***Kazahana***
Czarne włosy uniesione ku górze, hebanowe oczy zwrócone na mnie, oczekujące reakcji... Niecierpliwość i pragnienie wyzwania, tylko ona się dla niego liczyła. Stał tam w pozycji, obronnej uwalniając swoją energię.
Uderzenie serca i chwila niezdecydowania.
- Mylisz mnie z kimś. - oświadczyła po chwili, uważnie mu się przyglądając. Na jego twarzy pojawiła się złość, może inne uczucia? Sama już nie wiem...
Kolejne uderzenie serca i oddech.
- Nie mam żadnego związku z aniołami, a twój sen... hm... - skłamałam perfidnie nie dając się nakryć. - ... po prosto jesteś niezrównoważonym emocjonalnie Utalentowanym.
***Akisashi***
- Niezrównoważonym, co? - lekko się uśmiechnąłem i zmniejszyłem wyzwoloną Ki. - Może i jestem taki, ale chcę się z Tobą zmierzyć.
- Trudno, nie zawsze dostajemy to czego chcemy. - stwierdziła dziewczyna i odwróciła się z zamiarem odejścia.
- Dla Twojej informacji, jeszcze nigdy nie dostałem tego czego chciałem - odparłem spokojnie. - I tym razem wyjdzie na moje. Wiem że mój sen nie był przypadkiem. Czuję w tobie coś... jakby rdzeń jakiejś tajemniczej energii...
Niebieskowłosa zatrzymała się.
- Wydaje ci się - stwierdziła chłodno - Jesteś nienormalny i masz zwidy.
- Ech... nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz - mruknąłem drwiąco - Nawet nie wiesz kim jestem. To wiedzą tylko Kaioshini. PRAWDZIWI bogowie.
***Kazahana***
Uśmiechnęłam się przebiegle, jakbym miała oświadczyć coś szokującego. Oparłam bladą dłoń o białą ścianę.
- Bogowie... Nie istnieją... - po czym odwróciłam się na pięcie i udałam się w stronę sali muzycznej. O tej porze powinna być pusta, od jakiegoś czasu nikt tam nie gościł.
Kolejne uderzenie serca, oddech i ból w nadgarstku... To takie ludzkie.
***Akisashi***
Podążyłem wzrokiem za odchodzącą dziewczyną i uśmiechnąłem się lekceważąco.
- Nic nie wiesz... kompletnie nic... - szepnąłem ironicznie.
Przez moment w moim umyśle zaświtała myśl czy nie dać jej spokoju. Raczej wątpliwe było, żeby zgodziła się na walkę.
Jednak moja saiyańska chęć pokonywania jak najsilniejszych przeciwników wzięła górę.
Odczekałem aż energia niebieskowłosej się zatrzyma i położyłem dwa palce na czole.
Używając Shunkanido przeniosłem się do sali, w której była moja niedoszła przeciwniczka.
- Upodobania muzyczne, co? - zaśmiałem się cicho.
- Czego znowu chcesz? - syknęła dziewczyna.
- Tego, co przed minutą - prychnąłem - I dodatkowo zamierzam Cię ukarać za obrażanie Kaioshinów.
- Mówiłam już... - odrzekła niebieskowłosa, - Bogowie nie istnieją. A Ty najwyraźniej żyjesz złudzeniami. Jesteś silny, ale szalony.
- No nie wiem - uśmiechnąłem się złośliwie i dotknąłem jednego z kolczyków Potara - Widzisz to? Te kolczyki to dzieło jednego z Kaioshinów. Dowód na ich istnienie. Uczyniły dwóch wojowników jednym, o wiele potężniejszym.
***Kazahana***
Nie zwróciła na niego uwagi, tylko usiadłam przy pięknym fortepianie i uderzając wolno w klawisze, zaczęłam wygrywać jakąś melancholijną melodię.
- Doskonale wiem, czym jesteś. - rzuciłam w pewnym momencie, wpatrując się w krajobraz za oknem.
Kolejne uderzenie serca.
- Kiedyś byłeś dwoma odrębnymi bytami, jednakże... - tutaj się uśmiechnęłam. - Teraz... Jesteś zupełnie inną osobą. I radzę ci zostawić mnie w spokoju. - dorzuciłam.
Oddech, takie to ludzkie.
***Akisashi***
Westchnąłem i usiadłem na schodku prowadzącym na podwyższeniu.
Zamknąłem oczy i wsłuchałem się w graną przez dziewczynę melodię.
- Przyznam że masz talent... - mruknąłem.
Niebieskowłosa nie odezwała się i zmieniła melodię na nieco wolniejszą.
Wstałem i podszedłem do niej.
- Czy ty chcesz mnie uśpić? - zapytałem ironicznie - Wątpię by ci się to udało...
- Nie, nie zamierzam... - odparła dziewczyna - Jeśli przeszkadza ci jak gram... wyjdź stąd.
- Nie przeszkadza mi - prychnąłem. - Po prostu zastanawiam się, czy nie chcesz czegoś tym osiągnąć.
Dziewczyna nie odpowiedziała.
Westchnąłem i zrobiłem krok w tył.
- Nie nakłonię cię do pojedynku...? - spytałem cicho.
***Kazahana***
- Nie zmierzę się z tobą... Nie mam wystarczającego powodu... - z mojego błękitnego oka spłynęła jedna, samotna łza. Chłopak wyraźnie to zauważył, jednak nie przejął się tym faktem, zresztą... Zdziwiłabym się, gdyby zainteresował się powodem mojego zachowania.
Oddech...
- Ja... Daj sobie spokój... - mruknęłam, patrząc w sufit. Po chwili z moich ust wypłynęła melodia ilustrująca moje wszystkie uczuć. Nie wiem, dlaczego to zrobiłam, nie wiem także, co było powodem mojego zachowania.
Łzy... Jakie to ludzkie.
***Akisashi***
Kolejny raz tego dnia się uśmiechnąłem.
- A jednak masz uczucia... - powiedziałem cicho. - ...wiem o czym myślisz, ale one nie są słabością...
Podszedłem do niej i położyłem dłoń na jej ramieniu.
- Odejdź... - powiedziała cicho, acz stanowczo.
- Na razie dam ci spokój - odparłem - Ale upomnę się o swoje. Dam ci wystarczający powód do pojedynku, choćbym miał wybić wszystkie anioły...
Odwróciłem się i ruszyłem do wyjścia.
Zanim opuściłem pomieszczenie, dobiegło mnie jeszcze ciche:
- Jeszcze się przekonamy...
Zatrzymałem się i odezwałem się:
- Jeśli cię to interesuje, mam na imię Akisashi.
Po tych słowach otworzyłem drzwi i wyszedłem na korytarz.
Różne myśli tłukły się w mojej głowie, jednak większość odnosiła się do niebieskowłosej dziewczyny.
Była anielicą, to pewne. W dodatku uważała mnie za idiotę, warte zapamiętania.
- Jeszcze cię pokonam... - mruknąłem z uśmiechem - Już nie mogę się doczekać...
***Kazahana***
- Ja nie mam uczuć... - łzy zaczęły niekontrolowanie płynąć po moich policzkach. - Sprzedałam je... - zagrałam ostatnie nuty, po czym wyszła z pokoju, zamknąwszy uprzednio drzwi.
Inizawa Akisashi... Jesteś silny, ale głupi...
Upadłam, mdlejąc.
“Jesteś bardziej ludzka niż sądzisz... Lenn...”
***Akisashi***
Tknęło mnie złe przeczucie.
Skoncentrowałem się i przeszukałem Akademię w poszukiwaniu tej jednej, wyjątkowej energii.
Nie znalazłem.
Od razu zawróciłem i puściłem się biegiem w stronę sali muzycznej.
- *cenzura* - zakląłem - Nie możesz mi tak perfidnie umrzeć!
Wypadłem zza zakrętu i moim oczom ukazała się sylwetka dziewczyny leżąca na podłodze w korytarzu.
Doskoczyłem do niej i wziąłem ją na ręce.
- Niech to szlag trafi - mruknąłem - Dlaczego akurat ja?
Odszukałem w pamięci numer pokoju niebieskowłosej i ruszyłem szybkim krokiem, patrząc na numery mijanych pomieszczeń.
Co kilka sekund zerkałem na twarz dziewczyny i sprawdzałem jej puls. Cały czas był w normie.
W końcu dotarłem do pokoju oznaczonego cyfrą dwadzieścia sześć.
Nacisnąłem klamkę z nadzieją, że nie zamknęła ich na klucz.
Zamknęła.
- Nadzieja matką głupich. - mruknąłem, przymierzając się do kopniaka.
Jeden cios mojego buta wyłamał zamek.
Od razu wszedłem do środka i położyłem niebieskowłosą na łóżku.
Zamknąłem to co zostało z drzwi i usiadłem na krześle stojącym obok łóżka.
- Co ja wyprawiam... - mruknąłem pod nosem.
Sprawdziłem jeszcze raz jej puls i westchnąłem.
Pozostało mi tylko czekać.
Ekhem... Pozwolę sobie ten raz, jeden, jedyny raz, to nie przystoi ... KAAAAWAAAAAIIIII!
OdpowiedzUsuńKroi nam się tutaj mały romansik! Przynajmniej takie są moje odczucia, nie wiem czy inni psychopaci podzielą me zdanie. Tak czy inaczej duet doskonały,z niecierpliwością czekam na kolejne opowiadanie...