***Tatsuya***
Znacie to uczucie kiedy jest się rozdartym?
Kiedy ma się do wyboru dwie drogi i na końcu każdej z nich ktoś woła "Chodź do mnie!"?
Ja tak właśnie się czułem gdy usłyszałem słowa Dantego.
Nie wiedziałem jak zostanę przyjęty w Akademii, nie wiedziałem też co mnie czeka w zaświatach.
- Kaio... - westchnąłem - ...i co mam zrobić, co?
- Nie wiem - Dante wymownie spojrzał na zegarek na swojej ręce - Ale nie mamy wiele czasu.
- Hai, hai... - mruknąłem - Dobra, zbieramy się.
- Dokąd? - spytał mój rozmówca.
- Jeszcze pytasz? - uśmiechnąłem się lekko - Wracam do Akademii.
Chłopak pokręcił głową z uśmiechem i zawołał:
- Ej, wy na górze! Wybrał Akademię!
- Przedtem słyszeli Cię bez wołania - zauważyłem.
- To przecież wielcy bogowie - Dante zaakcentował słowo "wielcy" - Prosiłeś kiedyś o coś bogów? Trzeba się upominać a i tak pewnie tego nie dosta...
Przerwał mu piorun.
- ...dobra, dobra! Po prostu go zabierzcie! - krzyknął chłopak z irytacją w głosie.
- Sayonara Dante-kun - przyłożyłem niedbale dwa palce do skroni i uśmiechnąłem się.
Otoczenie się zmieniło.
Stałem przed ogromnym budynkiem który doskonale znałem...
Podszedłem do drzwi i otworzyłem je.
Gdy tylko wszedłem do środka, uderzyła mnie znajoma atmosfera...i zapach żelek.
Powoli ruszyłem korytarzem mijając zszokowaną dyrektorkę.
Nie dziwiłem jej się, wyglądałem w końcu jak siedem nieszczęść.
Podarte ubranie, zaschnięta krew i tak dalej...
Doszedłem do swojego pokoju i wszedłem do środka.
Na szczęście nadal były tu moje rzeczy. Dyrektorka najwyraźniej nie aktualizowała spisu studentów zbyt często...
Wszedłem do łazienki i uniosłem brwi.
Nadal walały się tu pudełka po lekach.
Podniosłem jedno z nich i westchnąłem:
- Shinozaki-kun, ty kretynie...
Odrzuciłem je i zacząłem doprowadzać się do porządku. W końcu nie mogłem chodzić tak po Akademii.
*** Kira ***
Po bezowocnych poszukiwaniach, umilonych przekleństwami w dwudziestu-trzech językach, których się uczyłam, poddałam się. Wyciągnęłam z szafy pierwsze, lepsze ubranie, założyłam je na siebie i wyszłam z pokoju. Prawdę powiedziawszy sama dziwiłam się moją oschłością w stosunku do Noemi, której nie widziałam chyba przez rok. Ale cóż, nie dziwie się- ostatnio chodzę strasznie podminowana, na wszystkich się wściekam i do nikogo praktycznie nie odzywam. Obawiam się, że to kolejny etap mojej depresji. Tak wiem o niej i tak- przyznaję się: Popadłam w depresję. Nie taką zwykłą sobie zimową melancholię, tylko tą prawdziwą spowodowaną ostatnimi wydarzeniami. Choć, w pełni jestem świadoma, że to mnie nie usprawiedliwia. Nic mnie nie usprawiedliwia. Pragnę zapomnieć, lecz nie mogę, to zbyt silne. Wskoczyłam na parapet i pozwoliłam moim nogom, aby swobodnie z niego zwisały, ja zaś sama zajęłam się notorycznym wpatrywaniem w majaczący w oddali las, przez nie powiem bardzo brudną, zakurzoną szybę. Czyżby sprzątaczki też popadły w melancholię?
Nagle usłyszałam odgłos kroków. Zignorowałam je, tak jak robiłam to od dłuższego czasu. Dawna Kira zainteresowałaby się, zapragnęła to zbadać, ale nie ja. Nie jestem już tym, kim byłam wcześniej. Zrozumiałam jaki świat jest okrutny i niesprawiedliwy i postanowiłam się od niego chociażby w pewnym stopniu odizolować. Tak, słodka samotność na wieki, brzmi obiecująco.
***Tatsuya***
Doprowadziłem się do porządku i wyszedłem z łazienki.
Otworzyłem szafę i westchnąłem.
Prawie wszystkie ubrania były białe...
Po chwili westchnąłem z ulgą i wyjąłem czarne spodnie, szarą koszulkę i czarną bluzę. Poprzedni strój nie był adekwatny do mojego obecnego charakteru i wyglądu...
Szybko się przebrałem i wyszedłem na korytarz.
Bałem się...autentycznie się bałem.
Nie wiedziałem jak ona zareaguje...gdyby mnie odrzuciła, pozostała by mi zmiana decyzji...
Ale to teraz było nieistotne...
Zza rogu wyszedł około osiemnastoletni chłopak o kasztanowych włosach i połyskujących złotych oczach.
W trakcie mijania zmierzyłem go wzrokiem.
To raczej nie był zwyczajny uczeń Akademii...
Jednak w tym momencie powinienem martwić się czymś innym.
Po kilku minutach zobaczyłem dziewczynę siedzącą na parapecie.
Mimowolnie się uśmiechnąłem i podszedłem bliżej.
- Ohayou Kira-chan... - powiedziałem cicho.
*** Kira ***
Na dźwięk znajomego głosu mimowolnie zadrżałam.
-Nie... Chyba mam jakieś omamy- szepnęłam sama do siebie, po czym potrząsnęłam głową.
Głos nie odzywał się, uznałam więc, że z moim umysłem jest już wszystko w jak najlepszym porządku. No, o ile tym „najlepszym porządkiem” można nazwać głęboką depresję. Coś we mnie jednak drgnęło, jakaś dziwna, nieznana mi siła kazała spojrzeć w głąb korytarza, uczyniłam więc jak mi podpowiadała. Mozolnie przesunęłam wzrok w stronę, z której dobiegał głos, zastygając w bezruchu.
-N-Nie... To niemożliwe...-wyszeptałam- Nie!- tym razem krzyknęłam, łapiąc się za głowę.
-Boże, dlaczego mi to znów robisz, dlaczego?! Proszę nie każ mi już więcej cierpieć, proszę...- ostatnie słowo wyjęczałam, zeskakując za parapetu i chwiejnie stając na nogach.
Spojrzałam w stronę zjawy, a jej malachitowe oczy zamrugały ze zdziwienia.
***Tatsuya***
- To nie zwidy - odezwałem się, podchodząc - Ja tu jestem Kira.
- J-Jak...? - szepnęła dziewczyna opierając się o ścianę.
- Pewni ludzie...mieli u mnie...dług - mruknąłem - Ale to nieistotne. Chciałem Cię...przeprosić. Zrobiłem głupstwo...
Podszedłem do Kiry i dotknąłem dłonią jej policzka.
- T-Tatsu... - dziewczyna spojrzała mi w oczy - Ty...Ty idioto!
Zanim się zorientowałem, oberwałem w policzek z liścia.
Nie zabolało, ale cofnąłem się i mimowolnie złapałem za miejsce w które dostałem.
- Okej, pojąłem lekcję - mruknąłem.
*** Kira ***
-Pojąłem lekcję?!- krzyknęłam oburzona – Co ty sobie myślisz, hm?! Że po tym co mi zrobiłeś rzucę ci się na szyję, mówiąc jak bardzo tęskniłam i jak cię kocham?! To chcesz usłyszeć?!- chłopak nie odpowiedział. Sama nie wiem , dlaczego zareagowałam w taki sposób. Może ta cała tłumiona złość, ten smutek wybuchły ze zdwojoną siłą w tej właśnie chwili. Gdy szafirowe oczy odwróciły się i już miały odejść, poczułam się strasznie winna.
-T-Tatsu...-szepnęłam, chwytając ich właściciela za nadgarstek- Proszę nie odchodź, już raz cię straciłam, nie chcę aby to stało się ponownie... Proszę...-powiedziałam błagalnym tonem, po którym nastąpiła niezręczna chwila ciszy.
***Tatsuya***
Momentalnie zastygłem w bezruchu.
Chwyciłem jej dłoń i spojrzałem jej w oczy.
- Kira... - szepnąłem - ...przepraszam Cię...nie wiem co mnie wtedy napadło...
- Cicho już... - powiedziała dziewczyna - ...było, minęło...
W tym momencie coś we mnie pękło.
Objąłem ją i mocno pocałowałem z nadzieją że reakcja będzie pozytywna.
*** Kira ***
Kiedy poczułam to znajome ciepło, to, którego tak mi brakowało, za którym tak bardzo tęskniłam i...
I które tak bardzo, bardzo kochałam... Cała moja złość już do reszty się wypaliła. Pozostała tylko wielka, cudowna, zakazana miłość. Tak, tak, drodzy państwo- zakazana, a to co zaraz zrobię z pewnością może zostać posądzone o bycie grzechem. Nie obchodzi mnie to, wcale, a wcale. Dla niego mogę pójść nawet do piekła, stoczyć się na same jego dno.
Oparłam dłonie o jego tors i odwzajemniłam pocałunek. Zamknęłam oczy i napawałam się tą chwilą, chwilą, której możliwe, że nigdy już nie doświadczę. Dziś poznałam swojego przyszłego męża, teraz całuję się z mą miłością. Tak, mam się z czego spowiadać...
***Tatsuya***
Poczułem się jakby w jednym momencie z serca spadł mi głaz ważący tonę. Już raz wszystko spieprzyłem i nie zamierzałem tego powtarzać. Zwłaszcza gdy znowu to czułem.
Znowu czułem bliskość i zapach jej ciała, teraz byłem pewien że przekroczyłbym swój limit kilka razy, byle tylko ją obronić.
Mocniej wpiłem się w jej usta i oparłem ją o ścianę. Dziewczyna odwzajemniła pocałunek, ale nagle przypomniała mi się pewna kwestia...
- Kira... - szepnąłem, przerywając pocałunek - ...Twoja rodzina...co z Twoimi obowiązkami...?
- Przysłali już kandydata na męża... - odparła cicho, przesuwając dłonią po mojej klatce piersiowej - ...ale nie bardzo mnie to obchodzi...
- I dobrze - mruknąłem - Nikomu Cię nie oddam, choćbym miał ich wszystkich pozabijać.
Znowu ją pocałowałem, tym razem krócej.
*** Kira ***
-Zmieniłeś się- szepnęłam, przerywając nasz pocałunek
-Heh, ciekawe, bo ty również, kotku. -po tym znów mnie pocałował. Nie opierałam się, za bardzo mi tego brakowało, żeby protestować. I właśnie przez ten mój całkowity brak oporu władowaliśmy się w niezły pasztet. Otóż nawet nie zauważyliśmy, kiedy podeszła do nas Niebieska i tupiąc opoazurzonym łapskie... Znaczy stopą zniecierpliwiona patrzyła na nas, oczekując reakcji. Kiedy jednak się jej nie doczekała, odchrząknęła znacząco. Natychmiast się od siebie oderwaliśmy, zaskoczeni tym, że nie wyczuliśmy odoru tego potwora. Zarumieniłam się i... Nie, „rumienić się” to za małe słowo na określenie mego stanu. Mój wygląd bardziej odzwierciedlałoby wyrażenie „spalić buraka”, bo w tej właśnie chwili kolorem przypominałam barszcz.
-Moi drodzy państwo... Co wy sobie wyobrażacie, hm?! Oczekuje wyjaśnień! -warczała, a z jej pys... Ekhem, z ust wydobywała się piana.
-No, bo my... My, nie widzieliśmy się długo i...-zaczęłam cicho
-A mnie to nie obchodzi! Budynek szkoły to nie park, gdzie możecie się ślinić pod każdym drzewkiem albo na ławeczce! Powodujecie zgorszenie!
-Niby czym?- tym razem odezwał się Tatsu- Nie robimy nic złego, proszę wybaczyć, ale zgorszenie powodują zboczeńcu biegający nago po mieście i straszący ludzi, ale nie my!- warknął
-Naprawdę?!- wkurzyła się białowłosa. I to jeszcze tak na poważnie- Trzeba nauczyć was dobrych manier! -wykrzykiwała – Nie pozwolę, aby w mojej szkole obściskiwano się po kątach, zrozumiano? To przekracza wszelkie pojęcie, nie możecie... -zaczęła swój wykład, który pewnie wyczytała w jakimś poradniku pt. „Jak radzić sobie z dojrzewającą młodzieżą” lub tym podobne.
-Pssyt...-szepnęłam do ukochanego- To co teraz? -zapytałam zmartwiona- Nie mam ochoty słuchać tych jej wywodów, wyczytanych z jakiegoś tandetnego poradnika.
-Nie martw się- zaczął, błyskając zębami w podejrzanym uśmiechu- Mam plan.
***Tatsuya***
Oczywiście żadnego planu nie miałem, ale jak to ma w zwyczaju moja rodzina, postanowiłem improwizować.
- Taaak, jasne - kiwnąłem głową - Ciekaw jestem jakie pani siała zgorszenie w naszym wieku.
Niebieska momentalnie stała się Czerwoną i krzyknęła:
- Nie Twoja sprawa Shinozaki!
- Taaa, sprawa uległa przedawnieniu - odparowałem.
Ilość piany lecącej z ust dyrektorki diametralnie się zwiększyła a ona sama jeszcze bardziej poczerwieniała.
- Spokojnie, w pani wieku o zawał łatwo - zachichotała Kira.
- Zamknijcie się! Dosyć! - wrzasnęła Niebieska, chwilę potem westchnęła - Skoro Shinozaki w jakiś sposób do nas wrócił, możemy przedyskutować kwestię kryjówki, panno Yoake. Za mną.
Chcąc, nie chcąc, ruszyliśmy korytarzem za dyrektorką. Niedużo czasu zajęło nam dotarcie do jej gabinetu.
Weszliśmy do środka i Niebieska wskazała nam dwa krzesła naprzeciw jej biurka. Z lekką niechęcią usiadłem na jednym, Kira zrobiła to samo.
- Więc...? - odezwałem się - Ktoś mnie wtajemniczy?
- O, to naprawdę proste - odrzekła dyrektorka siadając za biurkiem - Rodzina Yoake chce wydać ją za mąż dla zysku. A ja mam dla Was propozycję.
- "Pani dyrektor"... - powiedziała ironicznie Kira - ...chce ukryć nas w jakimś domu w Alpach, żeby moja rodzina mnie nie znalazła.
- Nas? - uniosłem brwi - We dwójkę w odosobnieniu? Nie siejemy już wystarczającego zgorszenia?
Ja i Kira mimowolnie się uśmiechnęliśmy.
- To w tym momencie nieważne - burknęła dyrektorka - Chodzi tylko o to czy tego chcecie czy nie.
- Ja się zgadzam - powiedziałem spokojnie - Ale w tym momencie moje zdanie jest raczej niewiele warte. Kira musi zdecydować.
*** Kira ***
Zastanowiłam się chwilę, po czym uprzednio wzdychając, odezwałam się cicho:
-J-Ja... Zgadzam się- Niebieska spojrzała na mnie z lekkim zdziwieniem
-Skąd ta zmiana?- zapytała, unosząc brew. Nie odpowiedziałam, tylko ukradkiem spojrzałam na Tatsuyę, po czym znów zaczęłam przyglądać się przesadnie wypolerowanej do połysku podłodze, jak gdyby było w niej coś szczególnie interesującego.
-Ah, rozumiem- uśmiechnęła się lekko dyrektorka, ale gdy zorientowała się co zrobiła, od razu na jej twarz wrócił „pokerowy” wyraz. Szczerze mówiąc nie była taka zła, skoro chciała nam pomóc.
-Kiedy wyjeżdżamy?- zapytał po krótkiej chwili ciszy mój towarzysz
-Kiedy chcecie, przygotowania zajmą chwilę czasu, a sama podróż nie będzie trwała długo. Podejrzewam jednak, że będziecie chcieli zostać jeszcze w akademii do balu, prawda?
-Jakiego balu?- odezwałam się w końcu
-To wy nie wiecie?- Niebieska spojrzała na nas jak na parę idiotów- Niedługo w murach naszej szkoły odbędzie się bal zimowy, wszyscy uczniowie są zaproszeni.
Po tych słowach nastąpiła niezręczna chwila ciszy.
-To jaka decyzja?- zapytała kobieta, wstając z fotela i podchodząc do okna. - Wybieracie się na ten bal?
Spojrzałam znacząco na chłopaka, oczekując odpowiedzi.
***Tatsuya***
Spojrzałem na Kirę i zamyśliłem się. Wcale mi ten pomysł nie odpowiadał. Każda sekunda była cenna, a do balu zostało jeszcze trochę czasu.
- A jaką mam pewność że Yoake nie zabiorą Kiry przed balem? - spytałem chłodno.
Dziewczyna spojrzała na mnie zaskoczona, a Niebieska zmarszczyła brwi.
- Myślę że damy radę ich pokonać... - mruknęła dyrektorka.
- A więc tego pani chce? - wstałem i położyłem dłonie na jej biurku, opierając się o nie - Kolejnego rozlewu krwi?
- Shinozaki! - warknęła Niebieska.
- Świetnie - syknąłem - Poczekamy do balu. Ale jeśli do tego czasu coś stanie się Kirze, osobiście się z panią rozliczę. Żegnam.
Chwyciłem dłoń Kiry i ruszyłem do wyjścia.
- Możesz być spokojny - odezwała się Niebieska - Nic się nie...
Zatrzasnąłem za nami drzwi i spojrzałem na moją towarzyszkę.
- Naprawdę się zmieniłeś Tatsu... - szepnęła, mocniej ściskając moją dłoń.
- Czasami trzeba - odparłem, wbijając wzrok w okno.
*** Kira ***
-Mam szczerą nadzieję, że tylko czasami, wiesz... - mruknęłam, wzdychając- Nie lubię cię takiego...- ostatnie zdanie powiedziałam tak cicho, abym tylko ja mogła je usłyszeć.
-Wiem.- odpowiedział krótko, parząc mi prosto w oczy.
Zamrugałam zaskoczona i również na niego spojrzałam. Uśmiechnął się lekko.
Nie oszukujmy się, spodziewałam się całkiem innej reakcji. W moim założeniu miał tego nie usłyszeć, a nawet jeśli, to wydawało mi się, że odburknie coś, albo w ogóle się nie odezwie. Jego reakcja była więc ostatnią, jakiej bym się po nim spodziewała.
Może jednak nie zamieniłeś się aż tak bardzo? Pomyślałam, a kąciki mych ust uniosły się nieznacznie.
-Więc co teraz?- zapytał w końcu
-Hm...?- spojrzałam na niego, oczekując rozwinięcia pytania
-I co teraz robimy?- powtórzył
-Nie wiem, mnie się nic za bardzo nie chce...- mruknęłam, ziewając.
-Ej, przecież jest środek dnia.- zauważył- Coś ty taka zmęczona, kochanie, hm...?- zapytał uśmiechając się i szturchając mnie lekko w bok.
-Em...- zaczęłam.
-No, słucham?
Nie odezwałam się. Nie mogłam mu przecież powiedzieć o tych nieprzespanych nocach, spędzonych na lamentowaniu. W końcu wpadło mi do głowy coś, co nie będzie tego zdradzało, ale nie będzie także kłamstwem.
-Po prostu ostatnio nie mogłam zasnąć.- powiedziałam dumna ze swojej własnej inteligencji
***Tatsuya***
- To na co czekasz? - zapytałem ciągnąc ją za sobą - To niezdrowe, tak nie spać.
- Nie chcę spać! - Kira złapała się framugi drzwi - Nie teraz!
- Nie zostawiasz mi wyboru - westchnąłem.
W oka mgnieniu wziąłem ją na ręce i ruszyłem w stronę jej pokoju.
- Ej! Co Ty...?! - dziewczyna lekko się zaczerwieniła.
- Jak dziecko... - lekko się uśmiechnąłem - Skoro nie chcesz spać, muszę Cię przekonać...
Kira natychmiast odwróciła wzrok.
Po kilku minutach doszedłem pod odpowiednie drzwi.
- Bądź tak miła i otwórz, mam zajęte ręce - odezwałem się z uśmiechem.
Dziewczyna zrobiła się jeszcze bardziej czerwona i nacisnęła klamkę. Wszedłem do środka i zamknąłem drzwi nogą. Położyłem Kirę na łóżku, usiadłem na krześle i odezwałem się:
- Nie wyjdę stąd, dopóki nie zaśniesz.
*** Kira ***
-Ale ja nie chcę spać!- oburzyłam się na niesprawiedliwość losu, która mnie właśnie spotkała
-Musisz- odezwał się Tatsuya- Sen pomaga na cerę- tu zachichotał
-Nie chcę mieć ładnej cery, ja chcę tu z tobą zostać!
-Zostaniesz, poczekam tu, dopóki nie zaśniesz.
-Ale mnie wcale nie o to chodzi...- odburknęłam, cała czerwona na twarzy
-Więc o co?- zapytał, wzdychając
-Nie widziałam cię przez... Em, no dużo czasu, chcę to nadrobić, nie mam czasu na sen...- wyjaśniłam, rumieniąc się
-Uparta jesteś...- wywrócił teatralnie oczami- Ale ja również. Spać. -nakazał
-Nie!
-Spać.
-Nie mam zamiaru!
-Spać, albo cię do tego zmuszę.
-No słucham, proszę bardzo, jak?
-Em...-zaczął- Jeszcze tego nie wiem, ale z pewnością zaraz na coś wpadnę- uśmiechnął się szatańsko, na co ja prychnęłam
-No, ciekawa jestem jak ty to zamierzasz zrobić- westchnęłam- Poczekaj tu, pójdę po kakałko. - powiedziałam, wstając z łóżka.
***Tatsuya***
- Tylko nie próbuj nawiać - uśmiechnąłem się lekko.
- Nie zamierzam - odparła Kira, wychodząc.
- Ech, co za dziewczyna... - westchnąłem, omiatając pomieszczenie wzrokiem.
Wstałem i obszedłem cały pokój, szczegółowo oglądając co ciekawsze rzeczy. Część pokoju należąca do Noemi była cała zagracona, ale nie bardzo mnie to dziwiło. W końcu jej też długo tu nie było.
Stanąłem na dłużej przy szafie Kiry, jednak pokonałem chęć obejrzenia zawartości.
- Chociaż... - mruknąłem, dotykając uchwytu.
- Em...Tatsu, co robisz? - usłyszałem za sobą głos Kiry.
- Au...wpadka - pomyślałem.
Odwróciłem się i wyjąkałem, nerwowo się uśmiechając:
- Ja...tylko oglądam pokój...nic więcej!
*** Kira ***
Gdy tylko wyszłam z pokoju, oparłam się o drzwi i zaczęłam rozmyślać. W końcu uznałam, że to kompletna strata czasu i pobiegłam do kuchni.
Kucharki były o dziwo bardzo miłe i z wielką chęcią mi pomogły. Nie mam pojęcia co je napadło. Aż się zaczęłam martwić, że się czegoś nawdychały. No, mniejsza o nie. Wyszłam z pomieszczenia z dwoma parującymi kubkami gorącego kakao, uśmiechając się do tych potworzasto-podobnych kobiet. Pobiegłam korytarzem i szybko znalazłam się przed drzwiami piwnicy, które jakimś cudem otworzyłam.
-Em... Tatsu, co robisz? -zapytałam chłopaka, który najwyraźniej zamierzał pomyszkować w mojej szafie.
- Ja...tylko oglądam pokój...nic więcej!- zaczął się tłumaczyć, na co ja parsknęłam głośnym śmiechem. Odstawiłam kubki na szafkę nocną i podeszłam do chłopaka.
-No i co? Zamierzasz mnie sprawdzić, czy jak?- zapytałam z uśmiechem
-No... Ja tylko...
-Eh, nie tłumacz się już. - powiedziałam, wzdychając- Proszę, nie mam nic do ukrycia.
***Tatsuya***
- C-Co? - w tym momencie moja twarz wyrażała wiele uczuć - N-Nie zamierzam tam grzebać, w życiu!
- To takie odpychające? - uśmiechnęła się Kira - A może nie jesteś ciekawy...?
Cofnąłem się o krok i odezwałem się:
- To nie o to chodzi...po prostu chyba nie powinienem grzebać w czyichś ubraniach, co...?
- To fakt... - skinęła głową dziewczyna - ...właśnie, przyniosłam kakao!
Mówiąc to, podeszła do szafki nocnej i podniosła z niej dwa kubki. Jeden podała mi.
- Dzięki... - mruknąłem, a zaraz potem zaznaczyłem - Ale i tak zaraz idziesz spać.
*** Kira ***
Przeklęłam pod nosem w jednym z zapomnianych języków obcych.
-A już myślałam, że zapomniałeś...- jęknęłam zawiedziona, biorąc łyk napoju
-Nie ma takiej opcji, bardzo mi przykro- odparł chłopak, uśmiechając się.
Nagle spoważniałam, wpatrując się w falującą taflę gorącej czekolady.
-Jak myślisz...
-Hm...?
-Czy oni... Mają szansę mnie znaleźć?- zapytałam
-Nie ma mowy, nie pozwolę im cię tknąć- obiecał
-Sama nie wiem... Oni nie są takimi idiotami i słabeuszami za jakich ich uważasz...
-Oj, daj spokój, Kira.
-Ale wiesz o tym, że jeśli się im postawię, a oni mnie dopadną to czeka mnie kara? -podniosłam wzrok na chłopaka, który spojrzał na mnie zaskoczony.
niedziela, 30 grudnia 2012
"Kretyn, palant, frajer, idiota..." W głowie układała mi sie litania wyzwisk pod adresem tego kolesia z niewyparzoną gębą.
***Sethari***
Wieczorem postanowiłam wrócić do pokoju. Zmęczona całym
dniem marzyłam tylko o łóżku. Ale chyba niedane mi było odpocząć. Szłam
spokojnie korytarzem a tu nagle przede mną zjawiła się... (werbelek xD dop.
Aut.)
-Hametsu...- Syknęłam.
-Tęskniłaś?- Wyszczerzyła się kpiąco. W jej ręce zalśniła
katana... Ale inna niż wszystkie. Z jakiegoś bardzo ciemnego metalu.
-Nie bardzo. Czego chcesz?
-Przerwać tradycję. Zabije cie i zmienię to co
zapoczątkowali twoi przodkowie.
-Zawróć traktor, ciągnik stop! (mam jazdę na to
powiedzenie : P dop. Aut.) O czym ty do cholery mówisz?!
-Ah no tak, bo ty nic nie wiesz. mój błąd. Nie jesteś
człowiekiem, Sethari. Jesteś Shooterem.
-Czym...?
-Dawno temu duchy z Wymiaru Zagłady nawróciły się na
dobrą droge. Frajerzy. Wróciły na Ziemię i opanowały ciała młodych, śmiertelnie
chorych ludzi, ratując ich w ten sposób. I tak powstali Shooterzy. Pradawni, bo
tak ich nazywano mogli się rozmnażać jak ludzie, więc gatunek przetrwał. I ty
jesteś jedna z nich. W twoich żyłach płynie widmowa krew.
-Widmowa krew?- Nie rozumiałam ani słowa.
-Może i jest czerwona, ale sprawia, ze rany szybciej się
goją. Mało razy zdarłaś sobie kolano albo łokieć, a następnego dnia nie było
śladu? Ale wracajac do tematu. Każdy Shooter raz w życiu uwalnia swoja ciemna
stronę. Ty uwolniłaś mnie. Ma ona za zadanie przechować całą moc Shootera aż do
momentu, kiedy będzie gotów by ją wchłonąć ponownie. I dziś miałaś to zrobić.
Ale ja sie nie dam. Zmienię tradycje. Zabiję cię i będę wolna...
-Chyba śnisz.- Mruknęłam.- Już się ciebie nie boję. Nie
dam się opanować! Rozumiesz?! Więcej się nie wyrwiesz!- Krzyknęłam.
Moja ręka zalśniła niebieską poświatą. Po chwili blask
rozszedł się po całym moim ciele. Hametsu nawet nie zauważyła, kiedy zaczeła
sie... Sypac. Dosłownie. Jakby ktoś puszczał popiół na ziemię.
-Co się dzieje?! To nie... Nie może...
-Pójść tak łatwo?- Zapytałam.- A jednak. Nie wiem skad,
ale wiem, ze aby pokonać swój Cień, bo tak się nazywasz, jesteś Cieniem, trzeba
mu sie postawić. Przezwyciężyć lęk. I to właśnie robię. Mam cię dość!
Nim sie obejrzałam, zniknęła. Nie sądziłam, ze będzie to
tak proste. Przez tak długi czas się z nią męczyłam. A tu proszę. PUF i nie ma
francy. Poczułam sie słabo. Oparłam się ręką o ścianę oddychając głęboko.
*** Hiroki ***
Szedłem spokojnie korytarzem, po raz ostatni wahając się
nad podjęciem decyzji.
- Nie powinno się zabijać ładnych dziewczyn – pomyślałem
i uśmiechnąłem się pod nosem.
Skręciłem w jeden z korytarzy i gwałtownie się
zatrzymałem. Widok był dosyć…nietypowy. Dwie dziewczyny, jedna świecąca na
niebiesko. Po chwili ta druga zniknęła a ja zacząłem się zastanawiać, czy
powinienem się martwić swoim stanem zdrowia, czy też ta dziewczyna naprawdę
jeszcze chwile temu świeciła. Oparła się ręką o ścianę.
Podszedłem do niej powoli.
- Ej, żyjesz? – zapytałem niepewnie. Podniosła na mnie
wzrok.
- Kim jesteś? – warknęła, ciężko oddychając.
- Twoim największym koszmarem – uśmiechnąłem się
zadziornie.- Pomóc ci? Dzisiaj dzień dobroci dla zwierząt.
- Jaki wyszczekany! Palant! – Odepchnęła mnie lekko, po
czym się odwróciła i zaczęła powoli odchodzić. Oparłem się o ścianę i
cierpliwie czekałem. Miałem rację. Za około trzy metry upadła na kolana.
Parsknąłem śmiechem i ruszyłem w jej kierunku. Szarpnąłem ją do góry za łokieć
i przytrzymałem.
- Gadaj gdzie twój pokój piękna.
- Nie chcę twojej pomocy!
- Odpuść sobie, nie możesz iść a ja niestety jestem
jedyną osobą tutaj, która może ci pomóc.
***Sethari***
"Kretyn, palant, frajer, idiota..." W głowie
układała mi sie litania wyzwisk pod adresem tego kolesia z niewyparzoną gębą.
Chciaż w sumie to miał rację. Byłam strasznie słaba. Ledwo stałam na nogach.
-No więc? Zdradzisz mi te wielką tajemnice? Jaki numerek
wisi na drzwiach twojego pokoju?- Ponaglał.
Przez chwilę się wahałam. Po chwili uznałam, ze dalszy
opór nie ma sensu.
-Dwieście trzydzieści cztery.- Burknęłam na tyle głośno
żeby mnie usłyszał.
Blondyn zarzucił sobie na szyję moja rękę i obejmując
mnie w talii poprowadził przez korytarz. Po kilku minutach siedziałam już na
swoim łóżku. Zerknęłam na nieznajomego.
-Dziękuję.- Mruknęłam z niechęcią.
Nie należał do tych miłych przystojnych. Bardziej do tych
wyszczekanych... No, ale pomógł mi, to fakt.
*** Hiroki ***
- Nie ma sprawy – wzruszyłem ramionami.
- Wow! Nie wierzę! Raz zrobiłeś coś dobrego! – Chagrin
wyskoczył z mojej kieszeni.- Aż bym to gdzieś zapisał, gdybym miał jak!
- Dzięki za zrobienie mi dobrego pierwszego wrażenia! –
mruknąłem i lekko się uśmiechnąłem, co nie uszło uwadze dziewczyny.
- I tak jest lepsze od tego które zazwyczaj robisz –
bakugan warknął obrażony.
- Taa, taa – machnąłem ręką po czym spojrzałem na
dziewczynę.- Jak ci na imię?
Przez chwilę milczała, świdrując mnie wrogim spojrzeniem.
- No dobra, to ja powiem pierwszy, dziewczyny w tej
akademii jakieś nieprzyjazne – westchnąłem po czym uśmiechnąłem się
ironicznie.- Mam na imię Hiroki.
- Sethari, ale wszyscy mówią mi Seth – odparła po chwili
namyślenia.
- Potrzebujesz czegoś czy coś?
- W sumie to…
- Rozmyśliłem się – zaśmiałem się cicho a ona
spiorunowała mnie wzrokiem.- Jeden dobry uczynek to i tak dużo jak na jeden
dzień. To naprawdę należy docenić.
- Kretyn…- warknęła, a ja mimowolnie się uśmiechnąłem.
***Sethari***
-Aleś ty miły...- Sarknęłam. I wtedy do pokoju wpadła
zdyszana Niebieska 2.0.
-O no proszę. Znowu mam szczęście. Mniej biegania.-
Mruknęła.
-Pani przychodzi do uczniów? Gdzie pani do cholery
podłożyła bombę?- Zapytałam rozglądając się nerwowo.
-Jaką bombę? Oh nie ważne. Chciałam wam przypomnieć o
balu.
-O czym?- Odezwaliśmy się w tym samym czasie ja i Hiroki.
-O Balu Zimowym, który odbędzie sie w naszej akademii. No
wiecie. Eleganckie stroje, tańce, przekąski... Mam nadzieję, ze nic nie pójdzie
z dymem.- Dodała ciszej.- Mam nadzieję, ze sie pojawicie.- Mruknęła i wyszła.
-Bal...? Serio, nie miała co wymyślić? Akurat teraz
kiedy... Ugh...- Mruczałam do siebie pod nosem.
Już układałam sobie plan co będę wtedy robić w pokoju.
Czemu nie chciałam iść? Jeden. Nie miałam sukienki, butów... Dwa. Trochę nie
miałam nastroju, nadal było mi smutno... Trzy. Nie miałam partnera. I to by
chyba było na tyle...
**** Hiroki***
Zamrugałem zaskoczony. Bal? W tym miejscu? Bal wariatów.
Fajnie brzmi. Ale czy jest sens iść? Nie lubiłem takich ‘’imprez’’. I nie
miałem z kim iść. Ani prawdopodobnie w co się ubrać. Teoretycznie wszystko się
da załatwić…
- Idziesz z kimś? –zapytałem nagle,przerywając cisze.
- Hm? Co się to obchodzi? – warknęła, przyglądając mi się
zdziwiona.
- Idziesz czy nie?
- Nie twoja sprawa!
- Hm, czyli nie – uśmiechnąłem się triumfalnie.- Inaczej
byś od razu powiedziała, że tak.
Sethari otworzyła na chwilę usta aby zaprotestować, ale
niemal natychmiast je zamknęła. Zaśmiałem się cicho.
- Więc skoro ty z nikim nie idziesz, i ja z nikim nie idę,
a oboje musimy iść, to może pójdziemy razem? – zaproponowałem śmiało.
- No chyba śnisz!
- Nie, jestem nawet przytomny – wyszczerzyłem się, po
czym usiadłem na łóżku obok niej, położyłem się do tyłu i przymknąłem oczy.-
Chyba nie masz kogoś lepszego.
***Sethari***
-Nie pochlebiaj sobie.- Mruknęłam.
No niby nie miałam. Bo z kim miałabym iść? No właśnie...
Niby za nim nie przepadałam, ale tak właściwie to go nie znałam. nie wierzę, że
tak myślę, ale może nie jest aż tak zły?
-...Nie, nie mam nikogo lepszego... Już nie.- Mruknęłam.
Ostatnie słowa wypowiedziałam bardzo cicho, patrząc na swoje buty.- Ale mam
jedną prośbę.- Dodałam nieco pewniej.- Nie zachowuj się jak skończony idiota.
-Ja? Jak idiota? Skarbie, chyba pomyliłaś osoby.-
Roześmiał się Hiroki.
Wtedy spod poduszki wyleciała Semper Fi, ziewając.
-Co się dzieje, Seth?- Zapytała.- Kto to jest?- Nie
czekając na odpowiedź podleciała do Hirokiego.- Cześć, jestem Semper...-
Przedstawiła się.
*** Hiroki ***
- To twój bakugan? – zapytałem, a Seth pokiwała głową.
Zwróciłem się do bakugana.- Cześć, jestem Hiroki.
- Miło mi! Co się dzieje?
- Zabieram twoją partnerkę na bal – puściłem oczko do
dziewczyny i wyszczerzyłem się.- Na pewno go nie zapomni.
- Widzę, że jesteś bardzo skromny – westchnęła Semper.
- Teraz i tak zachowuje się najlepiej – Chagrin odezwał
się.
- Taa…to Chagrin – przedstawiłem bakugana.- Ma trochę
lepszy charakter ode mnie.
- Trochę? Przy tobie to chyba anielski – Chagrin
prychnął.
- Jemu też nie brakuje skromności – rzuciłem złośliwie po
czym spojrzałem na Seth.- Jaką kieckę zamierzasz ubrać?
- Hm? – dziewczyna się zdziwiła a ja wstałem i ruszyłem w
stronę szafy.
- Musisz wyglądać olśniewająco, nie?
***Sethari***
Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Powodzenia w znalezieniu tam czegoś na bal.- Zaśmiałam
się.
Nie miałam w szafie chyba ani jednej sukienki. Chyba. A
nawet jeśli to nie nadawała się ona na bal zimowy.
-Dopiero będę się wybierać na zakupy.- Oznajmiłam
wstając.- No a ty? Masz co założyć?- Zapytałam z czystej ciekawości.
-On? O proszę cię...- Prychnął Chagrin.
-Daj spokój, pewnie nie jest tak źle.- Mruknęła Semper.
Czekając na odpowiedź zaczęłam układać sobie w głowie elementy,
które powinna posiadać moja sukienka oraz listę rzeczy których w niej nie chcę.
Później zastanowię się nad fryzurą i dodatkami.
***Hiroki***
- Nooo nie bardzo mam
– mruknąłem po czym otworzyłem jej szafę i szybkim spojrzeniem
przejrzałem zawartość. Zamknąłem ją.- Nic nie ma fajnego. W co ty się ubierasz?
- Spadaj – warknęła poirytowana.
- Sory, sory – uniosłem ręce do góry w geście poddania
się.- Dzisiaj będę milutki i słodziutki, zapamiętałem.
- Co za wspaniały dzień…chlip! – Chagrin siorbnął
teatralnie a ja przekręciłem oczami.
- Też cię nienawidzę, nie martw się – mruknąłem w jego
stronę po czym spojrzałem na Sethari.- To kiedy wybierasz się na te zakupy?
- Em…no…
- Ty chcesz na zakupy?! – mój bakugan wrzasnął.- Kto cię
podmienił?!
- Nie chcę, wiesz
że ich nienawidzę, chyba że znajdę naprawdę fajny sklep…ale nie mam w co się
ubrać na takie coś – spiorunowałem go spojrzeniem po czym wyszczerzyłem się do
Sethari.- Poza tym, chętnie pooglądam ją w różnych kreacjach.
***Sethari***
Spojrzałam na niego miną mówiącą "jaja sobie robisz,
tak?"
-Pooglądasz mnie w kreacjach czy może raczej ponabijasz
się?- Mruknęłam kładąc ręce na biodrach i przechylając lekko głowę na lewą
stronę.
-Może...- Wyszczerzył się. Spiorunowałam go wzrokiem.-
Dobra, będę grzeczny.- Dodał po chwili.
-Tak dla jasności, nosisz moje torby.- Dodałam w
tryumfalnym uśmiechem.
-Ugh... Zgoda...- Z wyraźną niechęcią ale jednak zgodził
sie na moje warunki.
-Kim ty do cholery jesteś i gdzie sie podział prawdziwy
Hiroki?!- Lamentował Chagrin.
-O zamknij sie.- Zgasił go partner.
-Normalnie jakbym widziała nas sprzed zamiany.- Odezwała
się Semper, na co ja parsknęłam śmiechem.
*** Hiroki***
- Zamiany? – zapytałem.
- Długa historia – Seth machnęła ręką a ja przytaknąłem.
- Nie chcę jej znać – mruknąłem, po czym zwróciłem się do
Chagrina.- A ty nie przyzwyczajaj się, to tylko dzisiaj! W końcu to nie ty
dostajesz takie propozycje jak ja! – oburzyłem się.
- Jakie propozycje? – Seth zaciekawiła się.
- Em…takie rózne – warknąłem, krzyżując ręce na klatce
piersiowej. Nagle wpadło mi coś do głowy.- Ej, znasz niejaką Akemi Ichiro?
- Tak, a co? – dziewczyna zmarszczyła nieco brwi.
- Silna jest? Znaczy, dobrze walczy?
- Tak, czemu pytasz?
- Eee…tak z ciekawości…gdzie ją można znaleźć?
- Czemu to cię tak interesuje? – Seth powoli się
podniosła.
- Mniejsza – wymusiłem uśmiech. – To co? Idziemy na te
zakupy?
***Sethari***
Te jego pytania były bardzo podejrzane.
-Czego chcesz od Aki?- Zapytałam obserwując go uważnie.
-Ja? Niczego. Pytałem tak z ciekawości. I tyle. To
idziemy, czy nie?- Wydawał się jakby... Odciągnąć moją uwagę od tego tematu.
Postanowiłam na razie go nie drążyć.
-Tak... Idziemy.- Mruknęłam.
Spakowałam do torby portfel i telefon. Reszta moich
"niezbędnych rzeczy" już tam była.
Dziesięć minut później już byliśmy w galerii. Ja nie wiem
skąd niebieska ją tu wytrzasnęła. Bo ten wymiar był chyba przez nią
stworzony... Tak? Z resztą mniejsza.
-Masz jakieś uwagi, co do mojej sukienki?- Odezwałam się
do Hirokiego.
Ten zamyślił się na chwilę.
***Hiroki***
- Nie powinna być za długa, wiem że to bal, ale też nie
ślub – uśmiechnąłem się złośliwie po czym zdjąłem dosyć krótką sukienkę z
wieszaka i wyciągnąłem ją w jej stronę.- Załóż to.
- No chyba cię pogięło! – dziewczyna zaprotestowała i
odłożyła ją. Sięgnęła po inną.- A ta?
- Nie.
- A ta? – pokazała mi kolejną.
- Nie - Rzuciłem
krótko.
- Ta?
- Nie.
-Ta?
-Nie.
- A może ta?
- Nie.
Kilka sukienek i ‘nie’ dalej, Seth spojrzała na mnie
wściekła. Wyszczerzyłem się i ponownie zdjąłem z wieszaka pierwszą sukienkę
jaką wtedy jej proponowałem. Warknęła coś że jestem idiotą, wyrwała mi sukienkę
i poszła do przymierzalni. Ja w tym czasie przejrzałem jeszcze wieszaki, a
potem czekałem aż wyjdzie.
- Zadowolony? – warknęła a ja uśmiechnąłem się.
- Jasne. Jest krótka, obcisła, podkreśla figurę, kupujesz
dziewczyno!
- Po moim trupie! – krzyknęła oburzona.
Westchnąłem i uśmiechnąłem się ironicznie.
- Szkoda…a może ta? – wyciągnąłem w jej kierunku inną,
zieloną.
***Sethari***
Pilnując, żeby sukienka którą miałam na sobie nie
podjechała za wysoko przyjrzałam się tej trzymanej przez Hrokiego. Wzięłam ją
do ręki. Bez słowa wróciłam do przymierzalni.
-Nie gap mi się na tyłek.- Mruknęłam do blondyna nie
odwracając się. On tylko burknął coś pod nosem.
Przebrałam się w zieloną sukienkę i spojrzałam w lustro.
-Hiroki!- Zawołałam go.- Nie wierze, ze to mówię, ale
proszę cię, zapnij mi ten cholerny zamek.- Mruknęłam, kiedy jego głowa pojawiła
się w przebieralni.
On uśmiechnął sie szatańsko, ale w końcu spełnił moją
prośbę. Obruciłam sie trochę, patrząc w lustro. Obejrzałam się uważnie z przodu
i z tyłu.
-I co myślisz?- Zapytałam Hirokiego, który nie spuszczał
z mnie wzroku.
-No... Nie jest za długa... Ma fajny kolor... I nieźle w
niej wyglądasz.- Mruknął.
-To chyba już mam sukienkę.- Uśmiechnęłam się.
Chwilę później staliśmy przy kasie.
***Hiroki***
- No, to jeszcze coś dla mnie i to wszystko? – zapytałem
z nadzieją. Dziewczyna wybuchnęła śmiechem.
-No ty chyba żartujesz – wyszczerzyła się. – A buty?
Torebka? Coś do włosów?
Załamałem się.
- I na co było to wysilanie się na dobrego człowieka? –
jęknąłem niezadowolony.- Nie mogę wrócić do bycia złym sobą? Wszyscy byliby
nieszczęśliwi.
- Dziwny jesteś – zauważyła.- Dlaczego to miałoby być
fajne?
- Bo ja nie jestem miły i słodki? – spojrzałem na nią
wymownie.
- Och, weź – przekręciła oczami.
- A co? – uśmiechnąłem się złośliwie.- Może jestem? No,
jestem? Seth? Seth? Seth? – łaziłem i nie przestawałem pytać. W ten sposób
nawet nie zauważyłem, kiedy weszliśmy do sklepu z męskimi ubraniami.
- Zobaczymy, czy teraz będzie ci do śmiechu – dziewczyna
zachichotała.
- Ej, ale uprzedzam, przymierzę maksymalnie dwie rzeczy –
mruknąłem.
***Sethari***
-Dwie? Ty skarbie chyba na głowę upadłeś. Co najmniej
godzinę tu spędzimy. Idziesz ze mną, wiec musisz jakoś wyglądać.- Uśmiechnęłam
się i spojrzałam na niego tajemniczo.
-W czym mogę pomóc?- Zapytał mnie sprzedawca w eleganckim
gajerku. Cóż jakby nie patrzeć to w sklepie były głównie garnitury, koszule,
krawaty, muchy, marynarki i tak dalej.
-Szukamy czegoś eleganckiego na bal. Coś za razem
eleganckiego, modnego ale tez wygodnego, żeby nie marudził przez cały wieczór.-
Mruknęłam i spojrzałam przez ramię na Hirokiego.
-W takim razie zapraszam do przymierzalni.- Odezwał się
mężczyzna.
-Muszę?- Mruknął blondyn powłócząc nogami we wskazanym
kierunku.
-Tak, musisz.
-Na początek proponuję to. Elegancki garnitur z taliowaną
marynarką i nieco zwężanymi nogawkami. Do tego biała koszula i czerwony
krawat.- Wzięłam od sprzedawcy kilka wieszaków, dałam je Hirokiemu i wepchnęłam
do przymierzalni.
Sama zaś usiadłam na skórzanej sofie. Po chwili mój
towarzysz wyszedł.
-Hmm... Całkiem nieźle... Ale coś mi nie pasuje...
Dalej.- Mruknęłam.
****Hiroki***
- To może to? – warknąłem poirytowany, wychodząc w
kolejnym z garniturów.
- Hmm…nie jest źle, ale nie – Sethari pokręciła głową.
- Zaciśnij zęby,
nie wolno zabijać ludzi z miejscach publicznych – szepnął mi do ucha
Chagrin. Zrobiłem jak kazał i wziąłem kolejne ciuchy do przymiarki. Nie wiem,
ile tych garniturów już miałem na sobie. Może z dziesięć?
- To ostatni – ostrzegłem kolesia, który podał mi te
ubrania. Przebrałem się i wyszedłem mówiąc :
- Seth, ostrzegam, albo ten albo żaden, bo ja nie ręczę…
- Genialny! – dziewczyna mi przerwała. Spojrzałem na nią
z nadzieją.- I krawat pasuje do sukienki! Idealny. Bierz go.
- To ostatnie zabrzmiało jak do psa – mruknąłem,
uśmiechając się ironicznie. Poszedłem się przebrać w swoje normalne ciuchy a
potem, z wielką ulgą, skierowałem do kasy.
- 1:1 – szepnęła do mnie dziewczyna, na co ja
uśmiechnąłem się lekko.
***Sethari***
Wyszliśmy ze sklepu z garniturami.
-To teraz jeszcze buty... I torebka.- Mruknęłam
sprawdzając w telefonie godzinę.- Obstawiam, że eleganckich butów to ty nie
masz... Więc dwie pary.
-Ja nie mam? Ej... No ale trampeczki są bardzo
eleganckie...- Mruknął Hiroki.
-Nie wymigasz się od dalszych zakupów. Może by i jakoś
wyglądały, ale nie takie znoszone. Aha i miałam ci o czymś powiedzieć. To nie
tak, ze tylko dzisiaj będziesz milusi i słodki. O nie. Masz być taki aż do
końca balu.- Uprzedziłam.
-Że co?!
-Tak, właśnie. I tylko spróbuj być wredny to złapię cię
za ten łańcuszek i pociągnę odrobinę za mocno.- Mruknęłam.
Kilka chwil później weszliśmy do sklepu z butami.
Skierowałam sie do półek, na których stały buty na szpilkach.
-Co myślisz o tych?- Zapytałam pokazując blondynowi
czarne obcasy z kilkoma ćwiekami na piętach.- Chyba trochę za wysokie...
***Hiroki***
- Ale mają ładne ćwieki - zauważyłem.
- Ale nie będą zbyt wygodne.
- Ale ćwieki!
- Jeszcze chwila i nie powiem, gdzie te ćwieki wylądują -
mruknęła, patrząc na mnie morderczym wzrokiem.
- No powiedz, chętnie się dowiem - uśmiechnąłem się
złośliwie, na co zaliczyłem bolesnego kuksańca w bok. - Auuua!
Odłożyła obcasy i ruszyła dalej. Po chwili stałem
obładowany różnymi butami do przymiarki.
- Wdech i wydech - pomyślałem, podczas gdy Seth gadała
coś o jakichś szpilkach.- Nie mogę jej zabić, nie mogę jej zabić, nie mogę jej
zabić...
- Co ty tam mamroczesz pod nosem? - wstała i przyjrzała
się w lustrze.- A te?
- Piękne, doprawdy piękne, weź je - wypaliłem szybko, z
nadzieją, że posłucha.
- Ale peeewien?
- Tak, pewien, bierz te szpilki i do kasy - mruknąłem.
- Mówisz tak tylko po to, żeby stąd iść?!
- Nie powiem nic bez adwokata ślicznotko - pokazałem jej
język a ona burknęła coś pod nosem.
***Sethari***
-Adwokata? Kotku o
tym to możesz sobie pomarzyć.- Zaśmiałam się patrząc w lusterko.- Ale jesteś
pewien czy te...?
-Tak! Kobieto to
już chyba setna para! Są niezłe, bierzesz je i spadamy.
-O cicho bądź!-
Mruknęłam.
Minęło jeszcze
kilka minut zanim zdecydowałam się w końcu na buty… Które oglądałam najpierw.
Czarne szpilki z ćwiekami o kształcie kolców na piętach. Kiedy Hiroki zauważył
mnie z nimi przy kasie załamał ręce. Godzinę później byłam już w akademii z
kompletnym strojem.
-W końcu! Nie
sądziłem, że będę się aż tak cieszył z powrotu w to miejsce…- Blondyn był
wyraźnie szczęśliwy…
-Tak… Nie będę
tego komentować.- Mruknęłam.
-Idę do siebie
sprawdzić, czy moje nogi są na miejscu, bo ich nie czuję.- I tak rozstaliśmy
się na korytarzu.
***Hiroki***
Z wielką ulgą udałem się do swojego pokoju po czym padłem
jak długi na łóżko.
- Nigdy…nigdy więcej – mruknąłem, nakładając poduszkę na
głowę.
- Ale ja nie mogę w to uwierzyć…-dobiegł mnie głos
Chagrina.- Ty naprawdę się dzisiaj postarałeś!
- Nie przyzwyczajaj się…- warknąłem poirytowany jego optymizmem.
- Może dla ciebie jest jeszcze jakaś nadzieja?
- Mhm, jest. W piekle – zachichotałem, ręką znalazłem
lampę i zgasiłem światło.
***
Ubrałem się w garnitur, założyłem wybrane buty,
przeczesałem lekko włosy.
- Wyglądam głupio – jęknąłem, przeglądając się w lustrze.
Nadszedł już czas balu. W tym czasie nie widywałem się z Seth.
- Wyglądasz raz jak człowiek – bakugan mruknął a ja
spiorunowałem go wzrokiem. Westchnąłem poirytowany.- Pamiętaj, masz być miły
dla tej dziewczyny! Jasne?!
- Jasne jasne – machnąłem ręką.- Będę robił co mogę, ale
nic ci nie obiecam. Nie zmienię się w ciągu kilku dni, w sumie wcale nie mam
zamiaru tego robić.
- Niestety wiem…- mruknął.
Szybko odnalazłem pokój Seth. Zapukałem. Chwilę czekałem,
aż Seth otworzyła drzwi, już gotowa i ubrana.
- Hej – uśmiechnęła się lekko.
- Gotowa? – skinęła głową.- Ładnie wyglądasz.
- Um…dzięki.
- Idziemy? – wyciągnąłem w jej stronę rękę.
***Sethari***
-Idziemy?- Zapytał Hiroki wyciągając rękę w moją stronę.
Szybko złapałam małą torebeczkę, wyszłam z pokoju
zamykając drzwi i podałam rękę blondynowi.
-Do twarzy ci w tym garniturze.- Powiedziałam z lekkim
uśmiechem.
-Nie dobijaj mnie.
Po chwili weszliśmy do nawet ładnie przystrojonej sali
gimnastycznej. Niebieska 2.0 się postarała. Niewielka scena na której stał
gotowy do gry zespół,po prawej, przy ścianie szwedzki stół z przekąskami i
napojami... Na środku nad parkietem wisiała spora kula dyskotekowa. Na środku
powoli zbierali się studenci. Dziewczyny na obcasach i w ślicznych sukienkach,
chłopaki w garniturach i krawatach. W tłumiku zauważyłam kilka znajomych
twarzy, do których delikatnie pomachałam. Po chwili do mikrofonu podeszła
dyrektorka... Ta młodsza.
-Witam wszystkich na Zimowym Balu Baku Akademii. Liczę na
to iż zachowacie sie godnie. Życzę miłej zabawy.- Jak dobrze, ze nie paplała aż
tyle.
Tuż po jej zejściu ze sceny z głośników popłynęła jedna z
wolniejszych piosenek.
***Hiroki***
Rozejrzałem się po sali. Niektórzy zaczęli zbierać się do
tańca.
- Zaproś ją do tańca idioto – Chagrin mnie upomniał.
- Zamknij się – warknąłem.- Nie umiem tańczyć!
- To chodź, nauczę cię – Seth najwyraźniej nas usłyszała
i uśmiechnęła się lekko.
- O nie, wystarczy ze jestem w tym czymś – spojrzałem na
garnitur.- Już bardziej się nie ośmieszę.
- Wrzuć na luz, będzie okej – pociągnęła mnie na brzeg
parkietu.- Chodź, nie bój się tak.
- Ja się nie boję – prychnąłem.- Ale taniec jest głupi.
- Sam jesteś głupi!
- To wiem od dawna – zachichotałem i ułożyłem ręce jak
dziewczyna kazała.- Seth, proszę, to bez sensu. To głupie. Nie umiem…
***Sethari***
-Oh, nie umiesz? A co właśnie robisz?- Zapytałam
uśmiechając się lekko.- Kołysanie się w rytm muzyki to na swój sposób też taniec.
-Ale to jest głupie...- Powtórzył uparcie.
-Nie, nie jest. I przestań marudzić. Dobrze wyglądasz w
tym garniturze i umiesz tańczyć, tylko nie chcesz tego do siebie dopuścić.-
Powiedziałam.
Hiroki tylko przewrócił oczami. Ale jakoś nie rwał się,
żeby zejść z parkietu. I w ten sposób minęły dwie piosenki.
-Wiesz co? Przez godzinkę, czy półtora zrobimy dobre
wrażenie, a potem będziesz mógł się pozbyć krawata. Okej?- Zaproponowałam.
-Dobre wrażenie?
-No hej, jestem dziewczyną. Chcę dobrze wyglądać, zwłaszcza
na balu. Na balu, na którym nie jestem sama.- Uśmiechnęłam się.
Staliśmy sobie poza obszarem parkietu. Kapela zrobiła
sobie krótką przerwę. Na sali słychać było rozmowy między studentami.
***Hiroki***
Mimowolnie się uśmiechnąłem.
- Zgoda, godzina – rzuciłem spokojnie, na co Seth się
uśmiechnęła. To było takie dziwne uczucie, kiedy nie robiąc nic wielkiego dla
kogoś to było jednak coś…Eeee…
Potańczyliśmy jeszcze trochę aż zeszliśmy do jednego ze
stolików. Oboje wzięliśmy coś do picia. Seth miała rację, ten taniec wcale nie
był taki zły, ale nie zamierzałem jej tego przyznawać na głos. Ani tego, że
nawet nie była takim złym towarzystwem…
Minęło trochę czasu. Muzyka stała się
bardziej…hmmm…młodzieżowa. Nasza. Więcej osób ruszyło z tego powodu na
parkiet. Seth nawet nie pytała, po prostu pociągnęła mnie za rękaw na parkiet.
Nie stawiałem się, w końcu miałem
dzisiaj być miły i w ogóle.
Podczas tego tańca zaczęliśmy się nawet nieźle bawić.
- Widzisz? – zapytala triumfalnie.
- Widzę, widzę – zasmiałem się i obróciłem ją. Już miałem
coś dalej powiedzieć, gdy coś całkowicie wytrąciło mnie z zabawy. Zamarłem.
Seth spojrzała na mnie zdziwiona.
- Hiro? Co jest? – podążyła za mną wzrokiem.- Och, Akemi
przyszła… z… Sunogiem?
Zacisnąłem mocno usta.
- Seth, mogę mieć prośbę? – delikatnym i nie podejrzanym
ruchem ręki sprawdziłem, czy mam nadal pistolet w wewnętrznej kieszeni
garnituru.
- Jaką?
- Chciałem chwilę z nią porozmawiać..
- Podoba ci się?
- Nie…- pokręciłem głową.- Możesz…możesz zająć tego
kolesia? Tylko chwilę. Potem wracamy do tańców, okej?
- Uh…okej…ale tylko chwilę – ruszyła w ich stronę.
Mimowolnie uśmiechnąłem się i nie zdejmowałem wzroku ze swojej ofiary.
- Wynagrodzę ci to – zawołałem za nią, na co ona cicho
westchnęła.
_______________________________________
Oto i jest! W końcu udało mi się namówić Hirokiego do
notki :) Pisanie trwało kilka dni, więc mam… mamy nadzieję, ze się spodoba.
Jako, ze szukałam dla Seth stroju w Internecie (dzięki ci
o wszechmocny xD),i oczywiście znalazłam, postanowiłam go wstawić :)
Włosy: <klik>
Sukienka (ta zielona po środku): <klik>
Buty: <klik>
Subskrybuj:
Posty (Atom)