Słońce powoli chyliło się ku zachodowi,a ja leżałem na łóżku i rozmyślałem.
Co ja tu właściwie robiłem?Po co wszedłem do tego portalu?Czy to był zwykły impuls,czy też instynktownie przeczuwałem że jestem tu potrzebny?
Dotąd wyczułem tu kilka interesujących energii.Jedną z nich był niewątpliwie Saiyanin,dosyć silny...aczkolwiek nie dorastał mi do pięt.Ale ciężko dorównywać efektowi fuzji Potara...w dodatku zdolnemu do przejścia na Super Saiyan 2.
Druga z energii...hm...ta trochę mnie martwiła...sam fakt że była w stanie mi zagrozić...to było niewiarygodne.Na dodatek było w niej coś wyjątkowego...coś nie z tego świata.
To nie była czysta energia...była jakby....wzmocniona?Naładowana czymś tajemniczym?
Już w tym momencie wiedziałem że zostanę w tej wariackiej Akademii,choćby po to żeby dowiedzieć się czegoś o posiadaczu tej niezwykłej mocy.
Wstałem z łóżka i podszedłem do oszklonej ściany.Wbiłem wzrok w zachodzące słońce,nawet nie mrużąc oczu.
W szybie odbijał się blask kolczyków Potara,jednego z najważniejszych boskich artefaktów.
Odpiąłem sobie z ucha jeden i przyjrzałem mu się uważnie.Złota kulka jarzyła się nienaturalnym blaskiem.Jasnym,acz przyjemnym dla oka.
Z uśmiechem wpiąłem go na swoje miejsce.
Wolnym krokiem wyszedłem na korytarz i ruszyłem nim,uprzednio zamykając za sobą drzwi.
Nadal całkowicie tłumiłem swoją Ki,nie chciałem żeby wykryto mnie za szybko.To ja chciałem zaskoczyć tą tajemniczą dwójkę,nie odwrotnie.
Osoby które mijałem,patrzyły na mnie z nieukrywanym zdziwieniem,może nawet strachem...?
Nie wyglądali na starszych niż 16 lat,ja miałem 19.
Uniosłem się w powietrze i wyleciałem przez okno.Lekko wylądowałem na dachu i kontynuowałem podziwianie zachodu Słońca.
- Jedno im przyznam... - mruknąłem - ...ładnie tu.
- Jak raz przyznam Ci rację - odrzekł Wolfurio,patrząc w stronę pobliskiego lasu
- Pierwszy raz w ogóle masz okazję do przyznania mi racji... - zauważyłem z nieskrywaną złośliwością - ...powstałem przecież dzisiaj.
- No w sumie... - Bakugan wskoczył na moje ramię i wbił wzrok w zachodzące Słońce
Gdy kula całkowicie zniknęła za horyzontem,wstałem i ziewnąłem.
- Idziesz spać królewno? - zarechotał Wolfurio
- Nie... - odrzekłem - ...czas opustoszyć "szkolną" stołówkę...
- O tej porze?
- Potraktujmy to jako kolację - odparłem spokojnie
Ponownie uniosłem się w powietrze i wróciłem na ten sam korytarz.
Nie było tu już praktycznie nikogo,jednak w oddali dało się słyszeć miarowe stukanie,jakby ktoś biegł.
Po chwili dało się wychwycić także płacz,i wkrótce zza rogu korytarza wybiegła jakaś dziewczyna.
Miała długie,czarne włosy i zielone oczy,teraz załzawione.Trzymała się za prawy nadgarstek.
Zastąpiłem jej drogę i odezwałem się spokojnie
- Kon'nichiwa,coś się stało?
- To nie Twoja sprawa! - dziewczyna chciała mnie wyminąć,ale złapałem ją za lewą dłoń,ponieważ prawa była najwyraźniej złamana
- Powiedz mi - spojrzałem jej w oczy i delikatnie ująłem jej prawą dłoń - A tymczasem to naprawię.Może być taki układ?
- J-Ja... - czarnowłosa z wahaniem spoglądała to na swoją dłoń,to na mnie
Była strzępkiem nerwów,byłem w stanie to wyczuć.
- D-Dobrze... - szepnęła - Mój brat...odnaleźliśmy siebie niedawno,a on już...nie...nie żyje... - jeszcze kilka łez spłynęło po jej policzkach
- Czy on nazywał się Shinozaki? - spytałem przykładając dłoń do jej uszkodzonej ręki
- T-Tak...skąd wiesz...?
- Kiedy tu przybyłem...dyrektorka rozmawiała z jakąś Geufredą...i ta druga powiedziała że Shinozaki popełnił samobójstwo...
Dziewczyna spuściła głowę.
- Posłuchaj...nie zamierzam Cię pocieszać,ale wiem że po wszystkim trzeba się podnieść i iść dalej...poradzisz sobie,jestem tego pewien.No,skończone!
Puściłem jej dłoń,teraz już zdrową.
- Dziękuję... - czarnowłosa zgięła i rozprostowała palce - Tak przy okazji...nazywam się Akemi Ichiro.
Zawahałem się.Czy zdradzanie chociażby swojego nazwiska było dobrym posunięciem?
Chociaż...ona nie była posiadaczką żadnej z tych dwóch interesujących mnie mocy.
Ech...niech stracę...
- Akisashi Inizawa - skinąłem lekko głową - A teraz wybacz,głodny jestem...i muszę znaleźć stołówkę
- Zaprowadzę Cię - Akemi lekko się uśmiechnęła - Chodź za mną!
Dziewczyna odwróciła się i ruszyła korytarzem.Szedłem kilka metrów za nią,więc mogłem dobrze się jej przyjrzeć.
Dziewczyna była bardzo ładna,tego nie można jej było odmówić.W dodatku sposób w jaki chodziła...faceci w tej Akademii mieli na co patrzeć.
Lekko się uśmiechnąłem i przyspieszyłem kroku,by się z nią zrównać.Szliśmy około trzy minuty,aż stanęliśmy przed drzwiami z napisem "Stołówka"
- Tu moja rola się kończy - Akemi zasalutowała z uśmiechem - Do zobaczenia!
Obserwowałem ją,dopóki nie zniknęła za rogiem korytarza.Potem szybkim ruchem otworzyłem drzwi i wszedłem do środka.
- TYYY!TYYY!NIE DAM CI MOICH MELONÓW! - wrzasnęła kucharka widząc mnie
- Jakąś traumę przeszłaś kobieto? - spojrzałem na nią jak na idiotkę,którą prawdopodobnie była - Ja tu przyszedłem coś zjeść,w nosie mam te Twoje melony...
Twarz kucharki przybrała odcień szkarłatu,fioletu,zieleni,aż wróciła do normy.
Tymczasem ja wziąłem tacę i zgarnąłem na nią to co było pod ręką.
Poszedłem do stolika i usiadłem przy nim.
- Ciekawe ile jestem w stanie zjeść... - mruknąłem do siebie i wziąłem jedną ze zgarniętych wcześniej kulek ryżowych
Potem drugą...trzecią...piątą...dziesiątą...piętnastą...siedemnastą...
Gdy się skończyły,zabrałem się za resztę.Zawartość tacy zniknęła w około pięć minut.
Nadal byłem głodny,ale kucharka była już wystarczająco przerażona.
- Arigatou - skinąłem głową podczas oddawania tacy - Było pyszne.
- C-Cieszę się... - kucharka zabrała tacę i zajęła się swoimi sprawami
Wyszedłem ze stołówki szybkim krokiem i ruszyłem korytarzem z powrotem do swojego pokoju.
Korciło mnie żeby potrenować,wyzwolić całą swoją moc...to wprawiłoby całą planetę w drżenie...ale nie mogłem.Zostałbym wykryty przez tego Saiyanina,a co gorsza...przez tamtą tajemniczą moc.
Przyznam,ona naprawdę mnie niepokoiła.Była na moim poziomie,mało tego!Coś ją wzmacniało,tak jak mnie kolczyki Potara.
Ale jednak to coś czymś się różniło od moich kolczyków.Znajdowała się w tym otaczająca nas energia.Tak jakby w jednym przedmiocie...w jednej osobie...zaklęty był cały Wszechświat...
Z westchnieniem otworzyłem drzwi mojego pokoju i wszedłem do środka.
Było w nim już kompletnie ciemno.
Automatycznie uświadomiłem sobie że jestem śpiący.
Podszedłem do łóżka i dosłownie na nie padłem.
***
Stałem pośrodku ogromnej sali,przed sporych rozmiarów tronem.
Siedziała na nim jakaś kobieta,obok stała dziewczyna w wieku około szesnastu lat.
Obydwie patrzyły na mnie karcącym wzrokiem,a co ciekawsze...miały białe skrzydła...
sobota, 22 września 2012
To nie była czysta energia...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWitamy, witamy... Pana Sayanina z numerem ... Trzy w naszych (nie) skromnych progach. Mamy nadzieję, że spodoba się szanownemu panu w naszym psychiatryku. ^ ^ Tia, moje słowa powitania, a co do notki... Świetna, bardzo zainteresowała mnie szczerze mówiąc ta energia i... Czy na końcu Twojego opowiadania jedną w tych skrzydlatych postaci nie była przypadkiem Kazahana? O.o
OdpowiedzUsuńDziękować za uleczenie ręki ^ ^
OdpowiedzUsuńMuahaha, zostanę przewodnikiem *.*
Tsaa, już sobie to wyobrażam xD
Eto, ale tak wracając do notki, to wyszła super ^ ^
,,Jakąś traumę przeszłaś kobieto?'' - nadal z tego nie mogę xDD
Yo! Jakoś dużo osób przybyło do akademii... Ale to (chyba) dobrze. No cóż... Notka mi się bardzo podobała, i oby tak dalej! Wytrzymaj z nami jak najdłużej!^o^
OdpowiedzUsuńPS. Jak byś chciał napisać notkę to z przyjemnością! gg: 37971704