujesz nowego stylisty.
- Niech pierwszym stylistą będzie prysznic!
- I to jest bardzo dobry pomysł, naprawdę – zaczęłam klaskać.- Zostałaś bohaterem swojego domu jak w reklamie Lerła Merlę!
- Okeeeej – Claire uśmiechnęła się i skierowała do łazienki. Ja tymczasem postanowiłam, że na sen nie mam już szans, więc czas przełączyć się na rezerwę energii i zrobić piekło!
Ruszyłam z szatańskim uśmiechem do szafy Claire. Otworzyłam ją i rozejrzałam się szybko. Hmm…co by tu…
Wyciągnęłam krótki żółty top, długą do ziemi czarną spódnicę, której materiał przypominał mi ten, którym jest wyłożona trumna, japonki…Położyłam to wszystko na łóżku i przyjrzałam się zestawowi…Czegoś mi brakowało..
Tak! Wyciągnęłam czarny ręcznik, który miałby posłużyć za pelerynę. Trochę widać że to zwykły ręcznik, ale w końcu nikt się nie zorientuje…! Chyba…

*** Claire***

Po szybkim prysznicu czułam się jak nowonarodzona. Wyszłam owinięta w ręcznik z nadzieją, że znajdę świeże ciuchy w szafie. Akemi zaskoczyła mnie prezentacją zestawu ubrania, który naszykowała. Żółty top i czarna spódnica? W dodatku japonki…i…
-Akeemi? Czy to jest ręcznik?
-Mooże. Podoba się?
-A co ja niby z nim miałabym robić? – spytałam, po czym po chwili tego żałowałam.
-No jak to co?! Będziesz to nosić jako pelerynę!
-Aki..ale ja nie jestem żadnym Batmanem, Supermanem ani nawet Spidermanem! Co prawda Spiderman nie nosił peleryny, no ale mniejsza o to..
-To co! Ty będziesz! Będziesz super bohaterka Claire, w czarnej pelerynie zagłady! Muahahahaha!
-Nie. Po prostu nie. Boże, czy ty to widzisz?! – podłamana wzięłam spódnicę i włożyłam ją do szafy. – Doceniam twoje starania, ale sama sobie wybiorę coś do ubrania, dobrze?
-Dobra, to w takim razie JA zostanę super bohaterem! – Aki założyła sobie ręcznik na ramiona i zaczęła biegać po pokoju z ręką złożoną w pięść i uniesioną do góry. –Taratatam taratatam, da dam! Muahahahaha!
Jak ja za tym tęskniłam.. normalnie super. Wybrałam zwiewną sukienkę, i baletki. Ignorując przyjaciółkę udałam się do łazienki, by się przebrać.
Kilka minut później wyszłam do pokoju, i ku moim oczom ukazał się chaos.
-AKEMI!! Coś Ty zrobiła?! – starałam się wzrokiem ogarnąć wszystko co latało w powietrzu, lub leżało połamane na ziemi.
-Tak? Wołałaś mnie? – Przyjaciółka wyszła zza przewróconego łóżka.
-Kto to zrobił? W ciągu tych dosłownie kilku minut!
-yyy…Kot! Tak! Kot!
-Aki…ale my nie mamy żadnego kota! – krzyknęłam w rozpaczy.
-Niee? – zielonooka była wyraźnie zdziwiona. – A to feler, krzyknął seler!
Spojrzałam na nią z mordem w oczach. Po chwili obie wybuchnęłyśmy śmiechem.

***Akemi***

- Dobra, przyznaję – zaczęłam, podczas przywracania łóżka na jego pierwotne miejsce.- To nie był kot.
- No co ty nie powiesz? – Claire spojrzała na mnie wymownie, podnosząc krzesło, któremu brakowało zresztą jednej nogi…
- Nom…To była Mroczna Czarna Żelka! – wybuchłam psycho śmiechem a Claire uniosła brwi do góry.- Co? To moje złe ja!
- Myślałam, że masz być super bohaterem?  
- Tak, tak, ale każdy super bohater w końcu upada!
-…a ty upadłaś w ciągu 5 minut?
- Pech to jednak pech! – wyszczerzyłam się do niej.
- W twoim przypadku wszystko jest możliwe – blondynka pokręciła głową z uśmiechem.
- To fakt, bo skąd by się wzięło to drugie wcielenie rekina?
- Co?!
- Mniejsza…hej, a może zostawimy ten bałagan dla sprzątaczki a same zajmiemy się tym, co tygryski lubią najbardziej, a mianowicie straszeniem normalnych ludzi!
- W sumie to…GENIALNY POMYSŁ BUAHAHAHA! – wykrzyknęła, po czym obie wybiegłyśmy, nadal śmiejąc się jak psychopatki.


*****
Po raz kolejny, powróciłam. Tym razem (mam nadzieję xD) na dłużej.. Notkę dedykuje Aki i jej ukochanemu Romeo, mianowicie Sunowi xD Też was kocham! 
Dziękuję!

czwartek, 4 kwietnia 2013

"Ale jak nie to nie, skoro nie chcesz możesz, spać na podłodze."

***Kira***
     Spaliłam buraka.
     - T -To n - nie tak! J-Jakie zgorszenie, j-ja po prostu się o ciebie martwię i tyle. - Odwróciłam wzrok i usiadłam na łóżku. - Ale jak nie to nie, skoro nie chcesz, możesz spać na podłodze. - Splotłam ręce na piersiach.
Nastąpiła krępująca chwila ciszy.
    -Już późno się robi, idę pod prysznic, a później jak chcesz to zrobię kolację. - powiedziałam, podchodząc do szafy.
    Dzięki bogom w jej czeluściach udało mi się znaleźć ręcznik. Wyciągnęłam go i swoje kroki skierowałam ku łazience. Nie powiem, duża to ona nie była. Ale tak czy tak wiele nie potrzebujemy. Tylko dzięki tej chatce nie jestem teraz w drodze do „domu”.
     Zsunęłam ze stóp niezbyt wygodne buty, które ustawiłam przy drzwiach. Włączyłam bojler, wiszący nad umywalką i odkręciłam wodę. Chwilę poczekałam nim stała się wystarczająco ciepła, zrzuciłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic. Jak się okazało najcieplejszy to on nie był. Może i dobrze. Miejmy nadzieje, że mnie ocuci i pozwoli myśleć. Bo w tej chwili w głowie mam kompletny mętlik.
    Po kilku minutach woda stała się zimna, pośpiesznie więc ją zakręciłam. Stałam jeszcze chwilę, oparta plecami o chłodną,  pokrytą kafelkami ścianę i pozwalałam kroplom spływać po mojej skórze. W końcu uznałam jednak, że tylko marnuje czas i dostęp do łazienki. Sięgnęłam po ręcznik i mocno się nim opatuliłam. Wyszłam spod prysznica i szczelniej owinęłam się białym materiałem. Zmierzwiłam czuprynę, wyszłam z pomieszczenia i od razu skierowałam się w stronę kuchni.

***Tatsuya***
Kira wyszła do łazienki a ja z westchnieniem usiadłem na brzegu łóżka i skupiłem się na znalezieniu jakiejś ludzkiej energii. Po kilkunastu sekundach udało mi się wykryć niewielkie miasteczko oddalone o kilka kilometrów od naszej kryjówki.
- Będzie potrzebne Shunkanido - westchnąłem, zdejmując koszulkę.
Rzuciłem ją na łóżko i położyłem się na nim w poprzek, ze stopami na podłodze.
Leżałem tak kilka minut, aż usłyszałem że Kira wyszła z łazienki.
Wstałem i ruszyłem w stronę kuchni. Gdy tylko przekroczyłem próg, stanąłem jak wryty i wyjąkałem:
- M-Może się ubierzesz...?
- Hm...? - Kira spojrzała na mnie zdziwiona. Miała na sobie tylko ręcznik - Ale w co? Niczego nie zabraliśmy.
- No tak... - mruknąłem - Tatsuya, kretynie...

***Kira***
    -To co chcesz na kolacje, „kretynie” - spojrzałam na chłopaka i uśmiechnęłam się.
    -Nie wiem, nie jestem głodny... - mruknął, siadając przy stole lub raczej przy maleńkim stoliczku.
     Ja w tym czasie zaglądnęłam do lodówki, wszystkich możliwych szafek, półek i znalazłam tylko makaron, zupy, dania w puszkach i trochę przypraw. Westchnęłam głośno.
     -Wolisz miso z tofu czy może miso z tofu? -odwróciłam się w jego stronę trzymając w dłoniach dwie puszki całkiem „różnych” zup.
      -Już mówiłem, nie jestem głodny. Jedz, będzie więcej dla ciebie. Mnie i tak taka mała puszeczka nie wystarczy.
       Westchnęłam głośno i obróciłam się w stronę małej, elektrycznej kuchenki, którą podłączyłam do najbliższego kontaktu. Wyjęłam z szafki rondelek, postawiłam go na ogniu i wlałam do niego zawartość jednej z puszek. Nie wyglądała na pięciogwiazdkową​ potrawę, ale nic lepszego nie mamy. Sięgnęłam po przyprawy i zaczęłam powoli wsypywać to garstkę to łyżkę to łyżeczkę do garnka. Cały czas czułam utkwione we mnie szmaragdowe spojrzenie.


***Tatsuya***
W zamyśleniu patrzyłem na krzątaninę Kiry. Zastanawiałem się ile będziemy musieli tu zostać...
- Coś nie tak, Tatsu? - spytała dziewczyna, patrząc na mnie przez ramię.
- Nie... - mruknąłem. - Wszystko w porządku...
- Na pewno...? - Kira przyjrzała mi się uważnie. - Wyglądasz jakby coś cię gryzło.
- Wydaje ci się. - uciąłem.
- Um...dobrze... - dziewczyna obróciła się z powrotem.
Spojrzałem w okno i westchnąłem.
Nie uśmiechało mi się zamknięcie w tym domku przez długi czas, ale przynajmniej byliśmy razem...
Podszedłem do Kiry z tyłu i objąłem ją w pasie.
- Hm..? - mruknęła dziewczyna.
- Kocham cię. - szepnąłem jej do ucha.


*** Kira ***
      Wzdrygnęłam się, cały czas uparcie wpatrując w garnek. W ten sposób starałam się ukryć przed chłopakiem delikatne rumieńce, które pojawiły się na mojej twarzy.
      Milczeliśmy, a ja cały czas czułam jego ciepły oddech na swoim karku, mieszając drewnianą łyżką w niezbyt zachęcającej potrawie. Ale cóż, nic innego nie mamy i musimy zadowolić się tym co jest. To i tak lepsze niż podróż do „domu” pod stałą obserwacją garstki ludzi i wizji przyszłości z mężczyzną, którego nawet nie znam. Bo jednego spotkania nie można potraktować jako znanie się, prawda?
       Powoli zmrużyłam powieki i głośno wypuściłam powietrze z płuc. Teraz moja przyszłość zależy tylko od woli Bogini. Oby wysłuchała moich próśb.


***Tatsuya***
Kira nie odezwała się, nadal mieszała zawartość garnka.
Pocałowałem ją lekko w szyję. Dziewczyna zadrżała i powiedziała cicho:
- Przestań...
- Spokojnie... - lekko się uśmiechnąłem. - Przecież nic takiego nie robię...
Kira chwyciła i ścisnęła moją dłoń, jednocześnie nieznacznie się uśmiechając.
- Usiądź... - odezwała się cicho. - Zaraz zjemy kolację, potem będzie czas na inne rzeczy...
Puściłem ją i znowu usiadłem przy stole.
Z nudów wytworzyłem na dłoni niewielką kulkę z energii Ki i zacząłem ją podrzucać, jak piłeczkę.


***Kira***
     Gdy Tatsuya w końcu się ode mnie odsunął, odetchnęłam z ulgą. Nie przeszkadzał mi jego dotyk, ale byłam niemalże pewna, że gdyby ta sytuacja potwala chwilę dłużej przestałabym nad sobą panować. Niezbyt często mojej kociej "mnie" udawało się dojść do głosu. Ale jak już przejmowała nade mną panowanie, działo się to w obecności pewnego bruneta o szafirowych oczach. Nie było to zbyt przyjemne, bo w tym stanie mogłam zrobić praktycznie wszystko. Cóż, to jest zapłata za posiadanie pewnych nadludzkich umiejętności.
      Potrawa w garnku zawrzała. Wyłączyłam więc gaz, wyciągnęłam z jednej z szafek dwie średniej wielkości miseczki i wlałam do nich posiłek, który postawiłam przed moim towarzyszem, a także z drugiej strony stołu. Wyciągnęłam także łyżki. Usiadłam na krześle i zaczęłam smętnie wpatrywać się w zawartość mojego talerza.


***Tatsuya***
Spojrzałem na stojącą przede mną miskę, a potem na Kirę. Albo nie była zachwycona kolacją, albo coś ją dręczyło.
Obstawiałem raczej to drugie, aczkolwiek zawartość misek też nie wyglądała rewelacyjnie...
- Kira...? - odezwałem się.
- Tak...? - szepnęła dziewczyna.
- Wszystko w porządku...?
- Uch... - Kira spojrzała na mnie. - Nie...
- Będzie okej. - uśmiechnąłem się lekko.
- Tak, tak... - mruknęła dziewczyna.
Westchnąłem i podszedłem do niej.
Gdy tylko podniosła wzrok, moje usta znalazły jej.
Jej źrenice niemal od razu się rozszerzyły i spojrzała mi w oczy.
- Nie zostawiasz mi wyboru... - szepnąłem z uśmieszkiem na ustach.


***Kira***
    Zarumieniłam się i już chciałam odwrócić głowę. Uniemożliwił mi to jednak mój towarzysz, chwytając mnie za podbródek i przyciągając do siebie. Nasze usta spotkały się w pocałunku. Dłonie bruneta spoczęły na mojej talii, ja zaś oparłam swoje na jego ramionach. Po prostu nie potrafiłam mu odmówić. I nawet nie wiem czy chciałam.
    Gdy nasz pocałunek stał się głębszy odsunęłam się od niego.
     -T-Tatsu... M-My n-nie powin...-nie udało mi się jednak skończyć.
     Chłopak przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie i mocniej objął.
     Nie byłam w stanie się sprzeciwić. A nawet w tej chwili coś się we mnie odblokowało. Coś, co niekoniecznie powinno mieć prawo głosu. Ta cześć mnie, która powinna być ukryta głęboko, głęboko we mnie właśnie wypełzła z mojej podświadomości.
       Oparłam dłonie na jego klatce piersiowej i popchnęłam go w stronę łóżka.


***Tatsuya***
Upadłem na łóżko, a Kira zaraz do mnie dołączyła.
- No tego, to bym się w życiu nie spodzie...
Dziewczyna przerwała mi kolejnym pocałunkiem. Odwzajemniłem go i położyłem dłonie na jej biodrach. Momentalnie zdrętwiałem.
Ona przez ten cały czas miała na sobie wyłącznie ręcznik...
Jej jeszcze mokre włosy dotykały pościeli obok mojej głowy, więc miałem przed sobą tylko i wyłącznie jej zaczerwienioną twarz.
- K-Kira. - odezwałem się. - Może najpierw...
Jednak gdy dziewczyna przylgnęła do mnie i spojrzała mi w oczy, coś we mnie pękło.
Spojrzałem do góry i mruknąłem:
- A tylko spróbuj mi to kiedyś wypomnieć Auditori...
Przesunąłem dłońmi po jej ciele i pocałowałem ją w usta. Kira bez wahania odwzajemniła pocałunek i położyła dłonie na mojej klatce piersiowej.
Przez mój umysł przemknęła tylko jedna myśl:
"Co ja robię i dlaczego to mi się tak podoba?!"


***Kira***
   Gdy tylko chłopak przesunął dłońmi po moim ciele, uśmiechnęłam się pod nosem. Wcale, a wcale nie przeszkadzało mi to, że jestem w samym ręczniku. Szczerze mówiąc z miłą chęcią i jego bym się pozbyła.
    Nie byłam sobą. Ta normalna ja nigdy by na to nie pozwoliła, ale teraz nie kontrolowałam już tego co robię. Górę wzięło nade mną zwierzę. Dzikie zwierzę i jego instynkty.
     Po kolejnym dłuższym pocałunku przesunęłam koniuszkiem języka po jego wardze, który chwilę potem znalazł się ustach bruneta. Chłopak jednak nie zamierzał być mi dłużny. Chwycił mnie za ramiona i przewrócił na łóżko. Po chwili jego wargi zsunęły się powoli na szyję, którą zaczął obsypywać pocałunkami.       Mruknęłam z zadowolenia.
Było to jednak mruknięcie bardziej podobne do zwierzęcia aniżeli do człowieka.

***Tatsuya***
To wszystko było dla mnie jakieś nierealne, niemożliwe...
Ale to działo się naprawdę.
Zacząłem całować Kirę w szyję i trochę niżej, gdy nagle wpadła mi do głowy pewna myśl...
Przeniosłem się na bok jej szyi i mocno pocałowałem, jednocześnie przygryzając lekko jej skórę.
- Au... - jęknęła dziewczyna. - Co ty robisz...?
- Oznaczam to, co moje... - zaśmiałem się cicho, patrząc na dopiero co zrobioną malinkę.
- Co ty mi tu...? - Kira nie dokończyła.
Znowu ją pocałowałem. Nim którekolwiek z nas się zorientowało w sytuacji, nasze języki splotły się i zastygliśmy tak na kilka sekund.
Położyłem dłonie na jej ramionach i dotknąłem materiału ręcznika. Zsunąłem go o kilka centymetrów i spojrzałem w oczy dziewczyny, jakby szukając przyzwolenia.


***Kira***
    Skóra, której dotykał, nawet przez ręcznik zdawała mi się płonąć żywym ogniem. To uczucie spotęgował mały, lekko różowy "prezencik" pozostawiony na mojej szyi. Normalna Kira nawet by sobie nie wyobrażała, że mogłaby posunąć aż tak daleko. A ja jednak to robiłam. W końcu... To od mojego "przyzwolenia" zależało wykonanie kolejnego kroku.
    Przez jakiś czas nie odpowiadałam, w końcu brunet nie wiem czy to ze zniecierpliwieni​a czy chęci przekonania mnie zaczął delikatnie przesuwać nosem po moim obojczyku. Na chwilę wstrzymałam oddech. Nagle jednak zmrużyłam powieki i podniosłam się, siadając na pościeli.
    Zielonooki spojrzał na mnie ze zdziwieniem i niezadowoleniem,​  jednak milczał. Być może nie chciał powiedzieć mi wprost jak bardzo go w tej chwili zawiodłam, na co tak naprawdę liczył. Ku jego kolejnemu zaskoczeniu oparłam dłonie na jego ramionach i przybliżyłam usta do jego ucha.
   - No na co ty jeszcze czekasz, hm? Długo mam się niecierpliwić...?- szepnęłam, a gdy odsuwałam się nieznacznie, delikatnie przegryzłam jego małżowinę.
    Na twarzy mojego towarzysza zagościł szeroki uśmiech. Nie zamierzał się jednak za bardzo spieszyć. Powolutku przesunął nosem po mojej szyi, obojczyku, aby w końcu przesunąć biały materiał najpierw o milimetr w dół, zaraz później o dwa.

***Tatsuya***
Serce tłukło mi się jak oszalałe gdy materiał ręcznika zsuwał się, odsłaniając rozgrzane ciało Kiry. Musnąłem ustami jej obojczyk i położyłem dłonie na jej ramionach. Dziewczyna lekko zadrżała, bynajmniej nie ze strachu. Spojrzałem jej w oczy i lekko się uśmiechnąłem. Kira odwzajemniła uśmiech.
Nasze usta po raz kolejny spotkały się w namiętnym pocałunku.
Krew szumiała mi w uszach, a serce tłukło się jak oszalałe.
Nie przestając całować, chwyciłem ręcznik i powoli pociągnąłem go w dół.
Gdy ta jakże uciążliwa przeszkoda zniknęła, przysunęliśmy się do siebie jeszcze bliżej. Odniosłem wrażenie, że już nigdy nie będę w stanie logicznie myśleć. Liczyło się tylko tu i teraz. Kira popchnęła mnie na łóżko i przylgnęła do mnie.
Przesunąłem dłońmi po jej ciele. Ewidentnie poczułem pod palcami gęsią skórkę. Przyznam, że ja też ją w tym momencie miałem, w końcu kto by nie miał...?


***Kira***
    Gdy tylko biały materiał zsuwał się z mojego ciała, wstrzymałam na moment oddech, aby po chwili się uśmiechnąć. W końcu nic już nas nie ograniczało. No, bynajmniej nie z mojej strony.
    Przysunęłam się bliżej i odnalazłam ciepłe wargi chłopaka, w tym samym czasie opierając dłonie na jego klatce piersiowej. Po chwili jednak bez wahania pchnęłam go na poduszki. Przylgnęłam do niego jeszcze bliżej, a serce waliło mi jak szalone. Zresztą nie tylko moje. Gdy tylko odsunęłam się na chwilę od ust bruneta, aby zaczerpnąć powietrza, spojrzałam przelotnie w jego oczy. Takie przynajmniej miało być moje założenie. Nie mogłam się jednak powstrzymać i zatonęłam w jego szafirowych tęczówkach. Ten zaś najwyraźniej nie zwracając na to uwagi objął mnie i zaczął bawić się końcówkami moich brązowych, skręconych i jeszcze wilgotnych kosmyków, opadających teraz do pasa. Ja tego jednak nie zauważyłam. Nadal byłam ślepo wpatrzona w jego malachitowe oczy, w których teraz górował jakiś błysk dzikości. I nagle coś się zmieniło, wyparowało i ulotniło się ze mnie. Moje źrenice momentalnie zmniejszyły się ze zdziwienia albo raczej szoku. Zastygłam w bezruchu. Klęczałam na łóżku tak jak mnie stworzyła Bogini, przed moim ukochanym, który był bez koszulki i bawił się moimi włosami, w małej chatce, gdzieś daleko w górach. Chłopak najwyraźniej zauważył moje zmieszanie, bo spojrzał mi zmartwiony w oczy i zapytał:
    - Coś się stało, kotku?
    Ja jednak nie potrafiłam nic mu dopowiedzieć. Rozglądnęłam się nerwowo w poszukiwaniu czegoś, czym mogłabym się jako tako zasłonić.
     - Kira? Co się dzieje? – zapytał i chwycił mnie za ramię.
     - Nie dotykaj mnie! – krzyknęłam, szarpiąc się.
       Spojrzał na mnie zdziwiony.
      -J-ja… Ja przepraszam! – rzuciłam tylko, zeskoczyłam z łóżka chwytając  ręcznik i w biegu owijając się nim. Szarpnęłam za klamkę od drzwi łazienki i wbiegłam do środka, głośno nimi trzaskając. Łzy cisnęły mi się do oczu.
     Jak mogłam to zrobić?! Jak? Skrzywdziłam tylko siebie i jego… Nigdy sobie tego nie wybaczę. Nie mogę.
     Oparłam się plecami o zimną ścianę i zsunęłam po niej, siadając na podłodze. Na swoim ciele czułam jeszcze jego dotyk. Szczególnie na szyi, którą nieświadomie co jakiś czas dotykałam opuszkami palców. Tam skóra paliła mnie żywym ogniem.


***Tatsuya***
Usiadłem na łóżku i wbiłem wzrok w podłogę.
- Co ja zrobiłem...? - szepnąłem. -Dałem się ponieść emocjom i teraz mam za swoje...
Ale jedno musiałem przyznać, Kira była piękna. Bez wątpienia była to częściowa przyczyna tego co się przed momentem wydarzyło.
Wstałem i chwiejnym krokiem podszedłem do drzwi łazienki.
- Kochanie...? - odezwałem się, lekko pukając.
- Idź stąd! - dobiegło ze środka, zaraz potem usłyszałem częściowo tłumiony płacz.
Wziąłem głęboki wdech i nacisnąłem klamkę.
- Powiedziałam coś! - krzyknęła dziewczyna.
Ignorując to, wszedłem do środka i zamknąłem za sobą drzwi. Zanim Kira zdążyła w jakikolwiek sposób zareagować, kucnąłem przy niej i przytuliłem ją.
- Przepraszam. - powiedziałem cicho. - To moja wina. To już się więcej nie wydarzy, obiecuję.
- Uh... - dziewczyna oparła się o mnie.
- Będę spał na podłodze, tak będzie lepiej. - spojrzałem jej w oczy i lekko się uśmiechnąłem.
- Nie... - powiedziała cicho. - Możemy spać razem...zdarzyło się, trudno...
Westchnąłem i mocniej ją przytuliłem.
- Dziękuję. - odezwałem się po kilku chwilach. - Dziękuję, że to niczego nie zmieniło...
Lekko pocałowałem ją w usta i zastygliśmy w tej pozycji na dłuższą chwilę.
Bez wątpienia miałem szczęście...

****

Dadaradaaaam! Dziękuję, jeżeli ktoś doczytał do końca. xD ~Kira

środa, 3 kwietnia 2013

"...Czułem jej zapach, miala ładne perfumy."


*** Hiroki ***

Szlag by to wszystko trafił… Ehh, to musi wszystko być takie skomplikowane? Fakt, mam to na swoje własne życzenie, ale bez przesady, pałającą chęcią mordu Sethari ani protektywnego Sunoga nie było w planach. To miała być łatwizna, śliczna i bezbronna brunetka, którą pozbawiłbym życia w krótkiej chwili. Wstałem z podłogi i się otrzepałem.
- No, idzie ci coraz lepiej – Chagrin mruknął.- Dałbyś sobie spokój, sam widzisz że to się robi coraz trudniejsze!
- To nic… lubię wyzwania, a ona zdecydowanie jednym jest – uśmiechnąłem się i położyłem na łóżku. Przymknąłem oczy, czując nadal ból w ręce. Cóż, co jak co, ale musiałem jej to przyznać, Seth miała jednak trochę siły. Nie powinienem jej tak niedoceniać. Zacząłem się zastanawiać, czy będę musiał zlikwidować je obie w takim wypadku. Nieszczególnie mi się to podobało, ani pozbywać się obu ani nawet jednej z nich. Każda miała w sobie coś…coś co mi się podobało. Tak, to zdecydowanie będzie fajne wyzwanie, jedyne w swoim rodzaju.

***Sethari***

Od dnia balu minęło trochę czasu. Jak na razie Hiroki nie dawał sie we znaki. Cieszyło mnie to bo mogłam spokojnie rozważyć możliwość umówienia się z Tomą. Był ode mnie starszy... O kilka lat. Ale wydawał się naprawdę miły i był zabójczo uroczy. Umieściłam karteczkę z jego numerem w szufladzie. Ubrałam na nogi trampki i w krótkich spodenkach, białym podkoszulku i czarnej bluzie z podwiniętymi rękawami wyszłam na korytarz. Broń miałam w kieszeni bluzy, tak na jakby co. Nigdy nie wiadomo, co komu do łba strzeli. (If ju noł łot aj min xD dop. aut.) Przechadzałam się więc korytarzami, rozglądając się. Słyszałam, ze aki miała mały... "Wypadek"... Potem doszły mnie słuchy, że już z nią lepiej ale powinna odpoczywać, nie chciałam jej więc przeszkadzać.

***Hiroki***
 
Siedziałem w swoim pokoju. Chagrin jak zwykle usiłował mnie pouczać, ale niezbyt go słuchałem. W głowie starałem się ułożyć jakiś dobry plan. Dałem im już kilka dni spokoju aby mieli to przekonanie, że się poddałem. Teraz nadszedł czas coś wymyślić.
Wstałem i udałem się do gabinetu dyrektorki. Nie zdążyłem zapukać, gdy już usłyszałem ‘’wejśc’’. Dobry ma słuch…
Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka pomieszczenia. Młodsza dyrektorka podniosła na mnie wzrok.
- Ociągasz się, czy zrezygnowałeś? – zapytała zimno.
- Ociągam się – wzruszyłem ramionami.- Wybrała pani sobie dobrze chronioną uczennicę na cel.
- Wiem – uśmiechnęła się lekko.- Ma bardzo wielu przyjaciół, którzy z chęcią by cię rozerwali jeżeli ją tkniesz.
- Umie pani zachęcić do pracy – spojrzałem na nią wymownie.
- Ichiro miała teraz wypadek, jest osłabiona, podobnie jak jej partner – zamrugałem zdziwiony.
- Ten koleś to jej facet? – zapytałem, uśmiechając się głupawo.
- Tak… a teraz… użyj tej informacji i zrób z siebie jakiś pożytek – wróciła wzrokiem do papierów na biurku.
Posłusznie wyszedłem na korytarz, czując że to ta odpowiednia chwila, aby coś zrobić.

***Sethari***

Korytarz świecił pustkami. Większość uczniów była w swoich pokojach, a część na placu przed akademią. Przechodziłam właśnie koło pokoju Akemi, kiedy kawałek przede mną zjawił się Hiroki. Z tego co pamiętam, to jego pokój się tu nie znajduje.

-Gdzie się wybierasz?- Zapytałam stając tak, że moje lewe ramię znalazło się nieco pod jego lewym obojczykiem. Patrząc przed siebie, włożyłam ręce do kieszeni spodenek i odezwałam się.

-Gdzie się wybierasz?- Zapytałam.

-Zwiedzam szkołę, a co, chcesz mnie gdzieś porwać?- Mruknął sarkastycznie.

-Chyba śnisz. Teraz kulturalnie odwrócisz się i odejdziesz, albo zarobisz kulkę.- Syknęłam.

-Tylko, że widzisz, skarbie, muszę tu załatwić pewną pilną sprawę. I wiesz, tak się składa, że jeśli tego nie zrobię, to poniosę konsekwencje. A bardzo bym tego nie chciał.

-Kotku... Nie będę powtarzać.- Mruknęłam cicho przykładając wcześniej wydobyty z kieszeni pistolet, do brzucha blondyna. Obróciłam go, jakbym próbowała wkręcić śrubę.

Wtedy chłopak złapał mnie za ramię i przyparł do ściany. Stał centymetr może dwa centymetry ode mnie i patrzył prosto w moje oczy przeszywającym wzrokiem.
-I co mi zrobisz?- Zapytałam uśmiechając się na poły zaczepnie i na poły prowokująco.

*** Hiroki ***
 
Zacisnąłem zęby i przyglądałem się jej.
- Lubisz ściągać na siebie kłopoty, co? – mruknąłem, mrużąc nieco oczy.
- A nie widać? – zapytała, świdrując mnie spojrzeniem. Miała ładne oczy. Ogółem była ładna, a już zwłaszcza jak się złościła. Uśmiechnąłem się lekko, na co ona zamrugała zdziwiona.- Co się tak szczerzysz jak głupi do sera?
- Bo może szczerzę się do sera – uśmiechnąłem się złośliwie a ona popatrzyła na mnie oburzona.- Co, sama to powiedziałaś!
- Wynoś się stąd! – odepchnęła mnie i zasłoniła sobą drzwi od pokoju Akemi.- Wynocha! Nic nie zrobisz!
- Ty naprawdę nic nie rozumiesz – przyłożyłem dłoń do skroni.- Seth, odsuń się. Proszę.
- Po moim trupie! – syknęła, mierząc we mnie pistoletem.- Pójdziesz po dobroci czy…?
- Tak, tak, już – mruknąłem, wymijając ją i idąc dalej. Sama wybrała dla siebie los eliminacji. A… cóż… Jeżeli będzie trzeba, do się tam dostanę, choćby oknem.

***Sethari***

Odprowadziłam Hirokiego wzrokiem aż do zakrętu. W dłoni wciąż ściskałam pistolet. Zabezpieczyłam go i włożyłam do kieszeni. Przez drzwi, przed którymi stałam, usłyszałam skrawki rozmowy. Sun nadal był z Akemi. Więc w razie czego, nie będzie sama. Odetchnęłam z ulgą. Usiadłam na podłodze, opierając się o ścianę koło drzwi. Przez chwilę nie myślałam zupełnie o niczym. Siedziałam i czekałam aż coś sie stanie. W drugiej kieszeni bluzy znalazłam piłkę tenisową. Zaczęłam ja odbijać od przeciwległej ściany. Wracała do mnie odbiwszy się od podłogi.

***Hiroki***
 
- Auaa…. cholera – mruknąłem, stając na parapecie i patrząc w dół. Dlaczego tu musi być tak wysoko?! I dlaczego to musi być takie trudne?!
Przechodziłem z parapetu na parapet, kurczowo łapiąc się czego tylko mogłem. Żebym musiał takie cuda odstawiać… Ehh…
W pewnym momencie noga mi się ześlizgnęła i zleciałem kawałek w dół, zanim złapałem rękami parapet, mocno zaciskając oczy. Jakbym stąd spadł, to nie byłoby czego nawet zbierać. Dobrze, że mam sporo siły w rękach. Dwa parapety dalej i już widziałem pokój czarnowłosej. Była sama, spała. Świetnie, jej obrońcy nie ma. Uśmiechnąłem się i podciągnąłem. Okno było uchylone, więc nie musiałem nawet robić zbyt wielkiego hałasu. Podszedłem do jej łóżka i przyjrzałem się śpiącej dziewczynie. Ehh, znowu miałem to ukłucie, które usiłowało mnie zatrzymać.

***Sethari***
Odbijałam piłeczkę. Wtedy na... Zadniej części i na udach poczułam chłodny wiaterek. Wiał on spod drzwi pokoju. Ktoś otworzył okno. Sun przed chwilą wyszedł, wiec to nie on. Nie słyszałam też, żeby Akemi rozmawiała z Wyrocznią, więc musiała nadal spać. Zerwałam sie na równe nogi i szybko, aczkolwiek jak najciszej wparowałam do pokoju kładąc rękę na broni.
-Hiroki... Ostrzegam cię...- Mruknęłam.
Akemi miała bardzo twardy sen. Az zdziwiło mnie, ze ninja nie słyszy, jak ktoś wchodzi do jego pokoju.
-Dobrze ci radzę...- Dodałam dobywając broni i odbezpieczając ją.- Nie próbuj nawet sięgać po gnata.- Mówiłam powoli i spokojnie, trochę jak do samobójcy stojącego na parapecie okna na dziesiątym piętrze.

***Hiroki***
 
Spojrzałem z uśmiechem na Seth.
- Chcesz mnie tutaj zabić, tuż przy niej? – zapytałem spokojnie.
- Jeżeli będzie trzeba, to tak! – nieco podniosłą głos. Akemi skrzywiła się lekko i przekręciła na bok. Pokręciłem głową.
- Nie tak głośno, obudzisz ją – rzuciłem, w ogóle nie przejmując się pistoletem w ręce dziewczyny. – A chyba jest bardzo zmęczona, skoro nas nie słyszy i śpi spokojnie dalej…a byłaby wielka szkoda, gdyby coś ją obudziło…
- Ostrzegałam cię! – Seth mruknęła poirytowana, a ja uśmiechnąłem się złośliwie.
- Słuchaj, możemy się tutaj zastrzelić nawzajem i wywołać u niej rysę na psychice…- zacząłem mówić, usiłując wzbudzić w niej poczucie winy, co chyba mi się udało.- Albo dojdziemy do jakiegoś porozumienia.
Przez chwilę milczała, a ja byłem już pewien, że to wygrałem.
- Tak…na przykład do takiego że odstrzelę ci głowę! – dziewczyna syknęła a ja przekręciłem oczami.
- Nie, to nie jest porozumienie – stwierdziłem, patrząc na nią wymownie.
- Wynoś się stąd! – pokręciłem głową.- Mam cię sama stąd wytargać?
- Nie, nie trzeba, chyba że bardzo chcesz mnie dotknąć – zaśmiałem się a ona wyglądała jakby chciała mnie udusić. Uniosłem ręce w obronnym geście.- Dooobra, dobra, żartowałem. W każdym bądź razie… to co z tym porozumieniem?

***Sethari***

Przez chwilę się wahałam. "Seth, no co ty ?! Rozważasz jego propozycję? JEGO ?! Dziewczyno, wróć do żywych ! " zganiłam się w myślach.
-Porozumienie.- Prychnęłam.- Prędzej dowiem się, kim byli moi rodzice.- Syknęłam.
Nie znałam rodziców, a przynajmniej ich nie pamiętałam. Od dawna Starsi się mną zajmowali. Ale wracając do tematu. Stałam nadal celując w blondyna. Ten zrobił niewielki krok w stronę śpiącej Akemi
-Ostrzegałam.- Mruknęłam.
Błyskawicznie znalazłam się przy nim i sprzedałam mu kilka ciosów. Odebrałam mu broń, podcięłam go i złapałam za nadgarstki, zanim uderzył plecami w podłogę. Zerknęłam na Aki. Spała. Uff... Szarpnęłam chłopakiem, stawiając go do pionu, po czym dość brutalnie wypchnęłam go za drzwi. Wyszłam tuż za nim, zamykając drzwi za sobą. Tym razem to ja go przyparłam do ściany, złapałam za koszulkę i przeszyłam wzrokiem.
-To teraz mi poopowiadasz. Czyim jesteś przydupasem ?! Za kogo odwalasz czarną robotę ?!
-Nie tak ostro, siostro.- Uśmiechnął się złośliwie.
-Gadaj g*oju !- Mój ton był ostry i stanowczy. Miałam dość idiotycznych gierek.

***Hiroki***
 
-Ktoś się tutaj denerwuje – zaśmiałem się, a ona mocniej zacisnęła palce na mojej bluzie.
- Słuchaj, wkurzasz mnie! – krzyknęła poirytowana.- Gadaj  idioto!
- Mało zachęcające – skrzywiłem się lekko.- Może grzeczniej?
- Grzeczniej? Grzeczniej to ja ci zaraz rozkwaszę gębę o podłogę! – zaczęła mną lekko potrząsać. Złapałem jej dłonie i przytrzymałem.
- Nie twoja sprawa, dla kogo to robię, musze to zrobić i tyle, teraz już nie mam wyjścia – odparłem spokojnie, przyglądając się jej uważnie.
- Moja! Aki jest moją sprawą, więc zrozum, że nie dam ci jej skrzywdzić! – zmrużyła oczy, ale przestała już krzyczeć.
- Słuchaj, jeżeli mam być szczery, sam też nie chcę robić jej krzywdy – mruknąłem, odwracając na chwilę wzrok.- Ale nie mam innej opcji. A uwierz mi, ciebie też wolałbym nie usuwać z drogi.

***Sethari***

-Nie masz innej opcji ?! Nie rozśmieszaj mnie. Może powiesz, ze ci za to płacą, co ? Mnie się jednak wydaje, ze nie ! Więc skoro to nie to, to co innego ? Pomyślmy. Może pan Żywe Ego boi się, że wyjdzie na mięczaka, jeśli nie sprzątnie jednej takiej, hę ? Wiesz co ci powiem? Nie pozwolę ci na to, choćbym miała zginąć. Nie pozwolę ci odebrać kogoś dla mnie ważnego. Nikomu na to nie pozwolę. Już nigdy... Mam nadzieję, ze to do ciebie dotarło...- Syknęłam. Czułam pod powiekami piekące łzy. Zamrugałam kilkakrotnie, odwracając wzrok. Udało mi się nie płakać.
Akemi była dla mnie jak siostra i nie mogłam pozwolić, żeby jakiś buntownik od siedmiu boleści mi ją odebrał. Jeśli nie wpłynę na niego, to będę musiała znaleźć jego zleceniodawcę. Innej drogi nie widziałam...

***Hiroki***
 
Ehh, uparta była. Przyglądałem się jej z zainteresowaniem. Ton jakim to wszystko wypowiedziała.
- Cierpiałaś kiedyś, co? – zapytałem, utrzymując poker face’a.
- Nie twoja sprawa – warknęła, nadal na mnie nie patrząc. Dopiero po dłuższej chwili na mnie spojrzała.- Zresztą, co ty mógłbyś o tym wiedzieć?!
- Sporo – zacisnąłem mocniej dłonie, uświadamiając sobie równocześnie że nadal trzymałem ją za ręce. Zamrugałem zdziwiony i natychmiast ją puściłem.- Ale to również nie twoja sprawa, jak sama powiedziałaś.
Odwróciłem się i zacząłem odchodzić.
- A ty dokąd?! – zawołała za mną.
- Daleko – mruknąłem.- A, i tak, mam coś za to dostać.
 Skręciłem szybko w korytarz obok. To się robi tylko coraz  trudniejsze…

***Sethari***

Znowu usiadłam pod ścianą. Spojrzałam na swoje ręce. Wciąż czułam dotyk Hirokiego. To nie było coś w rodzaju próby uwolnienia koszulki z uścisku. Nie... T było takie... Zwyczajne... Może nawet minimalnie przyjazne
Nawet się nie obejrzałam, kiedy zasnęłam z głową opartą na kolanach. Co mi się śniło? To był chyba ocean. Wzburzony. A na nim jacht. Nieduży. Była tam kobieta o długich, bordowych włosach i brązowych oczach. Z twarzy wyglądała odrobinę jak ja. Na jej twarzy malowało się przerażenie. Na rękach trzymała półtoraroczną, tak na oko, dziewczynkę. Mała chyba nie była świadoma, ze dookoła szaleje sztorm. Za sterami statku stał czarnowłosy mężczyzna. Próbował zapanować nad łodzią. Zerkną przez ramie na kobietę. Ta podeszła do niego.
-Kakashi (tak, tak, kocham go xD dop. aut.), powiedz, że wszystko bedzie dobrze.- Szepnęła z rozpaczą.
-Nie pozwolę, by coś wam sie stało Meiko, przyrzekam...- Odpowiedział zdecydowanie, a jego oczy błysnęły lodowym błękitem.
Wtedy dziecko zaczęło płakać... Jakby chciało zaprzeczyć słowom ojca.
-Aoifee (czyt. Ojfii), cichutko... Mamusia i tatuś tu są...- Szepnęła kobieta, kołysząc córkę w ramionach.
Wtedy jachtem szarpnęło. Wszystko potoczyło się tak szybko. Przez sekundę mignęły mi błękitne oczy dziecka... "Seth..." Usłyszałam znajomy głos.
-Seth !- Ktoś dotknął mojego ramienia.
Obudziłam sie, gwałtownie podnosząc głowę, przez co uderzyłam w ścianę.
-Ała...- Mruknęłam.
-Jeśli jesteś zmęczona to wracaj do pokoju.- Mruknęła do mnie Semper.

***Hiroki***
 
Nie chciałem wracać do swojego pokoju, ale nie wiedziałem gdzie się podziać. Krążyłem przez jakiś czas więc po budynku. Spojrzałem na swoje ręce i westchnąłem cicho. Już nie pamiętałem, kiedy wcześniej kogoś dotknąłem, bez zamiaru zrobienia tej osobie krzywdy. To było takie… dziwne… i… jakby miłe?
Uh, o czym ja rozmyślam w ogóle?
- Dobra, ogar – zatrzymałem się nagle.
- Jakiś genialny wniosek? – Chagrin prychnął.
- Wracam tam! – Rzuciłem wojowniczo.- Żadna ładna dziewczyna mnie nie będzie zatrzymywać!
- Przed zabiciem drugiej ładnej dziewczyny?
- Cicho – mruknąłem i szybko skierowałem się z powrotem do pokoju brunetki.
- Ile razy będziesz tam jeszcze dzisiaj wracał? – Bakugan westchnął zrezygnowany.
- Tyle ile trzeba!- Warknąłem i wyjrzałem zza rogu. Seth nadal siedziała obok drzwi i rozmawiała z bakuganem, pewnie swoim.
- Dobra, ogar Hiro, to nic trudnego – pomyślałem.

***Sethari***

-Nie ruszę się stąd Semper. Jasne?- Powiedziałam stanowczo.- Nie pozwolę, żeby ten.. Ten...- Zacisnęłam pięści. To dziwne, ale tym razem żadne obraźliwe słowo nie chciało mi przejść przez gardło.- Ugh ! Nie pozwolę mu skrzywdzić Akemi, okej ?!
-Dobra, dobra... Rozumiem... To, ze ci się koleś podoba, nie znaczy, że musisz się na mnie drzeć. Ja rozumiem... Ma ładne oczy i...
-ŻE CO ?! On mi się wcale nie podoba !- Czułam jak spalam buraka.- A teraz spadaj, zanim wrzucę cię do pralki !
-Jasne... Ah te zakochane nastolatki. Burza hormonów, doprawdy...- Mruknęła Fi odlatując. Wstałam zdenerwowana a ona przyspieszyła i zniknęła za zakrętem.
-Że niby on mi się podoba... Pff... Chociaż... NIE ! Seth ! Ogarnij się !- Mówiłam sobie pod nosem.
Wtedy usłyszałam ruch, gdzieś za szafkami. Tam też mignęły mi blond włosy i fragment czarnej bluzy. Wiedziałam kto to. Wyciągnęłam pistolet i strzeliłam w tamtym kierunku.
-Ej ! No co ?! Żeby tak od razu strzelać?! - Usłyszałam protest.
Podeszłam tam, złapałam gościa za szmaty i uderzyłam nim o szafki. Potem wylądował na podłodze. Usiadłam na nim okrakiem, żeby czasem się nie podniósł. Cos ostatnio często siadam na ludziach... ( bez skojarzeń wyyy... XD dop. aut.) Nadal trzymając go za bluzę zbliżyłam do niego twarz i spojrzałam prosto w oczy z rządzą mordy w źrenicach. "Hmm... Faktycznie ma ładne oczy... Zaraz... CO JA... ?!"
-Której części "trzymaj się z daleka" nie rozumiesz, skarbie?- Zapytałam łagodnie, ściszonym głosem, ale moje oczy wyglądały jak ciskające piorunami.

***Hiroki***
 
Uśmiechnąłem się lekko, przyglądając jej twarzy. Wzrokiem mnie zabijała, ale poza tym trudno było zignorować jej urodę. Gdy akurat nie krzyczała, miała miły głos…Mógłbym jej tak chwilę posłuchać…Ej! Hiro!
Ale to było dziwne uczucie, gdy była tak blisko…Nie! Ogar!
- Chyba masz ochotę ściągnąć ze mną tą bluzę – zauważyłem po chwili a ona wyglądała, jakby chciała mnie rozerwać gołymi rękoma.
- Nie zmieniaj tematu! – warknęła.
- Nie zmieniam, ale…hej, nie zaprzeczyłaś – wyszczerzyłem się a ona mną lekko potrząsnęła.
- Mam gdzieś to jak wyglądasz bez tej bluzy, jasne?! Mnie to wcale a wcale nie…- przerwała na chwilę.- NIE INTERESUJE!
- Jaaasne – zaśmiałem się.
- Koleś, wkurzasz mnie! Mówiłam ci, żebyś trzymał się z daleka od mojej przyjaciółki!
- To nie jest moja wina, że mnie do niej ciągnie – zachichotałem a w myślach dodałem ‘bo również prowadzi to do ciebie’. Odchrząknąłem.- Ale mniejsza z tym. Wiem, że tu ci się na mnie podoba, oczywiście bez skojarzeń, ale mogłabyś zejść? Jest miło i fajnie, ale to trochę niekomfortowa sytuacja, nie prawdaż?
Drzwi pokoju obok otworzyły się i stanęła w nich czarnowłosa, której usta ułożyły się w literę ‘o’ na nasz widok. Przez chwilę rozważałem szybkie złapanie za broń, ale przyjrzałem się jej nieprzytomnemu spojrzeniu i… zrezygnowałem.
Zarumieniliśmy się.
- Um… Seth? – Akemi zapytała niepewnie.

***Sethari***

Spojrzałam na Akemi.
-Ani... Słowa...- Ostrzegłam.
Czarnowłosa zamknęła buzię, ale widziałam, jak bardzo kusi ją, żeby to wszystko skomentować. Stanęłam na prostych nogach. Nadal schylona przyciągnęłam do siebie Hirokiego, za jego bluzę.
-Znikaj stąd. I niech cię tu więcej nie widzę.- Powiedziałam cicho z lekkim uśmiechem.
-Nie mogę... Za bardzo byś za mną tęskniła.- Uśmiechnął się.
Potem puściłam blondyna, a ten uderzył plecami o podłogę.
-Aki... Powinnaś odpoczywać. Nie żeby coś, ale... Wyglądasz beznadziejnie.- Uśmiechnęłam się lekko.- Połóż się i niczym nie martw.- Powiedziałam kładąc jej rękę na ramieniu.
Wróciła do pokoju. Odwróciłam się, a moje oczy napotkały Hirokiego z tym jego... Tym... Tym takim uśmieszkiem... Ugh !
-Jeszcze tu jesteś?- Powiedziałam oschle.
-Jak widać, słoneczko.- Wyszczerzył się.
-Czyżbyś nie mógł beze mnie przeżyć, że ciągle się tu kręcisz?- Odpowiedziałam zaplatając ramiona na klatce piersiowej.

***Hiroki***
 
- A żebyś wiedziała – uśmiechnąłem się.- Nie mogę się od ciebie oderwać!
- To lepiej, żebyś jak najszybciej mógł! – warknęła.
- Czyżbyś nie przepadała za moim towarzystwem?
- A to tak się da? – wytrzeszczyła oczy i uśmiechnęła złośliwie.
- Podobno nie – zaśmiałem się.- Ale w sumie nikt nie próbował, więc kto wie?
- Nie zamierzam tego sprawdzać, wynoś się już – mruknęła. Podszedłem bliżej niej.- Czego ty tutaj nie rozumiesz?! Czy ja mówię w innym języku czy jak?!
- Nie, mówisz w bardzo ładnym języku – uśmiechnąłem się złośliwie i przysunąłem do niej.- Ale ja nie mam ochoty stąd iść.
- To może ci z tym pomogę?! – spojrzała na mnie morderczym spojrzeniem i pomachała mi pięścią przed twarzą.
- No, w sumie to czemu nie – wyszczerzyłem się  i przybliżyłem do niej jeszcze bardziej. Czułem jej zapach, miała ładne perfumy.- Nie dość, że lubisz na mnie leżeć, to mógłbym może sprawdzić, czy twój język umie coś jeszcze – zachichotałem, czując, że dziewczyna ma ochotę mnie zabić.

***Sethari***

-Zboczeniec.- Mruknęłam pod nosem.
-Ja? Zboczeniec? A od kiedy wspominanie o całowaniu się jest zboczeniem?- Wyszczerzył się do mnie.
-Prosisz się o baty.- Mruknęłam.
-Ah, wybacz. Zapomniałem. Przecież dla osób które nie znają tej sztuki jest to coś strasznego. Dobrze... Ja rozumiem. Cnota ponad wszystko.- Powiedział. Widziałam ten jego złośliwy usmiech.
-To co? Kiedy dołączasz do zakonu?- Mówił dalej.
Czułam jak tracę kontrolę. Wkurzał mnie. Wiedziałam, ze to prowokacja, ale nic nie mogłam poradzić.
-Czy mam już zacząć mówić do ciebie siostro?- Kontynuował.
Nie wytrzymałam. Złapałam go za bluzę jedna ręką i przyciągnęłam do siebie.
-Idiota...- Mruknęłam i pocałowałam go.

***Hiroki***
 
Jednak byłem mistrzem prowokacji!
 Co prawda bardziej przeczuwałem, że dostanę z pięści czy co, ale to było… miłym zaskoczeniem.
A całować zdecydowanie umiała… spodobało mi się to.
Gdy po chwili miała się cofnąć, objąłem ją i pocałowałem namiętnie. Przyparłem ją lekko do ściany a jej ręka zacisnęła się mocniej na mojej bluzie. Serce zaczęło mi walić jak oszalałe. To było… dziwne.
Uchyliłem lekko powieki. Miała zamknięte oczy. Uśmiechnąłem się lekko i oderwałem od niej, pozwalając nam złapać oddech.
- Zdecydowanie zakon nie jest dla ciebie – zaśmiałem się cicho a ona otworzyła oczy i spiorunowała mnie wzrokiem.
- A co, podobało ci się? – uśmiechnęła się złośliwie.
- Nie zaprzeczę – odwzajemniłem uśmiech.- Tobie zresztą również.
- Wcale nie! – odepchnęła mnie zirytowana. Parsknąłem śmiechem.- Co takie zabawne?!
- Nic, nic – pokręciłem głową z uśmiechem.- Dobra, teraz zrobię tak jak chciałaś.
- Czyli… co? – zamrugała zdziwiona.
Ruszyłem powoli wzdłuż korytarza.
- Do jutra – rzuciłem przez ramię.- Pamiętaj o mnie!

_________________________
Tadadadadaaaaaam !! A oto i notka ! NO W KOŃCU !! Jestem ciekawa wasze reakcji :D To co… Komentarze ?? ; >

" Ech, Rada i ich perfekcyjne wyczucie czasu."

***Akisashi***

Spędziliśmy na dachu jeszcze kilka minut. Zastanawiałem się, co teraz zrobi ta cała anielska Rada...
Zaraz potem weszliśmy z powrotem do środka i ruszyliśmy korytarzem.
- Pewnie teraz będą chcieli cię tam ściągnąć, co...? - mruknąłem, zerkając na nią.
- Zapewne tak... - odparła dziewczyna. - Jestem pewna, że już wiedzą.
Znowu spojrzałem przed siebie i ścisnąłem mocniej jej dłoń.
Po dłuższej chwili milczenia odezwałem się:
- Nie zabiorą cię. Nie pozwolę im na to.
Jak na komendę, błysnęło oślepiająco białe światło. Gdy zniknęło, przed nami stały dwie postacie.
Były aniołami, wyglądali na około dwadzieścia lat.
Zmierzyli nas wzrokiem i jeden z nich odezwał się:
- Wiecie, po co tu jesteśmy. Proszę z nami, księżniczko.
- Po moim trupie. - syknąłem, zasłaniając moją towarzyszkę. 

***Kazahana***

 Szybka reakcja Rady, tych leniwych staruchów, którzy zawsze ociągali się tak długo, jak to było możliwe, wywołała moje zdziwienie. Albo jakimś cudem nagle zapragnęli wypełniać swoje obowiązki, albo, jak sądzę, chcieli się zrewanżować za wydarzenia sprzed osiemnastu lat, kiedy to moi rodzice tak pięknie oszukiwali starców przez ponad dwa lata. A kiedy już zorientowali się, że księżniczka nie przestrzega prawa, było już za późno.
 Czy znałam tę dwójkę? Może kiedyś zamieniłam z nimi dwa lub trzy zdania, zresztą, nie byłam zbyt rozmowna. Jakoś nie zbyt leżało mi zdobywanie nowych znajomości w miejscu, w którym, choć ponoć mogłam nazwa je domem, bywałam gościem.
 Obecność Akisashiego dodawała mi otuchy, jednak w moim sercu nadal gościł lęk. Nie wiedziałam przed czym, skoro zapewniał mnie, że i tak nie pozwoli mnie im zabrać. 
 Dziwiło mnie tylko, że wysłali jakiś dwóch dzieciaków. Bądź co bądź, zapewne wiedzieli, że chłopak nie jest podrzędnym „Utalentowanym”, na którego podziałają zwykłe zaklęcia i łopata. Oczywiście, tenże przedmiot należał do mojej kochanej mamy.
- Leniwe obiboki wreszcie wzięły się w garść. Szkoda, że w takich okolicznościach... - mruknęłam pod nosem, spuszczając wzrok.
 Ech, Rada i ich perfekcyjne wyczucie czasu.

***Akisashi***

- Jestem bardzo ciekaw ile macie mocy w tych cherlawych ciałach... - lekko się uśmiechnąłem, wystawiając przed siebie dłoń.
Wystrzeliłem z niej niewielką kulę Ki. Nie była zbyt silna, ale za to bardzo szybka.
Tamci dwaj w ostatniej chwili uskoczyli na boki, a mój atak wybił w ścianie za nimi pokaźną dziurę.
- Może jednak jesteście coś warci... - mruknąłem. - Sprawdźmy ile.
Zdematerializowałem się i pojawiłem za jednym z nich. Zanim zdążył zareagować, uderzyłem go otwartą dłonią w plecy, wyrzucając go kilka metrów do przodu.
- Uważaj! - krzyknął drugi. - Jest szybki!
- Ale akurat nie on będzie twoim zmartwieniem. - odezwała się Hana.
Szybko przyłożyła dłoń do podłogi i w stronę delikwenta zaczęły wyrastać lodowe kolce.
Zrobiła to z zaskakującą prędkością, posłaniec ledwie odskoczył, ale dziewczyna najwyraźniej właśnie na to czekała.
Lekko zmrużyła oczy i anioł został przebity lodowym ostrzem wystającym ze ściany.
Nie zwlekając dłużej, odwróciłem się w stronę drugiego przeciwnika.
Ten stanął w pozycji obronnej. Ja kilkakrotnie zniknąłem i pojawiłem się, za każdym razem bliżej niego.
Nim się zorientował w sytuacji, wyrzuciłem go w powietrze i zlikwidowałem sporą kulą energii.

***Kazahana***

- Tak właśnie pracuje Rada... jeśli szybko, to nieskutecznie. - westchnęłam i zerknęłam na oponenta. Nie żył. Nie moja wina, że na własne życzenie wpakował się w kłopoty.
 Pstryknęłam od niechcenia palcami i cały lód znikł. Anioł bezgłośnie upadł na podłogę, zostawiając pokaźną plamę białej, skrzącej się krwi na ścianie. Jakie marnotrawstwo...
- Masz rację.
- Zawsze ją mam. - uśmiechnęłam się lekko w stronę Akisashiego. Bądź co bądź, pokazał klasę. Nie wiem, czy chciałabym go mieć za przeciwnika, ale sądząc po jego wyczynie, raczej odstąpiłabym od tej przyjemności.
 Zerknęłam na sukienkę. Na szczęście nie została uszkodzona. Nawet nie pobrudziłam sobie rąk. Utwierdziło mnie to tylko w przekonaniu, że Rada traci na wartości.
 Może jedynie bałam się, jaka będzie reakcja królowej. Miałam nadzieję, że nie dostanie z tego wszystkiego zawału.

***Akisashi***

- Tak, tak... - podszedłem bliżej i przytuliłem ją. - Chodźmy, trzeba coś wymyślić.
Chwyciłem jej dłoń i ruszyliśmy korytarzem.
- Pewnie zaatakują znowu, tym razem wyślą kogoś lepszego. - odezwała się Hana.
- Dlatego trzeba cię ukryć. - lekko się uśmiechnąłem.
- To nie będzie łatwe... - mruknęła dziewczyna.
- Ale jest możliwe. - zauważyłem, przystając. - Mogłabyś wyciszyć swoją energię?
Hana zamyśliła się na moment, a potem powoli powiedziała:
- Mogłabym...ale byłoby mi ciężko...
- Masz mnie. - uśmiechnąłem się do niej. - O nic się nie martw, dobrze?
Schyliłem się i lekko ją pocałowałem.

***Kazahana***

 Odwzajemniłam pocałunek, próbując jednocześnie zmniejszać poziom mojej mocy. I tak będąc w Akademii, starałam się chociaż częściowo tłumić aurę. Jednakże nie zawsze jest to możliwe, nie pomijając również tego, że czasem mogą nastąpić skutki uboczne, ale raczej w moim przypadku na nie nie liczyłam.
 Odsunęłam się od Akisashiego.
- Jak bardzo mam ją wyciszyć? - zapytałam cicho.
- Jak bardzo się da.
 Młodzieniec położył mi dłoń na ramieniu. Pewnie nawet nie wiedział, jakie to dla anielskie rasy trudne. Niech sobie też czasem spróbuje wyłączyć jeden ze swoich zmysłów, to zobaczymy, jak będzie się czuł. Ale jak mus to mus...
 Aura z każdą sekundą się zmniejszała, a ja czułam się coraz słabiej. Trochę minie zanim przywyknę do takiego stanu rzeczy. 

***Akisashi***

Widziałem jakie to dla niej trudne, z każdą sekundą coraz słabiej wyczuwałem jej energię, jednak widziałem że powoli zaczynała się chwiać na własnych nogach.
Otoczyłem ją ramieniem żeby nie upadła i szepnąłem:
- Dobrze, jesteś już prawie niewyczuwalna...
Dziewczyna zamknęła oczy i wzięła głębszy oddech.
- Jak się czujesz...? - spytałem.
- N-Nie jestem...przyzwyczajona. - Hana oparła się o mnie. - Ale...będzie dobrze, przywyknę...
- Musimy stąd odejść... - mruknąłem. - Ukryć się gdzieś.
Mówiąc to, wziąłem ją na ręce i ruszyłem w stronę jej pokoju.
- Masz coś do zabrania? 

***Kazahana***

- Parę rzeczy... trochę ubrań... nie ma tego dużo... - szepnęłam, opierając się o jego klatkę piersiową. Starałam się nie stracić czujności, chociaż przy aurze Akisashiego moja obecna była zupełnie niewyczuwalna. Ciekawe tylko, ile zdołam wytrzymać przy takim stanie rzeczy.
 Czułam się dosyć bezbronna. Nie byłam w stanie nawet normalnie się poruszać, a co dopiero walczyć. Jednak ufałam Akisashiemu i wiedziałam, że nie pozwoli mnie skrzywdzić.
 Dotarliśmy do mojego pokoju i z pomocą bruneta szybko się spakowałam. Oczywiście tak jak to było możliwe. O dziwo, nie czułam się ani trochę lepiej, co gorsza, chciało mi się spać. Powieki same mi się zamykały.
- Trzeba zostawić jakąś wiadomość dyrektorce... - mruknęłam.
 Tak... Niebieska albo zaraz zacznie nas poszukiwać, albo zamartwiać. A bycie poszukiwaną i przez kierowniczkę placówki i przez rodzinkę nie było najlepszą perspektywą.

***Akisashi***

- Racja... - mruknąłem.
Pomogłem Hanie usiąść na łóżku, a sam zająłem miejsce przy stoliku. Wziąłem plik karteczek i długopis i zamyśliłem się.
- Więc tak... - zacząłem pisać, jednak nie szło mi to zbyt dobrze.
Kilka razy przekreśliłem napisane zdanie.
W końcu udało mi się naskrobać coś, co można było nazwać wiadomością pożegnalną:
"Na wstępie zaznaczam że nie zawaham się pani pozbyć, jeśli tylko dowiem się o jakiejkolwiek próbie odnalezienia nas.
Tak, opuszczam tą pseudo-Akademię razem z Kazahaną. Wiem, że ma pani kontakty z Radą, ale nie radzę ich o czymkolwiek informować.
~Akisashi"
- Wielkie dzieło to to nie jest, ale ujdzie. - mruknąłem, patrząc na karteczkę. - Zaczekaj chwilę, zaraz wrócę.
Położyłem na czole dwa palce i przeniosłem się przed drzwi gabinetu dyrektorki. Wsunąłem karteczkę pod drzwi i wróciłem w ten sam sposób.
- Dobra, to wszystko. - zarzuciłem sobie torbę z ubraniami Hany na ramię, wziąłem ją na ręce i lekko się uśmiechnąłem. - Wszystko będzie dobrze, obiecuję ci to.

***Kazahana***

- Dziękuję... - szepnęłam, przymykając oczy. Zdałam się całkowicie na niego, musiałam mu zaufać. Dla wspólnej przyszłości... Cieszyłam się, że zareagował bardzo szybko i zupełnie nie przejął się sobą. Na każdym kroku mi imponował swoją postawą i podejmowanymi decyzjami.
 Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Mogę zasnąć?
 Nie byłam pewna, czy to było wskazane. Tak to jest, kiedy po raz pierwszy doświadcza się takie uczucia. Ciągle czułam się słabo.

***Akisashi***

- Tak, tak... - skinąłem głową. - Odpocznij, wyjdzie ci to na dobre.
Hana lekko się uśmiechnęła i zamknęła oczy.
Nie tracąc czasu, wyszedłem na korytarz i ruszyłem szybkim krokiem w stronę głównego wyjścia.
Cały czas sprawdzałem pobliski obszar, anioły mogły pojawić się w każdej chwili.
Jednak udało mi się wyjść na dwór i wybiegłem za bramę. Zaraz za nią uniosłem się w powietrze na około pół metra. Na razie nie mogłem się zatrzymać, nie mogłem jej narażać...

***Kazahana***

 Spało mi się dosyć przyjemnie po raz pierwszy od bardzo długiego czasu. Obudziło mnie dopiero padające na moją twarz przyjemne ciepłe. Otworzyłam zaspane oczy. Dokoła noc, tak ciemna i głęboka jak jeszcze nigdy. Bezchmurne aksamitne niebo i migoczące, złote gwiazdy... Królujący księżyc z wyższością dumnie wisiał na nieboskłonie. Wokół otaczały nas ciemne drzewa, a najbliższą okolicę oświetlał jedynie płomień skrzącego się ogniska. 
 Poczułam czyjąś dłoń na moich błękitnych włosach. Spojrzałam w górę i zauważyłam uśmiechającego się delikatnie bruneta. 
 Akisashi mnie nie zostawił...