***Kira***
W drzwiach stały dwie postacie: dziewczyna i jakiś
chłopak. On wydawał mi się jakiś dziwnie znajomy... Jej w ogóle nie znałam, ale
zadziwiało mnie w niej wiele rzeczy. Mianowicie jej aura. Mimo, że wyglądała
jak człowiek energia, która ją otaczała podważała stwierdzenie numer jeden. A
zresztą... Nie mam ochoty z nimi rozmawiać... Nie mam ochoty rozmawiać z NIKIM.
Me życie straciło już sens. A może... A może jeśli nie wykaże zainteresowania
ich osobami to tak po prostu sobie odpuszczą? Mam taką szczerą nadzieję.
Zamknęłam więc oczy i starałam się zapomnieć o ich obecności.
***Raito***
Siedziałem pod gabinetem dyrki z nogami
wyciągniętymi przed siebie i głową leniwie opartą o ścianę. Nadal miałem łzy w
oczach. Tak. Przyznaję sie. Płakałem. Pierwszy raz od czternastu lat. Ale co ja
poradzę? Kochałem Taigę. I w sumie... Nadal ja kocham. Ona gdzieś tam jest, a
ja zamierzam ją odzyskać. To trochę zabawne... Jak z zupełnie obcej mi osoby w
niespełna dwa tygodnie znajomości stała mi się tak bliska. Stała się tak
ważna...
-Raito?- Odezwał się cichy głos.- Błagam
powiedz, ze to nie twoja krew.
Ocknąłem się z zamyślenia, Wstałem szybko,
jednocześnie wycierając dłonie o spodnie. Przetarłem oczy, by je osuszyć.
-Nie... Nie moja... Taigi.- Powiedziałem
cicho patrząc w podłogę pod nogami Sleyder.
-Czekaj... Ty płaczesz?- Zapytała
niedowierzająca.
Nie odpowiedziałem.
-Wróć. Jak to Taigi?- Spróbowała ponownie.
Spojrzałem jej prosto w oczy z ponurą miną.
-Ona nie żyje.- Powiedziałem tępo wpatrując
się w twarz przyjaciółki.
Ta podeszła do mnie i objęła mnie za szyję.
-Na gwiazdy... Rai, tak mi przykro...-
Szepnęła nie puszczając mnie.
-Jakiś koleś ją zabił. Moją Taigę... A potem
ktoś zabił jego... Muszę się dowiedzieć kim był...
Sleyder odsunęła się na długość ramion.
-Może... Może ta cała Kira będzie coś
wiedziała? W końcu Taiga była jej przyjaciółką.- Kiwnąłem głową.- No to chodź.-
Sleyder pociągnęła mnie za rękę.
Po chwili bez pardonu wparowała do pokoju
Kiry. Widząc, że dziewczyna nas ignoruje odezwałem się.
-Proszę... Pomóż mi...- Szepnąłem.
***Kira***
Myślałam, ze to nie będzie trudne... Bo takie
się przecież wydawało. Próby dziewczyny zwrócenia na nią mej uwagi nie
poskutkowały, potrafiłam ją zignorować... Ale prośby wypowiedzianej szeptem
przez chłopaka już nie wytrzymałam. Mimowolnie otworzyłam zmęczone od płaczu
oczy i spróbowałam zlokalizować jego postać. Nie obyło się również bez tego, że
jasne światło lampy poraziło mój wzrok. Zamrugałam kilkakrotnie, co
poskutkowało pojawieniem się małych, jasnych punkcików pod moimi powiekami. Gdy
już jednak me oczy jako tako przyzwyczaiły się do blasku żarówki mogłam
uważniej przyglądnąć się moim „gościom”. Jednym z nich była dziewczyna ubrana w
męskie ubrania, drugim zaś białowłosy chłopak o fioletowych oczach., o dziwo
cały we krwi. Pociągnęłam nosem w powietrzu podnosząc się do siadu. Zapach był
dość niewyraźny, bo pomieszany z kilkoma innymi, ale możliwy do wyczucia.
-Nie... -szepnęłam- T-To niemożliwe... -
chłopak popatrzył na mnie smutnym wzrokiem, ja zaś na niego błagającym wręcz
zaprzeczenie moim złym przeczuciom.
***Raito***
Przymknąłem oczy i wydychając powietrze
spuściłem głowę.
-Potrzebuję twojej pomocy...
-C-co ty jej zrobiłeś?- Szepnęła Kira. Ona...
Myślała, że...
-Nie ja ją zabiłem...
-Więc czemu jesteś cały w jej krwi?!-
Krzyknęła dziewczyna ze łzami w oczach.
Opadłem na kolana nie otwierając oczu i nie
podnosząc głowy.
-Byłem tam. Byłem przy niej, kiedy
odchodziła. Ale nie ja ją zabiłem. Była dla mnie najważniejsza... Wiem, kto pozbawił ja życia, wiem jak wygląda. Byłaś jej
przyjaciółką, więc na pewno wiesz jak się nazywa...
-Nie wierzę ci!
-Dla Taigi gotów jestem obalić niebo i
piekło! Przyrzekam, ze sprowadzę ja z powrotem, ale do tego potrzebuję tego
nazwiska!- Odezwałem się głośno, zaciskając pięści i spoglądając na
dziewczynę.- Jestem gotów sięgnąć po piekielne moce mojego ojca i czarna magię
matki byle tylko wróciła...
-Rai... Ty chyba nie chcesz....- Odezwała się
Sleyder z lekkim strachem.
-Właśnie, ze chcę. I zrobię to, choćbym miał
przypłacić życiem. Kira. Jeśli podasz mi jego nazwisko będę mógł wpisać je do
Księgi Pośredników. Dzięki temu przez duszę tego człowieka, jak przez portal,
niezależnie czy jest w piekle czy tez w niebie, dostanę się do świata umarłych.
Stamtąd droga będzie prosta. Znajdę Taigę i przez portal w piekle wrócę z nią
do żywych. Jestem demonem w części mniejszej niż połowa, więc nie mogę sam
otwierać przejść do zaświatów. Poza tym nie mam rdzenia. Dlatego potrzebny mi
pośrednik...
Kira milczała.
-Raito, ty nie masz księgi.- Upomniała mnie
Sleyder.
-Stworzę ją.
-Ale będziesz...
-Wiem!- Podniosłem głos zirytowany.- Będę
musiał oddać część swojej duszy. I wiem, że możliwe, ze stracę przez to część
mojej mocy. Ale mam to gdzieś! Dla Taigi mógłbym oddać nawet całą.
-Ale wtedy nie mógłbyś z nią byś...
Rozsypałbyś się... Jak piasek... Wylądował w nicości...
Przed oczami stanął mi obraz znikającej
niebieskookiej. Cały czas patrzyłem na Kirę. Mimowolnie oczy mi się zaszkliły.
Ale nie pociekły z nich łzy.
-Kira... Proszę... Pomóż mi...- Szepnąłem.
***Kira***
Spojrzałam zaskoczona na chłopaka. W jego
oczach widziałam smutek, desperację, nienawiść, miłość, tęsknotę... Tyle uczuć w
tym jednym ciele. Powoli położyłam bose stopy na lodowatej posadzce, wstałam i
uklęknęłam obok jak zorientowałam się z wypowiedzi dziewczyny- Raito. Po krótkiej
chwili wahania położyłam dłoń na jego ramieniu, ten zaskoczony zwrócił swój
wzrok na mnie. Uśmiechnęłam się przez łzy i... Sama nie wiem dlaczego to
zrobiłam, ale... Przytuliłam go. Tak po prostu coś kazało mi to zrobić. Mam
szczerą nadzieję, że nie będzie na mnie bardzo zły...
***Raito***
Przez chwilę byłem nieco zaskoczony tym co
zrobiła. Po chwili zastanowienia, nieco drżącymi rękami, również ją objąłem.
Taiga była jej przyjaciółką, więc i ona odczuwała stratę. Poza tym podobno ona
i Tatsuya mieli się ku sobie, ale on nie żyje. Znaleźliśmy sie chyba w tej
samej sytuacji. Straciliśmy osoby, które były dla nas ważne.
-Więc pomożesz?- Zapytałem odsuwając się od
niej kawałek i w myślach przekazując obraz mordercy.
-Chciałabym, ale nie mogę. Nie znam go.-
Powiedziała cicho.- Ale... Wydaje mi się, ze matka Taigi będzie wiedzieć coś o
nim. Musiałbyś ją znaleźć.
"Choćby na końcu świata"
powiedziałem sobie w myślach. "Na skraju wszechświata, żeby tylko
wróciła..."
***Kira***
Bałam się, że będzie zły. Bardzo zły za to co
zrobiłam. Na szczęście po chwili jednak także mnie objął. W myślach odetchnęłam
z ulgą. Wiem, że to okrutne i w ogóle nie powinnam tak myśleć, ale tak jakby
cieszę się, że ktoś podzielił mą tragedię. Że ktoś mnie rozumie. Jakby nie
patrzeć Raito jest teraz najbliższą mi osobą. Obydwoje cierpimy, obydwoje z
tego samego powodu; Kiedy się odsunął przesłał mi obraz mordercy, niestety nie
mogłam mu pomóc, nawet jeśli bardzo bym tego chciała. Coś jednak myślę, że pora
odwiedzić okolice mojego domu.
***
Staliśmy w moim pokoju, albo raczej piwnicy,
a ja grzebałam pod łóżkiem w poszukiwaniu „czegoś” co mogłoby nam pomóc. Po
chwili odrzucając górę gratów, która zbierała się u stóp chłopaka, dokopałam
się do maleńkiego pudełeczka, czy może raczej szkatułki. Pogładziłam opakowanie
po wieczku i powoli je otworzyłam. W środku pomiędzy atłasami znajdował się
pierścień. Raito popatrzył na mnie w zdziwieniu.
-Jak pierścień może nam pomóc? - zagadnął
zaskoczony.
-Zobaczysz. - odparłam z lekkim uśmiechem,
zakładając obrączkę na serdeczny palec. Powoli podniosłam się z ziemi i
stanęłam obok niego. - Chwyć mnie za rękę. - rozkazałam. Po chwili wahania
chłopak wykonał moje polecenie. Ścisnęłam jego dłoń- Trzymaj się mocno. -na
moje usta wstąpił szatański uśmieszek – Czeka nas mała podróż.- mówiąc to
skupiłam energię do pierścionka, który zaczął błyszczeć, tak mocno, że żeby nie
oślepnąć zamknęłam oczy. Gdy je z powrotem otworzyłam znajdowaliśmy się już nie
w akademii lecz w potężnym holu mojego domu.
***Raito***
-Niezła chata. Ale co my tu właściwie
robimy?- Zapytałem.
Po chwili zorientowałem się, ze nadal trzymam
Kirę za rękę. Puściłem ja szybko. Nie, ze się wstydziłem, po prosu nie było już
potrzeby. Postąpiłem krok naprzód.
-To mój dom. Niedaleko mieszka mama Taigi.
Ona może ci pomóc.
-Rozumiem...- Powiedziałem.
Zauważyłem, ze Sleyder nie ma z nami. Nie
zdążyła się złapać.
-Mogłabyś mnie do niej zaprowadzić? Lepiej
się tu orientujesz...- Poprosiłem.
***Kira***
Przytaknęłam i gestem dłoni wskazałam
chłopkowi kierunek, ruszając jednym z korytarzy. Po chwili doszliśmy do
potężnych wrót. Stojący przy nich strażnicy zagrodzili nam drogę, ale gdy tylko
mnie zobaczyli, odstąpili przejście i ukłonili się nisko. Gy odchodziliśmy cały
czas czułam na sobie ich zdziwione spojrzenia.
-Ej, Kira? - zapytał cicho Raito
-Tak?
-Dlaczego oni się przed tobą pokłonili?
-Aaa, to nic takiego. Po prostu taki
obowiązek.- odparłam
-Jaki obowiązek?- zagadnął nieustępliwie
-Mają obowiązek pokłonienia się przed swą
księżniczką- poinformowałam go spokojnie, tak jakby zdradzanie komuś, że jest
się monarchinią potężnego rodu było na porządku dziennym.
***Raito***
Trochę mnie przytkało.
-To co? Ja też mam ci się pokłonić?- Uniosłem
lewy kącik ust w zaczepnym uśmiechu i szturchnąłem dziewczynę lekko łokciem.
-Nie. Nie musisz. Ale byłoby to ciekawe.-
Zaśmiała się.
Szedłem za nią az w końcu doszliśmy do
drugiej wielkiej posiadłości. Nieźle.
-Mogłabyś... Wejść ze mną?- Zapytałem.
-Pewnie.
Zostaliśmy wpuszczeni do wielkiego holu. Z
marmurowych schodów zeszła jakaś kobieta. W niebieskich włosach.
-To jej matka, prawda?- Szepnąłem.
-Nie jest taka surowa jak wygląda. Możliwe,
ze nawet cię polubi.
***Kira***
-Jak to „może”?!- oburzył się szeptem
-Csssii... -syknęłam. Kobieta stanęła od nas
w odległości kilku metrów. Już otwierała usta, żeby coś powiedzieć. W tym
czasie poczułam, że Raito nagle stał się bardzo nerwowy. Nie miał powodów.
-Kiiiiraaaa!- krzyknęła kobieta z uśmiechem i
podbiegła do mnie, aby mnie uściskać.- Co tutaj robisz? Kiedy przyjechałaś?-
zapytała odsuwając się. Na jej twarzy gościł ogromny uśmiech.
-Kuyoshi-sama. Mnie również miło cię
widzieć.- mówiąc to ukłoniłam się lekko. - To jest Raito-san.- wskazałam na
chłopaka- Jest przyjacielem Taigi z akademii... Em, no znaczy był...- nagle spochmurniałam.
Tak właściwie to z trudem powstrzymałam łzy.
-Kira-chan? Coś się stało?- zapytała
zmartwiona.
-My... My...Przynosimy pani tragiczne
wieści...-wydusiłam cicho.
***Raito***
Kira ledwo powstrzymywała się od płaczu.
Położyłem jej dłoń na ramieniu i uścisnąłem lekko starając się dodać jej
otuchy. Nie umiałem pocieszać ludzi. Dokopać im, zastraszyć tak, ale
pociesznie? To była dla mnie kompletna nowość.
-Dziś rano...- Zacząłem widząc, ze dziewczyna
nie jest w stanie wykrztusić słowa, a kobieta stojąca na przeciwko coraz
bardziej się niecierpliwi.- Dziś rano Taiga... Zginęła... Ktoś ją zabił...
-A-ale... Nie. To nie prawda... Moja
córeczka...- Kuyoshi, jak ją nazwała Kira, była bliska łez.
-Jestem w stanie wrócić ja do żywych.-
Dodałem szybko.- Ale potrzebuję przy tym pani pomocy. Muszę poznać imię i
nazwisko tego człowieka... Wiem jak wygląda, ale...- Spojrzałem na swoją dłoń.
Nie czułem, by teraz krążyła w niej magia.- Ale w tym wymiarze nie mogę go pani
pokazać. Chciałbym, żeby opowiedziała pani trochę o przeszłości Taigi...
Głównie o jej znajomościach. Przyjaciołach, wrogach... Dobrze?
-Z-zgoda... Może... Może usiądziemy w
salonie...
Ruszyliśmy za matką Taigi.
***Kira***
Ruszyliśmy za Kuyoshi-sama do salonu. Raito
cały czas trzymał mnie za rękę, co tak jakoś nie wiem dlaczego pozwalało mi na
razie nie myśleć o stracie najlepszej przyjaciółki. Choć gdy tylko pozwalałam
choć na chwilę myślą płynąć swobodnie, powracały do jeszcze krwawiącej rany,
przynosząc kolejną salwę bólu.
Kobieta roztrzęsiona usiadła na fotelu i
splotła drżące ręce na kolanach. Usiedliśmy na przeciw niej.
- Jak wiecie...- zaczęła łamiącym się głosem-
Taiga cierpiała jeszcze przed narodzeniem. Jej ojciec, mój mąż, by nas chronić
oddał swe życie. Jej najdrożsi bracia, których zanadto podziwiała i chciała za
wszelką cenę naśladować wyrzekli się swego rodu, gdy była jeszcze mała, bardzo
wtedy rozpaczała. Od tego czasu spotykała ich bardzo rzadko, tylko w zaćmienie
słońca. Z Kirą po raz pierwszy spotkała się...
***
- A więc wszystko jasne- odparł Raito,
wstając z kanapy. - Zabiję su*****na...- warknął zaciskają pięści. Chwyciłam go
za dłoń i popatrzyłam w jego wściekłe, fioletowe oczy.
***Raito***
Spojrzałem Kirze w oczy.
-Nie teraz...- Szepnęła uspokajająco. Skinęła
głowa na matkę Taigi.
Podszedłem do niej i klęknąłem na jednym
kolanie. spojrzałem w podłogę.
-Obiecuję, ze ja tu sprowadzę.- Powiedziałem
cicho.
Nie chciałem jej patrzyć w oczy. Może żeby
nie widzieć tego bólu? Albo nadziei która zapewne zalśniła w jej oczach, po
moich słowach...? Nie miałem pewności, ze uda mi się stworzyć księgę, albo co
gorsza przejść przez tego sk******a.
Wyszliśmy z posiadłości.
-Możesz mi pomóc?- Zapytałem.
-Chyba tak... O co chodzi?- Odpowiedziała
Kira.
-Potrzebuję skóry smoka... I dużo
pergaminu...- Mruknąłem.
Raito się popłakał?! Kawaiii! >O< Chociaż i tak jak to czytałam zakuło mnie w moim serduszku...
OdpowiedzUsuńNocia fajna... Mało powiedziane... Pamiętajcie... Kocham was ludki! ^ 3^
Kto to jest Raito, czemu go nie znam i czemu nie ma go w studentach? O.o
OdpowiedzUsuńA ta księga pośredników to nie czasem na Death Note zainspirowana? Bo jakoś tak mnie tknęło :D Notka super XDD
Jeśli czytasz bloga od podstaw, to RaiRai-kun to syn Shanny i Dantego. Jeszcze nie zdecydowałam się, czy zostawię sobie jego czy Seth więc nie ma go w studentach ^ ^ A Księga posłańców... Może odrobinkę ^ ^ Wymyśliłam ja trochę temu, po obejrzeniu filmu Death Note i tak mi się jakoś... No ale co tam xD
Usuń