***Sunog***
Powoli budziłem się ze snu, zawsze zajmowało to chwilę, spanie uważam za coś w rodzaju hobby. Gdy się tak wybudzałem, coś zwróciło moją uwagę. Odruchowo otworzyłem oczy. Zamarłem. Leżałem przykryty kocem, przytulając Akemi. Nie muszę chyba mówić, że sytuacja była niezręczna. Moja twarz poczerwieniała. Dziewczyna nadal spała, a nie chciałem jej budzić, co za tym idzie byłem zmuszony zaczekać aż sama to zrobi. Dzięki Bogu, nie musiałem długo czekać... Czarnowłosa otwarła oczy, źrenice rozszerzyły się jej znacząco, zamrugała kilka razy. Jej twarz zastygła w grymasie zdziwienia, ukoronowanym silnym rumieńcem.
-Emm... -wykrztusiła po chwili.
Sytuacja, wbrew moim założeniom, nie polepszyła się. Co gorsza, nie mogłem oderwać wzroku od jej szmaragdowych oczu. Nikogo, ani niczego nie było w pobliżu, swoiste szczęście, w nieszczęściu.
-H-hej... -wymamrotałem w końcu.
-C-cześć... -odpowiedziała.
-Odklejże się od niej kretynie! -krzyknąłem na siebie w myślach, nie mogłem się jednak ani trochę ruszyć.
W końcu jednak udało mi się poruszyć ręką i przestać obejmować zielonooką. Przybrałem pozycję siedzącą, Aki także. Zapadła niezręczna cisza. Z naszych twarzy nie schodził rumieniec...
*** Akemi ***
-Uh, to tego…no…- nie wiedziałam co powiedzieć. Starałam się jakoś opanować.
- Em…ja…- Sun również był lekko skołowany.- Bo to…tego…
- Dobra – uśmiechnęłam się lekko, chociaż nadal czułam rumieńce na twarzy.- Nic się nie stało – chciał coś powiedzieć ale mu przerwałam.- Naprawdę.
Pokiwał głową.
- A tak w ogóle, my tu leżeliśmy całą noc? – zapytał już spokojniejszym głosem.
- Eto, tak, nie chciałam cię budzić więc przyniosłam nam koce i tego…- odgarnęłam kosmyk włosów za ucho. Skinął głową i odwrócił wzrok. Powoli się podniosłam.- Chodź, może pójdziemy coś zjeść, co? Bo nie wiem jak ty, ale ja umieram z głodu.
Podnieśliśmy koce, otrzepaliśmy je z trawy i ruszyliśmy powoli w stronę budynku akademii.
***Sunog***
Szliśmy spokojnie, jak gdyby nic się nie stało, bo właściwie, to się nie stało. Jednak nadal czułem się dziwnie w związku z tym, czułem się... Winny. Musiałem uspokoić myśli.
Akemi miała już chwycić za klamkę, kiedy zatrzymałem jej dłoń, chwytając za nadgarstek.
-Nie sądzisz, że kucharki mogą mieć żal o te melony? -zapytałem, dziewczyna uśmiechnęła się tylko.
Puściłem jej nadgarstek, a ona pewnym pchnięciem otworzyła drzwi. Ku mojemu zdziwieniu, na nasz widok żadna z kucharek nie zaczęła szarżować z łyżką, tudzież innymi sztućcami. Jedynie patrzyły na nas złowrogo. Sprawiało to, że były jeszcze brzydsze, niż normalnie. Najwidoczniej dały spokój z tymi melonami, chociaż nigdy nic nie wiadomo... Podszedłem do bufetu, uprzednio zabierając trzy tace. Zebrałem na nich całą masę jedzenia i oddaliłem się. Usiadłem przy stolik, przy którym już siedziała szesnastolatka i zabierała się właśnie za jedzenie. Położyłem tace na stole i odsunąłem nieco dwie z nich, skupiłem się na tacy, na której znajdowały się miski gotowanego ryżu z warzywami. Jedzenie znikało nadzwyczaj szybko, nawet jak na mnie.
*** Akemi ***
Patrzyłam z niedowierzaniem jak Sunog szybko pochłaniał już drugą tacę jedzenia. Uśmiechnęłam się gdy spojrzałam na swoje, dopiero w połowie zjedzone, śniadanie.
- Gdzie ty to wszystko mieścisz? – zaśmiałam się cicho, na co chłopak odpowiedział tylko uśmiechem. Ja sama mało jadałam, to był jeden z powodów dlaczego ilość jedzenia pochłaniana przez przyjaciela mnie zdziwiła. A drugi…cóż, mało kto zjada trzy tace.
Po krótkiej chwili druga taca została odsunięta na bok a trzecia zastąpiła jej miejsce. Strasznie mnie to rozbawiło.
Wpadł mi do głowy głupi pomysł.
Nabrałam trochę ryżu na łyżkę i spojrzałam na całkiem pochłoniętego jedzeniem Suna.
Uśmiechnęłam się diabolicznie i już po chwili ryż spotkał się z czołem chłopaka. Ten spojrzał na mnie zaskoczony a ja zachichotałam.
Nie zamierzał pozostać dłużny, poznałam po jego uśmiechu. Moje oczekiwania się sprawdziły. Za chwilę rozpętała się już wojna na jedzenie. Mieliśmy ryż, chleb, warzywa, ogółem całe możliwe jedzenie we włosach, na ubraniach, wyglądaliśmy gorzej niż po prawdziwej wojnie. W pewnym momencie Sun rzucił cały talerz w moją stronę. Zrobiłam zgrabny unik i wtedy…wtedy talerz trafił prosto w twarz kucharki. Popatrzyliśmy na siebie przerażeni.
- WYYYY….- kobieta odstawiła talerz i popatrzyła na nas z furią.- ZABIJĘ!
Natychmiast rzuciliśmy się do wyjścia, niemal zabijając się nawzajem w drzwiach kto pierwszy. Chwilę później zwolniliśmy bieg, choć nie przestaliśmy się śmiać. Zaczęło się doprowadzanie siebie nawzajem do porządku.
***Sunog***
Trochę to zajęło, zanim wybraliśmy jedzenie z włosów i ubrań. Przemieżaliśmy bez jakiegoś konkretnego celu jeden z korytaży akadamii, prawdę mówiąc nie mieliśmy niczego do roboty. Ale jak znałem Akemi, to na pewno coś wymyśli. Nie pomyliłem się. Sam jej wyraz twarzy wskazywał na to, że w jej umyśle zrodził się jakiś nieco szalony pomysł.
-Co wymyśliłaś? -zapytałem zaintrygowany.
-Złożymy wizytę dyrektorce... -odpowiedziała tylko. Tyle mi wystarczyło.
Zakradliśmy się niemal bezszelestnie do gabinetu Białej, która właśnie drzemała w swojej sypialni. Zawczasu zgarnęliśmy z kuchni puszkę bitej śmietany, chyba nie muszę mówić po co. Ku naszemu zdziwieniu, Biała była zupełnie łysa. Wymieniliśmy z Akemi zdumione spojrzenia i z wielkim wysiłkiem powstrzymywaliśmy śmiech. Po chwili jednak uspokoiliśmy się i zajęliśmy realizacją planu. Czarnowłosa nalożyła trochę bitej smietany na jej dłoń, ja zaś polaskotałem ją w nos ogonem. Ruchem ręki wysmarowała sobie dolną część twarzy. Wyglądała jakby miała obfitą białą brodę, która przywodziła na myśl tą Świętego Mikołaja. Wtedy na coś wpadłem... Chwyciłem puszkę i dorobiłem jej brwi. Brakowało tylko czapki, którą przypadkiem miałem przy sobie. Nałożyłem ją na jej łysą glacę i razem z Aki podziwialiśmy dzieło. Ponownie musieliśmy włożyć wielki wysiłek, by nie roześmiać się, co nie do końca się udało...
*** Akemi ***
Gdy tak staraliśmy się ogarnąć i powstrzymać krótkie chichoty które nam się wyrywały, nie zauważyliśmy, iż nasza kochana dyrektorka się budzi. Dopiero jej zaspany głos nas zaskoczył.
- Ichiro? Wunk? Co wy tu do jasnej…- na chwilę zamarła i dotknęła ręką czapki.- Hm?
Podniosła się i wstała. My się kawałek cofnęliśmy, wymieniając uśmiechy i spojrzenia. Skierowała się do lustra. Wstrzymaliśmy oddech. Po chwili odwróciła się, jej twarzy od dawna nie pokazywała takiej ilości złości. To była wręcz furia.
- No wie pani…- zaczęłam nieśmiało.
- I tak już by pani nic innego nie pomogło – Sun dokończył a ja mimowolnie parsknęłam śmiechem. Jak się okazało, był to tak zwany ostatni gwóźdź do trumny.
- MACIE SZLABAN! - wrzasnęła na całe gardło.
- Na? - Sunog zapytał spokojnie.
- Na…NA….NA WSZYSTKO! A już zwłaszcza na żelki! – tu posłała mi mordercze spojrzenie.
- Prooooszę paaani, wszystko tylko nie żelki! – zaprotestowałam.
- WŁAŚNIE ŻE ŻELKI! – posmutniałam a jej twarzy była już fioletowa.- A TERAZ WYNOCHA! ALE JUŻ!
- Ale…
Złapała lampę która stała obok i rzuciła między mnie a Sunoga. Wymieniliśmy zdziwione spojrzenia i szybko wybiegliśmy na zewnątrz, trzaskając głośno drzwiami.
Natychmiast się uśmiechnęłam.
- Będę miała te żelki, chociażbym miała do tego sprowadzić tutaj czołga i całą armię! – rzuciłam z zaczepnym uśmiechem i oboje wybuchliśmy śmiechem. – To co? Najpierw żelki czy kończymy trening?
- A czy my go nie skończyliśmy? – spojrzał na mnie pytająco.
- Ominęliśmy walkę wręcz – wyszczerzyłam się a on popatrzył na mnie nie do końca przekonany.
***Sunog***
-W-walka wręcz? Jesteś tego pewna?
-Tak jestem. -odpowiedziała stanowczo. Wiedziałem, że nie odpuści.
-No dobrze... -westchnąłem i ruszyłem przez korytarz zmierzając do wyjścia z budynku, Aki ruszyła za mną.
***
Wyprowadziłem cios. Dziewczyna zręcznie zablokowała go przedramieniem i skontrowała zamaszystym kopnięciem wycelowanym w moją głowę. Schyliłem się szybko i uniknąłem trafienia, ona jednak na to czekała, gdy tylko jej noga spoczęła na ziemi a ja się podniosłem, oberwałem w skroń łokciem. Spowodowało to, że cofnąłem się o krok. Była naprawdę dobra.
-Potrzebowałem takiego partnera do treningu. - uśmiechnąłem się do niej, co ona odwzajemniła. -Normalne ćwiczenia nie dawały już efektu. - ruszyłem w jej stronę pozorując cios.
-A próbowałeś w sali grawitacyjnej? -zapytała przygotowując się do sparowania ciosu.
-Gdzie? -zatrzymałem się i zamrugałem kilkukrotnie. -Jak mogłem o tym zapomnieć? Jak wół jest na planie a ja o tym zapomniałem... -pomyślałem.
Czarnowłosa widząc że nie atakuje, sama przystąpiła do ataku. Ocknąłem się jednak w porę i niemal w ostatniej chwili uniknąłem ciosu wymierzonego w moją twarz. Zielonooka nie czekając na mnie, wyprowadziła kolejny cios, który z trudem sparowałem. W jego następstwie wyprowadziła cios kolanem w mój brzuch, którego uniknąłem przeskakując nad nią. Natychmiastowo obróciliśmy się do siebie twarzami, patrzeliśmy sobie w oczy. Szesnastolatka miała już w zanadrzu kolejny cios, który szybko powstrzymałem, lewą dłonią złapałem ją na nieco poniżej pachy z prawom nogą ja podciąłem. Lewą ręką powstrzymałem jej upadek tak, że miękko dotknęła trawiastego podłoża. Przez cały czas utrzymywałem z nią kontakt wzrokowy. Dopiero po sekundzie, czy dwóch zorientowałem się, że nasze twarze dzieliło najwyżej pięć centymetrów. Zarumieniłem się gwałtownie, Aki podobnie, w jej oczach ujrzałem iskierki... Otrząsnąłem się szybko i wstałem. Podałem jej dłoń, pomagając wstać. Nastała niezręczna cisza.
*** Akemi ***
Nie wiedziałam czy ciepło które czułam pochodziło od treningu czy też nie, ale tak czy inaczej starałam się je opanować, razem z rumieńcami na twarzy. Wcale nie było to takie łatwe. W sumie łatwiej było już blokować ciosy…
Po chwili uznałam, że rumieńce trochę osłabły i podniosłam na niego wzrok. Następnie się lekko uśmiechnęłam, powodując u niego lekką dezorientację, jednak odwzajemnił uśmiech.
- Chyba wystarczy treningu na dziś – odparł nieco zmieszany. Pokiwałam posłusznie głową. Potem uśmiechnęłam się szerzej.- Co?
- Masz mnie już dość na dzisiaj czy…?
- Co to za plan? – zapytał, uśmiechając się.
- Wypad na żelki – wyszczerzyłam się, na co on zaśmiał się cicho.
- Zgoda – pokiwał głową i odwrócił się w stronę akademii.
- Ej, Sun! – zawołałam za nim, a gdy się odwrócił przytuliłam go lekko.- Dzięki!
***Sunog***
-Nie ma sprawy. -odwzajemniłem uścisk i uśmiechnąłem się lekko. Puściłem ją. -Chodźmy już. -dodałem.
Akemi przytaknęła i ruszyliśmy w kierunku akademii. Konkretniej mówiąc, do szkolnego sklepiku. Nie wiem, co było dziwniejsze, to że coś takiego tutaj jest, czy to że jeszcze jest, zważywszy na stopień zaawansowania żelkoholizmu w tym miejscu. Sklepik miał bardzo duży asortyment, od żelek wszelkiej maści, przez pierniczki i czekoladę, aż do ciast i deserów. Zakupiliśmy po kilkanaście paczek i, bardzo uważając na to, by opakowania nie szeleszczały, wyszliśmy z budynku. Tutaj już mogliśmy się rozluźnić, ponieważ byliśmy poza zasięgiem żelkowego zmysłu tutaj obecnych. Swoją drogą, chyba większość wpadła w jesienną chandrę, jest wyjątkowo cicho i spokojnie. Oczywiście są też wyjątki... Spojrzałem na korony mijanych drzew, liście zaczynały się czerwienić, a przynajmniej te, które jeszcze nie spadły. Zawsze lubiłem widok czerwieniących się liści na tle błękitnego nieba, które zaczęło różowieć. Słońce zbliżało się ku zachodowi. Udaliśmy się nad jezioro. Usiedliśmy jakieś dwa metry od brzegu, dzieliło nas dwadzieścia, trzydzieści centymetrów. Położyliśmy między sobą paczki żelek, pozostawiając sobie w dłoniach po jednej. Po powierzchni wody pływały liście.
*** Akemi ***
Siedzieliśmy i rozmawialiśmy jeszcze trochę o naszych dzisiejszych wygłupach, śmiejąc się w najlepsze. Zima się zbliżała, zrobiło się zimno. Jednak wcale nie miałam jeszcze ochoty wracać do akademii. Wstałam a Sun popatrzył na mnie pytająco.
- Dokąd idziesz?
- Zobaczysz – uśmiechnęłam się lekko po czym podeszłam do najbliższego drzewa, zwinnie na nie wskoczyłam i zaczęłam urywać gałęzie. Chłopak patrzył na mnie zaciekawiony. ‘’Obrabowałam’’ tak jeszcze trochę drzew, aż wróciłam, ilość drzewa zasłaniała moja twarz. Położyłam to kawałek od chłopaka.
- I co teraz? – zapytał, przyglądając mi się.
- Niespodzianka – zaśmiałam się, po czym z ręki wystrzeliłam płomień prosto na drzewo. Od razu zaczęło się palić. Uśmiechnęłam się szeroko.- Ognisko! Jeszcze tylko pianki by się przydały...
- Mówisz, masz – Sun uśmiechnął się po czym sięgnął do torby i wyciągnął z nich paczkę pianek.-Teraz tylko dwie gałęzie i proszę!
***
Siedziałam obok niego, trzymając patyk z jedną z ostatnich pianek nad ogniem. Robiłam się senna. Sporo dziś energii zużyłam.
- Daj, potrzymam ci ten patyk – chłopak musiał dostrzec moje zmęczenie. Wziął ode mnie patyk z pianką.
- Dziękuję – uśmiechnęłam się wdzięczna. Po kilkunastu sekundach oparłam głowę o jego ramię i resztą sił utrzymywałam powieki otwarte, wpatrując się w ogień.
***Sunog***
-Akemi, pianki są już goto... -nie dokończyłem, gdyż spostrzegłem, że dziewczyna zasnęła.
Uśmiechała się lekko przez sen. Dopiero po kilku sekundach spostrzegłem, że przytula moją prawą rękę.
Zarumieniłem się lekko. Wziąłem swoją piankę i zjadłem ją, podobnie jak piankę Aki, nie chciałem, by się zmarnowała. Ponownie spojrzałem na towarzyszkę, uświadomiłem sobie, że wypadało by zanieść ją do jej pokoju. Wolną ręką zgasiłem ognisko, wchłaniając, powoli gasnący, ogień. Wziąłem zielonooką na ręce i ruszyłem w kierunku budynku Akademii.
-No i znowu... -pomyślałem. -Właściwie to, to mi się zaczyna podobać... -dodałem.
Otwarłem drzwi do pokoju ogonem i wszedłem do środka. Położyłem ją na łóżku i... Pocałowałem ją w czoło. Nie mam pojęcia dlaczego to zrobiłem, po prostu to zrobiłem. Speszyłem się nieco rumieniąc i wyszedłem... Kiedy tylko walnąłem się na łózko Rub zapalił jedną z lampek.
-Wróciłeś... -stwierdził.
-Zgaś światło, chcę spać... -mruknąłem trochę nieprzytomnie.
-Ale wiesz, że jutro masz sprawdzian? -dopiero po chwili uświadomiłem sobie co powiedział.
-Co?! - wrzasnąłem. -Szybko mi mówisz!
MHM XD
OdpowiedzUsuńŚwietna notka! Czy tylko ja tu wyczuwam pociąg jadący w dwie strony? xD
No...tak więc tego, czekam na następny Wasz duet ^^
Chyba nie tylko ty Claire :)
UsuńPo tej notce już jestem przekonana, że Sun i Aki byliby genialną parą!
Nocia super, czytałam już chyba ze trzy razy :D