sobota, 29 września 2012

Z nami koniec! Nie chcę cię więcej widzieć!

Pewnego słonecznego dnia (Matko zaczynam normalnie jak w bajce dla kurdupelków xD Dop.Aut.) ja i Dan, łamiąc zakaz Niebieskiej 2.0 (normalnie party hard xDD) wyszliśmy na spacer do miasta. Szliśmy chodnikiem trzymając się za ręce. Aż w pewnym momencie Dan stanął jak wryty i szybko mnie puścił.
-Co się...- Zaczęłam, ale ktoś mi przerwał.
-Dan!!! Jak miło cię widzieć!!!- Zaświergotała jakaś białowłosa rzucając sie szatynowi na szyję.
-Ciebie również Julie, ale puść mnie bo odcinasz mi dopływ tlenu.- Wydusił mój chłopak.
-Wybacz ale tak bardzo się stęskniłam.
-Skąd się tu wzięłaś?
-W zasadzie to nie wiem. Wciągnął mnie jakiś portal, powitała babka ubrana jak siedemdziesięciolatka mówiąc, ze jestem w jakiejś akademii. A ja do niej "o nie paniusiu, ja sie na to nie piszę". I wyszłam. Jak na razie mam dość szkół. I teraz tak tu sobie krążę, czekając aż mojemu bakuganowi uda się w końcu otworzyć portal na Ziemię.- Opowiedziała.- Dan, a może przedstawisz mnie swojej koleżance?
-Cześć, jestem Sethari.- Przedstawiłam się.- Jestem jego...- Znowu ktoś wciął mi sie w wypowiedź.
-Znajomą.- Dokończył za mnie Dan.- Seth to moja znajoma z akademii. Spotkaliśmy się w mieście. Jeszcze nie bardzo się przyzwyczaiła i zdarza jej się gubić drogę.- Spojrzałam na chłopaka kompletnie nic nie rozumiejąc. Julie za to spojrzała na mnie oczekując potwierdzenia.
-Tak... Znajoma...- Powiedziałam cicho.
-A właśnie. Runo prosiła, żeby ci przekazać, że w najbliższe ferie musisz wrócić na ziemię. Twoi rodzice i państwo Misaki zaplanowali wspólne święta.- Pisnęła entuzjastycznie.
-Świetnie.- Uśmiechnął się Dan, próbując unikać mojego wrogiego spojrzenia.
-No cóż... Muszę lecieć. Sprawdzę co z tym portalem. Paa...
-Cześć... No więc... Może coś zjemy?- Zapytał szatyn odwracając się do mnie.
Spiorunowałam go wzrokiem i ruszyłam w drogę powrotną do akademii. Kuso próbował ze mnie wyciągnąć o co chodzi, jednak ja milczałam. Kiedy juz dotarliśmy do naszego pokoju, gwałtownie otworzyłam drzwi i wpadłam do środka. Shuna nie było. Dan złapał mnie za nadgarstek, tym samym zmuszając, bym się do niego odwróciła.
-No co?- Warknęłam.
-O co ci chodzi? Czemu jesteś zła?- Spytał.
-I ty się jeszcze pytasz?
-Seth...
-Zadam ci proste pytanie. Czy ty się mnie wstydzisz?
-Nie, no co ty? Skąd ci to przyszło do głowy.
-Więc czemu się do mnie nie przyznałeś przy Julie? Mówisz, ze się mnie nie wstydzisz, więc co cie obchodzi co pomyślą inni?
-To nie o to chodzi...
-Więc o co?!- Krzyknęłam.
-Ja nie... Nie chciałem...
-Wyduś to wreszcie.
-Nie chciałem, żeby przez Julie Runo sie dowiedziała.
-Niby czemu? Co z tego, ze wiedziałaby, że jesteśmy razem? Co, dalej ją kochasz?- Rzuciłam sarkastycznie, patrząc na niego ze złością w oczach. On spuścił wzrok. Milczał.- A więc jednak...- Poczułam bolesne ukłucie gdzieś w środku. Czułam się jakby ktoś wbił mi nóż w plecy.- To może idź do niej. Ze mną skończ, a wróć do Runo.- Powiedziałam cicho siłą powstrzymując łzy. I wtedy Dan obrócił sprawę przeciw mnie.
-No a ty? I ten cały Jason, do którego ciągle wypisujesz jak to za nim tęsknisz?! Może je w końcu wyślesz? Czy to raczej on odesłał je z powrotem?!- Warknął.
Od śmierci Jasona miałam taki zwyczaj. Codziennie pisałam do niego listy. Opowiadałam w nich jak minął mi dzień, jak się akurat czuję.
-Czytałeś moje listy?- Spytałam oszołomiona.
-Tylko ten, który zostawiłaś na biurku. "Pisze do ciebie chyba po raz tysięczny...", "Nawet nie wiesz jak mi ciebie brakuje...". Co to ma być?
-Czytałeś go?!
-Tak. Od początku do końca. Chcesz to proszę bardzo. Wróć do niego, skoro tak go kochasz.
-Tak, kocham go! I gdybym mogła to bym wróciła, bo on nie zachowałby się jak ostatni idiota... Nie zachowałby się jak ty!
-Więc proszę! Ja cię nie trzymam!
-Nie mogę...- Powiedziałam cicho.
-Dlaczego? Co, chłopak nie odbiera twoich telefonów? Nie chce z tobą gadać?!- Krzyczał, a we mnie coś pękło.
Podeszłam do niego i tak po prostu, z całej siły dałam mu z otwartej.
-On nie żyje! Rozumiesz?! Oddał za mnie życie! Poświęcił się, by mnie ratować!- Nie mogłam dłużej utrzymywać łez. Pozwoliłam im spływać po mojej twarzy.
Dan zbladł. Patrzył na mnie w osłupieniu. Ruszyłam w stronę drzwi. Chłopak znowu złapał mnie za nadgarstek.
-Seth... Ja... Ja nie...- Wymamrotał.
-Nie obchodzi mnie to! Puszczaj!- Wyrwałam rękę z jego uścisku.- Z nami koniec! Nie chcę cię więcej widzieć!- Warknęłam i wyszłam mocno trzaskając drzwiami.
Szłam korytarzem wściekła i jednocześnie smutna. Wyżywałam się na szkolnych szafkach uderzając w nie "wodnymi pięściami". Wyciągnęłam przed siebie rękę. Przede mną pojawiła się wielka fala tsunami, która po chwili w zawrotnym tempie pomknęła korytarzem strącając ze ścian wszystkie obrazy i przy okazji całkowicie mocząc stojących na jej drodze uczniów.
Gdzieś w piwnicy znalazłam sobie cichy i ciemny kąt w którym mogłam płakać do woli.
Wyszłam stamtąd dopiero wieczorem. Poszłam do gabinetu dyrektorki.
-Mój Boże. Dziewczyno jak ty wyglądasz? Co się stało?- Zapytała dyrektorka kiedy weszłam do pomieszczenie.
Spojrzałam w duże lustro wiszące na jednej ze ścian. Byłam blada, pod oczami rozmazany miałam czarny tusz do rzęs. Same oczy były czerwone, zmęczone od długiego płaczu. Lekko potargane włosy opadały mi na twarz. Wyglądałam trochę jak postać z "Ringu" w mojej czarnej bluzie z rękawami naciągniętymi na dłonie.
-To nic...- Mruknęłam.- Chciałabym panią prosić o przydzielenie mnie do innego pokoju. Najlepiej jednoosobowego, jeśli takie są.
Niebieska przez chwilę się zastanawiała, po chwili jednak przystała na moja prośbę. Wręczyła mi klucz.
-Dziękuję.- Szepnęłam i wyszłam.
Po drodze spotkałam Shuna.
-Seth, co się stało?- Zapytał.
-Nie no co ty...- Mruknęłam siląc się na uśmiech. Nie wyszedł mi.- Kogo ja próbuję oszukać. Tak, płakałam i to dość długo.
-Dlaczego?- Zapytał spokojnie brunet.
-N-nie ważne...- Powiedziałam odwracając głowę w lewo.
-Przez Dana, mam rację?
Z oczu ponownie popłynęły mi łzy.
-Dlaczego on jest takim kretynem?!
-O co poszło?
-To długa historia. Mówiąc skrótem: już nie jesteśmy razem.- Odpowiedziałam mu, wycierając oczy rękawem.- Mogę cię o coś prosić? Pomożesz mi przenieść rzeczy do nowego pokoju? Ale tak żeby Kuso nie wiedział, do którego.
-Jasne.
-Gdyby pytał, nie mów mu gdzie jestem. Nie mam zamiaru z nim gadać.
-W porządku.
-Dziękuję.- Powiedziałam cicho.
Ruszyliśmy korytarzem w stronę pokoju. Ja zatrzymałam sie za zakrętem a Shun wszedł do środka. Po chwili wyszedł z pudłem w jednej ręce i moją torbą z ubraniami w drugiej.
-Shun, proszę, powiedz mi gdzie ona jest!- Rozpoznałam głos Dana.
-Stary, zrozum. Zraniłeś ją i dziewczyna nie chce cię widzieć! Poza tym obiecałem jej, ze nic ci nie powiem. Musisz sobie radzić sam. Wybacz.- Wtedy rozmowa ucichła.
Trzasnęły drzwi. Shun wyszedł zza zakrętu. Wzięłam od niego torbę i ruszyliśmy korytarzem. Mój nowy pokój znajdował się dokładnie po przeciwnej stronie szkoły. Kiedy tam doszliśmy wojownik Venrusa odezwał się.
-Jutro przyniosę ci resztę.
-Nie trzeba. Po prostu daj mi znać kiedy ON wyjdzie. A co u Akemi? Dawno jej nie widziałam.
-Ona... Trochę się na mnie obraziła... Muszę ja jakoś przeprosić...
-Zrób dla niej coś miłego... No wiesz... Jakieś kwiatki czy coś...- Mruknęłam.
-Tak, wiem... Chyba nawet mam pomysł. Muszę lecieć.- Rzucił chłopak i po chwili zniknął.
Zostałam sama. Weszłam do pokoju. Usiadłam na łóżku, podciągnęłam nogi pod brodę i spojrzałam na księżyc za oknem.

piątek, 28 września 2012

Masz tyle miejsca na zewnątrz, a ogród urządzasz sobie w pokoju?




***** Hiroki *******

Gdy znalazłem swój pokój od razu rzuciłem się na łóżko. Plecak wylądował na ziemi. Wyciągnąłem się wygodnie na pościeli.
- Myślisz, że tu będzie ciekawie? – Chagrin zapytał, siadając na szafce nocnej. Uśmiechnąłem się ironicznie.
- Musi być skoro tu siedzą – zauważyłem.- Poza tym…jeśli nie będzie, to sam sprawię żeby było!
- To nie brzmi dobrze. – bakugan westchnął.
- I dobrze – Zaśmiałem się pod nosem, zamykając oczy.
- To było bez sensu.
- Dzięki, a teraz dobranoc! – odtrąciłem go ręką i zasnąłem.

*** Akemi ***

Wróciłam do pokoju. Usiadłam na łóżku i przyjrzałam się uleczonej ręce. Rozprostowałam i zgięłam palce, uśmiechając się zadowolona. Ostatnie czego chciałam, to biegać po akademii z gipsem na ręce, przez niewiadomo ile czasu.
Położyłam się na łóżku i przytuliłam się do poduszki. Sen przyszedł zaskakująco szybko.

***

Obudziłam się, gdy promienie słońca wdzierały się pod powieki, nie pozwalając mi dalej spać. Leniwie przeciągnęłam się i otworzyłam oczy. Gdy patrzyłam w sufit, ni dostrzegłam nic ciekawego. Ale gdy podniosłam się na łokciach i rozejrzałam, zamarłam ze zdziwienia. Pokój był cały wypełniony tulipanami. Przetarłam oczy ze zdziwienia. Obok mnie na poduszce leżała mała karteczka. Szybko przeczytałam krótkie ‘Przepraszam’, zmięłam ją w pięści i postawiłam nogi na podło….Podłodze?
Spojrzałam pod nogi. Stałam na paczkach żelków, które były poukładane na podłodze. Uśmiechnęłam się lekko i wstałam. Wypadłoby powynosić trochę tych kwiatków, a przynajmniej te które poustawiał na łóżkach moich współlokatorek.

******* Hiroki *******

Bakugan skakał po mnie jak opętany. Kilka razy odganiałem go ręką, ale jego wrzaski nadal nie dawały mi spać. Warknąłem zirytowany i zrzuciłem z siebie kołdrę.
- Już?! – krzyknąłem zirytowany.- Skończyłeś?!
- Najpierw wstań!
- Chagrin, ostrzegam…- Syknąłem, wstając i przeczesując włosy palcami.- Ale jesteś uparty…
- Ktoś musi cię zwlec z łóżka – bakugan zawołał zadowolony. Przekręciłem oczami i przebrałem się. Następnie postanowiłem wyjść i się powłóczyć po tym budynku. Wypadałoby chyba umieć jakoś się tu odnaleźć…
Wsadziłem ręce do kieszeni i spacerowałem po akademii, rozglądając się na około. W pewnym momencie na jednym z korytarzy ( to chyba labirynt, nie budynek) dostrzegłem czarnowłosą dziewczynę, tą samą którą spotkałem wczoraj. Przyjrzałem się jej. Wynosiła wazony z tulipanami z pokoju. Wodziłem za nią wzrokiem. Po chwili mnie dostrzegła.

*** Akemi ***

- Czego tu szukasz? – warknęłam w stronę blondyna, który mi się przyglądał.
- A może by tak zacząć od jakiegoś ‘cześć’? – zapytał, uśmiechając się złośliwie. Poznałam go. To ten sam, którego wczoraj mijałam na korytarzu.
- Cześć, czego tu szukasz? – zapytałam nieco spokojniej.- Potrzebujesz pomocy czy coś?
- A coś jeszcze oferujesz? – zaśmiał się, na co spiorunowałam go wzrokiem. Ten jednak całkiem się tym nie przejął i spojrzał na kwiaty.- Masz tyle miejsca na zewnątrz, a ogród urządzasz sobie w pokoju?
- Bardzo zabawne! – prychnęłam.- Muszę to gdzieś przenieść.
- Nie licz na mnie – uniósł ręce do góry.
- Dlaczego dżentelmeni wyginęli? – mruknęłam pod nosem, łapiąc ogromny wazon, ledwo odzyskując równowagę i ruszyłam z nim przez korytarz .

****** Hiroki ******

Przyglądałem się jak niezgrabnie niosła wazon. Była nawet ładna…
- O czym ja myślę? – Mruknąłem do siebie po czym ruszyłem za nią, nadal nie zdejmując z niej wzroku. Po jakimś czasie gdy tak szliśmy, obróciła się i spojrzała na mnie pytająco.- No co?
- Po co za mną leziesz? – zapytała zdziwiona.
- Bo chcę popatrzeć, jak zaraz pięknie upuścisz ten wazon – puściłem do niej oczko, uśmiechając się drwiąco.
- JA GO WCALE NIE UPUSZCZĘ! – Krzyknęła oburzona na co ja się zaśmiałem.
- Poczekamy zobaczymy.- zrównałem się z nią.
- Idź sobie! – rzuciła krótko.
- A co, przeszkadza ci moja obecność? – uśmiechnąłem się ironicznie i trąciłem ją łokciem. Wazon wyślizgnął jej się z rąk i upadł na podłogę. Roztrzaskał się.- Ale z ciebie niezdara!

*** Akemi ***

Spojrzałam na kawałki wazonu. Następnie skierowałam wzrok na blondyna, który nadal uśmiechał się drwiąco.
- Tyy….- rzuciłam się na niego i popchnęłam go na drugą ścianę. Mocno zacisnęłam pięści na kołnierzu jego kurtki.- Co ty sobie myślisz, co?!
- Zarumieniłabyś się, jakbyś wiedziała – zaśmiał się, a ja miałam ogromną ochotę mu przyłożyć.- Złość piękności szkodzi!
- Zamilcz ty…Jak ty w ogóle masz na imię?! – starałam się opanować. Przecież nie dam mu się chyba wyprowadzić z równowagi…No, chyba…

****** Hiroki ******

- A co, chcesz je zapisać w pamiętniku? – Zaśmiałem się, nie zrywając kontaktu wzrokowego. Teraz gdy nie płakała dostrzegłem, jakie ładne miała oczy. Ogółem była śliczna.
- Koleś, rozszarpię cię zaraz – zagroziła.- Więc wypadałoby żebym napisała jakieś imię na nagrobku!
- Mam na imię Hiroki. – odparłem spokojnie.- A ty, narwańcu?
- Narwańcu?! Jak ja ci zaraz…
Śmiać mi się chciało, gdy tak mnie trzymała za kołnierz, równocześnie musiała stać na palcach gdyż byłem wyższy.
Nie chciałem się z nią szarpać. Postanowiłem ją nieco bardziej rozzłościć. Pocałowałem ją delikatnie w czoło, a ona zatrzymała się w bezruchu.
- Na każdego potwora jest jakiś sposób mała – zaśmiałem się, zadowolony z jej reakcji.
Najpierw się nie ruszała, a potem naokoło niej pojawiła się czerwona aura. Uniosłem zdziwiony brwi, ale nie zdążyłem zapytać. Uderzyła mnie z całej siły pięścią w szczękę z taką siłą że aż pociemniało mi przed oczami.

*** Akemi ***

- To cię oduczy na przyszłość! – rzuciłam w jego stronę, puściłam kołnierz i odeszłam szybkim krokiem w kierunku swojego pokoju. Gdy tam dotarłam, złapałam kolejny wazon i ruszyłam w przeciwnym kierunku do poprzedniego.
- Bezczelny…- mruknęłam i powąchałam jeszcze raz kwiaty. Co ja w sumie miałam z nimi zrobić? Ech…
- Ej, zaczekaj! – przekręciłam oczami na dźwięk jego głosu. Obróciłam się i spojrzałam na blondyna, który biegł za mną.- Gdzie nauczyłaś się tak uderzać?
- Mało ci człowieku? – przekrzywiłam głowę na bok, patrząc na niego wymownie. – Jestem silniejsza niż myślisz.
- No, dałaś właśnie pokaz – warknął, mrużąc oczy.- Co ty sobie wyobrażasz?!

***** Hiroki *****

Spojrzała na mnie zdziwiona. Byłem wręcz wściekły. Złapałem ją za łokieć i nieco przyciągnąłem w swoją stronę.
- Spróbuj zrobić tak jeszcze raz, to pożałujesz! – Syknąłem.
- Hiroki! – Chagrin wyskoczył z mojej kieszeni.- Zostaw ją.
- Zmuś mnie! – drugą ręką odtrąciłem bakugana po czym złapałem ją za ramiona.- A ty uważasz, co robisz na następny raz, bo kiedyś stanie ci się przez to krzywda.
- No, dalej, uderzysz mnie? – Uśmiechnęła się lekko, a na jej twarzy nie widziałem ani strachu, ani złości co mnie nieco zdezorientowało.- Przecież tak naprawdę wcale nie chcesz mi zrobić krzywdy.
- Skąd ty możesz wiedzieć, co ja chcę? – Warknąłem, mocniej zaciskając ręce. Nieco się skrzywiła.
- Puść mnie – poprosiła cicho. Najpierw chciałem jeszcze mocniej zacisnąć ręce i sprawić jej jeszcze więcej bólu. A potem spojrzałem jej w oczy i ta chęć znacznie osłabła. Wcale nie była na mnie zła. Jej oczy niemal się śmiały, a ona sama emanowała jakąś pozytywną energią. Puściłem ją.
- Przepraszam…- Wymamrotałem zakłopotany.- Ja już pójdę. A ty zrób coś z sobą i tymi wazonami! – końcówkę wypowiedziałem typowym dla siebie ironicznym głosem.
Po kilkunastu minutach znalazłem się na dole. Wyszedłem na zewnątrz i wyciągnąłem się na schodkach.

wtorek, 25 września 2012

Reset...

***Raito***
W drzwiach stanęło dwóch chłopaków. Ich wejście było... Łał. Odruchowo wysunąłem się na przód. No cóż, taki juz jestem i nie zmienię tego. Taiga stała nieco w tyle, oszołomiona.
-Znasz ich?- Zapytałem cicho.
-T-to... Ale to nie możliwe... Jak...- Jąkała sie.- T-tak, znam... To... moi bracia.
Nie rozumiałem skąd jej zaskoczenie.

***Taiga***

Stałam jak słup... Moje oczy załzawiły się i ruszyłam z płaczem żeby przywitać moich braci. Skoczyłam im na szyje, i płakałam ze szczęścia.  Wisiałam nad podłogą trzymając się ich obojgu. Dałam im całusy i nadal płacząc, zeskoczyłam. Przypomniałam sobie że stoi tam Raito. Obróciłam się z zapłakanymi oczami, pociągnęłam moich braci za rękę i podbiegłam do Chłopakai nadal płacząc przedstawiłam mu ich.
-Raito... To moi bracia... Hikaru i Kaoru. - Uśmiechnęłam się przez łzy.

***Raito***


Dziewczyna ze łzami w oczach podbiegła do tych kolesi. Po chwili podeszła do mnie i przedstawiła mi ich.
-Czesć... Rai jestem.- Mruknąłem uśmiechając sie lekko.
Dziewczyna była tak bardzo szczęśliwa. Musiała ich długo nie widzieć. Ja nie mam rodzeństwa (chociaż siła wyższa jedna wie, co moi rodzice teraz robią xD ), ale domyślam sie, co bym czuł w takiej sytuacji.
-To twój chłopak?- Spytał jeden z braci Taigi, a mnie w duchu opadła szczęka. Niebiesko włosa zarumieniła sie. I ja chyba też.

***Taiga***

-N-Nie- Zarumieniłam się. Hikaru uśmiechnął się podejrzliwie.-N-No co? -Zapytałam.
-Jak to co? Nie ma nas przez dwa lata a ty już się zakochujesz!? - Uśmiechnął się, a ja zarumieniłam się jeszcze bardziej i zaczęłam się z nim kłócić.- W-Wcale że nie!-Wrzasnęłam.
-A właśnie że tak! -Odparł uśmiechając się. Kaoru podszedł do Raito.
-Oni tak zawsze?- Zapytał się chłopak.
-Taak... Ale to u nich taka oznaka miłości. -Uśmiechnął się Kaoru. Ja w tym czasie nadal kłóciłam się z Hikaru.

***Raito***


Zaśmiałem się. Tych dwoje ciągle się kłóciło.
-I co macie zamiar tak stać i sie przekrzykiwać?- Zapytałem, jednak oni mnie nie usłyszeli. Kaoru zajął się jakimś obrazem wiszącym na którejś ze ścian.
No i stałem tak przez chwilę wysłuchując kłótni rodzeństwa. Nie zapowiadało się na to, by przestali, a więc zrobiłem cos, o co posadzili by mnie tylko moi kumple. Podszedłem do dziewczyny i tak po prostu pocałowałem ją. A co, raz się żyje.
-A-a to za co?- Zapytała z zamkniętymi oczami.
-Żebyście w końcu przestali się kłócić.- Odpowiedziałem.
-A czemu nie uciszyłeś jego?
-Bo gdybym go pocałował, byłoby to dziwne.- Odparłem uśmiechając sie lekko.

***Taiga***

Zbulwersowałam się, spojrzałam na Hikaru a ten miał uśmiech psychopaty który wygrał w totolotka. Wtedy zrozumiałam co się stało. Zrobiłam się calutka czerwona i wybuchło ze  mnie całe powietrze, po czym upadłam na podłogę. Kaoru z oddali śmiał się ze mnie, a Hikaru trzymał mnie na rękach. Byłam ja sflaczały balonik. Hikaru nadal z uśmieszkiem psychopaty zaczął mną podrzucać. Kaoru z oddali spoglądał na mnie i na Hikaru.

***Raito***


Szedłem kilka kroków za Hikaru, który niósł Taigę i Kaoru, który nadal sie śmiał. Myślałem, w zasadzie sam nie wiem nad czym. W końcu dotarliśmy do jej pokoju.
Po jakims czasie dziewczyna sie ocknęła. Ja siedziałem na krześle kawałek od niej. Spojrzała na mnie nieco speszona.
-G-gdzie moi bracia?- Spytała cicho.
-Na stołówce. Stwierdzili, ze muszą coś zjeść.- Odpowiedziałem.- Wszystko w porządku?- Zapytałem.
-T-tak... Chyba...

***Taiga***

-Przepraszam- Powiedziałam spuszczając głowę.
-Nie masz za co. - Powiedział Raito uśmiechając się. Ten dzień był moim najszczęśliwszym w  życiu. Nic nie opisze mojej radości przybycia braci do tego psychiatryka. Raito był dla mnie bardzo miły i uprzejmy. Zastanawiam się dlaczego w akademii nic się nie dzieje.
-Jakoś tak spokojnie.-Powiedziałam. Po chwili słuchać było skrzeczenie.
-No i wykrakałaś.- Wstałam i pobiegłam w stronę odgłosów, obróciłam się i krzyknęłam uśmiechając się.
-Chodź! Szybko!

***Raito***


Uśmiechnąłem się i pobiegłem za dziewczyną. W miarę, jak kluczyliśmy po korytarzach odgłosy stawały sie coraz głośniejsze.
-Jak myślisz? Co to jest?- Spytała nagle dziewczyna.
-Brzmi jak zepsuty silnik starego chevroleta, ale to na pewno nie to.- Mruknąłem.- To tam! Chodź!- Odezwałem sie z uśmiechem, łapiąc ją za rękę i idąc w stronę dźwięku.

***Taiga***

Zarumieniłam się, ale nie wyrwałam ręki. Biegłam za nim uśmiechając się. Gdy moi bracia przyjechali poczułam że życie ma sens. Gdy wybiegliśmy na zewnątrz, to co widzieliśmy.... Tego się nie spodziewaliśmy. Shiver siedziała w chevrolecie.
-S-S-Shiver!? Skąd ty to masz?!- Zapytałam dezorientowana.
-A co cię to obchodzi?! Przecież widzę że jesteś na randce! -Uśmiechnął się Shiv-chan spoglądając na nasze ręce. Raito trzymał moją rękę a ja jego. Zarumieniłam się, i Rai chyba też. Puściłam jego rękę, i zaczęłam się bronić.
-N-Nie jestem na żadnej randce
!-Wrzasnęłam, a ten prychnął na mnie i zwrócił się do Raito.
-Na twoim miejscu wrzucił bym ją do jeziora.-Wyszczerzył się podle.
***Raito***

Uśmiechnąłem się tajemniczo.
-Na jej miejscu juz dawno odłączyłbym ci hamulce w tym aucie.- Mruknąłem.
Koleś był sarkastyczny, arogancki. Ale potrafiłem sobie z takimi radzić.
-Silnik nie domaga.- Powiedziałem widząc nieudane próby poruszenia auta. Podszedłem i zajrzałem pod maskę. Tu i ówdzie po majstrowałem. Po chwili auto było gotowe, a ja, nieco umazany na czarno cofnąłem się słuchając pracy silnika.- Spróbuj teraz. Jedź przed siebie i wróć dopiero za jakiś czas.- Powiedziałem uśmiechając się ironicznie.

***Taiga***

Gdy Shiver wypowiedział te słowa, coś zakuło mnie w serce. Opuściłam głowę, w tym czasie Raito zaczął naprawiać jego auto. Gdy skończył Shiver spojrzał na mnie i  powiedział.
-Tylko się nie popłacz. - Zaśmiał się podle. Miał racje, miałam zaraz się popłakać, ale powstrzymałam się. Coś we mnie się paliło. Podeszłam do niego i uderzyłam go w twarz.  Podniosłam głowę i się popłakałam.

***Raito***


Wyciągnąłem ręke w stronę auta. To zaryczało i z piskiem opon wyjechało przez bramę główna akademii. Podszedłem do dziewczyny, uniosłem jej podbródek i otarłem łzy zostawiając na jej policzku czarną smugę.
-Wybacz. Zapomniałem o tym.- Mruknąłem spoglądając na swoją rękę.- To kretyn. Nie słuchaj go. Wykorzystuje to, ze stał sie człowiekiem i odbija mu. Nie przejmuj się.- Powiedziałem cicho.

***Taiga***

Dotknęłam dwoma palcami czarnej smugi smaru i uśmiechnęłam się do niego. Kochałam Shivera, był dla mnie jak brat.
-Już się przyzwyczaiłam.- Odparłam. Zanim Shiver odjechał z czerwonym policzkiem, był w szoku. Po raz pierwszy uderzyłam kogoś. Dla mnie to nie jest przyjemne uczucie. Nienawidzę krzywdzić ludzi a głównie dla mnie ważnych. Uśmiechałam się do Raito... Nagle coś mnie zabolało w sercu po czym zaczęłam płakać. Z akademii wyszli HIkaru i Kaoru. Moi bracia podbiegli do nas. Hikaru wziął Raito za kołnież i podniósł do góry.
-Co jej zrobiłeś?!- Wrzasnął. Kaoru w tym czasie pocieszał mnie próbując dowiedzieć co się stało.

***Raito***


Brat Taigi nie podniósł mnie zbyt wysoko, gdyż był w zasadzie podobnego wzrostu co ja. Popatrzyłem na niego z powagą i złapawszy go za nadgarstek ręki którą mnie trzymał odezwałem się.
-Nic jej nie zrobiłem. Nie śmiałbym. Nie jestem Shiverem. Jego pytajcie jak ją traktuje.- Powiedziałem twardo. Chłopak mnie puścił.
-Więc co się stało?- Spytał Kaoru.
-Nie wiem. przed chwilą się usmiechała.- Odpowiedziałem. Podszedłem do dziewczyny.- Taiga...?- Odezwałem się cicho do dziewczyny.

***Taiga***

Raito podszedł do mnie a za nim moi bracia. Wyciągnęłam ręce nadal szlochając i położyłam na czołach Hikaru i Kaoru. W ten sposób pokazałam im wszystko przez wizję. Oboje byli w szoku że coś takiego przetrwałam.
-Za dużo negatywnej Energi jak na młodą czarodziejkę.- Powiedzieli w tym samym czasie moi bracia. Otarłam łzy i spojrzałam na Raito.
-Dziękuje że wytrzymujesz z taką beksą jak ja. -Powiedziałam cicho.

***Raito***


-Nie jesteś beksą. Jesteś po prostu wrażliwa. Masz pełne prawo do płaczu.- Odpowiedziałem spokojnie.
Taka była moja opinia.
-Może się przejdziemy?- Zaproponowałem.- Niebieska nie wypuści nas za mury akademii, ale przynajmniej mają tu las i ogród.- Uśmiechnąłem sie lekko do dziewczyny.

***Taiga***

Spojrzałam na Hikaru a ten znów miał uśmiech psychopaty który wygrał w zdrapkę...
-HŁEHŁEHŁE....- Zaśmiał się podejrzliwie. Kaoru w tym czasie uśmiechał się patrząc na nas w końcu krzyknął śmiejąc się.
-Ty pacanie!- Kaoru uderzając Hikaru w głowę. Jak zwykle moi bracia potrafili poprawić mi humorek, zaśmiałam się.
-Jasne, z przyjemnością.- Uśmiechnęłam się chichocząc. Ruszyliśmy powoli w stronę lasu

***Raito***


Szliśmy w ciszy przez las. W końcu postanowiłem zagadać.
-Długo tu już jesteś? Chodzi mi o akademię- Zapytałem.
-Trochę dłużej niż ty. Słyszałam, ze twoi rodzice także tu uczęszczali. Jak to możliwe?
-Owszem, uczyli się tu. I tu sie poznali. Opowiadali mi, ze pewnego dnia się pokłócili. Ojciec odszedł, a później zginął. Kiedy mama sie o tym dowiedziała postanowiła go pomścić, ale również zginęła. Urodziłem sie w zaświatach. Tam czas płynie szybciej niż tu. Przed osiemnastymi urodzinami musiałem się stamtąd wynieść. I postanowiłem zjawić się tu.- Opowiedziałem w skrócie.
-No a... Twoja dziewczyna... Bo pewnie jakąś masz... Została tam?- Zapytała dziewczyna czerwieniąc sie.
-Nie mam dziewczyny.- oznajmiłem patrząc przed siebie.

***Taiga***

Zdziwiłam się, że ktoś taki jak on nie ma tej najważniejszej osoby.
-Aha...- Mruknęłam.
-A ty? Masz... No wiesz... Chłopaka?- Zapytał się Raito patrząc w niebo.
-Nie... Ale powiedzmy że nawet byłam zaręczona.- Spuściłam głowę. Nagle usłyszałam szeleszczenie krzaków, schowałam się za chłopakiem. Nagle z nich dosłownie wytoczył się Shiver z karabinem i strzelił mi policzek. Byłam w szoku... Miałam całą czerwoną twarz od farby. Za Shiverem z liści wytoczyła się Andromeda i jej kumpel łoś. Oni zaś strzelali w Raito.

***Raito***


Byłem w szoku. Wyciągnąłem rękę w jego stronę i natychmiast przede mna pojawiło się pole siłowe.
-Znowu ty?! Jesteś strasznie upierdliwy, stary.- Mruknąłem.
Wymamrotałem pod nosem kilka zaklęć. Farba, która znajdowała się na mnie i na mojej towarzyszce "odkleiła" się od nas i poszybowała w stronę Shivera i jego znajomych. Wyglądali jak dzieło Picassa.
-Dobra, wygrałeś, ale następnym razem to bedzie klej!- Krzyknął chłopak i odszedł.
-Mówiłaś, ze byłaś zaręczona... Nie chcę byc wścibski, ale... Czemu juz nie jesteś?- Zapytałem.

***Taiga***

Dotknęłam swojej twarzy.... Była czysta. Opuściłam wzrok i obróciłam głowę w prawo.
- Bo zginął...- Wymamrotałam. Nastała chwila ciszy....
-Przepraszam nie usłyszałem...- Powiedział chłopak zakłopotany. Już chciałam się popłakać, jednak się powstrzymać. Złapałam swój szalik z całej siły i zamykając oczy wrzasnęłam chłopakowi prosto w twarz.
-Bo zginął!!!- Chłopak był zszokowany.

***Raito***


Było mi głupio. Przyznaję. Nie wiedziałem co mam powiedzieć.
-Wybacz... Ja... Nie chciałem... Nie chciałem cię urazić...- Powiedziałem cicho.- Przepraszam. Jestem idiotą....- Mruknąłem z rezygnacją.
Nie odzywałem się przez chwilę. Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Bałem się, ze coś jeszcze zepsuję. Ale stojąc tak jak kretyn wcale nie poprawiałem sytuacji.

***Taiga***

Przez chwilę stojąc w ciszy rozmyślałam co dalej mam powiedzieć.
-Nie jesteś idiotą... Nie wiedziałeś.- Uśmiechnąłem się. Raito także się do mnie uśmiechnął.
-To co? idziemy dalej?- Zapytał.
-Jasne.- Odparłam. Szliśmy przez las rozmawiając i śmiejąc się z różnych bzdetów. Nagle Ni stąd ni z owąd wpadliśmy w siatkę.
-Ajć-ć-ć- mruknęłam. Otworzyłam oczy, a my zostaliśmy złapani w sieć  jak zwierzęta na polowaniu. Byliśmy w niezręcznej sytuacji. Moja ręka prawa ręka i lewa stopa utknęły w siatce a Raito leżał na mnie. Zrobiła się cała czerwona.

***Raito***


Czułem się... Dziwnie.
-No dobra. Co za idiota to tutaj zostawił?- Spytałem sam siebie.
Odplatałem Taigę z siatki i zmieniłem nas miejscami. Nie wiem jak długo wytrzymałbym wisząc tak nad nią, żeby nie zrobić jej krzywdy.
-Cóz... Nie pamiętam zaklęcia na rozwiązywanie węzłów... Wiec jeśli nie masz przy sobie noża, to trochę tu posiedzimy.- Mruknąłem.

***Taiga***

Wybacz... Nie jestem seryjnym zabójcą więc nie noszę takiego sprzętu...- Zachichotałam. Nagle z krzaków wybiegł Shiver Łoś i Andromeda...
-Ha! No i co teraz cwaniaki!?- Zaśmiał się Shiver.
-Andromeda ?! A ty czemu pomagasz Shiverowi?!- Zapytałam, po czym andromeda wy skrzeczała.
- Aha... Czyli że Shiv Ci obiecał zabawę w komandosów....- Trochę się zawiodłam. Ale cóż, lecz nagle zapaliła mi się żarówka...
-Zapomniałeś Shiver że ja mogę się wydostać...-Uśmiechnęłam się przyjaźnie...
-A niby jak?!- Zapytał śmiejąc się ze mnie... W tym czasie Raito coś do mnie mówił, ale nic nie słyszałam... Zamknęłam oczy i zaczęłam wymawiać zaklęcie. Moje włosy uniosły się... Nagle cała sitka zamieniła się w motyle które delikatnie odstawiły mnie i Raito na ziemię.
- A no tak... Tak bardzo byłaś zajęta beczeniem po kontach, aż zapomniałem że umiesz czarować.- Prychnął.

***Raito***


-Nie wiem jak jej ale mnie tam było całkiem dobrze. W takim towarzystwie...- Uśmiechnąłem się zaczepnie.
-Z tą płaczką? Gdyby dawali jej grosza za kazdą łzę, to byłaby miliarderką.- Spojrzałem wrogo na Shivera.
-Trzymajcie mnie, bo jak nic gościowi przydzwonię.- Mruknąłem.
-Przydzwonisz mi?- Zapytał z niedowierzaniem chłopak.
-No nie, [Cenzura], walca z tobą zatańczę.- Odpowiedziałem mu sarkastycznie. Spojrzałem na stworzenie za nim. To chyba był Feniks, o ile się nie mylę.- To twoje stworzonko?- Odezwałem się do Taigi.
-Tak. Tylko, że teraz... Powiedzmy, że chwilowo zmieniła front.
-Całkiem pokaźnych rozmiarów zwierzątko. Znaczy wiesz, nie żebyś była gruba, czy coś.- Uprzedziłem, nim Andromeda się na mnie rzuciła.

***Taiga***

Andromeda miała kompleks na punkcie swojej wielkości... Zawsze była największa z feniksów mojego rodu. Rzuciła się na Raito, on zaczął się bronić. Chciałam ją odciągnąć, gdy An-chan obróciła się w moją stronę nie wiedząc że to ja i uderzyła mnie w głowę dziobem. Upadłam na ziemie. Po mojej twarzy spłynęła krew. Nic nie słyszałam a świat był rozmazany. Widziałam tylko jak nad mną pojawili się Raito i Shiver. Już nic więcej nie ujrzałam.

***Raito***


Rzuciłem sie w stronę upadającej dziewczyny. Padłem obok niej na kolana.
-Taiga! Spójrz na mnie. Nie zasypiaj.- Mówiłem do niej. Jednak to nic nie dało i zamknęła oczy. Wziąłem ją na ręce z zamiarem zaniesienie do jej pokoju. Zwróciłem się do Shivera, który stał obok.- Leć po pielęgniarkę. Powiedz jej żeby przyszła do pokoju 122.
-Nie będziesz mi rozkazywał!- Syknął chłopak.
-Jeżeli zaraz nie ruszysz tyłka to może to się źle skończyć. Dostała dość mocno. Jeśli to coś poważnego, a ty nie wezwiesz pomocy... To ci obiecuję, że będziesz gryzł ziemie.- Warknąłem. Koleś chciał coś jeszcze powiedzieć, ale odpuścił.
Za pomocą jednego z zaklęć teleportowałem się do akademii, przed drzwi pokoju z numerkiem 122. Wszedłem do środka otwierając drzwi  "kulturalnie" nogą. Położyłem nieprzytomną Taigę na łóżku. Wtedy do pokoju wbiegli jej bracia patrząc na mnie z rządzą mordu.
-Co się stało?!- Krzyknął Kaoru.
-Andromeda się na mnie rzuciła. Taiga próbowała ją uspokoić. Podeszła do niej. Andy myślała, że to ktoś innych i uderzyła ją dziobem.
-Jestem!- Do pokoju wleciał również Shiver, a tuż za nim pielęgniarka.
-No prosze! Shiver. To może nam teraz opowiesz, co takiego robiłeś naszej siostrze?- Mruknął Hikaru.
-Później się policzycie. Teraz proszę wszystkich o opuszczenie pokoju.- Odezwała sie kobieta w białym fartuchu.
Wykonaliśmy posłusznie jej polecenie.
Czekaliśmy na korytarzy jakąś godzinę. Siedziałem opierając sie o ścianę, tuż obok drzwi. Na wprost mnie stali Kaoru i Hikaru, a jakieś pięć metrów od nas przestępował z nogi na nogę zdenerwowany Shiver.

***Taiga***

Leciałam ku nie zbadanej czarnej otchłani. W myślach sobie powtarzałam... ,,Boję się! Boję!"... Odtworzyłam powoli oczy... Leżałam na łóżku, a nad mną stała pielęgniarka. Podniosłam głowę, ale coś mnie zakuło jak bym miała w niej milion igieł.
-Leż... Musisz teraz odpoczywać.- Powiedziała kobieta. Obróciłam głowę w prawo i w lewo, rozglądając się po pomieszczeniu. Pielęgniarka wyszła, a chwile po niej weszli moi bracia i dwóch chłopaków... Których nie znałam

***Raito***


Wszedłem do pokoju jako ostatni. Stałem z tyłu patrząc w podłogę, kiedy Hikaru i Kaoru podbiegli do Taigi wypytując jak się czuje. Shiver stał niedaleko mnie. Po kilku minutach Niebieskooka spojrzała na mnie i na Shivera i odezwała się.
-Przepraszam... Ale kim wy jesteście?- Zapytała a ja podniosłem na nią poważny wzrok.
-N-nie pamiętasz mnie?- Odezwał się bakugan w ludzkiej postaci.
-Wybacz... Nie.
-Więc mnie tym bardziej nie pamięta...- Powiedziałem do siebie.

***Taiga***

Spojrzałam na Hikaru i Kaoru stojących nad mną. Na ich twarzy widać było że są w szoku. Nagle szybko podbiegł do mnie chłopak o ognistych włosach i kucnął przy łóżku.
-T-Taiga! Naprawdę mnie nie pamiętasz?!- Zapytał spanikowany chłopak. Patrzyłam na niego i próbowałam sobie przypomnieć. Chłopak który nic nie mówił podszedł do ognistowłosego i pociągnął go do góry za koszulkę.
-Zrozum to... Ona nas nie pamięta...- Powiedział białowłosy chłopak. Nie znałam ich ale...
-Chętnie się z wami zaprzyjaźnię.- Uśmiechnęłam się przyjacielsko.


***Raito***


Dziewczyna uśmiechnęła się do nas. Odwzajemniłem jej uśmiech, ale nieco sztucznie. Zastanawiałem sie, jak daleko sięga jej amnecja i jak przywrócić jej pamięć. Wtedy do pokoju wpadła jakaś dziewczyna. Miała czarne, proste włosy do ramion z prosto obcięta grzywką. Ubrana była w fioletowe spodnie do kolan szelkami w szachownicę, czarną bokserkę z czaszką i rozwiązane glany.
-Ha! Wiedziałam, że będziesz siedział ze swoją dziewczyną! Byłam u niebieskiej. Na moja prośbę zmieniła mnie w człowieka.- Rozpoznałem w niej mojego bakugana.
Przetarłem dłonią twarz. Złapałem dziewczynę za łokieć i wyprowadziłem z pokoju.
-Jeden. Taiga nie jest moja dziewczyną. Dwa. Straciła pamięć, więc nie wyskakuj z takimi tekstami. Mam zamiar przypomnieć jej wszystko po kolei. Tylko muszę poszukać osób, które ją znają i są tu dłużej niż ja. Trzy. Skoro jesteś człowiekiem to mi w tym pomożesz.- Powiedziałem.
-A...- Czarnowłosa juz chciała sie sprzeciwiać, ale nie dopuściłem jej do słowa.
-Ani słowa.
-Więc powiem trzy.- Rzuciła oburzona. Spojrzałem na nią wzrokiem mówiącym "no dawaj".- Niech ci będzie.- Mruknęła.


***Taiga***

Gdy Białowłosy wyszedł z dziewczyną...
-T-To mój chłopak?-Zarumieniłam się, patrząc na Braci.
-Nie... Chyba nie.-Powiedział Kaoru. Spojrzałam na Hikaru, a ten miał na twarzy uśmiech psychopaty który wygrał na loterii.
-Mam Deja Vu...- Powiedziałam, a Kaoru zaczął się śmiać. Spojrzałam na Chłopaka po mojej prawej stronie... Czymś się martwił....
-Wszystko dobrze?- Zapytałam zaniepokojona. Chłopak spojrzał na mnie...
-Przepraszam...- Powiedział po czym upadł na kolana i położył głowę na moim łóżku. Po jego policzku spłynęła łza. Zaskoczyło mnie to. Położyłam swoją rękę na jego głowie i zaczęłam go głaskać.
-Wiesz co? Przypominasz mi kogoś... Bardzo ważnego dla mnie co był ze mną zawsze.- Chłopak podniósł głowę i spojrzał na mnie zaskoczony. Rozpłakał się i przytulił mnie. Uśmiechnęłam sie i obielam go. Wszędzie poznam ten charakter... Niby że odważny, zwariowany... Ale wrażliwy i troskliwy... Shiver. Nie zwróciłam uwagi że ktoś wszedł do pokoju.
-Czas rozpocząć operację.... ,, Powrót pamięci"!-Wrzasnęła jakaś dziewczyna.

***Raito***


Po dwóch dniach nieudanych poszukiwań miałem dość. Rozmawiałem ze wszystkimi uczniami akademii, ale żaden nie miał nic istotnego do powiedzenia.
Skierowałem swoje kroki do pokoju 122. Zapukałem, po czym, oczywiście za pozwoleniem, wszedłem.
-Cześć. Jak się czujesz?- Spytałem niebieskowłosą, siedzącą na wózku przy oknie, z książką.
-Z dnia na dzień coraz lepiej. Ale nadal nic nie pamiętam.- Oznajmiła i spojrzała w okno.- Taka ładna pogoda. Rai... Czy mógłbyś... Zabrać mnie na spacer? Od kilku dni nic nie robię tylko siedzę tutaj.
-Jasne.- Uśmiechnąłem się.
Teleportowałem nas na zewnątrz, ponieważ po drodze było dużo schodów.
-Mam zamiar ci coś pokazać.- Odezwałem się.
Droga, którą wybrałem wiodła przez las, na wzniesienie. Idąc tam, wcale nie było czuć, ze wędruje się pod górę. Powoli zaczęło zachodzić słońce. Zatrzymałem się.
-To tutaj.- Powiedziałem. Stanąłem przed dziewczyną i wyciągnąłem do niej rękę.- Mogę?
Po chwili wahania Taiga złapała mnie za rękę i powoli wstała. Podszedłem z nią nieco w stronę krawędzi. Stad można było podziwiać panoramę prawie całego wymiaru.
-Jak tu pięknie...- Odezwała się cicho niebieskooka.

***Taiga***

Nigdy nie widziałam takiego widoku... Przynajmniej odkąd pamiętam. Poczułam powiew wiatru na twarzy, który bawił się moimi rozpuszczonymi włosami. Zamknęłam oczy i stałam wsłuchując się w niego... Po dwóch dniach siedząc w zamkniętym pomieszczeniu, było to cudowne uczucie. Otworzyłam powoli oczy i spojrzałam na Raito...
-Dziękuje.- Uśmiechnęłam się, po czym z powrotem spojrzałam na piękną panoramę wymiaru. Wpadłam na pomysł... Wyciągnęłam kulę Andromedy i wypuściłam ją z niej... Staliśmy na krawędzi wzgórza. Pod nami była dość duża przepaść a na dole łąka.  Spojrzałam na An-chan, uśmiechnęłam się...
-Wiesz co masz robić...- Andromeda wzbiła się w powietrze, a ja zbliżyłam się ku krawędzi. Obróciła się w stronę Raito, złapałam go za dłoń i pociągnęłam go razem ze mną w dół...
-Co ty robisz?!- Wystraszył się Rai. Ja jednak mu nie odpowiedziałam... Zamknęłam oczy i leciałam w dół trzymając chłopaka za dłoń. Spadaliśmy tak przez dziesięć sekund, aż zbliżyliśmy się do końca naszej wycieczki. Nagle Andromeda wyprzedziła nas i złapała na swój grzbiet. Wzlecieliśmy w górę...
-I jak było? -Uśmiechnęłam się do Rai'a

***Raito***


Przez chwile nie wiedziałem co sie dzieje. Po chwili się odezwałem.
-To było po prostu...- Nie mogłem się wysłowić.- Musimy to kiedyś powtórzyć.- Zaśmiałem się.
Do akademii wróciliśmy po zmroku. Odprowadziłem Taigę pod drzwi pokoju. Wróciła już na nogach. Stwierdziła, ze czuje się świetnie.
Staliśmy teraz Przed drzwiami z numerem 122.
-Zdecydowanie musimy to kiedyś powtórzyć.- Powiedziałem cicho, uśmiechając się. Większość uczniów już chyba spała.
-Tak. Fajnie było.- Odpowiedziała dziewczyna.

***Taiga***

Moi braci teraz pewnie patrolują teren całej akademii... Weszło im to w nawyk. Od kiedy straciłam pamięć mam pustkę w głowię, ale także nie mam żadnych zmartwień.
- Obiecujesz że to powtórzymy?- Zapytał się Rai.
-Oczywiście.- Odparłam uśmiechając się. Staliśmy i rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę.
- No to, do zobaczenia jutro.- Powiedział Raito.
- Do zobaczenia- Uśmiechnęłam i obróciłam się w stronę drzwi. Nacisnęłam klamkę gdy...
- Taiga!- Krzyknął Rai.. Ja ledwo się obróciłam ...
-Ta..- ...A Rai zatkał mi usta...Pocałował mnie. Byłam w szoku. Trzymał mnie mocno za ramię. Gdy puścił, ja bez słowa zrobiłam dwa kroki w tył i wbiegłam do pokoju.

***Raito***


Pocałowałem ją. Tym razem to był czysty impuls. Nie wiedziałem co robię. Dziewczyna po chwili zniknęła za drzwiami pokoju. Wpatrywałem się chwilę w miejsce gdzie zniknęła. Po chwili jednak ruszyłem w swoja stronę. Przetarłem dłonią twarz mrucząc do siebie.
-Kretyn, idiota...
-Nie zaprzeczę.- Odezwała sie wesoło Sleyder podskakując teraz obok mnie.
-Cicho bądź. Daj mi się trochę zjechać.
-Mogę ci pomóc jeśli chcesz.- Zaśmiała się dziewczyna.
-A weź ty idź pomęczyć kogoś ze swojego gatunku bakugano-ludzko-podobnych.- Wypaliłem.
-Dobra panie złośniku. Dziś dam ci spokój, ale jutro na to nie licz.- Sleyder poszła w swoją stronę, a ja wróciłem do pokoju.
Usiadłem na łóżku z długopisem w ręku i kontynuowałem rysowanie po ścianie.

sobota, 22 września 2012

Łzy anioła...

Znacie może to uczucie, kiedy nagle zostajecie oderwani od swoich codziennych zajęć i wciągnięci do porachunków “Utalentowanych”? Nie? Właściwie, to jest mój chleb powszedni...
Nawet tutaj, w miejscu zwanym Baku-Akademią, w miejscu, które nie widnieje na żadnej mapie, jestem wciągana w gierki innym istot, którym należy położyć kres. I do tych istot należy rasa piekielnych demonów.
I nawet teraz, krocząc z tym listem w dłoni, zmierzając ku portalowi nie mogę wyzbyć się tego uczucia... Poczucia winy... Zaraz pozbawię życia jedną z istot, która także ma prawo do swojej egzystencji. Jednakże taka już kolej rzeczy. Bez demonów my nie bylibyśmy potrzebni.
Nauczyłam się tłumić emocje w ich zalążku. Nie mogę dopuścić do głosu swojego serca i wywyższyć jego głosu ponad rozsądek. To grzech. Jeden z głównych grzechów mogących doprowadzić do stania się Upadłym.
Wiecie może kim jest Upadły? To anioł, którego pozbawiono mocy poprzez obcięcie jednego ze skrzydeł, a potem pozostaje już zesłanie na potępienie. Upadłych jest niewielu i rodzą się bardzo rzadko. Często czasem pod wpływem miłości.
Miłość do śmiertelnika jest jednym z grzechów głównych. Dlaczego więc moja matka jeszcze żyje? Rada ułaskawiła ją, wiedząc, że nosi w sobie potomstwo, które następne będzie władać Królestwem.
Jednym z najsurowiej karanych przestępstw jest darowanie życia demonowi, którego określić możemy jako źródło wszelkiego zła. Nawet jeśli jest nam żal, nawet jeżeli nasze serce jest w ucisku, musimy pozbawić go egzystencji.
Las przed Akademią zawsze miał w sobie coś tajemniczego i niezwykłego, coś w rodzaju przyciągania. Nigdy nie mogłam oprzeć się, by tam nie pójść, by chociażby poleniuchować sobie nad tym pamiętnym jeziorkiem.
Spojrzałam na moje dłonie, osłonięte śnieżnobiałym materiałem rękawiczek. Czy tak naprawdę one blokowały moją moc? Nie, nie byłam tego pewna, chociaż Arisu cały czas upewniała się, że działają. Jednak czując tą przeszywającą na wskroś energię, zaczęłam tracić nadzieję.
- Czuję ją... - wyszeptałam tylko, przymrużając oczy. - Mój umysł wypełnia nieznana mi aura... - z moich błękitnych oczu mimowolnie zaczęły płynąć łzy. Ta moc... Niewiarygodne... - Dlaczego musiałeś ukrócić tyle istnień?! - dopiero teraz to spostrzegłam. Jego aura skażona zabijaniem istot, które niczym mu nie zawiniły.
Mimowolnie upadłam na kolana.
Nawet mnie, osobę teoretycznie bezuczuciową, poruszyła waga jego czynów.
I nagle uderzyła we mnie kolejna energia, o wiele słabsza od poprzedniej. Zapewne należała do jakiegoś podrzędnego demona, którego klan ostatnio wykończyłam.
- To ty zabiłaś... To ty zniszczyłaś... - spojrzałam na istotę przez łzy. Rzeczywiście, miałam rację. Poprawnie określiłam jego pochodzenie. Chłopak wręcz rzucił się na mnie, chcąc zadać cios. Odepchnęłam dziewczynę, szybko podniosłam się i złapał oponenta za gardło, przyduszając go. Przeciwnik obdarzył mnie zdziwionym spojrzeniem, w krwistoczerwonych tęczówkach zaczęło dogasać życie.
- Przepraszam... Po prostu po to istnieję... - po chwili zamienił się w proch pod wpływem mojej energii. Nie mogłam mu darować życia. Jasno został mi przedstawiony cel mojej egzystencji.
Wykryć...
Zapobiec...
Zniszczyć...
Czy naprawdę chciałam mordować? Na początku okazało się to trudne. Koniec końców, jednak wyzbyłam się swoich uczuć na rzecz ogromnej mocy zamkniętej w moim zlodowaciałym sercu.
Tak, zlodowaciałym, ponieważ...
Byłam lodem w swojej najczystszej postaci...
Lodem, który chciałby, ale nie może poddać się emocjom...
A taki lód każdy chce zniszczyć...
Moja moc została naznaczona tym piętnem już od początku moich narodzin, chociaż nigdy nie byłam tego świadoma.
W końcu... Co to znaczy “moc? Może to synonimy “potęgi”, “władzy”? Inaczej jednak ja spoglądam na to zagadnienie. Kiedy ktoś zadałby mi pytanie, czy naprawdę chciałabym się nią posługiwać, odpowiedziałabym:
To niczym ciężar, który ja miałabym dźwigać na swoich barkach... A ja nie chcę przez ten ciężar stoczyć się na samo dno...
Starłam ostatnią łzę z mojego bladego policzka . Minęłam jeziorko, przeglądając się w nim. Na szczęście na twarzy nie zauważyłam ani jednego zaczerwienie. To dobrze, nikt nie zauważy mojej chwili słabości.
Wracając do tej przerażającej energii... Pomimo, że chłopak bardzo dobrze tłumił swoją aurę, potrafiłam go bardzo dobrze wyczuć. Chociaż nie spotkałam się jeszcze z tego rodzaju mocą, śmiało mogłam powiedzieć, że mógłby zmieść parę demonów z powierzchni ziemi za sprawą skinięcia palca.
Przekraczając próg budynku, jeszcze raz upewniłam się, że w powietrzu nie czuć ani trochę mojej energii. Nie chciałam poznawać go poznawać, a tym bardziej sprawiać, by odkrył moją prawdziwą osobowość. Na szczęście przebywając w krainie snów, automatycznie duszę przenoszę się do Królestwa. Tam w spokoju odpocznę.
Zmęczona padłam na łóżko.
Zapewne Rose zgubiła się gdzieś w Akademii. Nie dziwię jej się, ale wielokrotnie ostrzegałam ją, żeby zawsze brała ze sobą mapę.

To nie była czysta energia...

Słońce powoli chyliło się ku zachodowi,a ja leżałem na łóżku i rozmyślałem.
Co ja tu właściwie robiłem?Po co wszedłem do tego portalu?Czy to był zwykły impuls,czy też instynktownie przeczuwałem że jestem tu potrzebny?
Dotąd wyczułem tu kilka interesujących energii.Jedną z nich był niewątpliwie Saiyanin,dosyć silny...aczkolwiek nie dorastał mi do pięt.Ale ciężko dorównywać efektowi fuzji Potara...w dodatku zdolnemu do przejścia na Super Saiyan 2.
Druga z energii...hm...ta trochę mnie martwiła...sam fakt że była w stanie mi zagrozić...to było niewiarygodne.Na dodatek było w niej coś wyjątkowego...coś nie z tego świata.
To nie była czysta energia...była jakby....wzmocniona?Naładowana czymś tajemniczym?
Już w tym momencie wiedziałem że zostanę w tej wariackiej Akademii,choćby po to żeby dowiedzieć się czegoś o posiadaczu tej niezwykłej mocy.
Wstałem z łóżka i podszedłem do oszklonej ściany.Wbiłem wzrok w zachodzące słońce,nawet nie mrużąc oczu.
W szybie odbijał się blask kolczyków Potara,jednego z najważniejszych boskich artefaktów.
Odpiąłem sobie z ucha jeden i przyjrzałem mu się uważnie.Złota kulka jarzyła się nienaturalnym blaskiem.Jasnym,acz przyjemnym dla oka.
Z uśmiechem wpiąłem go na swoje miejsce.
Wolnym krokiem wyszedłem na korytarz i ruszyłem nim,uprzednio zamykając za sobą drzwi.
Nadal całkowicie tłumiłem swoją Ki,nie chciałem żeby wykryto mnie za szybko.To ja chciałem zaskoczyć tą tajemniczą dwójkę,nie odwrotnie.
Osoby które mijałem,patrzyły na mnie z nieukrywanym zdziwieniem,może nawet strachem...?
Nie wyglądali na starszych niż 16 lat,ja miałem 19.
Uniosłem się w powietrze i wyleciałem przez okno.Lekko wylądowałem na dachu i kontynuowałem podziwianie zachodu Słońca.
- Jedno im przyznam... - mruknąłem - ...ładnie tu.
- Jak raz przyznam Ci rację - odrzekł Wolfurio,patrząc w stronę pobliskiego lasu
- Pierwszy raz w ogóle masz okazję do przyznania mi racji... - zauważyłem z nieskrywaną złośliwością - ...powstałem przecież dzisiaj.
- No w sumie... - Bakugan wskoczył na moje ramię i wbił wzrok w zachodzące Słońce
Gdy kula całkowicie zniknęła za horyzontem,wstałem i ziewnąłem.
- Idziesz spać królewno? - zarechotał Wolfurio
- Nie... - odrzekłem - ...czas opustoszyć "szkolną" stołówkę...
- O tej porze?
- Potraktujmy to jako kolację - odparłem spokojnie
Ponownie uniosłem się w powietrze i wróciłem na ten sam korytarz.
Nie było tu już praktycznie nikogo,jednak w oddali dało się słyszeć miarowe stukanie,jakby ktoś biegł.
Po chwili dało się wychwycić także płacz,i wkrótce zza rogu korytarza wybiegła jakaś dziewczyna.
Miała długie,czarne włosy i zielone oczy,teraz załzawione.Trzymała się za prawy nadgarstek.
Zastąpiłem jej drogę i odezwałem się spokojnie
- Kon'nichiwa,coś się stało?
- To nie Twoja sprawa! - dziewczyna chciała mnie wyminąć,ale złapałem ją za lewą dłoń,ponieważ prawa była najwyraźniej złamana
- Powiedz mi - spojrzałem jej w oczy i delikatnie ująłem jej prawą dłoń - A tymczasem to naprawię.Może być taki układ?
- J-Ja... - czarnowłosa z wahaniem spoglądała to na swoją dłoń,to na mnie
Była strzępkiem nerwów,byłem w stanie to wyczuć.
- D-Dobrze... - szepnęła - Mój brat...odnaleźliśmy siebie niedawno,a on już...nie...nie żyje... - jeszcze kilka łez spłynęło po jej policzkach
- Czy on nazywał się Shinozaki? - spytałem przykładając dłoń do jej uszkodzonej ręki
- T-Tak...skąd wiesz...?
- Kiedy tu przybyłem...dyrektorka rozmawiała z jakąś Geufredą...i ta druga powiedziała że Shinozaki popełnił samobójstwo...
Dziewczyna spuściła głowę.
- Posłuchaj...nie zamierzam Cię pocieszać,ale wiem że po wszystkim trzeba się podnieść i iść dalej...poradzisz sobie,jestem tego pewien.No,skończone!
Puściłem jej dłoń,teraz już zdrową.
- Dziękuję... - czarnowłosa zgięła i rozprostowała palce - Tak przy okazji...nazywam się Akemi Ichiro.
Zawahałem się.Czy zdradzanie chociażby swojego nazwiska było dobrym posunięciem?
Chociaż...ona nie była posiadaczką żadnej z tych dwóch interesujących mnie mocy.
Ech...niech stracę...
- Akisashi Inizawa - skinąłem lekko głową - A teraz wybacz,głodny jestem...i muszę znaleźć stołówkę
- Zaprowadzę Cię - Akemi lekko się uśmiechnęła - Chodź za mną!
Dziewczyna odwróciła się i ruszyła korytarzem.Szedłem kilka metrów za nią,więc mogłem dobrze się jej przyjrzeć.
Dziewczyna była bardzo ładna,tego nie można jej było odmówić.W dodatku sposób w jaki chodziła...faceci w tej Akademii mieli na co patrzeć.
Lekko się uśmiechnąłem i przyspieszyłem kroku,by się z nią zrównać.Szliśmy około trzy minuty,aż stanęliśmy przed drzwiami z napisem "Stołówka"
- Tu moja rola się kończy - Akemi zasalutowała z uśmiechem - Do zobaczenia!
Obserwowałem ją,dopóki nie zniknęła za rogiem korytarza.Potem szybkim ruchem otworzyłem drzwi i wszedłem do środka.
- TYYY!TYYY!NIE DAM CI MOICH MELONÓW! - wrzasnęła kucharka widząc mnie
- Jakąś traumę przeszłaś kobieto? - spojrzałem na nią jak na idiotkę,którą prawdopodobnie była - Ja tu przyszedłem coś zjeść,w nosie mam te Twoje melony...
Twarz kucharki przybrała odcień szkarłatu,fioletu,zieleni,aż wróciła do normy.
Tymczasem ja wziąłem tacę i zgarnąłem na nią to co było pod ręką.
Poszedłem do stolika i usiadłem przy nim.
- Ciekawe ile jestem w stanie zjeść... - mruknąłem do siebie i wziąłem jedną ze zgarniętych wcześniej kulek ryżowych
Potem drugą...trzecią...piątą...dziesiątą...piętnastą...siedemnastą...
Gdy się skończyły,zabrałem się za resztę.Zawartość tacy zniknęła w około pięć minut.
Nadal byłem głodny,ale kucharka była już wystarczająco przerażona.
- Arigatou - skinąłem głową podczas oddawania tacy - Było pyszne.
- C-Cieszę się... - kucharka zabrała tacę i zajęła się swoimi sprawami
Wyszedłem ze stołówki szybkim krokiem i ruszyłem korytarzem z powrotem do swojego pokoju.
Korciło mnie żeby potrenować,wyzwolić całą swoją moc...to wprawiłoby całą planetę w drżenie...ale nie mogłem.Zostałbym wykryty przez tego Saiyanina,a co gorsza...przez tamtą tajemniczą moc.
Przyznam,ona naprawdę mnie niepokoiła.Była na moim poziomie,mało tego!Coś ją wzmacniało,tak jak mnie kolczyki Potara.
Ale jednak to coś czymś się różniło od moich kolczyków.Znajdowała się w tym otaczająca nas energia.Tak jakby w jednym przedmiocie...w jednej osobie...zaklęty był cały Wszechświat...
Z westchnieniem otworzyłem drzwi mojego pokoju i wszedłem do środka.
Było w nim już kompletnie ciemno.
Automatycznie uświadomiłem sobie że jestem śpiący.
Podszedłem do łóżka i dosłownie na nie padłem.
***
Stałem pośrodku ogromnej sali,przed sporych rozmiarów tronem.
Siedziała na nim jakaś kobieta,obok stała dziewczyna w wieku około szesnastu lat.
Obydwie patrzyły na mnie karcącym wzrokiem,a co ciekawsze...miały białe skrzydła...

czwartek, 20 września 2012

~Przybycie~

***Raito***Ze stołówki wróciłem do pokoju. Przebrałem się w czarną koszulkę bez rękawów i białe spodenki. Przyklęknąłem, zeby zawiazać szaro-białe adidasy. Wyszedłem z pokoju tym razem zabierając moją Sleyder ze sobą. Skierowałem kroki w... Nie wiem dokładnie w którą stronę. Ale wiem, ze szukałem sali gimnastycznej. I po jakichs dziesieciu minutach ja znalazłem. Przy jednej ze ścian stał wielki wózko-kosz z piłkami. Na jego ramie posadziłem bakugana, a ze środka wyciagnąłem piłkę do koszykówki. Rzuciłem nią do kosza, który znajdował się kawałek ode mnie. Przedmiot wpadł do srodka. Podbiegłem po niego i ledwo go dotknąwszy rzuciłem ponownie.tym razem odbił się od obręczy. W "zaswiatach" trenowałem koszykówkę. I miałem zamiar to kontynuować. Moje 183 centymetry wzrostu mi w tym pomagały. Minęło dwadzieścia minut jednak nie byłem zmęczony. Spocony owszem, ale nie zmęczony. Zatrzymałem się. Związałem włosy w małego kucyka za pomocą gumki z nadgarstka (tak, mam gumke do włosów na ręce. I to często) a potem wznowiłem trening.

***Taiga***Po męczącym tygodniu, spędzonym jako bakugan i towarzyszeniu Shiver'owi w postaci człowieka w jego "ekscytujących" oraz śmiertelnych zabawach. Miała dość... Chowałam sie już wszędzie.... Jeziorko, stołówka, w moim starym i jego i moim nowym pokoju, w piórach An-chan... Wszędzie... Ale on i tak mnie znalazł! I znęcał się nade mną. On myśli że uczy mnie szaleć... Ale on chce mnie doprowadzić do stanu abym popełniła samobójstwo! Wreszcie przypomniałam sobie o jeszcze jednym miejscu o którym Shiver nie wie... Sala gimnastyczna! Ruszyłam w jej stronę jak najszybciej się dało aby mnie nie zobaczył. Gdy dotarłam na miejsce, wleciałam powoli do sali... Zobaczyłam chłopaka... Grał on w kosza... Ja uwielbiałam oglądać sporty... Ale przez to że mam... Miałam 159cmm  nie było szansy na włączenie się do żadnego ze sporów... Oczywiście  te które mnie interesowały. Nagle bakugan siedzący na koszu od piłek zauważył mnie. Pisnęłam i schowałam się za drzwi.

***Raito***Złapałem piłkę w ręce i spojrzałem na mojego bakugana.-Ej, ej!!! Rai!!! Tam, tam, ktoś się chowa!!!- Krzyczała.-Nie drzyj się tak!!! Nikogo tam nie ma. Wydaje ci się.-Ej, ty!!!- Zwróciła sie Sleyder do... Tego kogos.- To zamknięty trening. A bilety sa dostepne u mnie. Jednak kosztują. Trzy stówki od łepka.-Sleyder!- Odezwałem się.-No dobra! Dwie stówki.-Sleyder!!!- Powtórzyłem z większym naciskiem.-Okej, okej... Nie ma żadnych wejsciówek. Oj przestań sie już chować, wiemy, ze tam jesteś.Zza drzwi wyleciał nieśmiało niebieski bakugan.-Cześć. Jestem Sleyder. A to jest Raito. A ty to...?- Mój bakugan nigdy nie był nieśmiały. Wręcz przeciwnie.-H-hej... J-jestem Taiga...

***Taiga***Gdy bakugan zaczął krzyczeć. Myślałam czy się pokazać czy nie. No chyba mnie nie zabiją... Jedyne co to pobiją. Jednak sie zdecydowałam i wychyliłam... Bakugan Się przedstawił i chłopaka rzucającego do kosza. Także się przedstawiłam. -Cz-czy mogę popatrzeć?- Spytałam nie śmiało chłopaka oraz bakugana.-Jasne.- Odpowiedział Raito. Podleciałam i usiadłam koło Sleyder.

***Raito***Wykonałem trzy, może cztery udne rzuty i jeden nieudany. Ale jedna myśl nie dawała mi spokoju. Czułem aurę niebieskiego bakugana. Była ludzka.-Ty nie jesteś bakuganem, prawda, Taiga?- Zapytałem podbiegając i łapiąc piłkę.-Z-zgadza sie. Ale... Skad wiesz?-Twoja aura cię zdradziła. I wydaje mi się, ze nie bardzo ci się to podoba.-No... Znaczy się... E....Nie czekajac na odpowiedź, czy pozwolenie podszedłem do dziewczyny, szepczac zaklęcie. Dookoła niej rozwinęła się granatowa chmura dymu. Opadła po chwili i na koszu, obok mojego bakugana siedziała drobna, niebieskowłosa dziewczyna. Jej stopy wisiały kawałek nad podłogą. Wyciagnąłem rękę w jej strone, oferując pomoc przy zejściu. Taiga z niej skorzystała. Usmiechnąłem sie lekko w jej stronę. Przez chwilę milczeliśmy.-Moze spróbujesz zagrać, zamiast tak sie przygladać?- Zaproponowałem w końcu.-Ale... Ja nie umiem....-No to trzeba cie nauczyć.- Oznajmiłem z szerokim uśmiechem.Dziewczyna zamyśliła sie na chwilę.-No dobrze.- Zgodziła się.Podałem jej piłkę.-To nic trudnego. Kozłować zapewne umiesz.- Taiga odbiła piłkę parę razy o ziemię.- Super. Teraz rzuc do kosza.- Dziewczyna wykonała rzut, niestety nieco zbyt mocny. Piłka odbiła się od tarczy kosza i spadła na ziemię. Podszedłem po nią.- Spróbuj... Bardziej... W ten sposób.Oznajmiłem, stajac za nią i układając jej dłonie na piłce. Potem pokierowałem jej rękami tak by rzuciła. Piłka wpadła do kosza. Dziewczyna zaśmiała się.-To fajniejsze niz myślałam.- Oznajmiła.-Tak. A jak juz cie troche podszkolę to zagramy mecz. Jeden na jeden. Co ty na to?- Zaśmiałem sie.

***Taiga***-Z przyjemnością!-Zarumieniłam sie i uśmiechnęłam. Nagle do sali wbiegł Shiver. Od kiedy jest człowiekiem jest dla mnie nie zbyt miły. Spojrzał na mnie. Na jego twarzy było widać zaskoczenie że jestem sobą. Raito patrzył na niego. Bałam się że Shver znów coś wymyśli. Jako człowiek jest sprytniejszy. Nie wiedziałam co robić... Ścisnęłam swój szalik, wyciągnęłam różdżkę z kieszeni i skierowałam ją na mojego ludzkiego bakugana. Moje ręce drżały. Nie chciałam go zranić.

***Raito***Patrzyłem to na Taige to na chłopaka, który wbiegł do sali. Dziewczyna wyciągneła różdżkę. Ręce jej sie trzęsły. Wyglądała jakby... Bała się tego kolesia.-Tu jesteś... Szukałem cię. Szybko zwiałaś.- Odezwał sie chłopak.- Uspokój się, bo zaraz znowu się poryczysz.-W-wcale nie...- Mruknęła błękitnooka.-Taiga... Wszystko w porządku?- Zapytałem.-T-tak pewnie.-No juz idziemy. Mam plany.- Powiedział nieznajomy chłopak. Podszedł, złapał dziewczynę za nadgarstek i pociągnął do wyjscia. Ona nie miała ochoty na jego "plany"-Dobra stop.- Mruknąłem zagradzając kolesiowi drogę.-Spadaj dryblasie. To nie twoja sprawa...- Mruknał tamten puszczając ją.-Ok. Czyli nie po dobroci.- Mruknąłem. Złapałem gościa za kołnierz i podniosłem.- Nie widzisz, ze koleżanka nie ma ochoty sie z tobą w tej chwili bawić?-Co ci do tego?-Nie mam zamiaru patrzeć jak zmuszasz do czegoś dziewczynę. Dlatego teraz ładnie ją przeprosisz i dasz jej spokój.-Chyba śnisz.- Fuknął. Podniosłem go ponad wysokość mojej twarzy.-Nie pytałem się o zdanie.- Powiedziałem twardo.-P-przeprasza.- Mruknął chłopak.-Coś cię nie słychać tu na dole.-Przepraszam! Zadowolony.?!-A żebys wiedział.- Powiedziałem stawiajac go.- A teraz spadaj.

***Taiga***Gdy Shiver próbował nadal zgrywać twardziela... Wychodząc z Sali krzyknął.-Zobaczysz Tai! Jeszcze przyjdę po Ciebie!- Czułam się jak by Shiver któremu się zwierzałam, był moim prześladowcą i to tym który chce mnie wprowadzić w depresję. Jemu się to podobało... Znał wszystkie moje słabości. Czego się boję... Co kocham. On mógł to w każdej chwili wykorzystać. I miałam przeczucie że on się zemści. -D-Dziękuje. -Obróciłam się w stronę Raito.
***Raito***-Palant.- Mruknąłem.- Co to za koleś?-To był... Shiver. Mój bakugan... Niebieska zmieniła go w człowieka.-Coś nie jest dla ciebie za bardzo przyjemny.-Tak... On już taki jest. Od kiedy jest człowiekiem... Troszke go ponosi...- Dziewczyna spuściła wzrok.Podszedłem bliżej niej.-Nie przejmuj się. Dopilnuję, zeby nic ci nie zrobił.- Powiedziałem nieco ciszej. Taiga spojrzała na mnie swoimi niebieskimi oczami.Była ode mnie niższa. Ale... Była... Śliczna... Czułem, ze tracę nad sobą panowanie. Stałem tak blisko niej. Dzieliło nas dziesięć, może mniej centymetrów. Taiga nie cofnęła się ani o krok.

***Taiga***Zamyśliłam się.... Spojrzałam na Raito a on był potwornie blisko mnie. Patrzyłam się nie rozumiejąc sytuacji. Po chwili zrozumiałam, z moich oczu zrobiły się dwie małe czarne kropeczki, po czym się zarumieniłam. Odskoczyłam natychmiast. Ja nigdy nie rozumiem takich sytuacji... Nagle przed oczami pojawiły mi się te scenki z mojego przerażającego snu. Upadłam na kolana, opuściła i złapałam się za głowę. Moje oczy miały jeden kolor... Jakbym oślepła... Ciągle widziałam te straszne sceny... Nic nie słyszałam ani nie widziałam, oprócz krzyków jaki był w moim śnie, oraz hektolitrów krwi wypływających z pod tajemniczych drzwi.

***Raito***Taiga padła na kolana łapiąc się za głowę, by po chwili tak po prostu runąć na parkiet. Podszedłem i klęknałem przy niej. Odwróciłem ją na plecy.-Taiga... Słyszysz mnie?- Odezwałem się na tyle głośno, by mnie słyszała. Jednak ona nie zareagowała.Sprawdziłem jej tętno. Było wyjątkowo nierówne. Wziąłem dziewczynę na ręce i ,przy pomocy mojego "magicznego GPS'a" znalazłem jej pokój. Zaniosłem ja tak. Wszedłem do środka i zamknąłem drzwi nogą. Położyłem dziewczynę na wolnym łóżku. Odgarnąłem jej włosy z oczu. I wtedy dziewczyna zerwała się do pozycji siedzącej z płaczem.-Nie!!!- Krzyknęła przez łzy.

***Taiga***To było jak bym  śniła na jawie. Jak zwykle drzwi, krew, oraz dziewczynka wychodząca z nich. Tym razem wbiegłam przez drzwi zaraz za dziewczynką. To co widziałam to było... Straszne! Na ziemi leżały zwłoki mojej matki, Kiry, Andromedy, oraz moich braci. W tym czasie, dziewczynka podeszła do mnie z nożem i zamachnęła się aby mi go wbić w pierś. Obudziłam się... Leżałam w swoim łóżku. Koło niego siedział Raito. Nie zwracając uwagi na niego,i ruszyłam do bramy wejściowej akademii. Byłam jakby zahipnotyzowana. Raito biegł za mną. Stanęłam przed drzwiami do akademii... Obudziłam się z hipnozy, lecz nadal czekałam na coś co miało się stać. Koło mnie stał Raito i próbował się dowiedzieć co się stało. Ja nadal patrzyłam na Ogromne wrota do akademii... Nagle drzwi się otworzyły... To wejście było spektakularne... Właściwie drzwi się nie otworzyły lecz zostało mocno i gwałtownie kopnięte... Nie wierzyłam własnym oczom... Do środka akademii przez otwarte drzwi wleciała mgła a z niej wyłonili się ... Moi Bracia!?