Witam…. Tak pomyślałam by
zmienić sobie postać … A więc powoli
żegnajcie się na jakiś czas z Taigą i poznajcie moją nową osóbkę.
____________________________________________________________________________
***Taiga***
Melancholiczny jesienny dzień… Krążę od rana bez celu…. Powracają moje stare wspomnienia…
Gdy mieszkałam jeszcze w kwaterze głównej rodu, miałam najlepszego przyjaciela… Ryujii Takasku. Byliśmy nierozłączni… Ja pochodziłam z rodu zwanego ,,Pnigsekasai”. Jego zaś nazywał się ,,Urufurong”. Niedługo miałam wyjść za Matsuyishe Yakuru z rodu który prowadził z nami spór… To wszystko po to by nas zjednoczyć. Pewnego wieczoru ja i Ryu spędzaliśmy czas w kwaterze głównej jego rodu…
-Taiga?- Powiedział niepewnie Ryuji.
-T-Tak?- Odparłam.
-Wiesz że zostaliśmy sami w całym budynku?- Zapytał lekko przestraszony
-T-Tak…- Odpowiedziałam mu na pytanie rumieniąc się. Po chwili ciszy usiadłam na kanapie a Ryu obok mnie….
-Kocham Cię…- Powiedział cicho patrząc na mnie… Miał twarz koloru czerwonego… To było słodkie.
-S-Słucham?- Zapytałam ponownie zarumieniona i z niedowierzaniem.
-K-Kocham Cię! Proszę wyjdź za mnie!- Powiedział głośniej...Nastała chwila ciszy… Odwróciłam od niego wzrok po czym powiedziałam…
-J-Ja też… Tak! JA TEŻ CIĘ KOCHAM!. - Powiedziałam głośno po czym spojrzałam Ryu w oczy. Wtem Ryuji złapał mnie za podbródek, zbliżył swoją twarz do mojej i delikatnie musną moje usta swoimi. Myślałam że zaraz wybuchnę. Rzuciłam mu się na szyję i przytuliłam z całej siły…
-Kocham Cię! Kocham Cie! Kocham Cię! … Tak bardzo Cię kocham! – Powiedziałam ściskając go coraz mocniej… Nagle przeszkodził nam okropny huk…. Ryuji wstał, złapał mnie za nadgarstek i pobiegł ku najbliższemu wyjściu. Wybiegliśmy do ogrodu i nagle schwytali mnie strażnicy z rodu ,,Matsuyishe”. Ryuji aby mnie bronić kopnął jednego w krocze, zaś drugiego uderzył pięścią w szczękę. Złapał mnie ponownie za rękę i ruszyliśmy dalej… Nagle z lasu wybiegła moja matka…
-Ród ,,Matsuyishe” ma zabrać cię Tai do ich kwatery… masz wziąć ślub! –Powiedziała zdyszana Matka. Ryuji zbledniał. Po chwili wokół nas pojawili się ludzie z rodu….
-Taiga! Uciekaj razem z matką!- Wrzasnął pilnując aby żaden członek wrogiego rodu nie dostał się do mnie.
-Nie! Nie zostawię Cię!- Krzyknęłam wyrywając się do niego, lecz mama mnie zatrzymała. Ryuji stała do mnie tyłem walcząc z wrogami
.-Taiga! Wynoś się! Uciekaj!- Wrzasnął w trakcie walki. Po chwili zauważyłam jak z pleców Takasku wystaje koniec katany
-RYUUUUUUJIIIIIIIIII! NIIIIEEEEEE!- Wrzasnęłam i natychmiastowo z moich oczu wylały się łzy. Wtem moja matka ruszyła do ataku by nas bronić.
-Ryuji! Ryuji!- Wrzasnęłam podbiegając do leżącego ukochanego. Ten pociągnął mnie i pocałował, po czym powiedział ponownie…
-Kocham Cię….- Wziął moją dłoń i włożył do niej mały wisiorek zaręczynowy klepsydra. Rozpłakałam się, zawołałam Andromedę, wskoczyłam na nią ciągnąc Mamę i wzleciałyśmy w powietrze. Nadal zapłakana spojrzałam na matkę. A ona odwracając smutny wzrok powiedziała…
-Lecimy do mojego domu… Ród ,,Matsuyishe” nie wie gdzie on jest… I się nie dowie - Bez zbędnych komentarzy nadal zapłakana, kiwnęłam głową. Przez całą noc płakałam… Dopiero o 6 rano zamknęłam oczy i odeszłam w objęcia morfeusza… Chciała bym raczej być w objęciach Mojego Ryujego..
***
Po chwili zatrzymałam się, i spuściłam głowę. Nagle z ust wypłynęła mi krew. Spojrzałam na swoją pierś a z niej wystawał koniec katany. Broń została wyciągnięta ze mnie a ja obróciłam się w stronę wychodzącego ataku. Stał tam Yakuru… Yakuru Matsuyishe.
-Czy to ta sama katana?- Zapytałam się cicho.
- He, He.Tak… Aż mi żal cię zabijać… Jesteś bardzo interesującą osóbką.- Uśmiechnął się podle. Na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech… Ta sama katana… Ostatkiem sił wyciągnęłam różdżkę otworzyłam skrytkę i wyciągnęłam z niej wisiorek przykładając go sobie do piersi. Upadłam na kolana, po czym na ziemię. Uśmiechnęłam się, zamknęłam oczy i odeszłam wspominając wszelkie dobre chwile… Yakuru odchodził powoli szczęśliwy, a w tym czasie zrodzona z mojego bólu, łez, cierpienia, i złych wspomnień… Powstała moja przeciwna postać… Blond włosa z tęczowymi końcówkami, z królikiem pluszowym i Toborkiem z czerwona kokardą dziewczyna, ubrana w gothic lolita sukienkę, podeszła od tyłu mojego zabójcę i to samo co zrobił on… Ona zrobiła jemu.
***Mayu***
-Nareszcie wolna! Hmmmm… Czas się rozejrzeć!- Uśmiechnęłam się i w podskokach zostawiając całą podłogę zakrwawioną, i rozszarpane ciało Yakuru-kun’a, ruszyłam na poznanie dyrektorki osobiście
________________________________________________
http://images3.wikia.nocookie.net/__cb20120527143712/vocaloid/pl/images/6/6c/MaYU.png
***Taiga***
Melancholiczny jesienny dzień… Krążę od rana bez celu…. Powracają moje stare wspomnienia…
Gdy mieszkałam jeszcze w kwaterze głównej rodu, miałam najlepszego przyjaciela… Ryujii Takasku. Byliśmy nierozłączni… Ja pochodziłam z rodu zwanego ,,Pnigsekasai”. Jego zaś nazywał się ,,Urufurong”. Niedługo miałam wyjść za Matsuyishe Yakuru z rodu który prowadził z nami spór… To wszystko po to by nas zjednoczyć. Pewnego wieczoru ja i Ryu spędzaliśmy czas w kwaterze głównej jego rodu…
-Taiga?- Powiedział niepewnie Ryuji.
-T-Tak?- Odparłam.
-Wiesz że zostaliśmy sami w całym budynku?- Zapytał lekko przestraszony
-T-Tak…- Odpowiedziałam mu na pytanie rumieniąc się. Po chwili ciszy usiadłam na kanapie a Ryu obok mnie….
-Kocham Cię…- Powiedział cicho patrząc na mnie… Miał twarz koloru czerwonego… To było słodkie.
-S-Słucham?- Zapytałam ponownie zarumieniona i z niedowierzaniem.
-K-Kocham Cię! Proszę wyjdź za mnie!- Powiedział głośniej...Nastała chwila ciszy… Odwróciłam od niego wzrok po czym powiedziałam…
-J-Ja też… Tak! JA TEŻ CIĘ KOCHAM!. - Powiedziałam głośno po czym spojrzałam Ryu w oczy. Wtem Ryuji złapał mnie za podbródek, zbliżył swoją twarz do mojej i delikatnie musną moje usta swoimi. Myślałam że zaraz wybuchnę. Rzuciłam mu się na szyję i przytuliłam z całej siły…
-Kocham Cię! Kocham Cie! Kocham Cię! … Tak bardzo Cię kocham! – Powiedziałam ściskając go coraz mocniej… Nagle przeszkodził nam okropny huk…. Ryuji wstał, złapał mnie za nadgarstek i pobiegł ku najbliższemu wyjściu. Wybiegliśmy do ogrodu i nagle schwytali mnie strażnicy z rodu ,,Matsuyishe”. Ryuji aby mnie bronić kopnął jednego w krocze, zaś drugiego uderzył pięścią w szczękę. Złapał mnie ponownie za rękę i ruszyliśmy dalej… Nagle z lasu wybiegła moja matka…
-Ród ,,Matsuyishe” ma zabrać cię Tai do ich kwatery… masz wziąć ślub! –Powiedziała zdyszana Matka. Ryuji zbledniał. Po chwili wokół nas pojawili się ludzie z rodu….
-Taiga! Uciekaj razem z matką!- Wrzasnął pilnując aby żaden członek wrogiego rodu nie dostał się do mnie.
-Nie! Nie zostawię Cię!- Krzyknęłam wyrywając się do niego, lecz mama mnie zatrzymała. Ryuji stała do mnie tyłem walcząc z wrogami
.-Taiga! Wynoś się! Uciekaj!- Wrzasnął w trakcie walki. Po chwili zauważyłam jak z pleców Takasku wystaje koniec katany
-RYUUUUUUJIIIIIIIIII! NIIIIEEEEEE!- Wrzasnęłam i natychmiastowo z moich oczu wylały się łzy. Wtem moja matka ruszyła do ataku by nas bronić.
-Ryuji! Ryuji!- Wrzasnęłam podbiegając do leżącego ukochanego. Ten pociągnął mnie i pocałował, po czym powiedział ponownie…
-Kocham Cię….- Wziął moją dłoń i włożył do niej mały wisiorek zaręczynowy klepsydra. Rozpłakałam się, zawołałam Andromedę, wskoczyłam na nią ciągnąc Mamę i wzleciałyśmy w powietrze. Nadal zapłakana spojrzałam na matkę. A ona odwracając smutny wzrok powiedziała…
-Lecimy do mojego domu… Ród ,,Matsuyishe” nie wie gdzie on jest… I się nie dowie - Bez zbędnych komentarzy nadal zapłakana, kiwnęłam głową. Przez całą noc płakałam… Dopiero o 6 rano zamknęłam oczy i odeszłam w objęcia morfeusza… Chciała bym raczej być w objęciach Mojego Ryujego..
***
Po chwili zatrzymałam się, i spuściłam głowę. Nagle z ust wypłynęła mi krew. Spojrzałam na swoją pierś a z niej wystawał koniec katany. Broń została wyciągnięta ze mnie a ja obróciłam się w stronę wychodzącego ataku. Stał tam Yakuru… Yakuru Matsuyishe.
-Czy to ta sama katana?- Zapytałam się cicho.
- He, He.Tak… Aż mi żal cię zabijać… Jesteś bardzo interesującą osóbką.- Uśmiechnął się podle. Na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech… Ta sama katana… Ostatkiem sił wyciągnęłam różdżkę otworzyłam skrytkę i wyciągnęłam z niej wisiorek przykładając go sobie do piersi. Upadłam na kolana, po czym na ziemię. Uśmiechnęłam się, zamknęłam oczy i odeszłam wspominając wszelkie dobre chwile… Yakuru odchodził powoli szczęśliwy, a w tym czasie zrodzona z mojego bólu, łez, cierpienia, i złych wspomnień… Powstała moja przeciwna postać… Blond włosa z tęczowymi końcówkami, z królikiem pluszowym i Toborkiem z czerwona kokardą dziewczyna, ubrana w gothic lolita sukienkę, podeszła od tyłu mojego zabójcę i to samo co zrobił on… Ona zrobiła jemu.
***Mayu***
-Nareszcie wolna! Hmmmm… Czas się rozejrzeć!- Uśmiechnęłam się i w podskokach zostawiając całą podłogę zakrwawioną, i rozszarpane ciało Yakuru-kun’a, ruszyłam na poznanie dyrektorki osobiście
________________________________________________
o.O
OdpowiedzUsuńChlip...Tai zginęła w zaskakujący sposób. Znaczy, nie bardzo zaskakujący w sensie oryginalności, ale...tak sobie iść i nagle ginąć jest niecodzienne xD
Notka krótka ale fajna ^ ^